Fable: Zapomniane Opowieści
Wszyscy możemy dostrzec ogromny progres i ogólną przemianę ustrojową wśród gier fabularnych. Tytuły pokroju Baldur?s Gate, Planescape: Torment czy choćby Fallout stanowią o klasyce gatunku, uważanego przez wielu graczy za prawdziwą perełkę rozgrywki komputerowej, aczkolwiek ostatnimi czasy powstają produkcje, które w sposób niezwykle luźny i niekonwencjonalny, ale zarazem przystępny i interesujący, prezentują nam wariację na temat RPG-ów. Jednym z owych jest na pewno Dark Messiah, którego miałem już przyjemność Wam przedstawić, inny sztandarowy przykład to Fable: Zapomniane Opowieści ? tytuł autorstwa Petera Molyneuxa, jednego z najlepszych projektantów gier, ale także wybitnego ?marketingowca?...
RPG czy slasher?
Naszym protagonistą jest bliżej niezidentyfikowany mężczyzna. Nie bez kozery używam tego bardzo ogólnikowego określenia, bowiem obserwujemy jego rozwój przez praktyczne wszystkie ?stadia? życia ? począwszy od małego chłopca, poprzez przystojnego młodzieńca, a na osiwiałym dziadku kończąc. Ten temat jednak jeszcze powróci, dlatego wracając do kwestii fabularnych, Fable nas raczej nie zachwyci. Oto i na samym początku rozgrywki na nasze rodzinne miasteczko napada banda rozbójników, mordując ojca, porywając siostrę i matkę, paląc wioskę i pozostawiając ogromną nicość za sobą. W tym momencie orientujemy się, że pozostajemy na placu boju w pojedynkę. Nie na długo. Odnajduje nas mag Maze, jeden z najpotężniejszych czarodziejów Gildii Bohaterów ? szkoły wychowującej przyszłych tytanów. Jak nietrudno się domyśleć, nasz protagonista, przyszły heros, w tym momencie rozpoczyna swoją drogę po zemstę na sprawcach nieszczęścia rodzinnego...
Powiem tak, jeżeli na względzie mamy to, że Fable reklamowane jest jako gra RPG, fabuła prezentuje raczej niski poziom. Jeżeli natomiast weźmiemy sobie poprawkę na to, że to głównie action RPG z domieszką hack?n?slasha, o dziwo da się znieść. Niestety, główną część fabularną charakteryzuje wybitna liniowość, którą można odczuć niemalże na każdym kroku. Wypełniając dowolne zadanie zlecone przez Gildię Bohaterów podążamy ciągle tą samą ścieżką, dysponując jedynie jednym sposobem na przejście danego questa. Faktycznie, gdyby dotyczyło to zadań pobocznych, mógłbym na to przymknąć oko, jednakże taki proceder nie powinien znaleźć miejsca w jakimkolwiek szanowanym RPG-u.
Rozgrywka w Fable opiera się przede wszystkim na bardzo dobrze wykonanym systemie walki. Po przyjęciu dowolnego zadania musimy przedzierać się przez liczne zastępy przeciwników, stosując przy tym dowolne kombinacje magii, broni białej i miotanej. Gdy docieramy do celu naszej wędrówki najczęściej obejrzymy krótki filmik, po którym... nadal będziemy się tłuc! Niewątpliwie dla fanów rasowych gier fabularnych jest to zbyt infantylne i banalne, by wszelkie questy rozwiązywać na drodze militarnej. To prawda, jednak Fable zadziwiająco mocno wciąga i nie pozwala oderwać się od monitora na dłuższy czas, czego nawet ja jestem dobrym przykładem. Niewątpliwie pierwszy powód, dla którego ten program tak zasysa, to wspominany już przeze mnie powyżej system walki. Ma on charakter konsolowy (w końcu Fable najpierw pojawiło się na Xboxie), choć jego rodowód w niczym nie przeszkadza. Porównywałbym go wręcz do epickich tytułów, pokroju Devil May Cry. Trudno to tak naprawdę przedstawić w recenzji, bowiem to element, który trzeba zobaczyć na żywo. Po prostu ? ekwilibrystycznie wymachujemy mieczem, stosujemy uniki i wyprowadzamy śmiercionośne kontry i combosy. W dodatku mamy możliwość zaznaczenia oponenta, na którym chcemy przez chwilę skoncentrować naszą uwagę, by eliminować przeciwników jednego po drugim. W pojedynkach niezwykle ważne jest także wykorzystywanie wszelkich dostępnych czarów i zaklęć. Tych co prawda wiele nie ma, bo naliczyłem około 15-17 sztuk, a czynnie używać będziemy jedynie 6-8, ale niektóre z nich mają prawdziwego kopa, szczególnie na wyższych poziomach doświadczenia. O ile kule ognia, błyskawice czy regeneracja punktów zdrowia to już standard, o tyle powoływanie do służby armii nierealnych mieczy, spowalnianie czasu czy znaczący wzrost siły to ciekawe innowacje. Osobiście najbardziej polubiłem Piekielny Gniew ? posiadanie tegoż zaklęcia na najwyższym możliwym poziomie gwarantuje to, że przedrzemy się przez kolejne tabuny wrogów bez większego szwanku. Trochę inaczej prezentuje się walka bronią miotaną, czyli w tym wypadku łukiem. Zdecydowanie mniej efektownie, dlatego też nie miałem zbyt wielu okazji, by eksterminować oponentów z dystansu. Jednakże jeżeli mamy oceniać całość, system walki to bodajże najlepszy element Fable. Naprawdę, dawno nie grałem w żadne RPG (slashera?), które posiadałoby tak nowatorskie i ciekawe podejście do tematu pojedynków.
Jednakże nie samymi walkami żyje bohater gry fabularnej. Zacznę od rzeczy, którą już wzmiankowałem na początku, ale którą chciałem zostawić na później .Otóż obserwujemy rozwój naszego protagonisty od postaci małego chłopca, po siwego dziadka z brodą. Naturalnie, każde stadium jest przyporządkowane do określonego etapu życia. Niskim szkrabem jesteśmy, gdy rozpoczynamy rozgrywkę w naszym rodzinnym mieście, przystojnym młodzieńcem w akademii Gildii Bohaterów, a doświadczonym wygą po wielu akcjach z głównym przeciwnikiem. Tak to się w skrócie prezentuje. Nie to jednak chciałem teraz poruszyć ? w każdej grze fabularnej istnieje element rozwoju postaci. Nie zabrakło go także w Fable, choć nie wygląda on dokładnie tak, jak w Morrowindzie czy Diablo. Przytoczę tutaj jeden przykład. Walcząc charakterystyczną bronią dla wojownika, łucznika bądź maga, otrzymujemy punkty doświadczenia dla jednej z trzech statystyk ? odpowiednio - siły, zręczności i siły woli. Tam możemy je rozdysponować pomiędzy tężyznę fizyczną, zręczność czy poznawanie kolejnych zaklęć. Kiedy brakuje nam kilku małych XP do kolejnego poziomu danej cechy, autorzy przyszli nam z pomocą, udostępniając punktację ogólną, na którą składają się wszystkie zgromadzone przez nas punkty doświadczenia, które wykorzystać możemy do dowolnej statystyki. Wygląda świetnie, to fakt, ale jednak już tu objawia się pierwsza wada Fable. Gdzieś w połowie gry nie mamy już praktycznie czego rozwijać ? interesujące nas czary mamy na maksymalnym poziomie, podobnie jak atrybuty siły. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak inwestowanie w zupełnie zbędne cechy zręczności, przebiegłości czy słabych zaklęć. I z tego wynika także drugi nieprzemyślany element. W ciągu kilku godzin możemy stworzyć postać, która bez praktycznie żadnych problemów eksterminuje dziesiątki rozbójników naraz i potem stawia czoła bossowi. Z jednej strony to poczucie wielkiej siły i coraz bardziej efektowniejszych walk zdecydowanie działa mobilizująco, jednak poziom trudności znacznie się obniża.
Oprócz tego istnieje oczywiście element handlu, prowadzenia dialogów i questowania. O ile kupowanie i sprzedawanie przedmiotów nie wyróżnia się niczym wielkim ? ot, po prostu nabywamy coraz lepsze przedmioty, choć głównie są to wszelkiej maści eliksiry i żywność. Rozmowy z mieszkańcami Albionu (kraina, w której toczy się akcja gry) prowadzimy w sposób dość ubogi, bowiem wybór opcji dialogowych ucieka się najczęściej do wciśnięcia ?Tak?, bądź ?Nie?, więc ten element nie ma najmniejszego znaczenia dla dalszego rozwoju fabuły. Dopiero temat wykonywania zadań jest bardziej ciekawym, choć i tak standardowym. Wyróżniamy trzy rodzaje questów ? brązowe, które zlecane są przez mieszkańców całego świata gry, srebrne, misje Gildii Bohaterów, uzupełniające w pewien sposób główną linię fabularną, oraz złote ? najważniejsze ? popychające historię do przodu. I tutaj pojawia się kolejny problem, długość rozgrywki. Wykonując wszystkie złote questy oraz kilka (naście?) srebrnych, Fable ukończyłem w około 12-13 godzin. To zdecydowanie zbyt mało, jeżeli na uwadze mamy gatunek, do którego należy ten tytuł. Pewien niedosyt pozostał, bo tak naprawdę nawet walki z bossami nie porażają jakimś wielkim poziomem trudności ani długością, nie mówiąc już o ostatnim pojedynku, który ukończyłem w niecałe półtorej minuty. Same maszkary prezentują się okazale, jednakże pojedynki z krakenem, ogromnymi trollami czy smokiem powinny być nie tylko bardziej dynamiczne, lecz zdecydowanie intensywniejsze. Pomijam już to, że nasz protagonista bardzo lubi się przewracać w walkach z większymi przeciwnikami. Zupełnie inaczej wyglądają batalie ze zwykłymi oponentami. Powolni nieumarli, mikroskopijne Hobbesy, porażające szybkością Miniony czy nawet zwyczajne zwierzaki, zapewnią nam bardzo przyjemne doznania z wykorzystywania połączenia miecz-magia. Tym bardziej, jeżeli wyskoczy kilkunastu naraz...
Dziwicie się zapewne dlaczego jeszcze nie poruszyłem tematu bodajże najbardziej charakterystycznego dla Fable, a mianowicie pozornych wyborów moralnych? Ano postanowiłem te najciekawsze i rzadko spotykane innowacje pozostawić na koniec. Zacznijmy od tego, że ?Fable jest grą dla graczy?. Co to oznacza? Możemy całkowicie samodzielnie kreować naszą postać, zmieniać jej wygląd i charakter oraz postrzeganie przez NPC-ów. Przykładowo, wystarczy znaleźć tatuarzystę, by naniósł chciany przez nas symbol na nasze ciało. Nie pozostanie to jednak bez rozgłosu, bowiem każdy element posiada swój znacznik atrakcyjności i straszności oraz zmiany charakteru. O czym to ja bredzę? Każdy uczynek niesie za sobą konsekwencje ? te dobre nagradzane są przyrostem punktów sławy i poważania wśród społeczeństwa Albionu. Nasze imię jest wtedy skandowane przez lud, łatwiej nam znaleźć ukochaną i otrzymać korzystniejsze oferty wśród handlarzy. Niestety, wystarczy wyjąć miecz i zaatakować bezbronną osobę, by wnet czar prysł, a okoliczni robotnicy uciekali przed naszym bohaterem. W Fable to my decydujemy, czy chcemy być dobrzy, czy źli. Postępując zgodnie z ustalonymi normami, nad naszą głową pojawi się anielska aureola i stado latających motylów, jednak gdy zboczymy ze ścieżki poprawności, wokół nas zalęgną się muchy, a z czaszki wyrośnie para rogów. Oprócz tego determinuje to także wygląd protagonisty. Logicznym jest przecież, iż mężczyzna z ?brodą lumpa?, bez ubrania i z multum tatuażów rozsianych na całym ciele, nie odnajdzie się wśród ludzi. Wystarczy jednak przyodziać odpowiednio godną zbroję, miecz wielkości drzwi i ostrzyc się u fryzjera, a pogląd innych o naszej skromnej osobie zmieni się diametralnie. Tak w rzeczywistości to trudno to przelać na papier, bowiem ten element wyróżnia dopracowanie i złożoność. Konkludując, mamy całkowity wybór, czy siać spustoszenie i obrzydzenie czy też być obrońcą biednych i wyzwolicielem serc niewiast. Nie bez kozery użyłem tych trzech ostatnich wyrazów, bowiem Peter Molyneux postanowił stworzyć ?świat w świecie?. Coś, co ja osobiście nazwałem ?małymi Simsami?. Im wyższy poziom atrakcyjności, tym więcej białogłowych (i nie tylko! Ta gra umożliwia... propagowanie związków homoseksualnych...) ślini się do nas. Jeżeli zadecydujemy, że chcemy się ustatkować ? nic prostszego! Szukamy lokum, wyposażamy je, a naszej wybrance wręczamy obrączkę. Ślub, wesele i noc poślubna... Od tej pory jesteśmy jeszcze bardziej szanowani w wiosce, gdzie mieszkamy. Kiedy znudzi nam się baraszkowanie z jedna partnerką (wybaczcie, nie mogłem pominąć scen łóżkowych...), zawsze możemy stosować taktykę marynarzy. W innej lokacji kupujemy kolejny domek, bierzemy ślub i zabawiamy się z następną kobietą. Co więcej, możemy stworzyć własny harem! Wierzcie lub nie, ale zabawny jest ubiór alfonsa... Naturalnie, od czasu do czasu możemy skorzystać z usług... pań do towarzystwa. Dostaniemy nawet questa, w którym musimy odbić kilka prostytutek! Wybaczcie, że tak skupiłem się na tym temacie, ale wskażcie mi grę RPG, w której mamy aż tak duże możliwości, względem kobiet.
Ponadto, autorzy oddali nam kilka ciekawych rozwiązań, które zwiększają zarówno grywalność, jak i ogólny odbiór. W karczmach zagramy w kilka mini-gier, polegających na sławetnych grach w kapsle, odnajdywaniu dwóch takich samych kart czy wskazywaniu nie pasujących przedmiotów. Wierzcie lub nie, ale można na tym zagarnąć niezłe kokosy. Dla mniej sprawnych przygotowano konkursy w kopaniu kurczaków na odległość i łowieniu na czas. Oprócz tego w krainie Albionu odnajdziemy wiele mistycznych bram, za którymi znajdziemy prawdziwie perełki. Wystarczy porozmawiać ze strażnikiem i spełnić jego zachciankę, a niespotykane nigdzie indziej fanty wpadną do naszego ekwipunku. Kolejnym, choć już nieco mniej logicznym, jest fragment, gdy wyposażeni w wędkę i łopatę, wyruszamy na poszukiwania skarbów. Łowienie ryb tylko pozornie stoi na niskim poziomie trudności, choć po sukcesie możemy osiągnąć niezłe profity, jak choćby zwiększenie maksymalnej liczby punktów zdrowia lub many. Poza tym, jeżeli tylko nasza broń ma dostępne sloty, możemy dokupić do niej wzmocnienia, typu zwiększenie obrażeń od ognia, lodu, czy błyskawicy. Nie zapominajmy także o możliwości puszczania bąków, bekania, tańczenia disco czy pokazywania obraźliwych póz i gestów w konwersacjach z neutralnymi postaciami. A przed wykonywaniem zadań chwalimy się przed ludźmi, żeby tylko zwiększyć wynagrodzenie i sławę w razie sukcesu. Jak widać, twórcy mają bujną wyobraźnię...
Zbytnia cukierkowość...
Fable nadal prezentuje się dość dobrze, jeżeli chodzi o oprawę wizualną. Co prawda od premiery gry minęły cztery lata, jednakże cukierkowość oprawy i ogrom kolorów nie pozwalają na zbyt szybkie starzenie się. Rozgrywka toczy się w krainie Albionu, gdzie klimat fantasy miesza się ze średniowieczną Anglią. Całość lokacji podzielono na kilkadziesiąt obszarów, różniących się przede wszystkim wyglądem i charakterem wykonania. Takie scenerie, jak w Mrocznym Lesie, Cmentarzu Lychfield czy Więzieniu Bargate wyróżnia mroczna atmosfera i wręcz półmrok, reszta świeci się jak wiecie co komu. Niestety, nie każdemu przypadnie do gustu taki sposób wykreowania świata. Osobiście wolałbym, żeby Fable miał bardziej dołujący klimat. Przecież protagoniście zrujnowano całe dzieciństwo! Tak czy siak, jest solidnie. Od czasu do czasu kamera zaszaleje czy tekstury przez siebie przenikną, ale to jedynie odsetek całości. Największa zaleta to przede wszystkim dobrze wyglądają czary i animacje efektów specjalnych. Zresztą, podobnie było w Dark Messiah...
Oprawa dźwiękowa nie wyróżnia się niczym specjalnym. Muzyka odpływa na drugi plan, gdy dochodzi do konfrontacji z przeciwnikami, nie jest nachalna. Co zaliczyłbym do wad, to zdecydowanie lokalizację. Wiem, że to spolszczenie kinowe z napisami, ale kupiłem taki egzemplarz, gdzie nawet i one zanikały! Czytałem później, że trzeba patchować, ale to raczej niedopuszczalne, by grę potraktować po macoszemu i wydać wadliwy produkt. Podobnie jak w Dark Messiah, ścieżka dźwiękowa raczej nie odgrywa większej roli...
Kawał porządnego slashera
Fable: Zapomniane Opowieści to niezwykle wciągający tytuł, który docenimy przede wszystkim za bardzo dobry system walki oraz niekonwencjonalne podejście do tematu. Dobra oprawa wizualna oraz wszelkiego rodzaju humorystyczno-erotyczne smaczki zachęcają do nabycia potencjalnego odbiorcę. Co prawda fabularnie nie jest już tak dobrze, jednakże wszystko zostaje zrekompensowane przez walkę. Nie można jej porównywać do tej znanej z Dark Messiah, aczkolwiek oba tytuły łączy coś więcej. Konkludując ? jeżeli chcecie spędzić kilkanaście godzin na przyjemnym i efektownym mordowaniu przeciwników, Fable jest dla Was...
Plusy:
+ system walki
+ oprawa wizualna
+ rozwój postaci
+ dowolność
+ wiele addonów
+ wykreowany świat dla jednych...
Wady:
- ...wykreowany świat dla drugich
- długość i liniowość głównej linii fabularnej
- w pewnym momencie spada poziom trudności
- fabuła nie najwyższych lotów
- zanikające tłumaczenia
Ocena: 8/10
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze