Skocz do zawartości

Face the consequences!

  • wpisy
    132
  • komentarzy
    1062
  • wyświetleń
    157056

Marcin Gortat w Phoenix Suns - co to oznacza?


FaceDancer

366 wyświetleń

Kibice NBA w Polsce dostali całkiem miły gwiazdkowy prezent, w postaci przejścia polskiego jedynaka z Orlando Magic do Phoenix Suns. Czemu wszyscy się tak nagle o tym zaczęli rozpisywać? Postaram się wyjaśnić jaka szansa otworzyła się właśnie przed Polakiem.

blogentry-19193-1292847233_thumb.jpg

Gortat znajdował się w cieniu Dwighta Howarda przez ostatnie kilka lat.

Gortat został wybrany przez Phoenix Suns z ledwie 57 nr w drafcie, a więc na samym końcu stawki. Praktycznie nikt nie dawał mu żadnych szans na zaistnienie. W końcu Macieja Lampego wybrano z numerem 30, a Szymona Szewczyka 35. Ten drugi nie rozegrał nic więcej poza kilkoma meczami w lidze letniej NBA. Z głębokiego rezerwowego będącego poza kadrą i prezentującego się na meczach w garniaku (tylko 12 siedzi na ławce, reszta na trybunach), przeistoczył się w jednego z najważniejszych zmienników. Kilka razy pod nieobecność Howarda potrafił wypełniać po nim lukę. Imponował w Finałach NBA przeciw Lakers, gdzie był jednym z niewielu zawodników nawiązujących walkę z Jeziorowcami. Po drodze potrafił sprzedawać czapy m.in. dwukrotnemu MVP ligi LeBronowi Jamesowi.

Meczem przeciw Suns Gortat zaprezentował się szerszej widowni, kiedy musiał zastąpić kontuzjowanego Howarda. Przy okazji wykonał kilka efektownych akcji zadziwiając zaskoczonych komentatorów.

Znakomite występy nie przeszły bez echa i wiele drużyn zgłosiło się po polskiego środkowego. Niestety Gortat był zastrzeżonym wolnym agentem. Każdą ofertę, którą otrzymał Magic mieli prawo wyrównać i to oni posiadali pierwszeństwo przy pozyskaniu zawodnika. Wielu zarzucało Gortatowi, że połasił się na kasę w Dallas, zamiast iść np. do Houston. Marcin zrobił to z bardzo prostego powodu. Wielu uważało, że Magic nie pozwoli sobie wydawać ponad 5 mln dolków na rezerwowego i puści go do Mavericks, gdzie Gortat u boku Kidda i Nowitzkiego wychodziłby w pierwszej piątce i miał realne szanse w walce o mistrzostwo.

Jednak Orlando wyrównało ofertę i zatrzymało Polaka u siebie. Jednak taktyka preferowana przez trenera Stana Van Gundy'ego czyli "podajemy do Dwighta, jak on nie rzuci spod kosza, to odrzuca na obwód i któryś z naszych rzucających trafi za trzy". Przez jakiś czas bardzo dobrze to funkcjonowało, ale wystarczyła słabsza forma Lewisa i odejście Turkoglu i wszystko się posypało. Wiadome było, że Orlando wymieni w tym sezonie Gortata, bo zmiany były konieczne. Boston Celtics i Los Angeles Lakers się wzmocnili. Dodatkowo wyrosła nowa potęga na Wschodzie Miami Heat. Coraz lepiej zaczynają grać New York Knicks. Magic przegrali kilka ostatnich meczów z rzędu i dalsze utrzymywanie tego stanu rzeczy nie było korzystne dla nikogo (chyba, że dla rywali Magic). Tak doszło do porozumienia z Suns, w ramach którego za Gortata, Vince'a Cartera i Mickaela Pietrusa klub z Arizony oddał do Magic Jasona Richardsona, Hedo Turkoglu i Earla Clarka.

blogentry-19193-1292849387_thumb.png

Nowy zespół Polaka, Phoenix Suns, ma póki co remisowy bilans 13-13 w tym sezonie.

Czemu to taki ważny moment dla Gortata? Laicy spytają "co to za różnica, gdzie będzie grał te 10 minut i rzucał 2 punkty na mecz?" Otóż spieszę z wyjaśnieniem. Marcin nie miał szans na regularną grę w Orlando w dłuższym wymiarze czasowym. Teraz za rywala będzie miał nie żelaznego Dwighta, który opuścił w sumie 4 mecze z ostatnich 5 lat z powodu urazów, ale Robina Lopeza. Szklanego centra, który nie posiada takich umiejętności jak gwiazdor Magic. Kolejny powód nazywa się Steve Nash. W poprzednim klubie Gortata głównym rozgrywającym był Jameer Nelson, który częściej myślał o zdobywaniu punktów niż obsługiwaniu kolegów podaniami, a jeśli już to adresował je głównie do Howarda. Nash jest najlepszym podającym w lidze i potrafi wycisnąć wszystko ze swoich partnerów w ofensywie. Bardzo chętnie gra dwójkowe akcje z wysokimi. Ponadto w Phoenix trenerem jest całkiem rozsądny trener Alvin Gentry, a nie panikarz Stan Van Gundy, który w ogóle nie potrafił rotować składem, trzymając się prawie wyłącznie pierwszej piątki.

Efektowny wsad nad Lamarem Odomem

Co teraz czeka Gortata? Prawdopodobnie walka o pierwszy skład, a także o awans do playoffs z Suns. Jeśli będzie robił to czego się od niego oczekuje w nowym zespole - zbieranie piłek, bloki, dobra obrona + jakieś punkty w ataku, to powinien grać około 25-30 minut na mecz i być istotnym ogniwem w składzie Suns. Pierwszy sprawdzian to od razu skok na głęboką głowę, bo starcie z będącym w niezłym gazie Miami Heat. Zobaczymy jak Polak zaprezentuje się na tle takich gwiazd jak LeBron James, Dwyane Wade i Chris Bosh. Chociaż Heat centrów najlepszych nie mają, więc tutaj kreuje się jakaś ciekawa możliwość. Czekamy do czwartku, wtedy będziemy już dużo mądrzejsi.

blogentry-19193-1292849302_thumb.jpg

Ci panowie spotkają się ponownie w czwartek, obaj w nowych zespołach i z nowymi numerami.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...