Fanserwis w każdej formie, czyli To LOVE-Ru
Z serią zapoznałem się zacząwszy od anime, które było ogólnie niekiepskie. Ot, typowa ecchi haremówka, której się trafił pełny sezon. Potem przejrzałem 6 odcinków OVA i, jako że całościowo mi do gustu przypadło, postanowiłem czekać na kolejny sezon, który właśnie wychodzi. W międzyczasie zabrałem się za mangę, która przekroczyła moje wszelkie oczekiwania. Ale zacznijmy od samej historii:
Yuuki Rito to jeden z tych przeciętnych licealistów, ma też do kompletu dziewczynę, w której się (z wzajemnością) podkochuje - Sairenji Harunę. Mimo usilnych starań, nie udało mu się jeszcze przekazać jej swych uczuć, nie inaczej było też i tym razem. Zdruzgotany kolejną porażką wraca do domu, gdzie wieczorem, podczas kąpieli, z wody wyłania się różowowłosa dziewczyna o miłej dla oka posturze, ogonie i imieniu Lala, lecz pozbawiona ubrań. Po krótkiej panice, Rito wraca do pokoju, gdzie czeka nań wspomniana dziewczyna, ubrana jedynie w ręcznik, zaś po chwili przez okno wpadają dwa osobniki o mało sympatycznym wyglądzie chcący zabrać Lalę ze sobą. Rito zabiera pannicę i uciekają po dachach, lecz wkrótce pościg ich dogania. Co się okazuje? Lala Satalin Deviluke, księżniczka i następczyni tronu planety Deviluke, której władca rządzi całą galaktyką, uciekła z domu żeby nie musieć wybierać swego przyszłego męża. Po krótkim 'wykładzie' Rito ogłasza go swoim narzeczonym, zaś siepacze stają się całkiem przyjaznymi pomagierami. Problem cały w tym, że Rito to wszystko wcale na rękę nie jest...
Wprowadzenie jest, dużo ecchi jest, harem jest. Brzmi przeciętnie? Na pewno. Należy do tego wszystkiego dodać jeszcze bardzo fajne i rozbudowane postaci, różne przygody i zadania stawiane przez ojca Lali, no i nieludzkie ilości fanserwisu, podane jednak w całkiem rozsądny sposób. W efekcie otrzymujemy nad wyraz fajną do czytania mangę. Jeśli cały czas to brzmi standardowo i nieatrakcyjnie, polecam choćby spróbować - postaci jest cala gama, a protagonista nie jest tylko 'chłopcem do bicia' (choć i tak dość często w ten sposób kończy). Mnie wciągnęło jak mało co, stąd ocena taka a nie inna - 10/10 plus "Warto!".
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze