Skocz do zawartości

poCONVERSE'ujmy o...

  • wpisy
    235
  • komentarzy
    1982
  • wyświetleń
    109985

Gdy świat mówi mi: Hej, coś jest nie tak!


theconverse

345 wyświetleń

Stało się. Oto doznałem nieopisanej przemiany. Nigdy nawet nie śmiałem o niej myśleć czy o nią prosić, ale przed chwilą ostatnie ziarenka piasku w klepsydrze odliczającej to co nieuniknione upadły ciągnięte za swoje małe, niewidoczne roznegliżowanym okiem rączki, przez bezpruderyjnie złośliwą grawitację. Musicie pożegnać mnie takiego jakiego znaliście, a może nawet darzyliście sympatią lub co gorsza ślepo wierzyliście, że w całym naszym towarzystwie to moje skarpetki odurzały najmniej. Nie! Dość tych kłamstw! To właśnie moje wiązane pod pachami futerały na pokrzywione stopy doprowadzały do licznych omdleń i stanów trwałego ślinotoku wszystkimi jamami ciała. Wszystkimi! Mieliście szczęście. Niewiele brakowało, a doszłoby do prawdziwej tragedii. Dziś jednak wyrzekłem się mojego dawnego ja i stałem się? pr0rockiem z nietypową tendencją do usilnego stosowania zaskakująco niepoprawnej pisowni.

Niektórzy z Was zapewne jeszcze pamiętają, gdyż zachowali bezpieczną dla zdrowia i życia odległość, że całkiem niedawno wspomniałem o zatrzymującym krew w żyłach i ziemniaki w mundurkach spotkaniu z czarny KULAWYM kotem. To nie mogło się dobrze zakończyć, o nie! Wtedy co prawda nie podejrzewałem jak złym omenem było tamto wydarzenie. Wybaczcie mi na chwilę, ale muszę koniecznie splunąć gęstą śliną za swoje lewe ramię. Dwa razy i z klaśnięciem w pięty. Tfu! Klask! Tfu! Klask! Dobrze, teraz mogę prawie już spokojnie kontynuować.

Teraz, gdy uwolniłem już moje płuca od tej wstrętnej flegmy, mogę opowiedzieć Wam o wszystkich znakach, które ostatnio napotkałem na drodze mojego spokojnego aż do tej pory życia. Całości tej niecodziennej historii postaram się nadać charakter chronologiczny, by wszyscy czytający te słowa mogli lepiej pojąć wagę tego, co swoje miejsce już miało oraz tego, co dopiero nadejdzie.

Zapewne nie raz, ani nawet tych razów nie osiem odwiedzaliście błyszczące nowymi płytkami podłogowymi wnętrza ogromnych galerii handlowych, prawda? Również i ja od nich nie stroniłem, głównie dlatego, że jeden z takich przybytków stworzony pod sztandarem kapitalizmu służył mi jako swoisty skrót. Powodowany zwyczajnym lenistwem bardzo często spacerowałem wśród licznych sklepowych wystaw, promocji i na wpół nieodzianych manekinów o zimnych spojrzeniach. Niekiedy spędzałem w tamtym miejscu nawet i więcej niż trzy kwadranse czasu, ale na własne usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że to wszystko wiązało się z chęcią bycia choćby na chwilę modnie, ale i wygodnie ubranym. Dotychczasowy jutowy worek po ziemniakach już dawno temu przestał spełniać obie z tych funkcji. Rzecz jednak w tym, że gdy razu pewnego dokonywałem właśnie stosownych przymiarek, a do zamknięcia owego ?molocha wyłudzającego ostatni grosik? pozostawało jeszcze kilkanaście minut, trudniące się tam handlem panie, usilnie starały się przekazać, iż najlepiej byłoby, gdybym opuścił już sklep. Musielibyście to zobaczyć na własne gałkowe odbiorniki! Precyzja z jaką uruchamiały nagranie towarzyszące błądzącemu w ich myślach zwykłemu ?
do domu patałachu!
?, by jakże uprzejmie poinformować mnie o tym, że klient jest niemile widziany była godna podziwu. Pierwsza nagrana przez panią o aksamitnym głosie wiadomość nie wybrzmiała jeszcze do końca, a tu już zestaw kina sklepowego tubalnie ogłaszał, że pora abym zniknął. Tak też zrobiłem. Wiedziony ciekawością zerknąłem jeszcze, gdy akurat przekraczałem próg butiku na mój komórkowy czasomierz, by przekonać się, że oto właśnie wybiła godzina zamknięcia miejsca pracy tamtych niesympatycznych pań. Zawsze uważałem, że klienta powinno się cenić i witać go z szeroko otwartymi ramionami, zamiast mieć go za jednego z przedstawicieli kłopotliwego motłochu, który trzeba potraktować gustowną szpileczką prosto w zadek.

Myślicie, że to koniec? Nie wiecie nawet jak bardzo się mylicie! W chwilę później ruchome, choć raczej niemrawe schody zaniosły mnie piętro niżej, by kierując się do głównego wyjścia zostać zatrzymanym przez pana z ochrony obiektu. Oblany zimnym potem pomyślałem od razu, że te wstrętne sklepikarki podrzuciły mi coś do moich zakupów i teraz zostanę oskarżony o kradzież, a następnie rozstrzelany za pomocą metkownicy gdzieś pomiędzy elektrycznym samochodzikiem na monety, a informacją o godzinach otwarcia galerii. Na szczęście pan w nienagannie dopasowanym uniformie strażnika prawa i porządku, mając przy tym w pełni profesjonalny wyraz twarzy odparł, że teraz mogę opuścić budynek wyłącznie za pomocą wyjścia dla personelu. Chyba gdzieś po drodze przegapiłem mój pierwszy awans zawodowy, bo nagle ze studenta stałem się pracownikiem ekskluzywnej galerii handlowej z samego centrum prężnie rozwijającego się miasta roszczącego sobie prawa do bycia Europejską Stolicą Kultury. Czy to jakiś żart?! Dla mnie to wiecznie zakompleksione skupisko ludzi zamieszkujących bryły zdecydowanie podupadającej, choć niegdyś pięknej architektury było od zawsze betonowym miastem robotników. Ale chyba delikatnie zmieniłem pas ruchu i zmierzam nieodpowiednią stroną jezdni. Wróćmy więc do mojej przygody z walką o przetrwanie, czyli niewyobrażalną chęcią wydostania się z centrum handlu i rozrywki. Jak możecie się domyślić, ostatecznie udało mi się zaczerpnąć świeżego miejskiego powietrza, gdy tylko oszklone drzwi zamknęły się za mną z hukiem. Wcześniej musiałem jednak zawiadomić tego samego dzielnego ochroniarza, że jestem tylko klientem i raczej nie zabrałem dzisiejszego ranka swojej pracowniczej przepustki. Obłęd. Najzwyklejszy w świecie przejaw chaosu jaki panuje w umysłach co poniektórych ludzi, których bardzo często mijamy na ulicach.

To była dopiero pierwsza z zapowiedzi. Wówczas nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z jej wagi i konsekwencji jakie za sobą mogła przynieść. Drugą oznaką tragicznych wydarzeń, które dopiero nadejdą był napotkany przypadkiem czarny KULAWY kot. O tym już jednak wiecie.

Tego samego dnia, w którym drogę przeciął mi kuśtykający zwierzak, przebywając w toalecie w celu wiadomym, to znaczy wyprowadzając na spacer wzdłuż muszli klozetowej grupkę moich tresowanych karaluchów, natknąłem się na dziwnie wyglądający odświeżacz powietrza. Moglibyście zapytać dlaczego według mnie wyglądał on dziwnie, ale nie potrafiłbym Wam udzielić sensownej odpowiedzi. Wystarczy, że powiem o tym, jak to potężny wstrząs dopadł moje ciało, gdy tylko skierowałem na niego mój wzrok. Jaki byłem naiwny myśląc, że był to zwyczajny odświeżacz do rozkładającej się w pobliżu miłej dla nosa atmosfery. Coś podkusiło mnie, żeby przyjrzeć mu się jeszcze dokładniej i? podniosłem go zaglądając na jego spodnią stronę. Biały jak kawałek kredy wśród lodów śmietankowych pokrytych bitą śmietaną dostrzegłem coś bardzo ważnego. Otóż wśród informacji o produkcie widniał napis, pozwólcie mi na cytat: ?
Idealny odświeżacz do zastosowania w domu, pomieszczeniach biurowych, sanitarnych. Przez długi okres czasu pozostawia przyjemny zapach. Konstrukcja estetycznego opakowania umożliwia płynną regulację intensywności wydzielanego zapachu
?. Krótką notatkę przeczytałem raz jeszcze, a później po raz kolejny. Nie mogłem uwierzyć, że w tak niewielkim tekście mógł przypadkowo znaleźć się tak popularny błąd językowy jakim jest słynny już dzisiaj ?okres czasu?. Miałem rację, to nie był przypadek! Jeśli producent zwrócił uwagę na długotrwały efekt unoszącego się w powietrzu bezowego zapachu, to miał jakiś cel w użyciu tego wstrętnego pleonazmu. Od razu pomyślałem, że było to swoiste podkreślenie długoterminowego działania odświeżacza. Idąc tym tropem, oczami mojej wyobraźni dostrzegałem przynajmniej dekadę, jeśli nie więcej lat wśród bzów pachnących z tego małego, kolistego opakowania. Wystarczyło, że przesunąłem wzrok kilka centymetrów w lewo. Katastrofa! Napis, który napotkały tam moje oczy głosił: ?
ZUŻYĆ DO XII. 2012
?. Koniec jest bliski! Koniec jest? Przepraszam, ale muszę się napić wody. Zaraz wracam.

Trzeci omen był najgorszy, a do tego miał miejsce zaledwie dwa dni temu. Stojąc w kolejce do kasy jednego z hipermarketów, który słynie ostatnimi czasy z napromieniowanych owadów, zwróciłem uwagę na znajdującą się przede mną starszą panią. Oboje wypakowaliśmy już wybrane przez nas towary na oblepioną bliżej niezidentyfikowaną wydzieliną taśmę i oczekiwaliśmy na sympatyczny uśmiech pani kasjerki i równie przyjazny komunikat o kwocie, którą będziemy musieli zostawić w zamian za potrzebne do przeżycia artykuły spożywcze. Akurat z mojego koszyka wyładowałem raczej zwyczajne produkty, a wiec chleb, jabłka, jakiś jogurt oraz garść innych mniej interesujących rzeczy, jak na przykład dziwnie sterczący ogórek zielony. Tak czy inaczej, gdy tylko odłożyłem na bok czerwony koszyczek, a w chwilę później sięgnąłem po często pusty portfel, nagle zostałem porażony żądnym krwi spojrzeniem istoty, której grymas twarzy nie mógł być na pewno ludzki. Demon? Antychryst? Nauczycielka chemii ze szkoły podstawowej? A może ufajdany psią kupią hycel po przejściach? A gdzie tam! To złowrogie spojrzenie padło na mnie ze strony tej miłej, starszej pani stojących dwa kroki przed mną. Byłem autentycznie przerażony! Wpierw spojrzała na mnie, później omiotła wzrokiem chleb i jogurt, a następnie znowu zerknęła na mnie. To cud, że nie zamieniałem się tam w kamień lub mniej przyjemną organiczną papkę. Nie wiem komu mogę za to dziękować, ale w normalnych okolicznościach najpewniej nie uszedłbym z tamtego miejsca z życiem.

Zastanawiacie się pewnie teraz jaki to wszystko ma związek z przerażającą wizją końca świata, niebieskich dropsów i pomarańczowej oranżady, którą tutaj wieszczę. No dobrze, może o cukierkach i napoju nie wspominałem, ale wyczerpanie ich zapasów byłoby i tak najgorszą z możliwych apokalips. A wierzcie lub nie, ale kilka z nich już przeżyłem. Ta nadchodząca będzie jednak inna. Tej nikt nie zdoła się oprzeć.

Pozornie sytuacje z galerii handlowej, spaceru, pobytu w toalecie oraz zakupów w markecie (cholera, rym!) nie wykazują żadnego związku z nadchodząca zagładą, prawda? Ale wystarczy chwilkę się zastanowić. Teoretycznie tak samo ma się sprawa z owczarkami szkockimi długowłosymi i gotowanymi brokułami, niby nie widać żadnego powiązania, ale? Nie, nie chodzi o to, że ktoś chcę napisać książkę zatytułowaną ?
Brokuł wróć!
?. Może i lektura tego dzieła byłaby zajmująca, ale elementem łączącym psa i warzywo jest coś zupełnie innego, niewidocznego na pierwszy rzut oka. Ja po prostu uwielbiam, tak psiaka jak i tę pyszną odmianę kapusty tulić w zimne i samotne wieczory. Również w przypadku opisanych wcześniej wydarzeń należy doszukiwać się głębszego, ukrytego znaczenia.

Opowieść o byciu ?wyrzuconym? z galerii handlowej wskazuje na upadek wartości pieniądza, który stanie się na tyle mało istotny, że nawet handlowcy nim wzgardzą i wyproszą swoich klientów ze sklepów. Wiemy więc, że gospodarka nie przetrwa. Czarny KULAWY kot już sam w sobie jest złym znakiem, więc może miał on po prostu posłużyć jako pewna podpowiedź, tak żebym zaczął baczniej rozglądać się po otaczającym mnie świecie. Poza tym jeśli zwierzak kulał, to znaczy, że musiał mieć pecha, bo ponoć koty zawsze lądują na czterech łapach. Czarny kto, który ma pecha? To musi coś znaczyć! Dzięki odświeżaczowi dowiedziałem się, że wyznaczona na koniec świata data jest jak najbardziej autentyczna. A na koniec złowrogie spojrzenia ludzi, co może oznaczać tylko jedno ? kanibalizm! Przypominam, że starsza pani dwa razy spojrzała się na mnie, a tylko raz na wyłożone na taśmie jedzenie.

Nic więcej nie mogę w tej chwili napisać. Wyczekuję na kolejne znaki. A Wy pamiętajcie, ostrzegałem?

12 komentarzy


Rekomendowane komentarze

W takim razie, jako wybraniec boży i pomazaniec świata bożego, który w tym momencie czyta najmroczniejsze ze wszystkich znaków świata, wskoczyć do mojego zakupionego za ciężko wyciułane monety batmobilu i o zachodzie słońca pięciokrotnie całując CD-ACTION, odjechać z kraju zła przeklętego gdzie nie istnieją przecinki. Nie działa mi przycisk odpowiedzialny za przecinki. TO KONIEC ŚWIATA !

Przecinki wróciły do mej klawiatury ! Radujcie się dzieci boże.

Link do komentarza

The Converse wyczuwa wszędzie zło ze względu na zamknięcie hipermarketu, kulawego kota i odświeżacz powietrza do klopa z regulowanym natężeniem zapachu.

Link do komentarza

Czytam pierwsze 2 akapity: kurde, o co chodzi z tą zmianą? Po przeczytaniu całego tekstu jestem... jeszcze bardziej zdziwiony. Ten tekst jest dość szalony i kontrowersyjny, ale mam nadzieję że z Tobą wszystko w porządku :)

Link do komentarza

Chcąc widzieć więcej tekstów poza konkursowo-puzzlowych nie spodziewałem się takiej dawki... dziwności powiązanej z wieszczymi zapędami i polocie straszliwym. Nie wygląda to zabawnie, ale nie trzeba tak "paranoizować". Niezdrowe jest to, a myśmy ciebie zdrowego chcieli widzieć (czytać?). Podczas czytania można naprawdę odczuć, że przedawkowałeś jakiś środek (odświeżacz powietrza?). Gdyby nie fakt, że ta "przemiana" trwała czas dłuższy niźli dzień jeden, to rzekłbym tobie, ku poradzie, byś się przespał. Dziwna to sprawa, doprawdy.

Link do komentarza

Może i konwersiasty nie jest paranoikiem... Ale ONI o tym nie wiedzą :) Przyjdą po niego... Zawsze przychodzą... ONI są wszędzie, zawsze... UCIEKAMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Link do komentarza

Bo to wbrew pozorom nie jest żadna paranoja, a tylko zwyczajnie alternatywne postrzeganie rzeczywistości. Rozumiem oczywiście, że większość z Was nie odbiera w ten sposób bodźców z otoczenia, w sposób jaki czynię to właśnie ja. :happy: I uwaga ostatnia. Czy dałem w ogóle do zrozumienia, że ten tekst miał być śmieszny? Czy ja jestem tutaj by kogoś bawić? No cóż...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...