Skocz do zawartości

Blog Malkontenta

  • wpisy
    169
  • komentarzy
    1257
  • wyświetleń
    106738

The name's Bond. James Bond.


Quetz

371 wyświetleń

Ucieszony wielce informacją niedawno podaną, iż nowego, dwudziestego trzeciego już Jamesa Bonda reżyserować będzie nikt inny, tylko Sam Mendes (Road to Perdition), postanowiłem wznieść mały toast. Toast ów polegał będzie na umieszczaniu tu kolejnych openingów do wszystkich filmów o 007.

Bo dlaczego nie? W końcu jak ktoś twierdzi, że nie lubi angielskiego szpiona, ten ignorant i w prostej linii potomek jakiegoś naczelnego (no, obraź się który...), a że takim typom mówimy "nie" w równym stopniu, co parówkowym skrytożercom, to zaczniemy już dzisiaj.

Oto:

(1962).

Chwila na kontemplację... Już? Co widzimy? Ano widzimy the first ever gunbarrel sequence! Z muzyką przywołującą raczej skojarzenia z Tomem i Jerrym, panem w kapelusiku i śmiesznym podskokiem ("Hej, tu mam broń! Patrz!"), ale jednak pełne magii. Potem pięknie kiczowaty tytuł ("Nie chcemy doktora!", jak widziało to pewne kino w Azji) i... kuleczki. Dużo kolorowych kuleczek, co to latają, migają i sensu jak nie miały, tak nie mają. Ale zapoczątkowały pewną małą tradycję tworzenia animowanych openingów do filmów sensacyjnych. Można im wybaczyć przaśność chyba...

Ale uwaga... 1:30 i co się dzieje na ekranie? Kuleczki ustępują miejsca... tańczącym sylwetkom! Twórcy (Maurice Binder i Trevor - notabene - Bond) jeszcze tego nie wiedzą, ale takie sylwetki będą nam towarzyszyć przez kolejne 48 lat... Końcówka to nasze three blind mice i nazwisko tego, który zgotował nam tę strawę dla ducha, czyli Terence'a Younga.

Oldschool. Miód.

Ale jest już rok później, 1963. Oto:

From Russia With Love

Napisy z rzutnika na (niemal) nagiej kobiecie? Pierwsza myśl: Rewelacja (przypomnijmy, który to rok)! Druga myśl, już po obejrzeniu: Eee... Trzęsie się to strasznie, zwłaszcza pierwsze plansze. No, ale już po chwili jest nieco lepiej i trudno się gniewać na twórców za chęć ukazania powabnych ud i rąk kobiet choć przez chwilę na ekranie. Tylko napisy wszystko zasłaniają*. W tym filmie czołówkę projektował Robert Brownjohn (tak! Robert Brązowyjaś! Lub Brązjaś. Beżjaś?), ale dzielnie asystował krewny naszego asa wywiadu, czyli Trevor Bond.

A, warto zauważyć, że w tym filmie po raz pierwszy rozdzielono gunbarrel z resztą czołówki: teraz w opadającym wylocie lufy otwiera się pierwsza scena filmu, i tak już będzie po... hen hen w przyszłość.

A sam pomysł z twórczym wykorzystaniem rzutnika nie umarł! (patrz np.: ostatni Splinter Cell).

No i tak zawitaliśmy w roku 1964, siedząc przy stoliku do blackjacka** z...

Tutaj twórca uraczył nas kolejną wariacją na temat wykorzystania rzutnika: na różnorakich częściach ciała wyświetlane są fragmenty filmu (hmm... Teraz jak to napisałem, to naprawdę idiotycznie brzmi...), więc mamy mały podgląd na to, co się będzie działo. I jak zwykle: bad guy jest gruby i brzydki, James męski i przystojny, ech, jak w życiu! I tym razem pan Brownjohn postanowił nas uraczyć złotą kolorystyką. Jakże pomysłowo, zważywszy na tytuł filmu!

Warto zanotować zmianę reżysera na Guya Hamiltona***.

Tym fragmentem kończymy pierwszy odcinek naszej podróży po wspaniałościach świata Dżejmsa Bonda. See you next time... Wherever you are!

Krzych

http://blogmalkontenta.blogspot.com

* Lub też, w zależności od preferencji: wszystko zasłania napisy!

** Czy innej kanasty

*** No a nie warto?

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

@deawpl:

Nie tylko miał ale i został otruty! W "Pozdrowieniach z Rosji" na końcu jest bardzo wyraźna sugestia, że Bond nie żyje. Ale sam autor nie do końca był chyba pewien swojej decyzji, bo w "Doktorze No" Bond wraca pokiereszowany jak sto pięćdziesiąt, lecz żyw.

@M3n747:

No to najwyraźniej żadnej książki o Bondzie nie czytałeś, bo "Casino Royale" jest jedną z najbliższych oryginałowi (jeśli chodzi o postać) - zero fajansiarskich gadżetów chociażby :-).

@pantrupek:

Zasmuciłeś mnie wielce. To nie pierwszy raz już zawieszają tę produkcję. Czyżby James się skończył? Co prawda za tę wiadomość zasługujesz pan na kopa w zadek (nie psuć humoru więcej!), ale trudno: oto martini :soczek:

Link do komentarza

Chodziło mi o kolejne części wpisu, nie filmu - sorki, rano było, nie trybiłem;). Trzeba przyznać, że "Casino Royale" mi się niezwykle podobało, w sumie jestem w trudnej sytuacji, bo sam nie wiedziałbym, czy wolałbym "starego" czy "nowego" Bonda bardziej. Ale nie oglądałem jeszcze "Quantum of Solace", więc się wstrzymuję. Najważniejsze, żeby kolejny Bond w końcu się ukazał, jeśli będzie słaby, to może ktoś w końcu pójdzie po rozum do główki i coś zmieni na lepsze. A jeśli dobry - to niech nie zmienia. Dzięki za martini;).

A co z pierwszym "Casino Royale" (tym najwcześniejszym, w którym o ile mnie pamięć nie myli, występował, młody jeszcze, Woody Allen?)? Oglądał ktoś, prócz mnie? To w końcu też film o Jamesie Bondzie!

Link do komentarza

Proszę, proszę kolega zajął się niemal identycznym tematem co ja, z tym, że ja bardziej skupiłem się na piosenkach z Bonda (pierwsza część mojej serii była nawet w promowanych :P )

Tak czy inaczej miło, że są jeszcze na blogu tacy, którzy jak ja lubią Jamesa Bonda i jego przygody :)

Chociaż, jeżeli dobrze rozumiem, wolisz Quetzu (?) Bonda bez swych gadżetów i tu się różnimy :)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...