Skocz do zawartości

Kącik twórczy pana Trupka

  • wpisy
    104
  • komentarzy
    513
  • wyświetleń
    98262

Bardzo długo. O grach video, o Florencji, Bombaju. Plus szczypta historii.


pantrupek

614 wyświetleń

Jejciu, ale ja ostatnio jestem zabiegany!

Serio, moje życie ostatnio jest wydzielone na maleńkie odcinki czasu, które potrafią trwać nawet po pół godziny. Od zdarzenia do zdarzenia, od przerwy do przerwy, od obiadu do kolacji, w końcu od wieczora do wieczora. Tyle zajęć i nauki i myśli i wszystkiego, że aż nie mam czasu tu zajrzeć. A szkoda, bo mam wiele do powiedzenia.

Dziś zajrzałem do nowego numeru pewnego magazynu, z którym współpracuję. Choć może magazyn to za dużo powiedziane - to taka gazetka, którą czytają mądre głowy, a potem najzdolniejszym ekipom robią warsztaty. Zajrzałem, przejrzałem i...

Powiem tyle, że się zawiodłem. Nawet nie o to chodzi, że zdjęcie do mojego artykułu jest zupełnie inne, niż być miało (nie to ujęcie, które wybrałem). W końcu zdjęcia wybierają red.nacz. i fotograf, więc nic mi do tego (choć... w końcu to był mój artykuł). Bardziej chodzi o to, że w sumie napisałem jakieś 11 stron materiału, dosyć dobrego materiału (gazetka ta zwykle ma 16 stron, a ten jeden numer 27), z czego opublikowano mniej niż połowę (jakieś 4-5 stron).

I to się wiąże z mym zabieganiem. Gdyż, będąc zabieganym w dokładnie takim samym stopniu, jak dziś, musiałem znaleźć jeszcze czas między nauką, jedzeniem, spaniem i innymi takimi, aby jeszcze napisać te 11 stron tekstu. Ciężko było, ciężko, choć temat niby fajny (komputery i nowe technologie), a tu jeszcze szkoła, oceny, a gdzie czas dla znajomych i rodzinki?

Ta, unoszę się honorem, jako "Najprawdziwszy I Jedyny Tak Dobry Pisarz, Który Ma Gdzieś, Co Inni Myślą O Jego Tekstach, Ale One Są Tak Czy Siak Rewelacyjne I Należy Się Za To Jakiś Szacunek, Czyż Nie?" (w skrócie: NIJTKPKMGCIMOJTAOSTCSRINSZTJSCN":). To znaczy ogólnie chodzi tu o to, że wynika z całej tej sytuacji taka śmieszna (zależy jak dla kogo) rzecz, która mówi mi, że po prostu zmarnowałem sporo czasu (o mym współczynniku many, tfu, HP, to znaczy weny nie wspomnę).

Dlatego, aby nieopublikowane teksty na coś się przydały... Przedstawię je Wam, drodzy czytelnicy.

O czym są? O czymś, co wszyscy lubimy - gry video. A tak właściwie, to ich historia. W formie raczej dla casuali, albo ludzi niegrających w ogóle (nic nie zmieniałem), więc może i Was, hardkorzy, odrzuci. Mnie się tam podoba.

1. "Od Odyssey do PlayStation - krótka historia stacjonarnych konsol do gier video"

Gry komputerowe i video to dziś najprężniej rozwijająca się gałąź rynku rozrywkowego. Po wielkich sukcesach ?Call of Duty: Modern Warfare 2?, ?GTA IV? i ?Red Dead Redemption? już nikt nie wierzy w to, że gry video to domena tylko i wyłącznie dzieci. Gry to dziś rozrywka prawie przewyższająca popularnością filmy! Przyjrzyjmy się więc ich fenomenowi.

Już pierwsze konsole do gier video były promowane jako wspólna rozrywka w gronie rodziny bądź przyjaciół. Nawet (uważana za pierwszą konsolę do gier video w ogóle) Magnavox Odyssey (wydana w 1972 roku, czyli jeszcze przed ?Gwiezdnymi wojnami?!), choć oferowała jedynie dwa świecące się punkciki na ekranie plus kolorowe, półprzezroczyste nakładki przyklejane na telewizor, aby lepiej zobrazować o co w danej grze chodzi, stawiała na zdrową rywalizację. I to spodobało się ludziom. Tak samo Odyssey, jak i, wydany trzy lata później, a dziś również kultowy, Pong (kreseczki na ekranie odbijające kwadracik, oczywiście na punkty) odniosły ogromny sukces.

Na przestrzeni lat coraz więcej wersji kolejnych konsol zalewało rynek. Do gry weszło ATARI, ze swoją 2600, z grą ?Pitfall? na czele (dziś wyglądającą, lekko mówiąc, biednie ? patyczak udający kogoś na wzór Indiany Jonesa buja się po lianach-kreskach nad kupkami pikseli udającymi krokodyle), potem japońskie Nintendo z Nintendo Entertainment System (w skrócie NES)?

Właśnie, ta konsola była czymś szczególnym. Dlaczego? Składa się na to kilka czynników. Otóż w NESie (w Japonii zwanym Famiconem) po raz pierwszy zastosowano wygodny kształt i układ pada (kontrolera). Pojawił się tzw. ?krzyżak?, który znakomicie zastąpił liczne dżojstiki i niewygodne obracane gałki. Po drugie ? NES posiadał naprawdę duże moce przerobowe, co objawiało się piękną, jak na tamte czasy, grafiką. No i w końcu producent zadbał o gry. To właśnie na tej konsoli po raz pierwszy ukazały się przygody braci Mario (?Mario Bros.? i ?Super Mario Bros.?), a także m.in. ?The Legend of Zelda?, znane wielu Polakom ?strzelanie do kaczek?, czyli ?Duck Hunt?, a także masa innych bardziej czy mniej kultowych gier. Łącznie było ich około 1200! Famicon rozszedł się zaś w nakładzie 65 milionów, a gier sprzedano ponad 500 milionów sztuk!

Czemu piszę tyle o tej konsoli? Bo prawie każdy z nas miał z nią do czynienia, czy w latach dziewięćdziesiątych, czy też na początku tego stulecia. Chodzi tu oczywiście o Pegasusa, czyli nic innego, jak podróbkę NESa. Te często się psujące, mało kosztujące konsole sprzedawane na polskich bazarach swego czasu stały pod telewizorem w co czwartym domu w kraju!

Wracając do historii gier video. Do zabawy dołączyła Sega (czyli rodzic znanego wielu osobom superszybkiego niebieskiego jeża Sonica), a także kilka mniejszych firm. W 1991 roku powstał SNES (skrót taki sam, jak w przypadku NESa, tylko z dodanym ?Super? na początku), który znów odniósł sukces i ponownie zdeklasował konkurencję (choć na przykład procesor miał słabszy niż konkurencyjny Sega Genesis), na co pozwoliły kolejne gry z serii o Mario, następne ?Zeldy? i mnóstwo innych pozycji.

Konkurencja Nintendo, nieco w panice, nieudolnie próbowała znaleźć inną drogę, aby przekonać klientów do swoich technologii. Eksperymentowano z nowymi nośnikami, czyli CD, oraz? kasetami VHS. Bardzo nieudolnie. Doszło do tego, że w 1994 roku powstało aż pięć nowych maszyn do grania, a każda z nich nijaka, tylko lekko podwyższająca poprzeczkę.

Tymczasem mało znana graczom firma Sony wyprodukowała dla Nintendo odtwarzacz płyt CD, który miał być częścią nowej konsoli Japończyków. Skończyło się kłótnią o pieniądze z przypuszczanych zysków i Sony musiało się wycofać ze współpracy z gigantem przemysłu gier. Ktoś mądry wewnątrz firmy pomyślał jednak, aby tą sytuację odwrócić na swoją korzyść. I ten mądry ktoś wymyślił PlayStation.

Ta konsola, krótko mówiąc, wymiatała. Oferowała grafikę w 3D (nie w tym dzisiejszym znaczeniu oczywiście ? nie oferowała przestrzennego obrazu, a trójwymiarowe modele), no i miała czytnik CD, co pozwalało na więcej zawartości w grach, filmowe przerywniki i (dziś wydaje się to komiczne) głosy postaci! Ludzie oszaleli na punkcie tej maszynki, zresztą tak samo, jak producenci, którzy oferowali coraz to lepsze gry (?Silent Hill?, ?Resident Evil?, ?Gran Tourismo?, kolejne części ?Final Fantasy?, ?Tekken?? mógłbym wymieniać i wymieniać!). Po raz pierwszy na stałe do padów weszły gałki analogowe (tak zwane ?grzybki?) i wibracje.

Nintendo dalej zaś siedziało w kadridżach, nie chcąc przerzucić się na CD (mieli okazję, trzeba nie było się kłócić z Sony?), czego wynikiem było Nintendo 64, konsola kultowa, ale niestety nie dorastająca popularnością PlayStation do pięt.

Po pewnym czasie Sega wydała Dreamcast, konsolę o wiele lepszą technologicznie od Playstation. Jednak i ona nie odniosła sukcesu i zmarła przedwcześnie.

Nikt już nie sądził, że komukolwiek uda się zdetronizować dotychczasowego ?króla?, prócz? samego Sony, który w dwutysięcznym roku wydał na świat PlayStation 2. W ciągu dwóch dni od premiery w samej Japonii sprzedano 980 tysięcy sztuk urządzenia! Pod każdym względem PS2 było lepsze od PS (które w międzyczasie doczekało się odchudzonej wersji ? PS Slim): posiadało czytnik płyt DVD, lepsze ?wnętrzności?, jedynie pad pozostał bez zmian ? zmienił tylko kolor na stylowy czarny. Historia tej konsoli jest długa, dlatego nie będę się nad nią rozpisywał. Ważne jest jednak, że znowu nikomu nie udało się pokonać Sony ? ani Nintendo, które wydało w 2001 roku Gamecube, ani nowemu zawodnikowi, czyli Microsoftowi, z jego Xboxem również z 2001 roku (który był, prawdę mówiąc, lepszy technologicznie od PS2).

Żadna z dwóch przegranych firm nie zamierzała się jednak poddać. I każda chciała podejść przeciwnika na swój sposób.

Firma Billa Gatesa postanowiła pokonać Sony poprzez? czas. W 2005 roku, gdy PS2 święciło jeszcze tryumfy, a jego następczyni była dopiero w planach, wydano Xboxa 360 ? bardzo mocny sprzęt, którego wadą była jednak duża awaryjność. Ta słabostka nie przeszkodziła jednak w planie i Microsoft cieszył się jako wydawca pierwszej na świecie konsoli tzw. ?siódmej generacji?.

Sony musiało działać szybko. W 2006 roku wydali więc PlayStation 3, ze względu na wygląd nazywane złośliwie ?chlebakiem?. Wychodziło na to, że sprzęt Japończyków jest technologicznie lepszy od nowego Xboxa (ma nawet Blu-Ray), ale jednocześnie bardzo trudny do zaprogramowania. Dlatego obydwa sprzęty wychodzą na zero.

Nintendo zaś obrało zupełnie inną drogę. Stworzyli Wii, konsolę, która generuje grafikę na poziomie, no ja wiem, półtora Playstation 2? Przy możliwościach X360 i PS3 jest cienka jak dżdżownica, kolokwialnie mówiąc. Posiada za to inny, ciekawy walor. Kontrolery. Jeden z nich przypomina kształtem? pilota od telewizora, drugi zaś gruszkę. Obydwa są proste w obsłudze i można nimi? machać. Każda gra na swój sposób reaguje na ruchy rąk gracza i je interpretuje, na przykład na odpowiednie ciosy w grze bokserskiej, czy ruchy snopa światła latarki w horrorze. Dzięki tej prostocie obsługi i ofercie skierowanej do całych rodzin ? dzieci, rodziców, starszych osób ? Nintendo w końcu, po raz pierwszy od czasów SNESa osiągnęło sukces na rynku konsol stacjonarnych (czyli takich podpinanych do telewizora). Powrócono do idei przyświecającej pierwszym konsolom: graniu razem, rywalizacji. Zmieniono jedynie sposób ? dziś nie kręci się gałkami i nie przyciska guzików, a macha się rękoma. I jest to naprawdę przyjemne, bo choć już wcześniej Sony kombinowało z tą formą zabawy (poprzez kamerkę EyeToy, która w teorii miała wykrywać ruchy gracza), dopiero Nintendo udało się odnieść zatrważający sukces, dodatkowo przekonując coraz większą liczbę ludzi do zainteresowania się tym działem rozrywki, jakim są gry video.

I tak zatoczyliśmy koło. Już niedługo powinny pojawić się pierwsze pogłoski o nowych konsolach, zapewne znowu lepszych graficznie. Jednak czy tylko tego oczekuje się dziś od elektronicznej rozrywki? Nintendo ze swym Wii pokazało, że nie. Sony już wydało swoją wersję kontrolerów wykrywających ruch, czyli PS Move, Microsoft niedługo wypuści na świat Kinect, urządzenie, które w kontroler zamieni? ciało gracza. Na współczesnych konsolach da się grać przez sieć, a nawet surfować po Internecie. Coraz śmielej eksperymentuje się też z techniką 3D. Wiadomo natomiast jedno ? przez jeszcze długi czas na rynku gier video nudno nie będzie.

2. "Historia konsol przenośnych" (również krótko)

Gdy idea elektronicznego grania na dobre zadomowiła się w umysłach dzieci, przynajmniej tych w Ameryce, a jednocześnie zaczęła przynosić niemałe zyski, trzeba było pomyśleć o czymś świeżym, nowym, czymś, co przyciągnie jeszcze więcej osób.

Tym czymś było przenośne granie.

Wyobraźcie sobie, że jedziecie autobusem i nie macie co ze sobą zrobić. Długa droga jeszcze przed Wami, nie ma czym zająć rąk i myśli. Wyciągacie więc z kieszeni małą konsolkę i wgłębiacie się w świat wspaniałych światów i niesamowitych przygód. W autobusie!

Mówiąc ?konsola przenośna?, większość ludzi myśli ?Gameboy?. Ta maszynka, której pierwsza wersja została wyprodukowana w 1989 roku, najbardziej upowszechniła przenośne granie. Lecz trzeba zaznaczyć, że nie była to pierwsza przenośna konsola.

W 1977 roku firma Mattel wydała pierwszą na świecie ?gierkę elektroniczną? o tytule ?Auto Race?. To wyglądające bardzo topornie (poszukajcie na Youtube, na pewno znajdziecie) urządzenie spowodowało zatrzęsienie ?gierek elektronicznych?, takich mieszczących się w kieszeni, z jedną wbudowaną aplikacją. U nas, w Polsce, najbardziej znane są tzw. ?100000 w 1?, oraz (tym starszym) radzieckie gierki w stylu ?Hokej? czy ?Wilk i jajka?. Zostawmy więc ten odłam rynku i zajmijmy się ?prawdziwymi? konsolami.

W 1979 powstało Microvision ? pierwsze przenośne urządzenie z wymiennymi kadridżami. Konsola nie była jednak doskonała. Prawdę mówiąc ? bardzo dużo jej do tej doskonałości brakowało. Przez technologię, w której powstał ekran, ten szybko stawał się ciemny podczas grania, co uniemożliwiało zabawę. Urządzenie potrafiło się bardzo nagrzać. W dodatku kadridże z grami były bardzo podatne na wyładowania elektrostatyczne, oraz potrafiły się zepsuć podczas wkładania ich w odpowiedni slot. Microvision posiadał bibliotekę jedynie czternastu tytułów, co jednak nie przeszkodziło w zarobieniu przez jego twórców ośmiu milionów dolarów. Pierwszy krok został więc już poczyniony i można było się spodziewać, że na tym się nie skończy.

Firma Nintendo (która za cztery lata, w 1984 roku, zdetronizuje rynek gier video swoim Famiconem ? odsyłam do artykułu o konsolach stacjonarnych) już w 1980 roku postanowiła postawić swoje pierwsze, jak na razie małe kroczki, na rynku gier przenośnych. Wyprodukowała więc serię Game & Watch, dwuekranowych ?gierek elektronicznych? połączonych z? zegarkiem, który wyświetlał się w rogu ekranu.

Nintendo powróciło dopiero w 1989 roku. I od razu z hukiem.

Gameboy to konsola niezbyt ?rozwinięta? technologicznie, porównując z przenośnym ATARI Lynx, które ukazało się w tym samym roku. Ta druga kieszonsolka (popularne określenie na konsole przenośne) miała za słabą baterię jak na swoje możliwości i straszyła ceną. Natomiast Gameboy? Gameboy był na każdą kieszeń. Nie posiadał może zbyt wielkich możliwości, wyświetlał obraz tylko w kilku różnych odcieniach? zieleni, ale posiadał w sobie to coś, co nie pozwalało przerwać gry. Był wygodny, całkiem długo chodził na baterii (pierwsza wersja chłonęła po cztery ?paluszki?), no i posiadał świetną bibliotekę pozycji, z kultowym ?Tetrisem? (spadającymi klockami) na czele.

Nikt nie mógł pobić Nintendo. Ich konsola była mało awaryjna i naprawdę świetnie się na niej grało. Nikogo nie interesowała lepsza grafika i większe możliwości innych, pojawiających się już po ?GrzeChłopcu? urządzeniach (no, może prócz Sega Game Gear, ale nikt jej nie pamięta tak dobrze, jak Gameboya, prawda?).

Nintendo na swoje kolejne przenośne dziecko kazało czekać aż dziewięć lat. W międzyczasie pojawiły się co prawda odchudzone wersje pierwszego Gameboya (GB Pocket, a potem Light), lecz to nie było to. Dopiero w 1998 roku ukazał się Gameboy Color. Znowu nie dał nawet małej szansy konkurencji, choć był tylko niewiele ?silniejszy? od poprzednika. Wiele zdziałała pewna marka na zawsze już związana z przenośnymi konsolami Nintendo. Pokemony. Ten znakomity RPG w iluś tam wersjach wypromował Gameboya na cały świat ? każde dziecko chciało zostać zdolnym trenerem małych stworków (choć ja tam je kiedyś kojarzyłem tylko z kreskówek:).

Nintendo jednak na marce Gameboy nie skończyła. W 1995 roku postanowiła wypromować swoje najnowsze urządzenie, Virtual Boya, na konsolę przenośną. Sęk tkwił w tym, że sprzęt ten w żadnym wypadku przenośny nie był. W skład ?Wirtualnego chłopca? wchodziło spore pudło na nóżce, do którego przystawiało się oczy, zaglądając w znajdujące się tam okulary, oraz pad na kabelku. Sprzęt wytwarzał efekt przestrzenności, niczym w dzisiejszych trójwymiarowych kinach. Problemów było z tym jednak co niemiara. Po pierwsze: jedynym kolorem, jaki Virtual Boy wytwarzał, był? czerwony, no i czarny robiący jako tło. Po drugie: sprzęt był niesamowicie niewygodny. Postać chłopca na plakacie reklamującym VB leżała na plecach z konsolą na oczach, jednak fizycznie nie było możliwe powtórzyć takiego wygibasu, bo sprzęt po prostu spadał. Nie dało się też leżeć na brzuchu i ustawić urządzenie przed sobą, bo kark szybko zaczynał boleć. Nóżka zaś była za krótka, by ustawić konsolę na przykład na stole i wygodnie z niej użytkować, bo trzeba było się niesamowicie schylać. W dodatku po kilkunastu minutach grania strasznie bolały oczy. No i Virtual Boy, jako porażka w stu procentach, szczycił się kolosalną ilością gier w liczbie całych? dwudziestu dwóch. Ten projekt Nintendo zawaliło na całej linii.

Gdy wszyscy zapomnieli już o Virtual Boyu, Nintendo wydało Gameboya Advance. Zupełnie nowa, o wiele silniejsza od poprzedniczek konsola była chyba najlepszym, co mogło się przytrafić złaknionym rozrywki graczom. I znowu (choć mały udział miał w tym również brak konkurencji) osiągnęła sukces. Po jakimś czasie pojawiła się przemodelowana wersja o nazwie GBA SP, a w 2005 roku ukazała się malutka Gameboy Micro, czyli jeszcze bardziej pomniejszony Advance. Na tym skończyła się historia ?Grającego chłopca?, a zaczęła nowa era w przenośnym graniu.

Lecz zanim o tym, to jeszcze o jednej małej ciekawostce. Nokia, firma znana z przemysłu ?komórkowego? w 2003 roku postanowiła sama wydać swoją maszynkę do grania. Było nią połączenie telefonu i konsoli (a także odtwarzacza MP3, PDA i radia) o nazwie N-Gage. Grafika na poziomie pierwszego PlayStation robiła wrażenie, ale sam sprzęt był niewygodny i nie miał nic do zaoferowania. Tytuły nie były za bardzo grywalne, w dodatku straszyły bardzo małą ilością. O N-Gage szybko więc zapomniano.

W 2004 roku nadeszły dwa uderzenia. Pierwszym z nich było wejście Sony i jego PlayStation na rynek gier przenośnych. Na przełomie 2004 i 2005 roku wydano PlayStation Portable, prawdziwy kombajn, jeśli chodziło o moc, gdyż oferowała jakość grafiki niewiele gorszą od tej z PlayStation 2! I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kilka błędów popełnionych przez samo Sony. Po pierwsze firma zaczęła promować swoje dzieło jako nie tylko konsolę, ale w ogóle centrum multimedialne. Obsługa Internetu, odtwarzanie video, muzyki i Bóg wie czego. Wprowadzono własny format, dyski UMD, na których wydawano filmy i koncerty. I właśnie ten nowy nośnik, jak i próba stworzenia z PSP małego kina, nie powiodły się. Nikt nie chciał wydawać ciężko zarobionych pieniędzy na małe płytki z filmami, które za tą samą cenę mógłby mieć na DVD i obejrzeć sobie na swym wielkim telewizorze. W dodatku jakiś czas później na rynek weszło PlayStation 3 i Sony skupiło całą swoją uwagę na tym urządzeniu, zupełnie olewając PSP. Brak wsparcia dla tej platformy i coraz większe piractwo skończyło się tym, że w momencie, gdy piszę te słowa, biblioteka gier mogła być przynajmniej 3 razy dłuższa, gdyby nie właśnie błędy ?góry? japońskiego koncernu. Co nie oznacza, że nie ma w co grać! Trzy części popularnego ?GTA?, dwie części ?Silent Hill?, dwa ?Tekkeny?, tyle samo ?Burnoutów? i wiele wiele innych tytułów sprawiło, że w Polsce to najbardziej popularna przenośna platforma do gier i jeden z najczęściej kupowanych prezentów komunijnych.

Co zaś w tym czasie robiło Nintendo? Nie próżnowało, a podbijało świat. W 2004 roku wydało rewolucyjne Nintendo Dual Screen (w skrócie NDS, albo DS). Ten rewolucjonizm polegał na tym, że konsola posiada dwa ekrany, w tym jeden dotykowy, a także wbudowany mikrofon. Niby niewygodne, ale w praktyce jest wręcz przeciwnie. Choć technologicznie konsola potrafi w porównaniu z PSP niewiele, to właśnie ona jest popularniejsza na świecie. Nintendo uderzyło w tą samą grupę społeczną, co ze swym Wii (odsyłam do artykułu o konsolach stacjonarnych), czyli ludzi w każdym wieku, nie mających wcześniej kontaktu z grami video. Dzięki takim produkcjom jak ?Nintendogs? (opieka nad słodkimi psiakami), czy licznym produkcjom trenującym zdolności naszego mózgu dzięki quizom i zagadkom, konsola stała się superpopularna. Doskonale nadaje się do strategii i przygodówek, a nawet strzelanin z widoku pierwszej osoby.

Tak samo PSP, jak i NDS doczekały się swych odchudzonych wersji. W ostatniej wersji PSP, czyli PSP Go, zlikwidowano nośnik UMD, za to postanowiono, że wszystkie gry będzie się ściągać prosto z internetowego sklepu Sony. Wprowadzono małe, tanie gierki Minis. NDS dostał za to w najnowszej wersji DSi aparat, funkcje ?społecznościowe?, jak i również małe, tanie gierki pod nazwą DSiWare, do kupienia na stronie internetowej.

Te zabiegi nie są bezcelowe. Mają związek z niedawnym pojawieniem się trzeciego gracza na rynku, a mianowicie Apple ze swoim Iphonem. Otóż tak, ten telefon uważany jest dziś również za konsolę. Ma to związek z usługą App Store (sklep internetowy Apple?a), w której można kupować za naprawdę małe pieniądze pełnoprawne gry. Raczej mało kto przywiązuje wartość co do jakości prezentowanych produktów, ale wśród zasypu mniejszych lub większych gierek można tam znaleźć istne perełki. W dodatku najnowsza wersja Iphone?a, o cyferce 4, według danych jest o wiele silniejsza od PSP. Udowodniono to niedawnym demem technologicznym, uruchomionym na silniku, który dotąd działał tylko na mocnych konsolach stacjonarnych (PS3 I X360), oraz na komputerach! Efekt jest powalający. Iphone, jakby tego było mało, ma wbudowane żyroskopy, które reagują na położenie telefonu w podobny sposób, co kontroler Wii, a także najlepszy na rynku dotykowy ekran. To wszystko sprawia, że jest to konkurent trudny do pobicia.

Co czeka nas w przyszłości? Na 2011 rok jest już zapowiedziany następca NDSa, nazwany 3DS. Jest to nowa konsola Nintendo o grafice lepszej od tej znanej z PSP (przynajmniej tak to wygląda na pierwszych obrazkach z zapowiedzianych gier), dodaną gałką analogową i? wbudowanym 3D, i to bez okularów! Wszyscy dziennikarze, którzy widzieli ten sprzęt w akcji, mówią zgodnie, że efekt jest piorunujący i na pewno stworzy to nową jakość w przenośnym graniu. Jak zareaguje na to Sony i czy do gry na stałe włączy się Apple? Tego dowiemy się na pewno w najbliższej przyszłości.

I to w sumie wszystko. W drugim artykule zapomniałem wspomnieć o Gizmondo (choć może, próbując skrócić materiał, po prostu o nim nie napisałem, nie pamiętam). Mniejsza. Jestem ciekaw, jak Wam się podobały? I jak byście na nie zareagowali, gdybyście byli każualami, hm?:)

Na koniec ostrzegam, że chyba niezbyt często w najbliższym czasie będę pisał (choć kto wie?). Brak czasu i to zabieganie robią swoje. Jako pocieszenie - kilka piosenek, które wręcz kocham:

- Florence and The Machine "Drumming Song". Uwielbiam tą wykonawczynię i ten zespół. Tworzą delikatne, ale dynamiczne utwory, a każdy z nich jest boski. Polecam poszukać sobie na Jutub. A dziś piosenka, która owładnęła mym umysłem na długie tygodnie:

- Coldplay "Strawberry Swing". Coldplay znam od długiego czasu, kocham muzykę tego zespołu, a "Strawberry Swing" doczekała się nawet ode mnie opowiadania (polecam przeszukać historię bloga;). Coldplay to rewelacyjne melodie i cudowne teksty, ciarki na plecach oraz ciepło na całym ciele (to przez ten przyjemny głos Chrisa Martina). Polecam wyszukać sobie "Fix You", bądź "Yellow". A dziś "truskawkowa huśtawka":

- Animal Collective "Fireworks". Ten zespół mnie intryguje. A czemu piosenka mi się podoba? Looknijcie tekst, który jest lekko niepokojący i ten przyjemny klimacik muzyki, ale mający "coś" pod swą powierzchnią. Lubię taki rodzaj psychodeli.

http://www.youtube.com/watch?v=Za3rbK7Te7Q

- Bombay Bicycle Club. Jedno z moich najnowszych odkryć i od razu wielki szok. Po prostu świetna muzyka. Przykłady? A proszę!

I to tyle jak na dziś. Do następnego wpisu! Pozdrawia pT.

10 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Jeśli chodzi o Mario - masz rację, dzięki za dowód;).

A w sprawie konsol przenośnych - artykuł miał być jak najkrótszy, dlatego nie skupiałem się na "mniejszych" tego rynku. Niemniej, dzięki za uwagę i pozdrawiam;).

Link do komentarza
"NIJTKPKMGCIMOJTAOSTCSRINSZTJSCN"
A teraz to wymów :D Troszeczkę za długie wg mnie ale "fajne" i tyle :) Krótkie jest streszczenie ale nie to moim zdaniem. I chyba się już wypaliłem twórczo ponieważ nie umiem bardziej kreatywnie skomentować.
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...