Śluby Panieńskie
Polskie kino nie jest synonimem słów "słabe kino" o czym zdążyliśmy się w kilku przypadkach przekonać. Nie zmienia to jednakże faktu, że polscy twórcy płodzą w głównej mierze plastikowe komedie romantyczne i kostiumowe, nudne jak flaki z podwójną ilością oleju ekranizacje lektur. Jak będzie w przypadku "Ślubów Panieńskich" Bajona, które posiadają cechy obu powyższych archetypów kina polskiego? Przekonajcie się!
Aniela i Klara składają tytułowe śluby panieńskie w których zarzekają, że nie dadzą poskromić się mężczyznom. Tymczasem ci, Albin i Gustaw próbują na siłę je uwieźć. Ot, panie bawią się wersją beta feminizmu, który w czasach Fredry być mógł szokujący i odważny, a dziś, gdy to my, mężczyźni, a nie kobiety staramy się o jako taką emancypacje jest czymś cokolwiek normalnym. Mężczyźni próbują najrozmaitszych, zuchwałych sztuczek, by obu kobietom się przypodobać i trzeba przyznać robią to wdzięcznie, a ich perypetie, choć niezbyt rozbudowane bywają interesujące.
Skoro komedia, to powinno być śmiesznie. Było średnio.
To, co śmieszyło romantycznego twórcę ponad dwieście lat temu niekoniecznie śmieszyć będzie nas. Bajon musiał uporać się z tym problemem. Wyszło mu to tak sobie, nieznacznie wspiął się ze Ślubami ponad średnią polskich komedii nowego nurtu.
Bogata w archaizmy, wierszowana mowa bohaterów irytowała i raczej nie bawiła. Brzmiało to groteskowo, sztucznie i patetycznie. Aktorzy deklamowali swoje kwestie, zamiast je grać, przynajmniej przez większość trwania filmu czuć było teatralność, której w filmie nie powinno być.
Co mnie śmieszyło? Przede wszystkim Albin w furii oblewany wodą i policzkujący oddelegowanego do tego służącego. Taki łatwy humor, po najniższej linii oporu. Salwę niekontrolowanego chichotu wywołało u mnie wyrwane z kontekstu [idź] "popieścić Gucia". Siedząca obok koleżanka musiała mnie uspokajać. Raczej nie wynikło to zamierzeń twórców.
Kontrowersyjnym zabiegiem Filipa Bajona było uwspółcześnienie akcji. W zamierzeniu miało bawić i szokować. Wypadło niezbyt subtelnie.
Myślałby kto, gdy wchodzący z konia szlachcic wyciąga nagle telefon komórkowy powinniśmy się śmiać. Ja się zażenowałem. Postawiono na kurs po grząskich ścieżkach nie myśląc, że łatwo zapaść się w nich do płytkiej depresji.
Nie sposób nie odnieść się do "Zemsty" Wajdy, w której podobne zabiegi miały miejsce. Być może wynikłe z niedbalstwa realizacji smaczki były niełatwe do wychwycenia, acz stanowiły byt dostrzegalny dla wybranych, uważnych widzów. W przypadku Ślubów były najzwyczajniej w świecie nachalne.
Zastosowany kolaż budził dezorientację w niepotrzebnie gmatwanej tym fabule. Komórki, auto, oznakowane krowy, czy też końcowa, Fredrze już nieznana scena choć niektórych mogły zaintrygować do fabuły nic nie wnosiły. "Śluby Panieńskie" wybroniłby się i bez tego, a nawet jako zwyczajny, zapomniany Teatr Telewizji. Jeżeli Bajon tak chciał pokazać uniwersalność przekazu, mógł akcję całkowicie przenieść na nasze realia. Obawiam się natomiast że wtedy film byłby kropka w kropkę jak inne komedie romantyczne, no, tylko mówiliby w nim dziwnie. Film i całą jego oś i scenografię współczesne sekwencje szpeciły.
A szkoda, bo scenografia wypadła świetnie. Plenery bywały wręcz urzekające, dekoracje wypadły bardzo sugestywnie, a klimat okazał się jedyny w swoim rodzaju. Nie można również narzekać na dynamizm. Zgrane sceny szermierki przeplatały się z kilkoma pościgami i brutalnymi, wydartymi z jakiejkolwiek subtelności scenami łóżkowymi. To wszystko nie kuło po oczach, a to sukces jak na produkcję Made In Poland.
Nie inaczej jest z muzyką, która wbrew wszechobecnemu uwspółcześnieniu brzmiała klimatycznie.
Aktorzy mówili z manierą, co nie znaczy, że spisali się źle. "Śluby Panieńskie" reklamowane są jako film, w którym gwiazdy zaskoczą nas kreacjami sprzecznymi z ich stereotypowymi bohaterami. Tak też zwykle cwany Borys Szyc zagrał zakochanego, usidlonego Albina, a grający często wrażliwych, ckliwych romantyków Maciek "Młody" Stuhr w Ślubach był intrygantem, Gustawem. Więckiewicz był jak zwykle porywczy, ale nie sposób go nie lubić.
Grająca Anielę Anna Cieślak zagrała dobrze, choć nikła w cieniu kreowanej przez Martę Żmudę Trzebiatowską Klary. Ta pokazała wiele więcej, niż siebie nago prezentującą zapuszczone na potrzeby filmu włosy. Tam na dole. Udowodniła, że wbrew krążącej o niej opinii ma talent. Możecie się ze mną nie zgodzić, jasne, ale uważam, że zagrała naprawdę dobrze i to już kolejna po "Ciachu" jej dobra kreacja. Oby tak dalej! Edyta Olszówka grała zaś Dobrójską. Może i rolę miała istotną mniej od powyższych, ale w jej grze prawie nie zaobserwowałem tej teatralnej maniery.
W tym "gwiazdy was zaskoczą" widzę pic na wodę. Przecież aktorzy z reguły powinni potrafić odnajdywać się we wszystkich rolach. Nawet obierków cebuli.
Gwiazdy wystąpiły również na drugim planie. Wiktor Zborowski pokazał się jako głupkowaty sługa, a Andrzej Grabowski zagrał ojca Klary. Obsada Grabowskiego srogo mnie zawiodła. Jest bardzo dobrym aktorem, a w Ślubach zagrał bogatszego Ferdka Kiepskiego, z resztą pokazał się kilka razy. Włączenie w obsadę takich nazwisk, jak Opania, czy też Olbrychski było niepotrzebne. Pojawili się w małym epizodzie i powiedzieli dwa zdania, po czym grzecznie opuścili miejsce pracy. Z resztą... Czy widzieliście polski film kostiumowy bez Olbrychskiego?
Od razu ostrzegam, żebyście czasami nie szli na "Śluby Panieńskie" do kina. Na filmy tego typu się nie chodzi. Takie filmy się kupuje, np. jako dodatki do przyjaciółki. Dobra obsada, fantastyczna scenografia i wpadająca w ucho muzyka nie ratują filmu od bycia ciężkostrawnym pastiszem. To jasne, że chciano zasygnalizować ponadczasowość przesłania komedii, jednak osiągnąć to można o wiele prostszymi środkami, nie koniecznie od razu wsadzać szlachtę w auta.
Obejrzeć można, a nawet warto. Nie gwarantuję jednak, że "Śluby Panieńskie" przypadną wam do gustu.
ładna scenografia
ścieżka dźwiękowa
brak aktorskiego zawodu
wywołuje uśmiech...
Minusy:
... zwykle politowania
na widok nachalnych współczesnych elementów
humor Fredry jest już trochę zaśniedziały, o kilkaset lat
28 komentarzy
Rekomendowane komentarze