Your song is not ours
Są takie gry, które zapadają w pamięć i o których się nie zapomina. Są też takie gry, które nie powinno się grać samemu w nocy. I SS2 to właśnie taka gra - fabuła i klimat wrzynają się w świadomość i wywierają trwały ślad. Jest też Shodan.
Przygodę z tą grą zacząłem dość dawno temu, pamiętam ciągle 10/10 w CDA. I do dziś nie mam żadnych zarzutów do tej oceny. Ba, uważam, że nic się do dziś nie zestarzała. Grafika może i nie ta, ale sama gra jest wybitna. Niestety nie mam kompa na tyle mocnego, żeby uciągnął Bioshocka, ale SS2 mi wystarcza... Przejdźmy jednak do treści właściwych.
Zaczyna się niewinnie (jak zwykle zresztą) - zostajemy wcieleni do sił zbrojnych i przechodzimy przez serię szkoleń, w trakcie której wybieramy zarysy klasy swojej postaci. Dlaczego zarysy? Ponieważ dzięki zdobywanym punktom (za zadania lub rozsiane dość rzadko po levelach) możemy wybierać sobie specjalizacje. Możemy dowolnie kształtować umiejętności naszej postaci - może być strzelcem wyborowym, hakerem czy też specem od naprawiania broni. A może być wszystkim po trochu, ale lepiej skoncentrować się danej ścieżce rozwoju. Właściwa przygoda zaczyna się jednak, gdy zostajemy gwałtownie wybudzeni z hibernacji na pokładzie statku UNN Rickenbacker. Pomieszczenie się rozszczelnia, trzeba wiać. Zagrożenie dekompresją okazuje się jednak być najmniejszym z naszych problemów.
Silence the discord!
Na początku mamy parę pomieszczeń spokoju, ale dalej nie mamy już spokoju. Systemy bezpieczeństwa (roboty, działka, kamery) oraz organiczni poplecznicy The Many (małpki, zombie) nie dadzą nam spokoju. O ile działka czy kamery można permanentnie zniszczyć, to z 'ruchomymi' nie jest już tak łatwo - w SS2 mamy bowiem respawn. Gra czasem wymaga nieco pokręcenia się w tą i z powrotem po częściach statku, a respawn sprawia, że nigdy nie jesteśmy bezpieczni. Stworki nie odradzają się po paru sekundach, mamy więc poczucie zagrożenia, a nie poczucie śmieszności.
We are Many, and you... are one. How can you hope to prevail against us?
Z czasem okazuje się, że eskortowany przez Rickenbackera, Von Braun napotkał coś, czego nie powinien. Zbiorowy, organiczny Twój zaczyna przejął w pewnej mierze władzę nad statkami i toczy walkę ze sztuczną inteligencją, Shodan, która chciała zniszczyć ludzkość w części pierwszej. Jednym słowem, wielka radosna rodzinka, a gracz i załoga statków gdzieś po środku. Początkowo Shodan pomaga nam przetrwać, dbając jednocześnie o własne interesy, ale z czasem i The Many chce nas przekabacić na swoją stronę. W pewnym momencie trzeba się opowiedzieć, po którejś ze stron (a może żadnej?), więc trzeba wsłuchać się w oba głosy. Ale przede wszystkim trzeba przeżyć.
Are you afraid? What is it that you fear? The end of your trivial existence?
Oprawa graficzna i dźwiękowa tworzą klimat, który sprawia, że ta walka o przeżycie potrafi przyprawić o porządne migotanie komór. Stan przedzawałowy gwarantowany, gdy nagle zza plecami usłyszy się pisk małpki. Opustoszałe, surowo pomieszczenia statku w połączeniu z niepokojąca muzyką i dobrymi efektami dźwiękowymi tworzą atmosferę, która nie daje chwili wytchnienia. Gdy do tego dodać permanentny niedobór amunicji i apteczek, to mamy pełen obraz nerwów, na które narażony jest gracz. Jest więc miodnie. Gracza jednak pędzi nie tylko strach, ale także ciekawość. Na pokładzie znaleźć można też cyfrowe dzienniki, dzięki którym poznać możemy nie tylko przebieg wydarzeń na statku, ale też często osobiste dramaty i romanse. Czasem zresztą możemy też zobaczyć ich duchy, co bywa dość ciekawym przeżyciem - zwłaszcza za pierwszym razem.
You are no longer welcome here, nuisance. Why do you stay, when you sense my displeasure? I have suffered your company long enough; it is time for our dance to end.
Nie będę tu opisywał wszystkich zawiłości, możliwości i elementów ekwipunku. Są to rzeczy ważne, ale najważniejsze zostały już opisane. To klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Ta gra na prawdę potrafi trzymać on the edge of your seat. I czasem nie chce puścić.
Gdybym był utalentowanym grafikiem to teraz wrzuciłbym tu przerobiony plakat 'Uncle Sam needs You!' i wrzucił tam Shodan: "Ciocia Shodan Cię potrzebuje!" A że nie jestem... Gra parę latek ma, ale promo video miała, więc niech ono na osłodę się tu znajdzie:
Niech zagra Wasza wyobraźnia. Przyłączcie się do pieśni, stańcie się częścią harmonii...
Howgh!
P.S. Dodam jeszcze, że odrobina wysiłku wystarczy, żeby wyciągnąć z gry wszystkie kwestie mówione oraz ścieżkę dźwiękową.
Stanisław Jerzy Lec
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze