Piractwo, gry uzywane, a sprawa producenta
Ostatnio na stronie CDA nieprzerwanie tocza sie batalie na temat tego, jak zle jest piractwo i, ze kupowanie uzywanych gier bedzie bardzo ograniczone przez producentow, co jest z koleji ich czynieniem 'zla'. Kiedy pojawialy sie naprawde burzliwe wpisy i komentarze odnosnie tych tematow, to nie moglem ich skomentowac poniewaz mialem bana, teraz zas chcialbym wyrazic swoja opinie. Darowalbym to sobie, ale widzialem mase ludzi, ktorym wydawalo sie, ze pozjadali wszystkie rozumy i maja jasny obraz na cala sytuacje. Przy czym pisali w taki sposob jakby nie tylko nie rozumieli np. systemu 10 Dollars, ale nie potrafili dokladnie i ze zrozumieniem przeczytac newsa napisanego czy to przez Huta, czy Piotrka lub Sernika.
Postanowilem wiec wyrazic swoje zdanie na ten temat i otworzyc galy ludziom, ktorzy pomysleli, ze teraz bedzie mozna legalnie gry kupowac za $10...
Zaczne od piractwa. Najbardziej mnie irytuje porownywanie tego procederu do kradziezy samochodow. To nieadekwatny przyklad. Samochod to dobro materialne i jesli go ukradniemy, to znaczy, ze legalny wlasciciel go nie ma. Piractwo rowniez moze zostac nazwane kradzieza, ale to nie znaczy, ze proces kradziezy jest identyczny i mozna oba procedery bezposrednio porownywac. Gdyby nie bylo pirata to kupilbym oryginal to tak; wtedy tworca traci. Jesli jednak piracimy gre tylko dlatego, ze mamy mozliwosc dostanie jej za darmo, a normalnie gry bysmy i tak nie kupili, to porownanie do samochodu jest po prostu niewlasciwe. Wierze, ze tak jest wlasnie w wiekszosci przypadkow - wiekszosc piratow piraci tylko dlatego, ze ma mozliwosc dostania gry za darmo, a brak takiej mozliwosci wcale nie naklonilby ich do kupna oryginalu. Oczywiscie sprzedaz oryginalow wzroslaby na PC drastycznie, jesli jakis program antypiracki dzialalby poprawnie, ale to nie znaczy, ze wszyscy rzuciliby sie na taka gre. Czesto slysze argument, ze jesli chcemy kupowac oryginaly, to nie jest to trudne, ale trzeba z czegos zrezygnowac w sytuacji, gdy nie starcza nam pieniedzy. I jakos ci 'uczciwi' (wielu pewnie tylko ze strachu przed moderacja) gracze zapominaja, ze pirat tez moze bez gier wytrzymac. Nie spiraci tej, ktora chcial? Trudno, spiraci sobie inna, a taki AC2 niech zostanie w sklepie, bo przeciez wydanie ?35/?40 za gre jest dla takiego czlowieka duuuzym wydatkiem, zakladajac, ze caly czas piraci i ma gry za prawie lub calkowicie darmo.
Teraz sprawa uzywek i znienawidzonego programu 10 Dollars od EA. Tutaj znowu pojawilo sie bardzo 'mondre' porownanie do samochodow. Ludzie skad Wy sie bierzecie? Jak w ogole mozna porownywac wartosci materialne, do wartosci intelektualnych (bo chyba tak sa gry okreslane)? Oczywiscie podajac specyficzne przyklady i okreslone cechy mozemy to zrobic, ale w komentarzu forumowicza, dokladnego przykladu nie bylo. Powiedzial on zas, ze teraz mozna bedzie zakazac ludziom sprzedawac samochody. I gdzie tutaj jakakolwiek analogia poza tym, ze za obie rzeczy trzeba bylo zaplacic? Juz tlumacze o co mi chodzi dla ludzi, ktorzy jeszcze tego nie zauwazyli. Gry sa (zwlaszcza w dzisiejszych czasah) przezyciem jednorazowym. Oczywiscie mozna sie bawic w kilkakrotne przechodzenie gry, ale wiekszosc ludzi sie tym nie przejmuje. Tutaj raczej chodzi o fakt, ze juz po jednorazowym przejsciu gry zapoznalismy sie z jej glownym contentem. Nic juz nas nie obchodzi, wiec mozna sprzedac. To tak jak (prawie) darmowa wypozyczalnia gier, bo po tym jak juz zagramy i zapoznalismy sie z zawartoscia mozemy sobie oddac, bo juz na nie sluzy w zaden sposob. I tutaj jest podstawowa roznica miedzy gra, a samochodem. Samochod po zakupie sluzy nam w ten czy inny sposob. To wartosc materialna i jesli ja sprzedamy to pozbedziemy sie jej w calosci. Jesli zas sprzedamy gre to nie tracimy doznan, ktore juz przezylismy. Poznalismy historie z gry, nic juz ona nas nie obchodzi w przeciwienstwie do samochodu - kiedy jego sie pozbedziemy, to go nie ma, a emocje i przezycia z gry (za ktora wlasnie placimy) pozostaja w naszej pamieci. Granie w gry porownywalne jest raczej do pojscia na film do kina. Sprzedaz gier uzywanych to tak, jakby pojsc do kina, zobaczyc film, a wychodzac zarzadac zwrotu 70% ceny, bo juz go nie ogladasz. Dlaczego tak nie zrobicie? Poslugujac sie wasza (nie mowie tutaj do wszystkich oczywiscie) chora logika powinno to byc calkowicie dozwolone.
Przypominam rowniez, ze kupujac pudelko z gra nie kupujecie gry, jak to sie zwyklo uwazac. Kupujecie prawo do (wielokrotnego) zapoznania sie z zawartoscia pudelka, ale gry nie posiadacie. Ja jestem calkowicie za redukcja sprzedazy uzywanych gier poniewaz jest to bardzo niesprawiedliwe wzgledem tworcow i producentow. Zreszta w wiekszosci na to narzekaja (najbardziej tym dotknieci)gracze konsolowi. Jest to calkowicie zrozumiale - pod warunkiem, ze nie porownuja tego do tych durnych samochodow... - ale jako gracz PC do konca tego nie rozumiem. Na PC sprzedaz uzywek jest od kilku lat mocno ograniczona. Dlaczego konsolowcy nie maja byc w identycznej sytuacji? Rozumiem, ze konsolowki sa drozsze, ale to nie ma nic do rzeczy - z tym sie trzeba po prostu liczyc wybierajac platforme do grania.
Mam nadzieje, ze zrozumieliscie przekaz. Dzieki za uwage i pozdrawiam.
EDIT: Zapomnialem wspomniec o kupowanie gier za $10. Naprawde jestescie tacy naiwni, zeby myslec, ze EA zrobiloby taki blad? Sa jednymi ze swiatowych rekordzistow w wyciaganiu pieniedzy od klientow i myslicie, ze oddaliby swoje produkty za 1/5 ceny? Nie wiem jak zamierzaja to rozwiazac, ale tak dobrze nie bedzie.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze