Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

GAMEDEC - Zabaweczki. Błyski, Marcin Przybyłek

Polecane posty

7121389.jpg

GAMEDEC
Zabaweczki. Błyski


Marcin Przybyłek

Data wydania: 2008
Wydawnictwo: superNOWA
Ilość stron: 528

UWAGA - Recenzja może zawierać widoczne spoilery dotyczące poprzednich części. Ukrywał będę tylko fabułę tej części.

Aż ciężko mi było uwierzyć, że nie ma tu tego tematu. A jako, że wczoraj skończyłem czytać, pora naprawić ten błąd. Torkil Aymore, gierczany detektyw, po pokonaniu Bestii w świecie wirtualnym oraz wielu perypetiach z możnymi i potężnymi swego świata, udaje się z przyjaciółmi na Gaję - nowy 'dziki zachód' przyszłości. Na miejscu Torkil musi zdecydować się co robić dalej - szukać zaginionego transportera Medusa, rozwiązać zagadkę pewnej śmierci na Ziemi czy może kontynuować walkę z Bestią? A może wszystko na raz? :happy:

Tak to wygląda oficjalnie - teraz pora na część subiektywną. Jest dobrze. Z tym, że czasami aż za dobrze. Znaczy się może nie za dobrze, ale za dużo, za mocno i za wiele. Już poprzednia część była dość ostrą jazd, balansującą na granicy przesytu. Lecz o ile w pierwszej części udało się granicy nie przekroczyć, to tu momentami jest one przekracza. Oczywiście jest rzecz zupełnie subiektywna, ale według mnie

dialog z Lamą czy werbalno-ubezpieczeniowy atak Torkila

delikatnie przekroczyły tę granicę. Na całe szczęście odczucia te są delikatne i nie psują w zasadzie radości z czytania, a ta zawsze w Gamedecowym cyklu była kluczowa. Radość ta wypływa ze specyficznego połączenia diablo ciekawej i bogatej wizji przyszłości, dobrego tempa akcji, inteligentnych bohaterów oraz pewnej dozy czytelniczej magii.

O wielu drobiazgach, szczegółach, pomysłach można by dyskutować godzinami i stronami - liczę, że tak będzie więc nie będę się nadto rozpisywał. Chciałem natomiast wspomnieć o pewnej mej obawie względem fabuły. Mam mianowicie nadzieję, że nie będzie dalszego dodawania poziomów spiskowych.

Pojawienie się Imperatora ze swoją machiną już było wystarczającym pogłębieniem sieci spisków. Jeśli by miało się okazać, że i za nim jeszcze ktoś stoi, to ja wysiadam.



Gdyby musiał to wystawiłbym solidną 5, ale z perspektywy osoby, która czytała poprzednie części. 'Nowoprzybyli' do cyklu nie powinni zaczynać od tej części, gdyż mogą czuć się mocno pogubieni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm czytałem część poprzednią i była niezła, tzn. może nie jakaś świetna, ale czytało mi się ją miło, fajna historia, bardzo przyzwoicie opowiedziane. W takim razie czy ta część trzyma poziom poprzedniej i czy polecisz ją osobie, która czytała część poprzednią?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach... Akcja! Salwy ze strzelb Czechowa! Zwroty akcji! Zwroty zwrotów! Układanki! Tajemnice!

A umysł nie może znaleźć w tym dziur, darnit. To jest przerażające...Choć może powinnam przeczytać raz jeszcze. Może jakieś się znajdą. Jeśli nie... Boję się nawet od tym myśleć. *drży*

No dobrze...

Mechy...Ludzie stojący za ludźmi stojący za ludźmi stojący za...etc.

Podróże w czasie, mechaniczne muchy, roztrojenie może nie jaźni,ale ciała....

Na bogów, przypomnienie sobie tego wszystkiego po pewnym czasie... Tyle przeklętych szczegółów.

Nie, naprawdę muszę to jeszcze raz przeczytać. I zrobić sobie jakiś diagram.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem za Qbusia: Qbuś poleca.

Eee... No ten, tego. To ja też odpowiem za Qbusia - Qbuś poleca :tongue:

Qbusiu, rozbawiłeś mnie ostatnim zaczernionym fragmentem :D. Dzięki!

Ależ do usług :happy:

roztrojenie może nie jaźni, ale ciała

Ha! Ależ nasz przebiegle przebiegły autor daje nam drobnymi szczegółami do zrozumienia, że ten podział wcale taki prosty nie jest. Wystarczy przypomnieć sobie wcielonego w imperatorskie szeregi Torkila, któremu błyskają aqualowe skojarzenia.

Co Pan na to, panie Autor? :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach... Akcja! Salwy ze strzelb Czechowa! Zwroty akcji! Zwroty zwrotów! Układanki! Tajemnice!

A umysł nie może znaleźć w tym dziur, darnit. To jest przerażające...Choć może powinnam przeczytać raz jeszcze. Może jakieś się znajdą. Jeśli nie... Boję się nawet od tym myśleć. *drży*

No dobrze...

Mechy...Ludzie stojący za ludźmi stojący za ludźmi stojący za...etc.

Podróże w czasie, mechaniczne muchy, roztrojenie może nie jaźni,ale ciała....

Na bogów, przypomnienie sobie tego wszystkiego po pewnym czasie... Tyle przeklętych szczegółów.

Nie, naprawdę muszę to jeszcze raz przeczytać. I zrobić sobie jakiś diagram.

Dracia! Witaj! A ja się zastanawiałem, co u Ciebie słychać i gdzie się podziewasz! Tak, strzelby Czechowa wypalają, nie po to się je wiesza, żeby wisiały, prawda? Najgorsze jest to, że człowiek nigdy nie wie, co jest tą strzelbą...

Diagram dobra rzecz :). Niedawno miałem spotkanie... na Polconie chyba, gdzie czytelnik powiedział, że wszystko sobie notował :D. Jak w grze przygodowej (ja sobie wszystko notuję, gdy gram w przygodówki :)).

Teraz, gdy piszę część V, staram się pamiętać, by za bardzo nie skomplikować intrygi, chociaż oczywiście chciałbym ją zakręcić jeszcze bardziej...

Odpowiem za Qbusia: Qbuś poleca.

Eee... No ten, tego. To ja też odpowiem za Qbusia - Qbuś poleca :tongue:

A ja dopowiem za niego: bardzo :).

Ha! Ależ nasz przebiegle przebiegły autor daje nam drobnymi szczegółami do zrozumienia, że ten podział wcale taki prosty nie jest. Wystarczy przypomnieć sobie wcielonego w imperatorskie szeregi Torkila, któremu błyskają aqualowe skojarzenia.

Co Pan na to, panie Autor? :happy:

Strzał w dziesiątkę. Wychwyciłeś to, Qbusiu, brawo. Jest takich momentów kilka, z tego co pamiętam...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diagram dobra rzecz :). Niedawno miałem spotkanie... na Polconie chyba, gdzie czytelnik powiedział, że wszystko sobie notował :D. Jak w grze przygodowej (ja sobie wszystko notuję, gdy gram w przygodówki :)).

Problemów ze śledzeniem fabuły i jej głównych zwrotów nie mam żadnych, ale czasem przydałoby się notować różne drobiazgi, które się uzna za ważne. Ciekawie będzie kiedyś czytać książki na urządzeniach typu Kindle, gdzie będzie można dodawać np. hiperłącza lub dowolne zakładki dla zdań, wyrazów czy fragmentów.

Strzał w dziesiątkę. Wychwyciłeś to, Qbusiu, brawo. Jest takich momentów kilka, z tego co pamiętam...

Też tak mi się zdawało, ale po prostu ten najbardziej był dla mnie widoczny i zapadł mi w pamięć.

Że też do lutego tak daleko... Ciekawe

jak tam Torkil i Lilith (czyżby imię było ważne?) poradzą sobie na tej planecie. I o ile mnie przeczucie nie myli, to wcale nie są w łapach Mobillenium.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemów ze śledzeniem fabuły i jej głównych zwrotów nie mam żadnych, ale czasem przydałoby się notować różne drobiazgi, które się uzna za ważne. Ciekawie będzie kiedyś czytać książki na urządzeniach typu Kindle, gdzie będzie można dodawać np. hiperłącza lub dowolne zakładki dla zdań, wyrazów czy fragmentów.

Myślę, że uwielbiałbym to. Bardzo lubię czytać z ołówkiem / długopisem w ręce i notować, podkreślać. Takie odnośniki to byłoby dopiero coś! Zwłaszcza w "Zabaweczkach". Tę książkę można traktować jak dużą zagadkę. A są też zaczepy w "Sprzedawcach lokomotyw"...

Że też do lutego tak daleko... Ciekawe

jak tam Torkil i Lilith (czyżby imię było ważne?) poradzą sobie na tej planecie. I o ile mnie przeczucie nie myli, to wcale nie są w łapach Mobillenium.

Cóż, Qbusiu, już miałem Ci napisać, co i jak, ale dosłownie w ostatnim momencie się powstrzymałem ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam właśnie zabrałem się za Zabaweczki, książka czekała na półce już dłuższy czas (bo po sprowadzeniu przeze mnie do domu poprzednich tomów - które polecam, bardzo :P - w cykl wciągnął się mój szanowny tatuś), bo i czasu nie było zbyt wiele, i inne tytuły w kolejce, ale teraz powinno pójść z górki.

Już na wstępie (aby uniknąć niejasności w ew. dalszej dyskusji - obecnie dotarłem do momentu, w którym

Torkilowi mają roztroić psyche

. zgodzę się z tym, co pisał Qbuś - dzieje się okrutnie dużo i intensywnie. Ani chybi, czasy historyczne, jak stwierdziłaby jedna z postaci u Sapkowskiego.

Potęgowane jest to wrażenie przez wprowadzanie do świata przedstawionego mnóstwa nowych gadżetów i wynalazków - fantastycznie udało Ci się, Marcinie, przełożyć na czytelnika pewne zagubienie w tym nieustannym rozwoju, przeskoku technologicznym na Gai, jakie towarzyszy bohaterowi. Tzn. bez przesady, Torkil szybko się uczy i dostosowuje, ja czytając też, ale początkowe wrażenie jest silne, dużo silniejsze, niż w Sprzedawcach Lokomotyw, gdzie progres (czy aby na pewno? ;p) też był przecież wyraźnie akcentowany. Moje pokłony.

Inna sprawa, że postawienie świata w sytuacji, gdzie każdy w zasadzie wynalazek zostanie już przez czytelnika 'łyknięty', nie będzie dziwił, jest moim zdaniem groźne o tyle, że ułatwia stosowanie deus ex machina - i co gorsza, byłbyś Marcinie kryty ;p. Już to

powielanie psychiki

może się jakoś wydawać nadmiernym upraszczaniem sprawy, choć znając już trochę cykl o Gamedeku podejrzewam (i liczę na to) że raczej sprawę na dłuższą metę zagmatwa i ogólnie nie pójdziesz na takie skróty.

Ale o tym sam się niebawem przekonam ;].

Wracając jeszcze do owego szaleńczego tempa - fakt, to może przeszkadzać. Można odnieść wrażenie nie tylko zagubienia w ilości wydarzeń i szczegółów, które potem okażą się być istotne, ale też zwyczajnej nieprawdopodobności tak galopującej akcji. Iluzja trochę na tym traci jednak. Ale fun z czytania jest niewątpliwie :).

Problemów ze śledzeniem fabuły i jej głównych zwrotów nie mam żadnych, ale czasem przydałoby się notować różne drobiazgi, które się uzna za ważne. Ciekawie będzie kiedyś czytać książki na urządzeniach typu Kindle, gdzie będzie można dodawać np. hiperłącza lub dowolne zakładki dla zdań, wyrazów czy fragmentów.

Myślę, że uwielbiałbym to. Bardzo lubię czytać z ołówkiem / długopisem w ręce i notować, podkreślać. Takie odnośniki to byłoby dopiero coś!

Hehe, Kindle jest w Polsce już do kupienia, własny czytnik tego typu planuje wprowadzić bodaj Merlin - z polską bazą książek rzecz jasna. Ja jednak lubię mieć papier w łapach i dopóki nie będzie ta technologia bardziej 'papieropodobna' to pasuję.

A co do tych notatek - niedawno jakiś uczeń w USA dostał wysokie odszkodowanie od Amazon, bo wycofali z oferty 1984 Orwella - i skasowali bez uprzedzenia z Kindle'i użytkowników (chodziło o zawirowania licencyjne jakieś). A chłopak miał na Kindle'u powiązane z tym tytułem notatki czy wypracowanie nawet - jako pracę domową... i automatycznie też to mu skasowało :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam właśnie zabrałem się za Zabaweczki, książka czekała na półce już dłuższy czas (bo po sprowadzeniu przeze mnie do domu poprzednich tomów - które polecam, bardzo :P - w cykl wciągnął się mój szanowny tatuś), bo i czasu nie było zbyt wiele, i inne tytuły w kolejce, ale teraz powinno pójść z górki.

Pozdrów tatusia, k0nradzie :).

Już na wstępie (aby uniknąć niejasności w ew. dalszej dyskusji - obecnie dotarłem do momentu, w którym

Torkilowi mają roztroić psyche

. zgodzę się z tym, co pisał Qbuś - dzieje się okrutnie dużo i intensywnie. Ani chybi, czasy historyczne, jak stwierdziłaby jedna z postaci u Sapkowskiego.

Ciekawe. Dla mnie wciąż dzieje się tak sobie. Ale to kwestia perspektywy i tego, że ja "już wiem", a czytelnik dopiero poznaje...

Potęgowane jest to wrażenie przez wprowadzanie do świata przedstawionego mnóstwa nowych gadżetów i wynalazków - fantastycznie udało Ci się, Marcinie, przełożyć na czytelnika pewne zagubienie w tym nieustannym rozwoju, przeskoku technologicznym na Gai, jakie towarzyszy bohaterowi.

Tak, taki efekt chciałem osiągnąć. Akceleracja technologiczna, informacyjna jest szalona już dzisiaj. Świetny film na ten temat zamieścił na swoim blogu Qbuś, polceam :). To, co będzie się działo za 200 lat jest chyba niemożliwe do wyobrażenia. Torkil, w końcu gość dość techofilny, orientuje się, że jest zacofany, a to tylko dlatego, że nie obracał się we właściwym towarzystwie. Na Gai, planecie zamieszkałej przez dość wyselekcjonowaną grupę ludzi, panują inne mody i trendy. Nowy podział czasowy i w ogóle egzostyczność sytuacji tylko nasilają poczucie zagubienia.

Tzn. bez przesady, Torkil szybko się uczy i dostosowuje, ja czytając też, ale początkowe wrażenie jest silne, dużo silniejsze, niż w Sprzedawcach Lokomotyw, gdzie progres (czy aby na pewno? ;p) też był przecież wyraźnie akcentowany. Moje pokłony.

Ba, to inna planeta. Swoją drogą ciekawy jestem, jak ten przeskok odebrałby ktoś, kto zacząłby "Błyski" od razu po "Sprzedawcach". W końcu II kończy się na orbicie Gai, a III zaczyna na jej kosmodromie, tuż po wylądowaniu...

Inna sprawa, że postawienie świata w sytuacji, gdzie każdy w zasadzie wynalazek zostanie już przez czytelnika 'łyknięty', nie będzie dziwił, jest moim zdaniem groźne o tyle, że ułatwia stosowanie deus ex machina - i co gorsza, byłbyś Marcinie kryty ;p. Już to

powielanie psychiki

może się jakoś wydawać nadmiernym upraszczaniem sprawy, choć znając już trochę cykl o Gamedeku podejrzewam (i liczę na to) że raczej sprawę na dłuższą metę zagmatwa i ogólnie nie pójdziesz na takie skróty.

Ale o tym sam się niebawem przekonam ;].

Ha. Jak zdążyłeś się zorientować, nie toleruję rozwiązań na skróty :). Ale dopuszczam od czasu do czasu istnienie tak zwanego przypadku. W tym kontekście "przypadkiem" były badania Novatronics nad tym, co opisujesz w spoilerze. Inna sprawa, że jeśli spojrzeć logicznie na rozwój badań w tej i nie tylko tej firmie, musiało do tego dojść w sposób naturalny, a że Torkil dotąd o nic podobnego nie prosił, Harry, jako człowiek trzymający tajemnicę firmową, pary z gęby nie puszczał... Oczywiście zabieg ten umożliwił mi dokładniejsze i ciekawsze opisanie wydarzeń. Inaczej narracja z perspektywy bohatera skutecznie by to zablokowała.

Wracając jeszcze do owego szaleńczego tempa - fakt, to może przeszkadzać. Można odnieść wrażenie nie tylko zagubienia w ilości wydarzeń i szczegółów, które potem okażą się być istotne, ale też zwyczajnej nieprawdopodobności tak galopującej akcji. Iluzja trochę na tym traci jednak. Ale fun z czytania jest niewątpliwie :).

Tu jest problem. Wystarczy się już teraz, w na początku XXI wieku, przejechać do Japonii i człowiek staje z rozdziawioną twarzą mając przekonanie, że zatrzymał się w rozwoju. Tam nastolatkowie operują "gadżetami", których zastosowanie trudno jest wyśledzić. Rozumiesz, k0nrad, wizyta w każdym w zasadzie egzotycznym miejscu na Ziemi, już teraz, bombarduje człowieka nowością i, że tak powiem, niezrozumieniem. Dodaj do tego akcelerację technologiczną silnia i otrzymasz świat dużo bardziej szalony niż to, co opisuję. A opisuję tak "wolno", bo przyspieszenie zaskutkowałoby niestrawnością książki.

Ale uwaga wzięta pod uwagę ;). Pisząc V pamiętam o niej.

Hehe, Kindle jest w Polsce już do kupienia, własny czytnik tego typu planuje wprowadzić bodaj Merlin - z polską bazą książek rzecz jasna. Ja jednak lubię mieć papier w łapach i dopóki nie będzie ta technologia bardziej 'papieropodobna' to pasuję.

A co do tych notatek - niedawno jakiś uczeń w USA dostał wysokie odszkodowanie od Amazon, bo wycofali z oferty 1984 Orwella - i skasowali bez uprzedzenia z Kindle'i użytkowników (chodziło o zawirowania licencyjne jakieś). A chłopak miał na Kindle'u powiązane z tym tytułem notatki czy wypracowanie nawet - jako pracę domową... i automatycznie też to mu skasowało :D.

To jest fajny pomysł do książki: w jaki sposób "własność" elektroniczna staje się "niewłasnością" w czasach wszechobecnej sieci. Niedługo my będziemy "właśni", ale "nie właśni", bo zaczipowani i uwiązani do kont / ubezpieczeń / ZUSów / miejsc pracy / meldunków / paszportów, gdy czip wyrwiemy, staniemy się wyrzutkami. Niby właśni a niewłaśni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, Qbusiu, już miałem Ci napisać, co i jak, ale dosłownie w ostatnim momencie się powstrzymałem ;).

I bardzo dobrze :happy:

Ja jednak lubię mieć papier w łapach i dopóki nie będzie ta technologia bardziej 'papieropodobna' to pasuję.

A ja sam do końca nie wiem. Znaczy się - zdecydowanie więcej sympatii mam dla papieru, ale z drugiej strony takie cudeńko znacznie ułatwiałoby kupowanie nowości z USA i innych egzotycznych lokacji. Poza tym dochodzi łatwość odszukiwania (CTRL+F i wio) poprzednich scen z udziałem danej postaci, wypowiedzianych kwestii i tym podobnych. To znacząco zmienia sposób czytania. Ciekawe czy tworzone będą powieści hipertekstualne.

Ciekawe. Dla mnie wciąż dzieje się tak sobie. Ale to kwestia perspektywy i tego, że ja "już wiem", a czytelnik dopiero poznaje...

I tu dotykamy pewnej ciekawej kwestii, a mianowicie rozbieżności w postrzeganiu książki przez autora i czytelników. Czytelnik zdany jest wyłącznie na to, co mu autor zaprezentuje. Tylko na podstawie tego może kombinować, domyślać się i ekstrapolować. Wiedza pozaksiążkowa może się przydać, ale tylko w zakresie dopuszczonym przez autora. Można, oczywiście, dopisywać znaczenia nie zamierzone przez autora, ale można tu sporo namieszać. Ciekawi mnie też jak często przytrafiają się 'przypadkowe' znaczenia. Znaczy się - czytelnicy interpretują pewne treści na sposób, który autorowi nie przyszedł do głowy w trakcie pisania, ale w zasadzie się z nim zgadzam. Ciekawe jak często autor nie zgadza się z interpretacjami.

Nowy podział czasowy i w ogóle egzostyczność sytuacji tylko nasilają poczucie zagubienia.

Dodaj do tego akcelerację technologiczną silnia i otrzymasz świat dużo bardziej szalony niż to, co opisuję. A opisuję tak "wolno", bo przyspieszenie zaskutkowałoby niestrawnością książki.

Oddalone od siebie fragmenty zestawione ze sobą celowo, gdyż sztuką jest balansowanie na granicy obcości znośnej, a nieznośnej. Nadmierne zagubienie może przecież spowodować zniechęcenie, a tym samym powrót to 'znanego' świata, czyli odłożenie książki. Za to znośna obcość motywuje do jej przezwyciężenia, do wsiąknięcia w ten świat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sam do końca nie wiem. Znaczy się - zdecydowanie więcej sympatii mam dla papieru, ale z drugiej strony takie cudeńko znacznie ułatwiałoby kupowanie nowości z USA i innych egzotycznych lokacji. Poza tym dochodzi łatwość odszukiwania (CTRL+F i wio) poprzednich scen z udziałem danej postaci, wypowiedzianych kwestii i tym podobnych. To znacząco zmienia sposób czytania. Ciekawe czy tworzone będą powieści hipertekstualne.

Masz rację, Qbusiu, czytanie z CTRL+F'em byłoby zupełnie innym czytaniem! Wtedy czytelnik nie miałby wątpliwości, że jakiś typ dziwnie spojrzał, czy odchylił się podczas rozmowy i że mogło to być znaczące... Bez trudu odnalazłby fragment i już.

Neologizmy też przestałyby być problemem - nie musiałby zaglądać do słownika, bo najechawszy myszą na słowo widziałby jego znaczenie.

I tu dotykamy pewnej ciekawej kwestii, a mianowicie rozbieżności w postrzeganiu książki przez autora i czytelników. Czytelnik zdany jest wyłącznie na to, co mu autor zaprezentuje. Tylko na podstawie tego może kombinować, domyślać się i ekstrapolować. Wiedza pozaksiążkowa może się przydać, ale tylko w zakresie dopuszczonym przez autora. Można, oczywiście, dopisywać znaczenia nie zamierzone przez autora, ale można tu sporo namieszać. Ciekawi mnie też jak często przytrafiają się 'przypadkowe' znaczenia. Znaczy się - czytelnicy interpretują pewne treści na sposób, który autorowi nie przyszedł do głowy w trakcie pisania, ale w zasadzie się z nim zgadzam. Ciekawe jak często autor nie zgadza się z interpretacjami.

O, to zdarza sie dość często. Treść, jak w plotce, upychana jest w schemat. Z Torkila robi się twardziela i Marlowe'a, babiarza i samca, światy wirtualne są opisywane w recenazjach jakby pochłaniały już całe realium. Dawno nie czytałem żadnej recenzji czy wypowiedzi na temat gamedeka, ale pamiętam dość często swoje zdziwienie: "ja coś takiego pisałem?". Z drugiej strony zaskakująco często czytam wypowiedzi trafiające dokładnie tam, gdzie chciałem dotrzeć.

Oddalone od siebie fragmenty zestawione ze sobą celowo, gdyż sztuką jest balansowanie na granicy obcości znośnej, a nieznośnej. Nadmierne zagubienie może przecież spowodować zniechęcenie, a tym samym powrót to 'znanego' świata, czyli odłożenie książki. Za to znośna obcość motywuje do jej przezwyciężenia, do wsiąknięcia w ten świat.

Oh, yes. Warto może zaznaczyć, że w procesie kreacji gamedecverse nigdy nie stwarzem zbędnych bytów, to znaczy gadżety i urządzenia jeśli są, to znaczy, że są potrzebne. Więc obcość, nowość świata jest nie napompowana dla sztuki, ale wynika z logicznych konsekwnecji kreacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...