Dziwoląg na wolności
Twierdzi się, iż Polacy uważają siebie za naród tolerancyjny. Jest to już nie tyle śmieszne, co wręcz przerażające. Zastanawiam się, czy wynika to ze zwykłej próżności naszego społeczeństwa, czy też nieznajomości definicji tolerancji. Zgorszenie wywołać może, że przeciętny nastolatek ma na ten temat do powiedzenia: "Nie mam nic do czarnych", chociaż to też rzadko spotykana postawa. Najczęściej obcokrajowców się po prostu gnębi, bo tak jest zabawnie, bo oni wyglądają inaczej, mówią inaczej i są kompletnie inni.
Nie mówię tu tylko oczywiście o tolerancji na tle rasowym. Jako taki człowiek, nie chcąc stać się ofiarą nietolerancji, powinien nie być gruby, ale i nie za chudy, nie być brzydki, ale nie być też ładny, być ateistą przy ateistach i katolikiem przy katolikach, ubierać się dokładnie tak, jak ubierają się wszyscy, słuchać dokładnie takiej samej muzyki, jakiej słuchają inni, mówić jak inni, śmiać się jak inni i przynajmniej udawać, że usiłuje się myśleć jak inni. Podsumowywując, żeby nie być nietolerowanym, trzeba stać się cząstką Szarej Masy - nietolerancyjnym, głupkowatym sobowtórem z przeżartym mediami mózgiem.
U mnie sprawa nietolerancji jest całkiem spotykana, wręcz już normalna. Powód pierwszy, mam rude włosy. Piegi dołączone w pakiecie. Powód drugi, moja jasna karnacja kompletnie nie reaguje na promienie słoneczne, co sprawia, że jestem blada cały rok. Reakcje ludzi latem są niesamowite. Powód trzeci, jestem dumną posiadaczką uroczych glanów, a moje ubrania są jedynie... czarne. Zbierając to wszystko do kupy, otrzymujemy bardzo nieciekawego dziwoląga, przyciągającego aż nadmiar uwagi szarego obywatela. Lepiej jednak się wyróżniać i śmiać się z ograniczeń i skłonności do fundamentalizmu, niż samemu takim się stać. Niejeden jednak nie postrzega tego w ten sposób, a wątpię, by nagle wszyscy dogłębnie zrozumieli frazę "Każdy jest inny", wbijaną do głów gumowym młotkiem, bez skutku z resztą.
Na nietolerancję niestety nie ma lekarstwa, ale nie miałabym nic przeciwko temu, by jakiś miły amerykański naukowiec opracował to w tabletkach.
A aktualnie mamy wspaniałą, zieloną, w cholerę upalną wiosnę. Zjawiskowe, oczarowujące gidyje pokazują swoje dłuuuugie nogi, i kto wie, może to dlatego "wszystko budzi się do życia". Ze swojej strony nie mam na co narzekać - mnóstwo krajobrazów do pejzaży. Chociaż, jak bym się uparła - moje badziewne sztalugi przewracają się na wietrze, jeśli nie wbiję ich bardzo porządnie w ziemię. Co oznacza tylko, że czas zrobić sobie radochę, i sprawić sobie nowe.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze