Skocz do zawartości

Blogowe aTezy

  • wpisy
    318
  • komentarzy
    3426
  • wyświetleń
    544843

Gry dekady cz.1


...AAA...

632 wyświetleń

Jak zawsze w okresie bożonarodzeniowo-sylwestrowym organizowane są różnej maści podsumowania i rankingi. Tym razem jednak nie oczekujemy jedynie nowego roku. Trzeba sobie uświadomić, że mija już pełne 10 lat XXI wieku. Szybko zleciała ta dekada, zwłaszcza nam - graczom. Dlatego też postanowiłem spłodzić własne podsumowanie najciekawszych wydarzeń w branży, nie roku, a całego okresu 2001-2010. Zaznaczam jednak, że obiektywizm zostawiłem na uboczu. Skupiłem się na tytułach zarówno znanych jak oraz nieco niszowych, tych które zostawiły trwały i pozytywny ślad w mojej pamięci.

2001

Wakacje 2001 - równo rok przed kupnem mojego pierwszego PC (tak, tak - aż do 2002 roku zadowalałem się Amigą) powstała jedna z najbardziej klimatycznych gier akcji w jakie miałem okazję zagrać. Max Payne, policjant wydziału ds. narkotyków, stracił rodzinę i postanowił ruszyć śladem morderców i rozpocząć samotną krucjatę. Historia ta, może niespecjalnie wysublimowana, jednak opowiedziana w bardzo klimatyczny sposób łączący w sobie elementy kryminału oraz stylu noir, potrafiła przybić do monitora na długie godziny. Wujek kolegi, u którego graliśmy nie był zbyt zadowolony - ale rozumiał, że obok Max Payne nie można przejść obojętnie =). Nie chodziło nawet o nowatorski bullet time czy niezłą grafikę, lecz właśnie o komiksowe przerywniki pełne zapadających w pamięć monologów. Nie sposób również zapomnieć o ścieżce dźwiękowej, z legendarnym utworem przewodnim jeszcze bardziej zagęszczającym atmosferę. W październiku powstała kolejna interesująca gra - Stronghold. Twierdze odkryłem dopiero kilka lat później - lecz była to miłość od pierwszego zagrania. Gra trafiła w moje gusta, zwłaszcza dzięki świetnemu zbalansowaniu elementów bitewno-ekonomicznych. Ciekawe było to, że zamki budowane w Strongholdzie sprawiały wrażenie naprawdę żyjących. Gospodarka nie rozwijała się jedynie w cyferkach - można było obserwować setki ludzików chodzących z miejsca pracy do składowiska z towarami. Sama swoboda budowy również pozostawiała w tyle większość ówczesnych RTS-ów.

pierdziele.png

Max jeszcze nie wie co go czeka po powrocie do domu...

2002

Jak już było powiedziane, komputer pojawił się w moim pokoju dopiero w roku 2002. Traf chciał, że właśnie wtedy rozpoczęła się mania na punkcie jednej gry - Grand Theft Auto III. To były czasy gdy rozmowy między graczami rozpoczynały się od słów: "A wiesz, że w GTA można to? I da się zrobić tamto? A byłeś tam?". CD-Action również docenił dzieło panów z Rockstar Games, dając mu dychę. Nie miałem i nadal nie mam wątpliwości, że była to ocena w pełni zasłużona. Ta gra oferowała niesamowitą, jak na owe czasy swobodę i mnóstwo akcji. Uczciwie muszę jednak przyznać, że w owym czasie wyszły co najmniej dwa niegorsze tytuły. Pierwszy to The Elder Scrolls III: Morrowind. Z dzisiejszego punktu widzenia biję się w pierś, że to nie ją uważam za najlepszy tytuł tamtego okresu. Stało się tak z prostego powodu - Morrowinda odkryłem później. Na szczęście w porę zmądrzałem i ostatecznie odkryłem piękno kontynentu Tamriel, które obecnie cenię ponad wszystkie światy zwiedzone w grach komputerowych. Drugi to oczywiście Mafia: The City of Lost Heaven. Praca Czechów odznaczała się wspaniałym, gangsterskim klimatem, jednak odstawiłem ją na półkę znacznie szybciej niż GTA 3. Czemu? W porównaniu do amerykańskiego produktu, po ukończeniu głównego wątku Mafii zaczynało wiać nudą. W zasadzie na tym lista ówczesnych hitów się nie kończy. Można spytać gdzie Hitman 2? Medal of Honor: Allied Assault? Splinter Cell? Był to rok naprawdę niesamowity, zdecydowanie mój najlepszy jako gracza.

