Masakry kontra gracze
Po niemal każdej masakrze z użyciem broni palnej, stacje telewizyjne zapraszają grupę ekspertów, którzy wypowiadają się na dany temat. Zaczyna się od tego, jak wielka to tragedia, co czują rodziny ofiar itp. Później rozmowa schodzi na inny tor: co kierowało tym młodym człowiekiem? Dlaczego wyciągnął broń w miejscu publicznym i zaczął strzelać do innych? Nie inaczej było w przypadku ostatniej masakry, w Norwegii. Podobno pewien redaktor, bodajże z TVN24 wspomniał, że norweski zamachowiec grał w takie tytuły, jak choćby Modern Warfare 2 i World of Warcraft, czyli standard. Dziwi mnie, że nikt jeszcze nie stwierdził, iż to właśnie z MW2 nauczył się obsługi broni...
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ nie jest to pierwszy przypadek, w którym gry oskarża się o całe zło tego świata. Przypomnę: po szkolnej masakrze w Niemczech, w której zginęło 15 osób, również podniosło się larum, że zamachowiec "przed atakiem grał dwie godziny w Far Cry 2". Po innych rzeziach było podobnie. Czy ci wszyscy eksperci i reporterzy myślą, że do każdego pudełka dodawany jest jeden egzemplarz broni z magazynkiem i liścik "idź, siej terror i zniszczenie"?
Jeszcze jedno: w żadnym razie nie usprawiedliwiam wydarzeń w Norwegii, ani człowieka, który był ich sprawcą. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na to, że eksperci wolą zwalić całą winę za tragedię na cybernetycznego szatana, niż poświęcić trochę więcej uwagi młodym ludziom, który dokonują tak okrutnych czynów.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze