Skocz do zawartości

A idź pan w pyry

  • wpisy
    345
  • komentarzy
    4874
  • wyświetleń
    462147

Na Qbusia z popielnika...


Qbuś

731 wyświetleń

...Iskiereczka mruga

Chodź opowiem ci bajeczkę,

Bajka będzie długa.

Są piosenki (ech, sam początek i zgrzyt - słowo piosenka jakoś mi nie 'styka'; angielskie song pasuje mi dużej lepiej [wybaczcie offtop]), które nie mówią o niczym. Są też takie, które przekazują przemyślenia autora tekstu. Są takie, które mają być wyładowaniem emocji. Są miliony piosenek o tym, jak Harry poznał Sally, co Frankie zrobiła Johnny'emu, o miłości, większej miłości i jeszcze większej miłości. Są też piosenki, które opowiadają historie. Rzec można, że więcej w nich epiki niż liryki. Może przez swe zamiłowania literackie, może przez jakieś inne skrzywienie - mam do nich sentyment. I chciałbym w tym wpisie zaprezentować parę ulubionych.

Zacznę nieco nietypowo, bo od pewnego wyjątku... Tu nie sam tekst opowiada historię, lecz teledysk. Wiem, wiem - takich przypadków są tysiące (można by napisać wpis o teledyskach oderwanych od tekstu), ale tu natężenie epickości (i moich sentymentów) przekracza wszelkie granice. No i są szykowne babeczki. I poważny wokalista o głupim pseudonimie. Tak, tak... Pieczeń Rzymska, dla znajomych Klops:

Teraz jednak pora na te dużo rzadsze przypadki - współgrania treści z wideoklipem. Na początek jedna z moich ulubionych piosenek wszech czasów. Zespół Aerosmith lubię za całokształt, ale mają jeden utwór 'poważniejszy'. Na dodatek reżyserem teledysku jest David Fincher (czego dowiedziałem się przed chwilą) Pewnie się już domyślacie, co za chwilę zobaczycie i usłyszycie:

Wychodzi na to, że zbyt wesoło nie będzie. Historia dziewczyny, która zabija ojca w odwecie za molestowanie seksualne... Brr... Ciarki przechodzą. Dalej wcale nie jest lepiej. Gatunek muzyczny lżejszy, ale temat nie - damski bokser, bierność sąsiadów i znów: żona zabija męża. Duet Babyface'a i Steviego Wondera nie zdobył zbyt wielkiej popularności, więc tym bardziej warto ją zaprezentować (choć pewnie gatunek mało komu podpasuje).

There was a girl I used to know

She was oh so beautiful

But she's not here anymore

She had a college degree

Smart as anyone could be

She had so much to live for

But she fell in love

With the wrong kinda man

Trochę mocna dawka różnych tragedii, ale dorzucę jeszcze jedną. Choć z pewną przedmową. Wiem, że pewnie wielu z Was ma wiele zastrzeżeń do rapu, ale 'the fact of the matter is': w rapie istnieje taki... hmm... podgatunek jak storytelling. Czyli po prostu snucie opowieści. Są rankingi (http://tinyurl.com/2bmk62m), jest wiele kawałków. Nie będę się tu silił na oryginalność - wrzucę szczytowe osiągnięcie tego nurtu, a przy tym jeden z najlepszych kawałków w historii rapu. Chcąc być ambitnym mógłbym wrzucić opowiedziane od tylu Rewind Nasa, ale nie będę:

My tea's gone cold I'm wondering why I...

Got out of bed at all

The morning rain clouds up my window...

And I can't see at all

And even if I could it'll all be gray,

But your picture on my wall

It reminds me, that it's not so bad,

It's not so bad...

W nurtach tragicznych warto też wspomnieć o dokonaniach Nicka Cave'a i The Bad Seeds - choćby znane Where The Wild Roses Grow dwugłosem z Kylie Minogue opowiedziane. Dorzucić też można krótką, acz tragiczną historię KULTOWEGO młodego gitowca, którego nad ranem znaleźli i złożyli w ciemnej mogile (jedna z nielicznych piosenek znanych przeze mnie na pamięć [pewnie ze względu na długość]).

