Skocz do zawartości

Unmade - wspominki

  • wpisy
    11
  • komentarze
    2
  • wyświetleń
    678

Tytułem wprowadzenia!


Unmade

261 wyświetleń

Cześć wszystkim,

Czytam Cd-Action od tak dawna, że przeszły mi już w międzyczasie przynajmniej dwa życia. 

Piszę to bez grama przesady, w międzyczasie zmieniłem z rodzicami mieszkanie na dom, skończyłem szkołę, nie skończyłem studiów, ożeniłem się, rozwiodłem, doczekałem grupki dzieci...a czasopismo trwa przy mnie niezmiennie.

Zresztą towarzyszy mi tylko trochę krócej niż same gry komputerowe i tym mam ochotę się z Wami podzielić. Potraktujmy to wszyscy jak rodzaj spowiedzi i zapisu archiwalnego. Jak też wyglądało granie kiedyś i dziś, z perspektywy jednego, konkretnego człowieka - mnie. Miłej, mam nadzieje, lektury!

Pierwszy numer CDA wybłagałem od rodzicielki w 4 klasie podstawówki. 
Było to o tyle zabawne, że w tamtym czasie nie miałem komputera, czy ściślej - miałem, ale był to Power Pc mackintosha, z zegarem 90mhz podkręcanym bodaj do 110.  Pamiętam , że nie do końca jasne były dla mnie zagadnienia kompatybilności systemów. Dlatego kiedy już okazało się na pewno, że płytka z Dark Colony za żadne skarby nie ruszy, bo wyświetlające się pliki na płycie to stek bzdur który nie daje się nijak uruchomić, namówiłem młodszego brata na wywalenie całych oszczędności z komunii i ciułanych po drodze na software o nazwie "Virtual PC" z windowsem (chyba 98) w pakiecie. To to kosztowało takie pieniądze, że prawdopodobnie możnaby z powodzeniem kupić jakiś lightowy (może używany?) pecet, co zresztą usiłował nam wytłumaczyć ojciec, ale byliśmy,(ja byłem) strasznie zawzięci. Na marginesie, moi rodzice mieli troszkę wschodnią, azjatycką politykę wychowywania. Pomijając że zostawiali nas często samych sobie, co było raczej normą w latach 90tych, to uważali że nauką nie jest powiedzieć "nie wal głową w mur", a raczej "błagam cię, nie bierz pełnego rozpędu". I tak staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami windowsa na maku.

Program był dosyć prostolinijnym emulatorem, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami takiego rozwiązania w tamtych czasach, w szczególności z katastrofalnym spadkiem wydajności podczas emulacji. Skutkiem tego Mac na którym i bez emulacji z trudem chodziła większość naszej biblioteczki gier, zaczął mulić tak przepotwornie, że wyzwaniem był sam boot systemu na który czekaliśmy po 20-30 minut.  

Finalnie okazało się, że ani dark colony, ani pozyskany jakoś niedługo później earthsiege 2 zupełnie nie chcą ruszyć, jedyne co szło uruchomić to systemowego sapera i pinballa.  Zostaliśmy więc na kilka kolejnych lat z rosnącym z miesiąca na miesiąc stosem czasopism czytanych z wypiekami na twarzy i drugim stosem pudełek z płytkami, które wszystkie bez wyjątku czekały na odpalenie na czymś przyzwoitym. Co ciekawe, z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego dla mnie w tej chwili powodu, nigdy nie kupowaliśmy Gamblera ani Secret Serwisu, mimo że w branżowych początkach wcale nie było oczywiste co jest lepsze, a np."na dzielni" popularnością cieszyły się właśnie bardziej te wymienione niż CDA.

Wracając z off-topicu, mieliśmy z bratem w ogóle trochę pecha ze sprzętem do grania, chociaż w dosyć przewrotnym rozumieniu.  Gdzieś w okolicach 1993-4 roku w ramach prezentu z "saksów" dostaliśmy od ojca konsolę. W sąsiedztwie wszyscy mieli wtedy albo jakąś odmianę atari, amigi na kasety z zielono-zielonym wyświetlaczem (fallout style), albo nieśmiertelnego pegasusa. A nas los pokarał Segą Mega drive 16-bit.

