Zbierałem się od pewnego czasu do wykonania pewnych przemyśleń na ten temat, a tak się dzisiaj złożyło, że przeczytałem artykuł w 'Angorze' który dostarczył mi dodatkowego natchnienia i ciekawych liczb (i informacji), które mogę zawrzeć w tym wpisie.
Artykuł był autorstwa pana Leszka Szymanowskiego. I moim zdaniem ten pan się nie popisał.
Lenistwo urzędników Ministerstwa Infrastruktury nie jest jedyną przyczyną katastrofalnych opóźnień w przygotowaniu Polski do Euro 2012. Z protokołów NIK (...) wynika, że równie ważnym powodem tej sytuacji jest fatalny sposób gospodarowania publicznymi pieniędzmi przeznaczonymi na modernizację dróg.
7,3 mln zł - taką kwotę w 2010 roku wyda warmińsko-mazurska policja na sprzęt do ścigania kierowców łamiących przepisy ruchu drogowego. (...) Z budżetu warmińsko-mazurskiej policji na te kontrowersyjne zakupy przeznaczone zostanie niecałe 1,5 mln zł. Resztę - prawie 5,9 mln zł wyłoży Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego.
Istotne moim zdaniem informacje pogrubiłem.
Zacznijmy od tego, że autor artykułu jest bardzo negatywnie nastawiony do pomysłu zakupu tego sprzętu (na który składają się m.in. fotoradary). Ogólnie próbuje wykazać że zakup kilkudziesięciu fotoradarów spowoduje znaczne opóźnienie prac nad rozbudową dróg w Polsce, co ma jego zdaniem spowodować, że Polska nie zdąży ich przygotować na Euro 2012. To, że nie zdąży jest akurat prawdą, ale fotoradary nie mają nic do tego.
Autor pozwala sobie na manipulowanie faktami, co może sprawić że nieuważny czytelnik nabierze błędnych przekonań. Dowód mamy już w pierwszym akapicie, później wyjaśnię dokładniej o co mi chodzi, ale najpierw zacytuję nieco więcej tekstu:
'Angora' i Onet.pl spróbowały policzyć, ile publicznych pieniędzy zostanie w 2010 roku wydanych na fotoradary. (...) Udało nam się ustalić, że w województwie warmińsko-mazurskim, oprócz zakupów Komendy Wojewódzkiej Policji, gminy, powiaty i urząd wojewódzki wydadzą dodatkowo 1,1 mln zł na fotoradary, które staną przy najważniejszych drogach (...). Daje to więc 8,6 mln zł wydanych na ten cel. Przyjęliśmy optymistycznie, że przeciętne polskie województwo wyda na te urządzenia tylko połowę tej kwoty. W Polsce mamy 16 województw. Oznacza to, że w 2010 roku na fotoradary zostanie przeznaczonych ok. 70 mln zł. Jeśli przyjąć, że tyle samo pieniędzy inwestowano w ten sprzęt w ciągu ostatnich lat, wychodzi, że w latach 2007-2010 wydatki na sprzęt do karania kierowców zamkną się w kwocie ok. 280 mln zł. Za te pieniądze można byłoby zbudować przynajmniej kilkanaście kilometrów nowoczesnej autostrady (...).
Co ciekawe: zakupy fotoradarów dla organizacji turnieju nie mają żadnego znaczenia (...).
Tyle tekstu wystarczy, bym mógł przedstawić swój punkt widzenia.
Jawna manipulacja faktami - pozwolę sobie samemu dokonać pewnych rachunków w oparciu o informacje i liczby zawarte w tym artykule.
Na początku mamy informację, że warmińsko-mazurska policja wyda na ten zbożny cel 7,3 mln zł, z czego z naszego budżetu pójdzie na to 1,5 mln zł - resztę pieniędzy dokłada Unia Europejska i to dokładnie dla zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Czytaj: gdyby nie te zainwestowane 1,5 mln zł, to pozostałych 5,9 nie ujrzelibyśmy na oczy (Ogólnie wprawny czytelnik zauważy że 1,5 + 5,9 = 7,4, ale ufajmy w matematykę dziennikarzy). Te pieniądze nie poszłyby wówczas na budowę autostrad. One poszłyby się za przeproszeniem walić.
Liczymy dalej - załóżmy że powiaty, gminy i cała reszta dopłacą te 1,1 mln zł z własnych budżetów, nie korzystając z unijnego wsparcia. 1,5+1,1=2,6 mln zł. Zakładamy optymistycznie że każde województwo wyda tylko połowę tej kwoty. Oznacza to, że według takiego rachunku w 2010 roku na fotoradary przeznaczone zostanie ok. 22,1 mln zł. Jeśli przyjąć, że tyle samo pieniędzy inwestowano w ten sprzęt w ciągu ostatnich lat (co jest bzdurą, bo od dawien dawna dziennikarze sami marudzą że wydaje się na ten cel coraz więcej pieniędzy, zatem - kiedyś wydawano mniej) wyjdzie nam, że wydatki na sprzęt do karania kierowców zamkną się w kwocie ok. 88,4 mln zł.
88,4 mln zł =/= 280 mln zł.
Sami widzicie, że coś tu śmierdzi.
Ale idziemy dalej. Za tą szaloną kwotę pieniędzy możnaby wybudować... kilkaset metrów nowoczesnej autostrady.
Noż niech to licho, z powodu tych kilkuset metrów nie zdążymy na Euro 2012!
Jeszcze dodam, że niżej w artykule napisano że w 2009 roku do kasy Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego z tytułu mandatów wpłynęło 80 mln zł, co oznacza że te fotoradary same siebie sfinansowały i zwróciły już dawno temu.
Ale populistyczny artykuł napisać trzeba, w końcu w jakiś sposób należy przyciągnąc czytelników.
To tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do tematu poruszonego w nazwie wpisu - skoro te fotoradary tak ładnie zarabiają pieniążki, to chyba oczywiste że buduje się je nie z powodu bezpieczeństwa, a celem wyciągnięcia od kierowców kasy, prawda?
A figa!
Pisałem już kiedyś że kluczem do bezpieczeństwa na drodze jest jazda z przepisową prędkością. Podczas zamieci śnieżnej mieliśmy tego perfekcyjny dowód - śliska i niewiarygodnie niebezpieczna nawierzchnia zmusiła kierowców do przepisowej jazdy. I co się stało? Liczba wypadków zmalała, co jest doskonałym dowodem na to, że jakość nawierzchni nie ma tu prawie nic do rzeczy, a najważniejsza jest jazda ze stosowną prędkością.
Poza tym zadam bardzo proste pytanie - skoro te fotoradary mają trzepać kasę, to czemu są tak doskonale widoczne i w dodatku kilkaset metrów przed nimi znajduje się specjalny znak drogowy informujący o ich obecności? Przecież w 'interesie' zarobku policjantów byłoby raczej to, żeby kierowcy byli kasowani z zaskoczenia, nie będąc świadomymi obecności radaru, prawda?
Ponownie a figa, bo tu rozchodzi się przede wszystkim o bezpieczeństwo. Ponieważ zwykłe prośby i kodeks drogowy nie wystarczyły by skłonić kierowców do przepisowej jazdy, próbuje się to zrobić metodą strachu przed mandatem - kierowca ma się wystraszyć fotoradaru, który skontroluje jego prędkość za kilkaset metrów i w związku z tym zwolnić, by przejechać wolniej obok tej szkoły czy wioski, przy której się ten radar znajduje. I zwiększyć bezpieczeństwo na drodze.
Jednak przyznać muszę, że wlepianie mandatów z powodu przekroczenia prędkości przyłapanej fotoradarem mi się nie podoba. Moim zdaniem kierowcom powinno się od razu odbierać prawo jazdy za taki wyczyn. Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego, że taki człowiek stanowi poważne zagrożenie dla otoczenia i siebie samego nie tylko z powodu jazdy z nadmierną prędkością, ale i zwykłej ślepoty. Nie widzi znaku drogowego który ma go ustrzec przed przyłapaniem przez fotoradar i jedzie dalej jak gdyby nigdy nic. Znaki z ograniczeniem prędkości i obszarem zabudowanym też są dla niego niewidzialne.
Skoro nie widzi tylu znaków, to skąd pewność że w ogóle jakiekolwiek widzi? Co jeśli w pewnym miejscu nie zobaczy znaku ostrzegającego przed przepaścią, rzeką, jeziorem, placem budowy, zakazem wjazdu (bo załóżmy że tam zaczyna się droga jednokierunkowa z ruchem w przeciwną stronę) i pojedzie sobie pod prąd jak gdyby nigdy nic? A co jeśli nie widzi jednego z najważniejszych istniejacych znaków drogowych; mianowicie 'ustąp pierwszeństwa'? Taki człowiek jest kompletnie niezdolny do prowadzenia pojazdu samochodowego!
Nieodpowiedzialność, głupotę i zwykłe draństwo należy karać. Dlatego uważam, że fotoradary powinny znajdować się co 100 metrów.
I nie znoszę artykułów w gazetach, które manipulują faktami i rzucają populistyczne hasełka, na które przeciętny niemyślący zjadacz chleba jest bardzo podatny.
Rzekłem.
Howgh.
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze