Internet nawozem będący i podobnież pachnący.
Hej!
Do dnia dzisiejszego byłem święcie przekonany, że posiadam w domu jakieś stare atlasy - cóż myliłem się, a sytuacja wymaga abym parę razy takowy przejrzał. Zatem jako człowiek rezolutny, żyjący w XXI w. z uśmiechem na twarzy zanurzyłem się w czeluściach internetu, było to mniej więcej godzinę temu. Do tej pory nie znalazłem ani jednej mapy która byłaby chociaż odrobinę przydatna, na mojej drodze co rusz stawały albo jakieś pseudo mapki o genialnie niskiej rozdzielczości zdobiące stronki, oferty sklepów, mapy pokazujące terroryzm, wpływy USA, z numerami podpisującymi miasta, od cholery "nowoczesnych" map satelitarnych i flashowych. Załamany spróbowałem z innej strony, cyfrowo-książkowej, niestety, najmniejsze ebooki atlasowe zajmują 1,5 GB i niemało kosztują, ogólnie rzecz ujmując - jest tu wszystko tylko nie to co trzeba i wydawało by się uchodzi za najbardziej podstawowe!
Przypomina to powoli trochę łąkę, której właściciel chcąc ją szybko upiększyć przesadził z nawozem i zamienił cały ten grajdół w jedną, wielką kupę g**na. Co mi po rewolucjach googla i jego "wycieczkach po marsie" oraz interaktywnych testach geograficznych na darmowych jak nie mogę nauczyć się zwyczajnych nazw zatok czy też pustyń, gdzie w tym całym kombinatorstwie opartym na duperelach i widowiskowości zaginęła użyteczność? Czy każda witryna teraz musi być molochem z gadżetami, opcjami społecznościowymi i miliardem innych bzdetów gubiącym gdzieś podstawowe przeznaczenie? Nawet teraz czytasz wypociny pasujące do serwisu o grach jak pięść do nosa, pytam się wiec, czy to skarbnica różnorakich informacji, czy już czysty chaos?
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze