Skocz do zawartości

Z kulturą o kulturze

  • wpisy
    43
  • komentarzy
    111
  • wyświetleń
    26995

Incepcja ? recenzja


Krzycztow

304 wyświetleń

?Kiedy film się kończy, wciąż ma się wrażenie, iż Nolan wyprzedza nas o kilka kroków? (The Onion), ?Widzów czeka wspaniała zabawa z wyobraźnią? (Rzeczpospolita), ?Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się reżyserom ? dopóki nie pojawił się Christopher Nolan? (Przekrój). To tylko niektóre cytaty wybranych recenzji filmu ?Incepcja?. Czy cały ten hype i pozytywna otoczka są zaraźliwe, czy faktycznie nowe dzieło Nolana jest tak dobre, jak się powszechnie uważa?

Być może zbyt wysokie oczekiwania sprawiły, że odpowiedź nie jest jednoznaczna. Wielu widzów, po entuzjastycznych recenzjach spodziewało się ?czegoś wielkiego? ? czego dokładnie, nie wiadomo. Grunt, że na film czeka się z wypiekami na twarzach, a kiedy gasną światła i zaczyna się seans, chłonie się każdy kadr, by nie uronić choćby sekundy z tego wiekopomnego dzieła. ?Tak przynajmniej mówili. Ktośtam, gdzieśtam ? jest znany, słyszałem o nim, nie mogę sobie tylko przypomnieć nazwiska. Ale mu wierzę? ? pomyśli pełen entuzjazmu widz.

No właśnie ? ślepa wiara głównych bohaterów to jedna ze słabszych stron filmu. W jednej ze scen, podczas werbowania składu do wykonania arcytrudnego zadania (?zaszczepienia idei w umyśle dziedzica wielkiej korporacji, tak by sposób jego działań, jego osobowość, przyniosły korzyść innych korporacjom? ? zdają się tłumaczyć widzom bohaterowie), nowy jego członek, a w zasadzie członkini, nawet przez moment się nie zawaha przed podjęciem pracy. ?To dość nielegalne?, mówi Cobb, główny bohater ? w tej roli przekonujący Leonardo DiCaprio. Na młodej, ambitnej studentce nie robi to specjalnego wrażenia, tak jakby codziennie, między wykładami, napadała na banki. Normalka. Ten element filmu zdecydowanie nie przekonuje. Ponadto, mimo całkowitego panowania nad sytuacją, reżyser stawia widza przed trudnym zadaniem. Musi on, przed bite dwie i pół godziny przebijać się przez zawiłości fabuły i śledzić uważnie każdy krok bohaterów przemierzających kolejne ?poziomy? snu. To w umysłach naszych włamywaczy dzieje się zasadnicza akcja opowieści. Szkoda, że starano się upchnąć tak złożony scenariusz w ponad dwugodzinnym metrażu bowiem potencjał całej historii jest ogromny i aż dziw bierze, że po zakończeniu seansu można stwierdzić, że to wszystko trzymało się kupy. Inni reżyserzy zrobiliby z tego co najmniej trylogię, a Nolan? Chyba w tym tkwi jego geniusz. Potrafi on sprzedać widzom porządne, wielowarstwowe kino (dosłownie i w przenośni), a sceny akcji ? skądinąd bardzo efektowne ? są tylko dodatkiem i elementem wcale nie najważniejszym. Tym niemniej, pisząc o formie tego obrazu, efektowności odmówić mu rzeczywiście nie sposób. Opisywana wielokrotnie scena w hotelu bez grawitacji rzeczywiście robi wrażenie. Podobnie jak kreowanie całych miast (tak w umyśle Cobba i jego ukochanej Mal, jak i młodej pani architekt Ariadne, w którą wcieliła się niezwykle naturalna Ellen Page). Dość zagadkowy, z punktu widzenia postaci, wydał się niewykorzystany potencjał panowania nad snem, ?szycia? go na swoją miarę. Potwierdza to choćby scena, pokazywana także na trailerach, w której Eames (rewelacyjny Tom Hardy) używa gnata większego kalibru, by pokonać przeciwnika. ?Od czego jest wyobraźnia?? Zdaję sobie sprawę, że na potrzeby dramatycznych zwrotów akcji, wyobraźnia głównych bohaterów odmawia posłuszeństwa, zwłaszcza w sytuacjach stresowych, więc ten zarzut łaskawie pomińmy. Wszak dla dobra fabuły musiały wydarzyć się takie, a nie inne rzeczy. Z kolei po Hansie Zimmerze, autorze muzyki, spodziewałem się czegoś lepszego. Owszem, kolejne utwory brzmią nieźle, budują klimat, lecz ten kompozytor przyzwyczaił nasze ucha do rzeczy znakomitych a nie ?jedynie? bardzo dobrych.

Bez wątpienia ?Incepcja? to film niezwykły. W żadnym wypadku przełomowy, lecz taki, który z tarczą wychodzi po konfrontacji z oczekiwaniami. Z tym, że jest to zwycięstwo o włos, minimalne. Rekompensatą jest zakończenie, które pozostawia widzów w domysłach i wielką literą ?O? malowniczo rysującą się na ich twarzach po ostatniej scenie. Mimo zamierzonego przekombinowania i dość niejasnych motywacji zespołu Cobba (Ariadne!), warto obejrzeć, choć przed seansem należy? oczyścić umysł.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Świetna recenzja, ale czy motywy Ariadne były niejasne?

Były wręcz łopatologicznie wyjaśnione: młoda, bardzo zdolna studentka architektury dostaje możliwość kreowania wszelkich możliwych i niemożliwych rozwiązań architektonicznych. Czyli możliwość ćwiczenia wyobraźni i namacalnego delektowania się efektami. Więc w czym niejasność? Nawet Cobb stwierdza, po jej uciecze, że wróci, bo takich szans się nie da odrzucić.

No i muzyka Zimmera - dla mnie rewelacja, ale to kwestia gustu ;-).

Link do komentarza

Quetz, racja, ten element był wyjaśniony, ale mnie średnio on przekonał, zwłaszcza na wspomnienie Cobba o wątpliwej legalności całego przedsięwzięcia. Gdyby to była jakakolwiek inna postać z tego filmu to nie miałbym pretensji. Ale nie śliczniutka Ellen Page/Ariadne :P Okazja niesamowita, ale za cenę bycia ściganym na całym świecie? No ale Cobb wiedział lepiej, skoro wróciła po swoich pierwszych wątpliwościach :) Być może to już czepialstwo, ale jednak odczułem w czasie seansu mały zgrzyt.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...