Recenzja - Capsized
Mało jest ostatnio dobrych platformówek, zwłaszcza 2D. Dlatego gdy już się jakaś trafi, nie mogę jej przepuścić. A jeśli jest tak dobra jak Capsized, nie mogę o tym nie napisać.
Na początku uprzedzam, że nie jest to jakość na zasadzie "na bezrybiu i rak ryba". W porównaniu z ambitniejszymi flashowymi produkcjami jak np. Fancy Pants Adventure dzieło AlienTrap prezentuje bardzo wysoki poziom. Ale do rzeczy.
Capsized opowiada historię załogi statku kosmicznego, która ewakuuje się z trafionego meteorem(?) statku. Tytuł nawiązuje do kapsuł, w których ewakuują się astronauci i rozbijają się na pobliskiej planecie. Całe intro (jak również cut-scenki) zostaje nam przedstawione w formie klatek komiksu.
Gra w dziedzinie platformówek nie wynajduje koła. Poruszamy się głównie w prawo prując z zestawu broni (pistolet, karabin, rakietnica, miotacz ognia, laser etc., każda z alternatywnym trybem strzału) do napotkanych niemilców zbierając przy tym wszelakie powerupy. Na szczęście mechanika została nieco wzbogacona. Oprócz "standardowych" dodatków jak wall jump, jetpack czy latarka mamy jeszcze Gravity Ram i Hook.
Gravity Ram to pchnięcie o dużej sile, ale małym zasięgu - wystarczy żeby przesunąć blok skalny blokujący drogę.
Hook to wiązka przyciągająca, podobna do tej, której używali Borgowie ze Star Treka. Łapie się pierwszej napotkanej przeszkody i próbuje ją przyciągnąć.
Obydwa urządzenia działają nie tylko na otoczenie ale i na gracza, możliwe jest wzmocnienie skoku taranem tak, że wszelki jetpack staje się zbędny, albo podwieszenie się pod sufitem i ostrzeliwanie robali pełzających po ziemi.
Taka zabawa dość szybko może się znudzić, dlatego twórcy poszli za ciosem i postanowili wykorzystać fizykę do stworzenia zagadek. Czasami żeby otworzyć drzwi trzeba docisnąć płytę głazem, inny razem... nie będę psuł wam zabawy w odkrywanie jak sobie poradzić z niektórymi przeszkodami
Oczywiście dobra fizyka nie wystarczy żeby gra tak mało znanego studia się przebiła. Na szczęście AlienTrap Games zadbało o odpowiednią oprawę tego tytułu. Graficznie to wciąż platformówka 2D bez żadnych next-genowych technologii, ale zrobiona z kunsztem i wyczuciem. Każdy z etapów różni się odrobinę od poprzedniego, ale wszędzie dominuje to samo uczucie alienacji i jednocześnie fascynacji tą zieloną planetą. Gdybym miał podać dwa pierwsze skojarzenia to pewnie byłby to "Obcy" i "Awatar".
Pełni szczęścia dopełnia dźwięk - muzyka jest tu doskonale dopasowana (acz momentami odniosłem wrażenie że jest jej za dużo). Już w menu zostajemy wprowadzeni w specyficzny, "kosmiczny" klimat gry. Znów trudno o jakieś odniesienie, najcelniejsze, jakie przyszło mi do głowy to muzyka z filmu przyrodniczego skomponowana przez Jeana Michela Jarre'a. Świetnie zrealizowano też sample - dźwięki spadającej wody, szum wiatru w ruinach czy popiskiwanie małych stworzeń. Zadbano nawet o dźwięk przestrzenny, który pomaga zorientować się, z której strony jesteśmy atakowani.
Na wypadek gdyby kampania nie dostarczyło dostatecznych emocji, twórcy zaimplementowali tryb arcade. Do odblokowania kolejnych opcji musimy zdobyć odpowiednią ilość gwiazdek w kampanii. Dostajemy za to do dyspozycji starcie z botami, walkę o tlen, hordę, nieuzbrojeni (ciskanie kamieniami trzeba opanować do perfekcji) i pojedynek na podzielonym ekranie. Trochę szkoda, że gra nie posiada sieciowego multi w rodzaju Soldata.
Jeśli szukasz intensywnej, trudnej platformówki i nie odstrasza cię cena (9,99?) to zagraj koniecznie. Jeśli jeszcze się wahasz, warto sprawdzić darmowe demo.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.