Katalizatory strachu czasów pacholęcych
Można wybaczyć dziecku, że boi się ciemności,
ale trudno wybaczyć dorosłemu, że boi się światła!
Platon
Nie tak dawno pisałem tu o strachu w kontekście gier komputerowych... Ale przecież strach towarzyszy nam nie tylko w nich. Towarzyszy nam od samego dzieciństwa i w okresie pacholęcym jest go czasami najwięcej. Dorastanie odziera nas z wielu fantazji, ułud, ale też i strachów. Podatne na słowa rodziców, na opowiadanie kolegów z przedszkola, złośliwych cioć czy też na obrazy w telewizorze. Czasem każdy kąt mógł być mieszkaniem stworów strasznych, a pod łóżkiem to w ogóle jama wynaturzeń się znajdowała.
Whispering in my ear
There's an angel, with a hand on my head
She say I've got nothing to fear
Niezastąpiony serwis TVTropes mówi o czymś, co się nazywa nightmare fuel, czyli w wolnym tłumaczeniu: paliwie dla koszmarów. Chodzi mianowicie o sytuacje, postaci czy też inne elementy, które przypadkowo stawały się źródłem koszmarów dla dzieci. Czasem tak się działo, że element zwykłego programu dla dorosłych stawał powodował ataki paniki u dzieci. Ale mi nie chodzi tylko o tego typu strachy, lecz w ogóle o dziecięce obawy.
Ze strachów pasujących do paliwa koszmarnego z TVTropes mogę przypomnieć sobie tylko tego osobnika:
Kudłaty bohater Przyjaciół wesołego diabła ze swoim nieodłącznym 'widelcem' autentycznie mnie przerażał. Raz czy dwa razy próbowałem oglądać ten film w dzieciństwie, ale chyba nigdy nie udało mi się do końca. Nie przypominam sobie żadnego innego, którego bym się tak bał. Irracjonalny strach przed usłyszeniem 'Ja kudłaty, durnowaty...' towarzyszył mi bardzo długo. Nie mam zamiaru dziś oglądać przygód diabła Piszczałki (nazwa znacząca, bo pewnie wiele dzieciaków piszczało ze strachu), bo nie chcę sobie odbierać tej magii. Wielu z Was pewnie teraz myśli o Buca... Która na mnie nie działała. Sam nie wiem dlaczego, ale bardziej bałem się tych małych, białych, amebowatych stworków. Więcej niecelowo strasznych straszydeł nie pamiętam - ani żadnych klaunów, ani też gwiazdorów...
Pamiętam za to to:
Akademia Pana Kleksa to jeden z moich ulubionych filmów (i lektur), który na dodatek ma prześwietną ścieżkę dźwiękową. Powyższy fragment jest celowo straszny i mnie straszył bardzo porządnie. Wysoko na liście znalazłby się też Golarz Filip. Do tego dorzucić można Nicość z Niekończącej się opowieści (tu należy wspomnieć, że kochałem się w księżniczce). No i tramwaje. Sam tego za bardzo nie pamiętam, ale z opowieści mamy wynika, że panicznie bałem się dźwięku zamykanych drzwi w starych tramwajach.
Podzielcie się Waszymi Bukami, Piszczałkami i spod łóżek stworami... Może okaże się, że bałem się czegoś tak bardzo, że aż z pamięci wyparłem...
między bezgranicznym strachem i galopującą radością.
Ingmar Bergman
17 komentarzy
Rekomendowane komentarze