Skocz do zawartości

Kącik twórczy pana Trupka

  • wpisy
    104
  • komentarzy
    513
  • wyświetleń
    98262

Opuszczone miejsce, straszliwe zabójstwo, duchy i nastolatki z dziurawą pamięcią. Czyli świeże, ale słabe opowiadanie.


pantrupek

398 wyświetleń

- Nie no, weź przestań! ? Ania nie mogła wręcz uwierzyć w to, co powiedział. Właściwie to mało kto w to uwierzyłby. Dziewczyna założyła kosmyk włosów za ucho i westchnęła. ? Wiesz, jeszcze nigdy mnie nie okłamałeś. Więc mam nadzieję, że to głupi żart i że nie mówisz tego poważnie, wtedy chyba ci jeszcze wybaczę.

- Ale, słuchaj, to naprawdę się zdarzyło. ? Wtedy, gdy to mówił, jeszcze czuł przerażenie.

Ania wstała.

- Nie, nie mogę o tym rozmawiać. Zdenerwowałeś mnie właśnie, wiesz?

Złapał ją za rękę. Jakiś grubszy facet w marynarce i okularach siedzący przy stoliku obok spojrzał na nich zza gazety.

- Posłuchaj mnie ? powiedział Marcin, patrząc jej prosto w oczy. ? Ja naprawdę widziałem Sebastiana. Nie raz.

- Tyle, że Sebastian nie żyje od siedmiu lat, wiesz o tym doskonale.

- Proszę, uwierz mi.

Coś musiało stać się z jego wyrazem twarzy, bo Ania nagle zbladła. Powiedziała tylko:

- Dobrze. Dobra, pójdziemy zobaczyć, o co ci chodzi.

Odkąd Marcin sięgał pamięcią, Sebastian nie rozstawał się z Anią. Istnieli dla siebie tylko on i ona. Już go nie zauważali.

Bawili się razem od dziecka. We trójkę. Znali się jak nikt inny. Ale Ania wybrała Sebastiana. ?Nie dziwię się ? był we wszystkim lepszy ode mnie? myślał często Marcin. I wszystko byłoby w porządku, aż do dziś, gdyby nie to, że od tamtego momentu, od momentu, kiedy zaczęli ze sobą chodzić, Marcin przestał dla nich istnieć.

Siedzieli na pustym postumencie, który stał na środku betonowego placu. Spomiędzy twardych i połamanych płyt wystawały długie źdźbła trawy i chwastów. W miejscu, na którym siedziała dwójka przyjaciół, kiedyś stał pomnik jakiejś znanej osoby. Ten znak nieśmiertelności przedstawianej postaci sam jej nie doczekał. Tak jak wszystko w tym miejscu.

Za nimi stały stare budynki. Bez szyb, zaśmiecone i pożarte przez naturę. Miały jednak w sobie czar. Czar opuszczonych miejsc, który wręcz błagał, by spenetrować te potężne ślady dawnych czasów.

- W tym miejscu często się spotykaliśmy ? powiedziała Ania, a jej oczy zalśniły, zapewne od łez. ? Niby trochę strach, bo nie wiedzieliśmy, czy kogoś spotkamy, jakichś pijaków. Ale tu jest? czarująco, jak nigdzie, jest taki dziwny klimat, który naszej dwójce tak bardzo się podobał. I to było nasze miejsce, wiesz?

- Wiem, choć nigdy mnie tu nie zabieraliście ? odpowiedział Marcin z wyrzutem.

- Słuchaj? Odkąd? Chodziliśmy ze sobą, więc to normalne, że czasem chcieliśmy spotkać się tylko we dwoje. Zresztą? to była szczenięca miłość, wymienianie się karteczkami do segregatorów, zabawy kapslami. Szczenięca miłość. Rozumiesz? Mieliśmy dopiero jedenaście lat?

- Tak, rozumiem. ? Westchnął. ? Na początku było mi przykro, bo od zawsze łaziliśmy we trójkę, a ja nie miałem innych przyjaciół. I? I nie, nie przyzwyczaiłem się nigdy do takiego stanu rzeczy. Aż?

- Zginął. ? Łza zleciała jej po policzku, pojedyncza i zapamiętywana, niczym pierwszy płatek śniegu.

- Aż zginął. Mogę być szczery? Czułem ogromny ból, ale? jednocześnie ucieszyłem się, że teraz będziemy tylko ty i ja.

Ania rozszerzyła oczy. Była lekko wściekła, a jednocześnie bała się swojego przyjaciela. O ile jeszcze nim był. A on tylko patrzył w trawę pod nimi, a jego twarz okrywał dziwny cień.

Sebastian nie umarł spokojnie. W chwili śmierci na jego twarzy widniał straszliwy grymas, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że to już koniec i za chwilę pogrąży się w niezmierzonym spokoju. Marcin doskonale pamiętał ten grymas. Ania nawet go nie widziała.

Nadszedł wieczór. Ania chodziła z jednej strony postumentu na drugi, pisząc na komórce wiadomość do koleżanki. Marcin wypatrywał pilnie.

Nagle zauważył ruch, po drugiej stronie placu. Coś biegło w opuszczonym budynku i wydawało głośne, rozniesione echem odgłosy butów.

- Widzisz? Widzisz? Miałem rację, tam ktoś jest! ? Krzyczał do Ani Marcin. Był przestraszony, ale jednocześnie bardzo chciał zobaczyć, kto kryje się w budynku na drugim końcu placu. Tym razem mógłby spróbować, w końcu nie był sam. ? To Sebastian! Zawsze tam się pojawia!

- Ale, ale ja nic nie widzę! ? Odrzekła Ania. ? Jesteś pewien?

- Nie słyszysz odgłosów butów?

Ania nie słyszała.

- Chodź szybko, pobiegnijmy tam ? rozkazał chłopak.

Wpadli do środka. Marcin odwrócił się w prawą stronę.

Na końcu korytarza stał chłopak. Jego twarz ukryta była w cieniu. Stał tam bez ruchu.

- Zobacz, tam stoi.

- Ale? tam nikogo nie ma. ? Dziewczyna na końcu korytarza widziała ścianę. ? Marcin?

Ale Marcin już biegł za widmem.

Ile oni mieli lat? Jedenaście? Teraz byli pełnoletni i chłopak zapomniał już o tym straszliwym wieczorze na opuszczonych terenach za miastem.

Kiedyś czytał w jakimś popularnonaukowym czasopiśmie, że umysł ludzki najłatwiej zapamiętuje to, co okropne. Ale jednocześnie łatwo zapomina strachy ze snów.

W tym przypadku zdarzyło się coś nadzwyczaj ciekawego. Umysł młodego chłopca uznał tamto wydarzenie za senny koszmar. I z łatwością zapomniał o popełnionej tego feralnego dnia zbrodni.

A potem była z powrotem szkoła. Dni leciały, Sebastian zniknął nawet ze snów.

Pewnego dnia jednak wrócił.

Marcin, wrażliwy osiemnastolatek, siedział z blokiem rysunkowym na kolanach i ołówkiem w prawej ręce na pustym postumencie. Szkicował budynek, który go fascynował z niewiadomych powodów.

Budynek ten wyglądał zwyczajnie. Prostokątne dzieło radzieckiej myśli inżynieryjnej. Z prawej strony bardzo blisko ściany rosło wielkie drzewo. Jego gałęzie wchodziły do środka przez pozbawione szkieł okna.

Zwykły opuszczony budynek. Dla młodego mężczyzny był jednak czymś więcej. Jakby stał nie tylko tam, przy tym starym placu, ale też w głowie chłopaka. W samym jego wnętrzu.

Kiedy Marcin rysował wschodnią część budynku, w jednym z okien pojawiła się postać. Znajoma postać. Stała tam i patrzyła.

- Hej! ? Zawołał Marcin i zamachał ręką. Postać nie drgnęła. ? Hej! ? Odeszła gdzieś w głąb. Marcin szybko się stamtąd zwinął, lekko przestraszony. Uznał na dziś rysowanie za skończone.

Sebastian pojawiał się często, właśnie w tym budynku, o różnych porach dnia. Czasem też przechadzał się po placu. Zawsze jedenastoletni. Milczący, nie odpowiadał na wołania, a potem niknął gdzieś między drzewami. Marcin raz czy dwa próbował go gonić, jednak jego już nigdzie nie było. Postanowił więc powiedzieć o wszystkim Ani?

Zbiegali po schodach. Coraz głębiej i głębiej. Do piwnic budynku. Ania nie chciała tam schodzić, ale jeszcze bardziej nie chciała zostać sama. Dlatego mimowolnie biegła za Marcinem, krzycząc, aby się zatrzymał.

Rozświetlali sobie wnętrze wbudowanymi w komórki lampami. Przebiegali przez pomieszczenia za zjawą, którą widział tylko chłopak. Ten w końcu zatrzymał się.

- Tam? - szepnął do Ani. Wskazał kąt pomieszczenia. Brudny, opuszczony, z łuszczącą się farbą. Nikogo tam nie było. Jednak Marcin widział w tym miejscu Sebastiana, stojącego do nich tyłem.

- Tu nikogo nie ma ? szepnęła Ania.

- Jest. Sebastian. Nic się nie zmienił. Nadal wygląda na jedenaście lat.

- Marcin, boję się o ciebie.

- Ja też się boję. Nie rusza się. Boję się cholernie, ale? - ??fascynuje mnie to? dokończył w myślach.

Stali w ciszy. Nie wiedzieli, co robić. Mieli nogi jak z waty, choć z dwóch różnych powodów. Łączyło je tylko jedno ? strach.

Nagle zjawa odwróciła się, a Marcin podskoczył. Za nim Ania.

Sebastian zaczął mówić prosto do chłopaka, ale dziewczyna tego nie słyszała.

Marcin tuż po całym zajściu zaniósł ciało przyjaciela do najbliższego miejsca, gdzie byli ludzie. Potem padł i zemdlał. I to chyba wtedy wszystko zapomniał.

Policja uznała, że Sebastian został zabity przez pijaków, którzy skrzywdzili też Marcina. Ten zaś nic nie pamięta w wyniku traumy i szoku. Na tym skończyło się dochodzenie.

Prawda jest jednak inna.

Gdy chłopak upadł na porozbijaną posadzkę, Ania krzyknęła. Ale potem tylko płakała. Przestraszyła się, że umarł. Jednak nie, on tylko spał.

Trzymała jego głowę na kolanach i czekała cierpliwie przy świetle lamp z komórek, aż się ocknie. Nastąpiło to po dwudziestu minutach, które wlokły się w nieskończoność.

Kiedy chłopak otworzył oczy, Ania uśmiechnęła się.

- Nic ci nie jest? Co ci się stało?

Spojrzała jednak na jego twarz dokładniej i przestraszyła się. Był blady jak ściana, a oczy miał czarne, niczym węgiel. Kilka włosów na jego głowie nabrało zupełnie biały kolor. Zaczął płakać.

- Przepraszam. Przepraszam. Ja po prostu tego nie pamiętałem. ? Łkał.

- Czego nie pamiętałeś?

- To? to ja go zabiłem. To ja. Tu, w tym miejscu.

Pewnego dnia pokłócili się. Dwójka jedenastoletnich dzieci pokłóciło się całkiem poważnie.

Bawili się w opuszczonym miejscu (rodzice nie pozwalali im tu przychodzić, ale znaleźli fajną dziurę w płocie, a chęć penetrowania tego miejsca była po prostu silniejsza od nich), w jednym z budynków przy placu z pustym postumentem. Jednak to nie była wesoła zabawa. Coś wisiało między nimi w powietrzu.

W końcu, przez jakąś błahostkę, pobili się. Obydwoje wiedzieli jednak, że chodziło w tej bójce o coś więcej. To była zazdrość. Taka prawdziwa, poważna.

Marcin w pewnym momencie wpadł w furię. Zaczął gonić Sebastiana, grożąc mu kamieniem i krzycząc coś o przyjaźni, Ani i nim.

Był potężnym chłopcem, tak więc Sebastian naprawdę się przestraszył. I tuszy swego przyjaciela i jego furii. Biegł korytarzami, następnie skręcił na schody. Zaczął biec w dół i w dół. Słyszał cały czas za sobą głos Marcina, który krzyczał coś niezrozumiale.

Biegli przez ciemne pomieszczenia, gdzie czerń wydawała się jeszcze straszniejsza. I ten ich ciąg nagle się skończył. W pewnym momencie, zamiast kolejnego przejścia lub korytarza, stała ściana. Sebastian aż się rozpłakał. Nie miał gdzie już uciec, a Marcin był coraz bliżej.

Nagle zobaczył kamień lecący w jego stronę. Nawet nie zdążył krzyknąć.

Marcin ze względu na swoją tuszę nie był lubiany. Starsi i silniejsi chłopcy nie mieli dla niego litości. Potem odsunęli się od niego przyjaciele.

Najbardziej lubił Anię, bo była jedyną dziewczyną, którą tak dobrze znał. I była fajniejsza od Sebastiana, który, choć zawsze miły i dało się z nim dobrze bawić, zabrał mu Anię.

Nienawiść do wszystkich rosła więc w grubym chłopcu bardzo szybko.

Dwójkę osiemnastolatków znaleziono następnego dnia wieczorem, w piwnicy jednego z opuszczonych budynków za miastem. Obydwoje pogrążeni byli w szaleństwie.

- To przez to miejsce. Tu często dzieje się coś złego. ? Powiedział jeden policjant do drugiego.

- A ja myślę? - odpowiedział mu kolega. ? Myślę, że to po prostu w nich siedziało.

Koniec.

Trochę może o tym opowiadanku napiszę, bo tak się pojawiło ni z gruszki ni z pietruszki i trochę nie wiadomo, o co kaman.

Opowiadanie powstało wczoraj, napisane w jakieś półtora godzinki. Siedziałem po prostu przed komputerem i zastanawiałem się nad tematem artykułu do miejscowej gazetki, do której pisuję. Nic nie mogłem wymyślić. Przyszła mi więc do głowa cwana myśl: "napiszę opowiadanie, to zawsze łatwo mi idzie!".

Napisałem pierwsze zdanie. Nawet nie wiedziałem, o czym to będzie opowiadanie. Pisałem po prostu to, co mi przyszło szybciutko do głowy. Mój umysł przyznał, że potrzebuje czegoś mrocznego i dziwacznego. Wyszło jak wyszło.

Myślę, że moja historia z tą opowieścią jeszcze się nie zakończyła. Pomysł na fabułę, choć oklepany, spodobał mi się tak bardzo, że chyba rozpiszę to jeszcze raz, o wiele lepiej i dłużej, dodając to i owo. Ale to już temat na inne rozważania.

Pozdrowionka śle pT!

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Najbardziej charakterystyczną cechą twojej twórczości są dla mnie fajne koncepty całej osi fabularnej i świata przedstawionego. Tylko w tym opowiadaniu to półtorej godziny niestety widać - aż żal szybko kończącego się opowiadania, bez dobrego wprowadzenia i spokojnego wprowadzania w meandry umysłu Marcina. Ale skoro zamierzasz poprawić opowiadanie, to do tego poprawionego nie będę miał już żadnych zastrzeżeń.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...