Nadrabiania tzw. klasyków ciąg dalszy.

W kraju zwanym Tristein znajduje się wielka akademia magii, w której uczą się arystokraci, czyli osoby mogące wspomnianą magią władać. Do tego niezbyt zacnego grona należy m.in. Louise de La Valliere, która (jak się później okazuje - nie bez powodu) z władaniem magią ma pewne problemy - zdecydowana większość jej zaklęć (poza
pradawną magią Pustki
oraz przyzwaniem chowańca [tsukaima]) kończy się eksplozją (stąd przydomek 'Zero'). Przychodzi pora przyzwania chowańców dla uczniów, zaś podczas ceremonii z udziałem Louise ta przyzywa sobie człowieka imieniem Hiraga Saito. Obie strony są mocno skonfundowane, bo różowowłosa
loli
chce rytuał powtórzyć, zaś sam Saito nie rozumie co się dzieje. Stety albo i nie, jego nieświadomość wynikająca z nierozumienia słów ludzi dookoła niego zostaje przełamana jeszcze tego samego wieczora podczas dość (eufemizm alert) brutalnego traktowania przez swoją panią (zresztą, anime to nic - w nowelkach potrafiła go biczować do nieprzytomności). Mimo tego wszystkiego, nie mając zresztą wielkiego wyboru, zostaje w tym świecie i w ciągu następnych dni odkrywa tajemnice m.in. swojej obecności w innym świecie oraz nieumiejętności korzystania z magii przez Louise.
Uczucia po obejrzeniu serii mam nieco mieszane. Z jednej strony całkiem fajna historia, ciekawy świat i postaci i wogle, podczas gdy z drugiej mamy tsundere
loli
o wyjątkowo nieludzkiej brutalności. Nieco po prostu to przeszkadza, gdy w jednej chwili są momenty, Saito robi za Big Damn Hero, tylko po to, żeby jeszcze tego samego wieczora skończyć pod biczami śpiąc na słomie. Na szczęście, w większości przypadków, między takimi scenami jest przynajmniej jeden odcinek różnicy...
Co do technikaliów, oczywiście żadnych zarzutów nie mam. Płynna i ciesząca oko animacja, doskonale dopasowane głosy (jeśli ktoś zacząłby się zastanawiać czy spotkałem głosy dopasowane niedobrze, to tak - choćby protagonista Omamori Himari brzmi cokolwiek dziwnie) i świetny
1 Comment
Recommended Comments