Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Tzar

Dom na wyrębach, Stefan Darda

Polecane posty

dom.jpg

Tytuł: Dom na wyrębach
Autor: Stefan Darda
Stron: 288
Wydawnictwo: Videograf II
Rok wydania: 2008
Strona www: http://www.domnawyrebach.videograf.pl/index.html


Historia z dreszczykiem. Marek to około czterdziestoletni facet po przejściach, który wyprowadza się z miasta do drewnianego domu na wsi, gdzieś na Lubelszczyźnie. Zawsze o tym marzył i teraz czuje, że znalazł swoje miejsce na Ziemi. Sielanka nie trwa jednak długo - jedyny sąsiad okazuje się być bardzo niemiłym człowiekiem, a do tego po nocach zaczyna go odwiedzać pewna dama w białej sukni.

Na okładce napisano, że jest to powieść w klimatach prozy Stephena Kinga. No cóż, szanowny autor Kingowi nawet do pięt nie dorasta i to widać już od pierwszych zdań tego średnio udanego debiutu. Powieść podzielona jest na trzy części (każda zakończona epilogiem), a pierwsza z nich (ok. 100 stron), będąca swego rodzaju wstępem do opowieści, to prawdziwa droga przez mękę i test cierpliwości dla czytelnika. Autor niemiłosiernie rozwleka tutaj historię, którą można streścić w kilkunastu zdaniach, do tego robi to tak nieporadnym stylem, że czytać się odechciewa. Raczeni jesteśmy opisami przygotowywania kanapek, parzenia herbaty, picia piwa i zakupów w składzie budowlanym (to tylko niewielka część atrakcji). Nie rozumiem, dlaczego wydawca nie nakazał Dardzie skrócić tego o jakieś 2/3 objętości, wyszłoby to książce na lepsze. Czytam, czytam i raz po raz spoglądam z niedowierzaniem na tylną okładkę, na której sam Pilipiuk pisze o wartkiej akcji, niepozwalającej się oderwać od lektury. Jak się później okazuje, Pilipiuk musiał dostać wersję pozbawioną pierwszej części, bo dalej jest już znośnie, a im bliżej finału, tym szybciej akcja się toczy i rzeczywiście trudno się oderwać. Mamy nawet małe zaskoczenie na koniec, które skłoniło mnie do zajrzenia kilkadziesiąt stron wstecz i sprawdzenia tropu. Nie powiem, dalsza część powieści w pewnym stopniu wynagradza kompromitująco słaby "wstęp" i ostatecznie nie żałowałem (za bardzo), że dałem się namówić na przeczytanie "Domu na wyrębach". Pewien niesmak jednak pozostał i po kolejną książkę Dardy raczej nie sięgnę.

Dla wygłodniałych fanów polskiego horroru.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodajmy do tego dość kompromitującą akcję pt. "Idziemy po Zaidla"* i wychodzą nam naprawdę stany średnie. Absolutnie nie polecam książki, widać doskonale, że to debiut autora. Jego zdania są proste do bólu, właśnie opisy parzenia herbaty, obserwowania spadających płatków śniegu czy obserwowanie ognia, który tańczy w kominku strasznie mnie irytowały. A myśli w stylu:

"Ach! Zawsze chciałem uciec od zgiełku, nie lubiłem miasta, a teraz nagle wszystko jest takie piękne, magiczne! Płatki śniegu, które sypią mi się na moje okna i roztapiają się zaraz po uderzeniu w szkło... Ten ogień skaczący w kominku. Och, ach! To takie piękne..."

Przyprawiały mnie o torsje.

*SIC!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...