Dzieciaki są strasznie głupie i poddają się presji otoczenia, modzie. Dzisiaj rozumiem, że mieliśmy sprzęt o klasę lepszy z takimiż grami, ale co z tego skoro kartridż 176-w-1 nie pasował i nie dało się rżnąć w Contrę albo czołgi/samoloty? Nie dało się pożyczyć od kumpla jakiejś piłkarki, czy innego super mario!

Jasne, ograłem 2 pierwsze Soniki, kilka przygodówek, Dynamite Headdiego, Kevina samego w domu i co tam jeszcze dało się dorwać na giełdzie na grzybowskiej na wymianę. Ale co z tego? Nie potrafiłem jakoś dostrzec że te gry wyglądają sto razy lepiej, że mają lepszy design...to wszystko się nie liczyło. To było jak z paleniem papierosów w dorosłym życiu. Zdrowiej nie palić, ale omija cię połowa zdarzeń społecznych, cała ta radosna wymiana spostrzeżeń i plotek podczas przerwy na fajka. 
Nie było szansy pograć w to samo co znajomi, pogadać o tym samym, co znajomi, słowem - wykluczenie społeczne!

Szczęśliwie (to były naprawdę dziwne czasy) lokalny klubik, taki typu dom kultury, miał rozklekotany bordowy tapczan z zamszykiem powycieranym do białego na każdym rogu. Przy owym tapczaniku stał rozpadający się od samego patrzenia telewizor kineskopowy, taki prawie kolorowy, na własnych nóżkach.. Do niego była permanentnie podłączona konsolka pegasus z kilkoma kartridżami ( w tym nieśmiertelne 100ileśtam w jednym, z de-facto może 15 grami w różnych wariacjach). Do grajmaszynki można było się przyssać na godzinę za jakąś dosyć symboliczną opłatą, którą uiszczało się z jakiegoś powodu szatniarzowi. To był jakiś sposób do nadrobienia towarzyskich braków i wyrównanie szans kiedy przyszło konkurować w coś z ludźmi którzy mieli grę u siebie na codzień. Patrząc z perspektywy czasu to w ogóle było zabawne. Wszyscy mieli pegasusy i wszyscy mieli te same gry, można było powiedzieć, że było to coś jak wychodzenie na piłkę na boisko. Każdy wiedział jak grać w czołgi, albo zdechł przynajmniej kilka razy usiłując złapać "S-kę" w Contrze. To czyniło z pegasusa jakiś rodzaj uniwersalnego języka dla graczy, coś czego dziś w dobie graczy mobilnych, konsolowych, pc-materacowych - tak łatwo już się nie osiągnie. To dawało taki specyficzny klimat zżycia tym, którzy mieli szansę w tym uczestniczyć.

 Sega Mega drive żyła długo i szczęśliwie,  myślę że gdybym dorwał gdzieś kabel zasilający, dalej szło by ją uruchomić. Gorzej z padami które często padały ofiarą dziecięcej furii i nierzadko waliły o podłogę, np po wcześniejszej podwójnej pętli na kablu dla rozpędu.  Gdzieś w momencie kiedy zaczęła się porządna podstawówka, taka  z przedmiotami jak biologia i geografia, przyszedł do nas w , w ramach zasłużonej emerytury po pracy biurowej, wcześniej wspomniany Mac.

To był, podobnie jak Mega Drive,  zasadniczo  lepszy jakościowo sprzęt niż pecety którymi dysponowali koledzy i cierpiał na tą samą zarazę - niekompatybilność. Nie było mowy o pożyczeniu "kompakta" z Hirołsami dwójką, settlersami czy innym populousem. Jednak wspominam go naprawdę dobrze, miał relatywnie duży monitor, porządną, klikającą klawiaturę (za jej sprawą do tej pory przepłacam za nie, wnerwiają mnie niemechaniczne), myszkę z jednym przyciskiem jak przystało na apple'a i kulką pod zakręcanym wieczkiem. Tę kulkę i rolki które ją toczyły trzeba było z namaszczeniem czyścić płynem do szyb raz na jakiś czas, w szczególności kiedy się przegrywało i potrzebny był jakiś racjonalny powód niepowodzenia.

Nasz Power pc miał na pokładzie system MacOs chyba 9 (a może 7? w każdym razie czasy sprzed "X" ) i był strasznie trudny dla kogoś bez znajomości angielskiego. To i konieczność czytania solucji do przygodówek przyczyniło się finalnie do unikalnej znajomości tego języka w późniejszym życiu, ale wtedy to była zabawa w stylu wciskania co popadnie i obserwowania efektów.

Jeszcze przed zupełnym niewypałem z emulatorem windowsa, kupowaliśmy z bratem czasopismo Publish i Macworld, do którego dołączali płytki z sharewarem i demówkami różnych gier (cudeńka jak Ultima III, albo Realmz 2.2.coś, czy nawet Diablo w wersji Spawn). Oprócz tego byliśmy niestrudzeni w wierceniu dziury w brzuchu, żeby rodzice wzięli wszystkie nasze (i własne) oszczędności  kupili nam za nie COŚ na maka. Skutkiem tego był zakup celowy Warcrafta 2 o którym trochę więcej zaraz i kilka takich dziwacznych, dosyć przypadkowych paczek z grami.  Wszystko to musiało być absolutnie rujnujące, bo rzeczy na maka były wtedy chyba w 100% płacone w dolarach.

Te dziwaczne paczki to były takie pudła formatu mniej więcej 50x70, w których na oddzielnych gniazdach były płyty CD, wszystkie z takim samym wzorkiem, trochę przezroczystym a trochę w kolorze. Każde pudło miało swój kolor płytek i chyba zupełnie przypadkową, tzn.niezwiązaną w ramach pudełka, zawartość. Żółte były ze Space Madness, alphą centauri, Jump Raven czy Lunicus, pomarańczowe z Kings Quest VII i jakimiś niezbyt pociągającymi RPG,  było pudło z grami Star Wars (wśród nich X-wing, dark forces i jakieś takie szynowce, Rebels?). Fioletowe (różowe?)miały m.in Leisure Suit Larry 6, co wspominam naprawdę dziwnie.  Rozgryzaliśmy tą grę z włączonym angielskojęzycznym kompendium solucji i nie mogliśmy skumać po pierwsze co to za dziwny talerzyk na poduszce, a później dlaczego jakaś dziewczyna coś z nim robi przy dźwiękach naciąganego balonika. Zakładam że to musiało mnie jakoś ukształtować, żeby nie powiedzieć - skrzywić :P

O Warcrafcie chciałem powiedzieć więcej z kilku powodów. Po pierwsze, miał genialne intro, które oglądałem poklatkowo i każdą klatkę znałem na pamięć. Komputer słabo sobie radził z tą animacją. Po drugie miała genialną fabułę i gameplay tak wciągający, że potrafiliśmy z bratem nie jeść i nie pić przez cały dzień, kiedy rodzice zostawiali nas w myśl ówczesnych zwyczajów, samych sobie. Kiedy już byli, mama zawsze w którymś momencie kazała "wyłączyć głos, bo ma już dość tego rzygania" (dźwięki wydawane przez umierające jednostki były specyficzne). Po trzecie i może ostatnie, cały mechanizm skirmishowy, który pozwalał, w kolejności ważności, rozgrywać różne mapy, wybierać kolor i rasę armii, puszczać "to już jest koniec" elektrycznych gitar na chwilę przed zwycięstwem. Może to ostatnie wymagało płyty z muzyką i oddzielnego odtwarzacza, ale wspomnienie jest żywe!

Na razie muszę kończyć, nie pisałem wcześniej postów, więc jakoś dojdę do tego jak zapisywać/edytować/dodawać. Póki co wrzucam tyle !

Pozdrawiam,

Unmade/TS

 

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...