Potentatem w gatunki muzycznych historii - także pełnych morderstw, tragedii i mrocznych uliczek - jest Tom Waits. Na dodatek świetnie oddany w języku polskim przez Kazika, a w zasadzie przekłady autorstwa Romana Kołakowskiego. Bourbon Mnie Wypełnia czy Rybi Puzon - opowieści mętnej treści. A skoro zawędrowaliśmy w knajpiane obszary, zabraknąć nie może irlandzkiego klasyka wykonywanego przez niezliczoną liczbę zespołów. Ja wybieram dla Was wykonanie takie:

Choć trzeba przyznać, że wykonania folkowo-irlandzkie też mają ducha. A skoro zawędrowaliśmy na szmaragdowe irlandzkie ziemie, to pora skierować swe kroki w stronę Sinead O'Connor i wydanego w 2002 roku albumu Sean-Nós Nua:

Seannosnua.jpg

Nie są to piosenki autorstwa Sinead, lecz po prostu utwory, które słyszała w dzieciństwie i zawsze chciała wykonać. Ja kupiłem kasetę... I się zakochałem. Są opowieści wesołe, są smutne, są i dwie po gaelicku. Słuchałem tych opowieści wracając nocnym pociągiem z pewnych dalekich stron. Wspomnieniami dla mnie naładowane, a przy tym (IMHO) po prostu piękne. Na YT wyszperałem jedną i nie mogę się powstrzymać (mimo ilości teledysków) od podzielenia się:

Chciałbym dać Lorda Bakera wykonywanego z Christym Moorem (opowieść ma ponad 14 minut), ale brak. Powyższa morska opowieść jednak powinna Was ukołysać.

Patrzy Wojtuś, patrzy, duma,

Zaszły łzą oczęta.

Czemuś mnie tak okłamała?

Wojtuś zapamięta.

Już ci nigdy nie uwierzę

Iskiereczko mała.

Najpierw błyśniesz, potem gaśniesz,

Ot i bajka cała.

_______

Już w trakcie zbierania 'materiałów' wyszło mi, że muszę zrobić ostrą selekcję. Co chwila przypominały mi się inne utwory, skakałem na YT z teledysku do teledysku. I dużo zostało odrzuconych. Z miejsca pominąłem też parę wielkich szlagierów, koncentrując się na tych może nieco mniej znanych. Niezmiennie czekam jednak na Wasze propozycje. Dzielcie się swoimi ulubionymi opowieściami muzycznymi...

Lepiej nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić.

Jerome David Salinger

Buszujący w zbożu

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Mnie najbardziej spodobała się historia Ayreona, ślepego barda, żyjącego na dworze króla Artura, który doświadczył wizji przysłanych z przyszłości. A były one wynikiem ostatecznego eksperymentu ludzkości, która stała na skraju zagłady i włożyła całą swą wiedzę w technologię aby wpłynąć na historię i uniknąć zgubnego losu.

Polecam Ayreon - The Final Experiment, jak i całą resztę albumów tego zespołu.

W tym Into Electric Castle - tułaczkę siedmiu nieszczęśników z różnych krain i epok, walczących o przeżycie w międzywymiarowym więzieniu - tytułowym Elektrycznym Zamku.

Poza tym muszę wspomnieć również o epickiej powieści fantasy włoskiego Rhapsody of Fire, której rozdziały tworzą kolejne albumy. Muzyka jest pełna smoków, magii, dzielnych rycerzy i walki z odwiecznym złem.

Podoba mi się też projekt Daniela Liveraniego - Genius - czyli metalowa opera o świecie snów, w którym dzieją się złe rzeczy.

Zapewne wpadła ci kiedyś w ucho nazwa Pain of Salvation. Polecam ich rockową operę (i w takiej formie utrzymany koncert na DVD), zatytułowaną Be.

Link do komentarza

A ja się pytam, co takiego Iskier robi w popielnicy i dlaczego mruga na Qbusia?

Tak trochę bardziej na temat to na myśl przyszło mi Billie Jean (dość znanego ś.p. artysty Michała Jackowskiego) oraz Niebo do Wynajęcia (Roberta Kasprzyckiego) :)

Link do komentarza

pavlaq89 - Nad Pain of Salvation się nawet zastanawiałem, ale innym kawałkiem. Dzięki za inne propozycje. A Lennon FTW! Zresztą i panowie z Liverpoolu opowiadali ciekawe historie.

Rankin - Sprawa jest grubsza... Iskiereczka to raczej partnerka Iskra... Telenowela!

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...