Arsene Wenger i jego filozofia futbolu
Dawno już nie napisałem na blogu, więc czas o czymś wspomnieć. A raczej 'o kimś'. Tym razem padło na trenera Arsenalu Londyn Arsene'a Wengera. Według mnie jego filozofia budowania drużyny kompletnie się nie sprawdza, to tytułem wstępu.
Arsene Wenger
Może z Francuzem do końca mi nie po drodzę, jestem w końcu kibicem Evertonu. Jest to postać trochę groteskowa, trochę dziwna, na pewno impulsywna. Nie wyobrażam sobie Premier League bez tego człowieka. Przez lata pojedynki Arsenalu i Manchesteru United, były głównie pojedynkami Ferguson - Wenger. Później pojawił się kolejny przeciwnik Jose Mourinho, więc działo się równie wiele. W ostatnich sezonach szef Arsenalu nie kłóci się już tak bardzo z kolegami po fachu, w jego rolę postanowił wejść Rafa Benitez, hiszpański menedżer Liverpoolu.
Jeszcze w sezonie 2003/2004 Kanonierom udało się coś niebywałego - nie przegrali w całym ligowym sezonie ani jednego meczu. Od tego czasu trener Londyńczyków zmienił swoją politykę kadrową. Opiera się ona pokrótce na tym, że klub stara się pozyskać młodych, utalentowanych piłkarzy, po dość niskiej cenie, tak aby potem zdobywali oni doświadczenie poprzez grę w Arsenalu. W domyśle miało być chyba tak, że po kilku latach ci młodzi, ale już doświadczeni stają się zespołem, który wygrywa ze wszystkimi. Zamiast tego klub promuje mniej znanych piłkarzy i sprzedaje ich po dużo droższych cenach do innych klubów. Tak było z Emanuelem Adebayorem, który z AS Monaco przeszedł do Arsenalu za 4 mln funtów, do Manchesteru City odszedł za 25 mln. Okazuje się, że młodym brak doświadczenia, co uznaje się za główną przyczynę braku nowych trofeów. Wenger to prawdziwy skarb dla klubowych skarbników, mało wydaje, perspektywicznie sprowadza, normalnie zyski jak w fabryce. Kolejną atrakcją jest widowiskowy dla oka futbol ofensywny. Arsenal lubuje się w posiadaniu piłki i zwany jest mistrzem ataku pozycyjnego.
To wszystko jednak schodzi na dalszy plan, bo w dalszej perspektywie ta strategia do niczego nie prowadzi. W końcu okazuje się, że brakuje starszych, zaprawionych w bojach piłkarzy, którzy potrafiliby pociągnąć zespół w kluczowych momentach. Takimi liderami byli według mnie Tony Adams i Patrick Vieira, nie będzie nim natomiast Francesc Fabregas, młody gwiazdor środka pola. Po prostu brak mu odpowiednich cech przywódczych. Dlatego kapitanem przez długi czas był William Gallas, człowiek, któremu nie podobały się pewne rzeczy do których dochodziło w szatni i wyżalił się o tym w prasie. Był wielki skandal, Francuz stracił opaskę kapitańską i wydawało się, że poleci z hukiem. Jednak został. Cóż z tego, że Arsenal kreuje piłkarzy jak w chwilę później ich traci? Zamiast trochę to zmodyfikować przez kupno kilku weteranów, Wenger zapędza się coraz dalej w róg. Jeszcze bardziej odmładza skład. Do czego to doprowadzi? Nie mam pojęcia, ale póki co dawni "młodzi" nie wykazywali się lojalnością.
Czemu powstał ten wpis? Głównie po moich rozmyślaniach po ostatnim meczu Manchesteru z Arsenalem. Jedna myśl zaświtała mi w głowie jasno i chyba nie tylko mnie "Jeśli Arsenal będący na fali, w formie, który jest wyraźnie lepszy daje się ograć MU, które w formie jest co najwyżej średniej, to nie ogra go nigdy." Może trochę przesadzam, zdarzą się jakieś pojedyncze zwycięstwa, ale wygranie rozgrywek ligowych, gdzie trzeba zachować koncentrację i dosłownie wydzierać zwycięstwa od teoretycznie słabszych rywali(tak było m.in. z MU w ostatnim sezonie, wyjazdowe wygrane 1:0 nad Stoke, czy u siebie z Sunderlandem). Piękna gra nie oznacza, że zdobędzie się tytuł. Najdobitniej w ostatnim sezonie przekonał się o tym Liverpool, który na Old Trafford ograł mistrza kraju aż 4:1. Tytułu jednak nie zdobył. Ciekawe jaką drogą pójdzie Arsene Wenger...
1 Comment
Recommended Comments