fd7d0f49.jpg

Stinger - Auto, które mogło wjechać wszędzie =)

2003

W porównaniu do roku poprzedniego, 2003 był nieco rozczarowujący. Największe oczekiwanie - Max Payne 2 zawiódł. Ciężko mi powiedzieć by któraś z gier tamtego okresu naprawdę mnie ujęła, lecz trzy tytuły na pewno zadowoliły. Najlepszym, bo ciągle zalegającym na dysku jest niewątpliwie Wolfenstein: Enemy Territory. Nie Quake, nie Counter-Strike, a właśnie ET uważam za najlepszego sieciowego FPS wszechczasów. Ta gra ma to coś, czyt. była i jest darmowa! Nie dziwota, że serwery od dnia wydania do dziś nie pustoszeją. Nie zawiodło również SimCity 4, które okazało się świetną kontynuacją serii (czego nie można powiedzieć o nowszym Societes). Schludna grafika, przystępne menusy i przyjemny klimat pozwalają mi co jakiś czas powracać do tej strategii. Jest jeszcze coś - tysiące dodatków tworzonych ciągle przez zagorzałych fanów na całym świecie. Z największego serwisu poświęconego SimCity można pobrać wszystko, od warszawskich kamienic po stadion Odry Wodzisław. Premierę w roku 2003 miała jeszcze jedna ważna gra - Call of Duty. Szczerze mówiąc twór Infinity Ward nie zrobił na mnie jakiegoś kolosalnego wrażenia. Wart jest jednak wspomnienia, jako prekursor serii, która zgarnia dziś miliardy dolarów zysku, no i w której nowe części czasem mam okazję zagrać.

pierdziele.png

Seawall Battery - uwielbiam tę planszę

2004

Wielkie starcie dwóch tytanów: długo wyczekiwanego na całym świecie Half-Life 2 oraz przybyłego znikąd FarCry. HL2 kupiłem w pierwszych dniach premiery i choć wydałem nie małe pieniądze to nie żałowałem ani minuty. Owszem, Steam wkurzał niemiłosiernie, podobnie jak żonglowanie pięcioma CD, a jednak gra powalała na kolana. Jak to napisano w PC Zone: "Half-Life 2 to najlepsza gra FPP wszechczasów. W dodatku może okazać się najlepszą grą akcji wszechczasów i kropka!". Niestety wielka pompa i gigantyczne oczekiwania nieco zaszkodziły arcydziełu Valve Software. Wielu graczom nie wystarczała cudowna oprawa graficzna, niezła fabuła i przełomowy, bo wreszcie działający system fizyki. Dodatkowym gwoździem do trumny HL2 był FarCry. Kopciuszek z miejsca zachwycił wygłodniałych fanów strzelanek, którzy w dużej mierze wypięli się na wyczekiwane hity. Pamiętam, że w tamtym okresie niemal nie wychodziłem z forumowych tematów dot. obu gier, zażarcie broniąc tej pierwszej. Oczywiście, FarCry miał swój urok i był grą świetną - czy jednak lepszą od Half-Life 2? IMO na pewno nie i do dziś swojego stanowiska w tej kwestii nie zmieniłem. Trochę na uboczu pozostały inne tytuły z tamtego roku, z których chciałbym wyróżnić przynajmniej jeden - Unreal Tournament 2004. Mimo, że już edycja 2003 zbierała bardzo dobre recenzje, to jednak UT 2004 pokazało prawdziwy rozmach! Mnogość plansz i trybów gry potrafiła zapewnić godną rozrywkę na długie miesiące. A skoro już jesteśmy przy roku 2004 - grywa ktoś jeszcze w Dooma 3?

pierdziele.png

Gravity gun - świetna zabawka

2005

Można rzec, że znów bezrybie. Kilka dobrych gier ujrzało światło dzienne, jednak o legendach trudno mówić. Jako, że w roku wcześniejszym wyróżniłem aż trzy FPS, to dla równowagi teraz strategia. Civilization IV, czyli kolejna odsłona słynnej serii Sida Meiera, znów okazała się kultowa. W trójkę, muszę przyznać nie grałem, jednak znałem i lubiłem dwójkę, toteż miałem pewne oczekiwania. Mistrz gatunku całkowicie je spełnił - udanie odświeżył oprawę graficzną, uprościł interfejs i dodał bardzo dobrze budującą atmosferę ścieżkę dźwiękową. Drugie miejsce wśród gier roku 2005 jest mi bardzo ciężko przyznać, gdyż oba tytuły zarówno zachwycały jak i rozczarowywały. Grand Theft Auto: San Andreas niby nadal zapewniało mnóstwo zabawy, a jednak zauważałem, iż forma Rockstar Games zaczyna niebezpiecznie spadać (a może to ja się zestarzałem?). F.E.A.R., wybierany wielokrotnie najlepszym ówczesnym FPS, podobał mi się, jednak "achów" i "ochów" nie podzielałem. Od, po prostu dobre połączenie strzelanki z horrorem. Do sięgnięcia po sequel nie zostałem zachęcony.

civ4_colon_3.jpg

Ciąg dalszy nastąpi...

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ach... ten wpis powinien być promowany! (wiele tu podobieństw do wpisu mojego autorstwa; "Sentyment do gier"; część I i część II ).

Max Payne graficznie (jak dla mnie) nie postarzał się do dziś, historia jest ciekawie opowiedziana no i ten ciężki klimat - ciemne, mroźne noce wraz ze wszędobylskim śniegiem i atmosferą zaszczucia (bo chyba nigdzie w tej grze nie czujemy się bezpieczni). Twierdza - kolejna gra, nad którą spędzałem dziesiątki godzin (tylko AI było kiepawe). Dużo lepszy był dodatek do niej - Krzyżowiec, gdzie czas spędzałem budując swoje zamki na różne sposoby - frajdy nie sprawiało zniszczenie przeciwnika (w potyczce), tylko patrzenie na rozwój swojego królestwa - dziś tylko oczy mogą boleć, bo grafika nie jest tu ponadczasowa jak np: w Warcraft III.

Rok 2002 - zdecydowanie wygrywa GTA III, wtedy to dopiero było - żyjące miasto 3D, sposób prowadzenia fabuły, ogrom i rozmach - przesiadłem się na to po setkach godzin gry w GTA2. Oceny wysokie, pamiętam że CLICK! dał 6-.Irytowały mnie tu tylko misje na czas no i pewnien szkopuł pozostający do dziś - co najlepsze w danej części GTA - znajduje się na początku, czyli np: Los Santos w SA, pierwsza dzielnica w GTA IV etc.

W 2003 nie było gorzej, super ET, chyba pierwsza moja sieciówka w którą grałem z kumplami godzinami, wcześniej na gry tego typu nie zwracałem uwagi. A szkoda, bo sentyment jest, szczególnie najlepsze były te najstarsze mapy - wymienione Battery, jeszcze Siwa Oasis i Gold Rush (chyba dobrze napisałem). Pierwsze Call of Duty otrzymałem jako dodatek w karcie graficznej - co najlepsze, o tym prezencie nic nie pisało na pudełku, więc radość podwójna. Najlepszy jak dla mnie CoD to część czwarta, Modern Warfare i jej ekstra multiplayer - zanim ukończyłem single (6h?), zdobyłem ostatni, 55 lvl w multi.

Widać 2004 nie kupiłem żadnej gry, bo z tych które wymieniłeś nie podoba mi się nic, a rok 2005 przyćmiło mi nowe GTA.

W 2005 roku pojawiło się też Age of Empires III - nieco wychudzone, ale zawierające wszystko to, czego RTS potrzebuje (ewentualnie potrzebował, nie wiem jakie trendy panują dziś).

Link do komentarza

Nieźle. Ja niestety staż na PC mam względnie krótki, bo pierwszą maszynkę dostałem w 2005. W sumie, któregoś pięknego dnia na początku przyszłego roku zrobię swoje małe podsumowanko ostatniego 5-lecia.

Link do komentarza

w GTA III brakowało jednej rzeczy jaką dawało Vice City - motocykli :) A stinger, jak to w dziełach Rockstar-a, inne auta, szybko się rozwalał przy lekkich uderzeniach. Co nie znaczy, że GTA w 3d, nie było przełomem. Ale VC mimo wszystko lepsze, z perspektywy czasu. Far Cry nie taki znowu zły... liniowy bo liniowy, ale piękny i jak Morrowind, sandboksowy. Czekamy na 2 część wpisu

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...