Skocz do zawartości

to i owo - mistewowo

  • wpisy
    359
  • komentarzy
    2977
  • wyświetleń
    110247

"Jak zostać królem" - czyli recenzja i przemyślenia


mistew

252 wyświetleń

Zapewne mało który z forumowiczów FA miał lub ma problem z jąkaniem. I mnie ominął ten problem, choć domyślam się jak to musi być ciężko. Za każdym razem gdy chcesz z kimś porozmawiać, boisz się czy znowu się nie zacznie... Kupno gazety w kiosku urasta do strasznego problemu. A co jeśli... jesteś drugi w kolejce do tronu jednego z ważniejszych imperiów? O właśnie takim problemie opowiada uroczy film Toma Hoopera "Jak zostać królem", który właśnie wszedł na ekrany Polskich kin.

"Oh who would ever want to be king?", śpiewa zespół Coldplay w piosence "Viva la vida". Odpowiadam - nie wiem, ale na pewno nie chciał być nim Bertie. Czy raczej Albert Frederick Artur George Windsor, książe Yorku. Zawsze był zmieszany z błotem - to jego starszy brat Edward był tym pięknym i najlepszym. Albert się jąkał, miał krzywe nogi i w dodatku był mańkutem. Dwie ostatnie "niedoskonałości" zlikwidowano we wczesnym dzieciństwie. Oczywiście przymuszaniem i noszeniem jakichś dziwacznych oprzyrządowań. Zostało tylko jąkanie.

Pamiętejmy, że film jest oparty na faktach. Wielka Brytania, lata 30. Początek ery radia - diabelnej machiny dla kilku postaci z filmu. Książe Albert ma wygłosić przemówienie na stadionie Wembley. I się zaczyna... Co za wstyd! Książe, który nie potrafi wydusić słowa! Zrozpaczona żona, królowa Elżbieta szuka kompetentnego logopedy. Niestety pomimo różnorakich terapii (choćby absurdalna, poprzez palenie papierochów) nic nie daje rezultatów. W końcu pewnego dnia trafia do Lionela Logue'a, speca od wad wymowy. Mimo, że ten Australijczyk stosował dziwaczne metody to jednak one działały! Tak zaczyna się ten niesamowity film, pełen swoistego uroku.

Jak już wspomniałem jest to dramat historyczny, w którym jest dużo faktów. Cały czas przewijają się nam postacie mniej lub bardziej znane. Prócz Edwarda i Alberta, widzimy też Jerzego V, czy Winstona Churchilla, premiera Baldwina i córki Alberta, Elżbietę i Małgorzatę (ciekawe, że w polskich napisach "Elizabeth" przetłumaczyli, ale już "Margaret" pozostawili). Obserwujemy też znane wszystkim pasjonatom historii wydarzenia. Przemówienia Bożonarodzeniowe Jerzego V, problem z miłością Edwarda, kończącą się abdykacją tego króla, czy też w końcu przemówienie do rodaków Bertiego na samym początku II wojny światowej.

Kurczę, myślę i myślę, ale raczej nie jestem za tym, żeby szufladkować ten film jako stricte historyczny. Jeśli lubicie się pośmiać, szczególnie z angielskiego humoru, to ten film także zawiera takie wątki! No i jeszcze jedno - ten film jest bardzo spokojny. Właściwie pasowałoby doń określenie "teatralny". Bo i nie ma tam za dużego przepychu, o efektach specjalnych nie wspominając. Raczej stawiamy na narrację, grę aktorską i błyskotliwe dialogi. Takie kino uwielbiam!

Tradycyjne słówko o aktorach - śmiem twierdzić, że Colin Firth w końcu jest na fali wznoszącej. Ostatnie kreacje takie jak "Samotny człowiek" i także ta w tym filmie gdzie gra króla udowadniają, że to bardzo dobry aktor. Niestety schrzanił wcześniej sprawę angażując się do tych wszystkich komedyjek romantycznych, przez co chyba go troszkę zaszufladkowano. Geoffrey Rush jako logopeda Lionel udowadnia że zna się na fachu aktorskim. Inne postacie też dają radę, raczej nie mogę się do żadnej szczególnie przyczepić.

Inna sprawa, że kino historyczne wymaga choćby powierzchownego podobieństwa odtwórców do oryginału. Tu jest ekhem... dyskusyjnie. Tak patrzę i patrzę i Colin Firth za nic mi nie przypomina Jerzego VI. Lionel Logue też raczej nie wyglądał jak Rush. Za to już Helena Bonham Carter jest podobna do Elżbiety. No i przede wszystkim - król Jerzy V ! Byłem zachwycony robotą charakteryzatorów, dzięki czemu król Jerzy był odwzorowany wręcz idealnie!

I taki to właśnie uroczy film. Porusza problem jąkania się, pokazuje prawdziwą męską przyjaźn (bez tych głupich dzisiejszych domieszek), jest też na moje deczko monarchistyczny. Ale w sumie jeśli chodzi o Wielką Brytanię to uważam, że monarchia pasuje tam idealnie, i nie wyobrażam sobie "prezydenta Wielkiej Brytanii"... bleee...

Jest też pokazana rodzina królewska z owego czasu. Rodzina okrutna. Ojciec-tyran z jednego dziecka się wyśmiewający, a drugiego całkiem odizolowawszy od społeczeństwa, gdyż cierpiał na padaczkę. A matka... matka, która nie umie choćby pocieszyć syna... To jest dramat! Oczywiście prócz rodziny Alberta w której jest całkiem przyjemnie i czuć wzajemną miłość.

Przy okazji strasznie mnie ciekawi czy królowa Elżbieta obejrzała film, a jeśli tak jakie miała po nim odczucia. Strasznie mnie to ciekawi.

Tak czy inaczej ogromnie polecam Wam ten film. Ponoć jest jednym z głównych kandydatów do Oscara. W porównaniu z zeszłym rokiem i głupią bajeczką o smerfach z ekologicznym przesłaniem, w tym roku rozumiem ten wybór. Powtarzając za "Washington Post" - "Idźcie! Bawcie się!"

? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2011

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...