Po raz kolejny wpadam z krótkim i być może treściwym poleceniem jednej z wielu bardzo dobrych serii sezonu wiosennego.
Kilka słów wprowadzenia. Gdzieś w równoległym świecie, żyje sobie Astarotte - księżniczka królestwa Ygvar. Właśnie skończyła 10 lat, co jest dla niej pierwszym krokiem w dojrzałość. Lotte (skrócona forma imienia) jest bowiem sukkubem, istotą uzupełniającą zapas magicznej energii, konsumując pewien rodzaj płynów ustrojowych... W związku z tym, przyszła władczyni ma obowiązek skompletować harem złożony z samców wszelkiej maści, do wyboru, do koloru. Wizja ta bardzo, ale to bardzo nie podoba się młodej księżniczce, zwłaszcza że "wybryki" jej matki zafundowały jej niemały uraz psychiczny, w efekcie którego Lotte gardzi teraz przedstawicielami płci brzydkiej. W zaistniałej sytuacji, księżniczka deklaruje, iż o własnym haremie pomyśli dopiero jak pozyska istotę z innego świata - człowieka. To zdaje się rozwiązywać problem, gdyż jedyna droga do świata ludzi prowadzi przez drzewo Yggdrasill, a to od wielu lat pozostaje nieaktywne...
W tak zwanym międzyczasie, poznajemy Naoyę Touharę - poczciwego człowieka, samotnie wychowującego córkę imieniem Asuha. Pewnego pięknego dnia, matka dziewczynki po prostu przyszła i ot tak zostawiła mu dziecko na progu. Jakkolwiek nieodpowiedzialnie to brzmi, powód miała konkretny i bardzo mocny, co zostaje później wyjaśnione. Dodajmy jeszcze, że Naoya miał w tym czasie 16 lat. A że bohater jest człowiekiem odpowiedzialnym, wziął się w garść, robiąc wszystko by zapewnić córce komfortowe warunki, co nawet nieźle mu wychodzi. Przy okazji, właśnie szuka nowej pracy...
Co dzieje się dalej nietrudno przewidzieć: przejście między światami się otwiera, Naoya zostaje zatrudniony jako służący księżniczki, a dla wygody wprowadza się razem z Asuhą do zamku Lotte. A jak bohater zapatruje się na "zasadniczą" część obowiązków, jakie na niego spadły? Cóż, mamy do czynienia z serią dopuszczoną do oglądania od lat 13, więc (na szczęście) nie ma mowy o niczym zdrożnym. Mówiąc najkrócej, jak i zdradzając możliwie najmniej - goście ze świata ludzi dostarczą Lotte tego, czego najbardziej brakowało jej przez te wszystkie lata.
Z drugiej strony, nie oczekujcie spokojnej familijnej historii. Anime to raczy dużą dawką humoru i solidną porcją ecchi, zwłaszcza, gdy na ekranie pojawia się królowa, choć wszystko w granicach rozsądku, bardziej dla ubarwienia fabuły, niż łatania jej.
Troszeczkę o głównych bohaterach. Postać Naoyi już przybliżyłem, pora zatem skupić się na jego córce. Asuha to dziecko wyjątkowo żywiołowe, znane z awersji do bielizny (ciekawe po kim to ma...). Nierzadko zdaje się też wiedzieć więcej "o życiu" niż jej ojciec. O Lotte nie będę mówił zbyt dużo, niech wystarczy Wam, że to loli, której głosu użycza Rie Kugimiya:3
Wszystko wygląda tu bardzo ładnie i kolorowo, w tłach i projektach postaci uwzględniono sporo szczegółów, a animacja cały czas jest płynna. Najbardziej spodobał mi się patent z ogonem Lotte, który nie dość, że cały czas jest w ruchu, księżniczka ma jeszcze tendencję do mimowolnego oddawania swoich emocji za jego pośrednictwem. Muzyka jest całkiem przyjemna, łatwo wpada w ucho. Moim faworytem jest tu opening, choć nastrojowy ED też jest niczego sobie.
Podsumowując, wcale sympatyczna seria. Jedna z tych, gdzie to każdy znajdzie coś dla siebie, szkoda tylko, że nie była dłuższa. Studio najwyraźniej pozmieniało trochę w ostatnich odcinkach, żeby zamknąć historię (co udało się średnio), ale i zostawić miejsce na ewentualną kontynuację, którą ciepło bym powitał. Tak czy inaczej, polecam.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.