Skocz do zawartości
  • wpisy
    126
  • komentarzy
    286
  • wyświetleń
    74534

Wspomnień czar, czyli Aoishiro


piotrekn

749 wyświetleń

O przetłumaczeniu Aoishiro (przynajmniej najistotniejszej części, czyli tekstu samej gry) wiedziałem od jakiegoś czasu i w zasadzie od razu pozyskałem tłumaczenie. Oczywiście, jak to w przypadku większości VN u mnie bywa (nie było ich wiele, fakt, ale statystyka mówi swoje...), musiało parę miesięcy odleżeć, zanim się zabrałem za czytanie, ale historia okazała się na tyle fajna, że zacząłem ją uparcie drążyć i tak jakoś w około tydzień grę zakończyłem odblokowując jej lwią część. No, ale idąc od początku...

259zif5.jpg

Klub kendo z Dziewczęcej Akademii Seijou wyjeżdża w ramach letniego obozu na dalekie południe Japonii, do miejsca zwanego Unasaka, a konkretnie do świątyni Shoushinji prowadzonej przez kiedyś znanego kendokę imieniem Suzuki Yuukai. Kilka kilometrów od brzegu znajduje się wyspa Urashima, z którą wiąże się legenda o zabiciu potężnego oni.

Klubowi przewodniczy Osanai Shouko, zdolna kendoczka, która zdaje się mieć jakąś przeszłość z Unasaką i Urashimą. Sytuacji wcale nie poprawia obecność pewnej tajemniczej, rudowłosej nastolatki, wypłynięcie na brzeg dziewczynki nieumiejącej mówić czy spotkanie w lesie kameliowym tajemniczej osoby o czerwonym oku oraz ubiorze i manierach z poprzedniej epoki.

Aoishiro to produkcja bardzo przyjemna dla oka i reprezentująca poziom o wiele wyższy niż to, z czym miałem do tej pory kontakt. Postaci to nie są po prostu sprite'y, ale animowane sprite'y - mrugają i ruszają ustami odpowiednio do wypowiadanych kwestii. Niby nic, ale jednak bardzo dużo zmienia w wyglądzie gry. Ciekawie wyglądają też choćby takie detale jak przeglądanie historii, no i dość rozbudowana przeglądarka CG, gdzie można sobie wybrać dowolne tło z odblokowanych czy przejrzeć odblokowane sprite'y postaci. Zresztą, posegregowanie takiej ilości CG według postaci właśnie (z uwzględnieniem kilku osób na obrazku) też dużo ułatwia. Nie można też zapominać o flowcharcie, z rozrysowanymi wszelkimi wariantami różnych scen, czy o liście wszystkich 56 zakończeń.

Kresce nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Każda z postaci wyglądała co najmniej bardzo dobrze, oczywiście bez jakichś dysonansów między charakterem a wyglądem. I tak Sakurai Ayashiro raczej jest cicha i spokojna, zaś na przydomek Hime-chan nie zasłużyła sobie tylko wyglądem; mimo tego jest całkiem zdolną kendoczką i tylko powstrzymywanie się przed atakowaniem przeciwnika nie pozwala jej odnosić sukcesów. No, w obecności Nami zachowuje się nieco inaczej, ale to chyba kwestia samej Nami... Jej w zasadzie kompletnym przeciwieństwem jest Akita Momoko, pełna naturalnego, choć nieoszlifowanego talentu; typowa genki girl, której kucykopodobne twory potrafią się nastroszyć w reakcji np. na wizję kary od Shouko. Opętana manią na punkcie mięsa Momoko trzyma się Aizawy Yasumi, słabego i chorowitego dziewczęcia; cóż ona robi w takim stanie w klubie kendo? Menedżeruje - klub mały nie jest, a zatem tego typu pomoc potrzebna jest (zawsze można się też odwołać do mangi z Yuri Hime, żeby poznać prawdziwą prawdę). Wspomniałem już wcześniej o zatrzymującej się aktualnie w Shoushinji Kyan Migiwie, która zdaje się coś ukrywać, spotkanej w lesie Kohaku czy wymytej na brzeg Nami. One wszystkie, wraz z Yasumi i pewną osobą, której nawet wspomnienie będzie sporym spojlerem, mają własne ścieżki, każda zakończona szeregiem złych i jednym dobrym zakończeniem. Sama intryga jest całkiem wciągająca, i to nie tylko dlatego, że jest nieco spod znaku lilii (zachowanie Yasumi, Nami czy 'wdzięczność' Migiwy), ale również dlatego, że jest złożona i każda ścieżka pokazuje ją z nieco innej strony i zbadanie każdej opcji dopiero daje pełny i złożony obraz całości. Poza tym Shouko zaskakuje swoim zachowaniem (nawet jako protagonistka), gdyż pomimo bycia teoretycznie najpoważniejszą osobą w klubie, ma tendencje do dość nierozsądnych zachowań.

W kwestii dźwięku też nie mam żadnych zastrzeżeń, szczególnie, że wybrana postać 'towarzyszy' swoim głosem w poruszaniu się po menu, wliczając w to powitanie przy włączeniu gry (zależne od pory dnia). Nie było żadnej, która mnie swoim głosem irytowała, zaś szczególnie zapadła mi w pamięć scena, w której Momoko wylewała swoją frustrację na temat... khem... fizycznych braków.

Gra krótka nie jest, ale za to daje niemałą satysfakcję po ukończeniu, szczególnie że wszystkich CG jest 1088 (!), w tym tła. Dysponuje też swoistym słowniczkiem/encyklopedią tłumaczącą różne pojęcia pojawiające się w trakcie gry (niestety, nie została przetłumaczona, a w związku z tym też i zostały zlikwidowane odnośniki in-game), czasem w cokolwiek engrishowaty sposób (zgadnijcie, czym jest quattle), i minigrą odblokowującą sporą część muzyki (głównie z Akaiito) i 4 CG (wbrew pozorom 99% zamiast 100% nieco w oczy gryzie...). Jest też mangowa adaptacja pod tytułem Kaeishou, o cokolwiek przeciętnym wyglądzie.

Ogółem jest to jedna z najfajniejszych VN, z jakimi miałem okazję się zetknąć i szczerze ją polecam.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Ja dopiero przed chwilą zacząłem grać, a już muszę pochwalić, niejako uzupełniając opis możliwości technicznych. Głosy postaci są nagrane w surround, czyli: postać stojąca z lewej strony bohaterki jest słyszana wyraźniej w lewym głośniku, uwzględniono nawet odległości dzielące osoby mówiące. Dlatego polecam grać w Aoishiro dobrymi słuchawkami (no i oczywiście zdecydować się na samą VN^^).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...