Jump to content
  • entries
    132
  • comments
    1,062
  • views
    157,180

Nieudolna polityka zagraniczna II RP


FaceDancer

1,045 views

Ostatnio wiele się mówiło o zakłamywaniu historii w związku z sowiecką agresją w 1939 roku i 17 września. Także o tym, żeby truć Putinowi dupę jak przyjedzie do Polski. Skłoniło mnie to do przypomnienia sobie o pewnych ważnych kwestiach, które zadecydowały czemu w 39' znaleźliśmy się w takim a nie innym położeniu.

Nasza polityka nie opierała się na kompromisach. Tuż po I wojnie światowej dochodziło do starć z Czechami i Ukraińcami, każdy chciał zabezpieczyć i zorganizować w poszczególnych rejonach tymczasowe władze. Z tymi pierwszymi udało się rozstrzygnąć to jakoś polubownie, ale już wkrótce nasi południowi sąsiedzi złamali te ustalenia i czekano na rozstrzygnięcia konferencji wersalskiej. Polska delegacja robiła tam co mogła, by rozepchnąć nasze granice najdalej jak się da. Z jednej strony w regionach, w których przeważała ludność polska argumentowano to kryterium etnicznym, a tam gdzie Polaków było mniej - historycznym. Jak powiedział jeden z głównych graczy i ówczesny prezydent USA Thomas Woodrow Wilson: "Pokazali mi mapę, na której zaznaczyli pół Europy". Wilson nie do końca orientował się w złożoności polityki europejskiej. Dlatego decydującą rolę odgrywał tutaj brytyjski premier David Lloyd George, który nie był zbyt przychylny Polakom i hamował zapędy naszej delegacji. Pod koniec obrad nowopowstałe kraje zmuszone były podpisać tzw. Traktat Mniejszościowy, który zobowiązywał je do respektowania praw mniejszości narodowych. Paradoksalnie traktatu tego nie musiały podpisywać Niemcy. W późniejszych latach miał on duże znaczenie ponieważ na Polskę było najwięcej skarg do Ligi Narodów. Słali je głównie Niemcy i Ukraińcy.

Czemu uważam polską politykę za nieudolną? W końcu konferencja wersalska okazała się naszym niemałym sukcesem. Inaczej oceniam to co się działo później. Zajęcie Wilna przez "zbuntowanego" generała Lucjana Żelichowskiego. Tym samym stosunki polsko-litewskie właściwie przestały istnieć. Atmosfera niechęci panowała też pomiędzy nami a Czechosłowacją. Co prawda Czesi nie pozostawali bez winy wtargając podczas wojny polsko-bolszewickiej do Zaolzia, ale my także popieraliśmy dążenia separatystyczne Słowaków i terytorialne Węgrów. Tym samym dwa kraje, które powinny działać wspólnie w ścisłym sojuszu wciąż pozostawały osamotnione, ku uciesze Niemców. Z Rumunią mieliśmy podpisany sojusz w razie agresji radzieckiej, a w przypadku ataku Niemców Rumuni mieli zachować przyjazną neutralność. Jak to wszystko wyglądało przekonaliśmy się, kiedy polskie władze zostały niespodziewanie internowane na terenie Królestwa Rumuni.

Głównym autorem naszych poczynań, po śmierci marszałka Piłsudskiego, był pułkownik Józef Beck. Kontynuował on z uporem maniaka taktykę utrzymywania równej odległości między Moskwą a Berlinem, czyli nie przedkładanie jednych ponad drugich. Dlatego Polska po podpisaniu paktów o nieagresji z oboma mocarstwami nie zdecydowała się na sojusz z żadnym z nich. Poprawa stosunków z Niemcami nastąpiła, paradoksalnie, dopiero po upadku Republiki Weimarskiej i dojściu do władzy Hitlera. Niemiecki Fuhrer wydawał się być bardzo przychylny Polsce, a Józef Beck uznał go nawet za "prawdziwego męża stanu, który zdaje sobie sprawę jakie konsekwencje wywołałaby wojna w Europie". Dokładnie tak przez większość czasu Beck podchodził do Hitlera, jak do męża stanu. Chociaż nie tylko on dał się ogłupić. Brytyjski premier Artur Neville Chamberlain, który bał się latać samolotem, specjalnie poleciał do Godesberga do Hitlera po gwarancje pokojowe i wysiadając z samolotu w Anglii obwieścił: "Zapewniłem pokój dla naszego pokolenia!". Późniejszy premier Winston Churchill stwierdził wówczas: "Nasz rząd miał do wyboru hańbę i wojnę. Wybrał hańbę, a wojnę będzie miał i tak". Włoski duce Benito Mussolini na wieść o tym, że Hitler zgodził się podpisać jakieś deklaracje pokojowe zdesperowanemu Chamberlainowi, powiedział bardzo trafnie: "Nie odmawia się spragnionemu szklanki lemoniady.".

Wróćmy jednak do Polski. Wydanie Czechosłowacji podczas monachisjkiej konferencji w 1938 przypieczętowało nasz los. Polska nie tylko nic nie zrobiła, by pomóc Czechosłowacji, ale pragmatycznie wykorzystała słabość sąsiadów by odebrać im Zaolzie. Niby jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, ale chyba nie o to chodzi w wielkiej poplityce. Wszystkim wówczas wydawało się, że Polska podpisała jakieś porozumienie z Niemcami. Całkiem nieufni wobec nas stali się Francuzi, z którymi mieliśmy podpisany sojusz wojskowy. Utrzymywanie takich samych relacji między ZSRR a III Rzeszą, skłócenie z sąsiadami, kiepski system sojuszy. Podsumowując można powiedzieć, że nasza polityka zakończyła się kompletną klapą.

2 Comments


Recommended Comments

Samo życie, ale nic nie poradzimy.

Co było to było, a teraz możemy tylko udaremniać próby zmieniania historii na swoją korzyść

przez takich "putinóf i sztajnbachów".

Link to comment

Ot właśnie. W paru ostatnich latach przed wybuchem II Wojny Światowej "zachód" mógł dostać niezłego kręćka. Polska próbując oddalić widmo wojny oraz ugrać coś dla siebie wysyłała sprzeczne sygnały i podjęła zbyt wiele mylnych decyzji.

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...