Skocz do zawartości

EGM w sosie własnym


EGM

Polecane posty

  • Odpowiedzi 3,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

To może teraz ja zmienię temat, coby nie torturować biednego Generała...

Wasze wigilie są zjazdami rodzinnymi (dziadkowie, wujkowie itp) czy tylko takimi spokojnymi wigiliami w domowym zaciszu?

Ja powiem, że po raz pierwszy od czterech lat nie jedziemy na wieś na wigilię gdzie zawsze zbierała się cała rodzina od strony mamy, a za to zostajemy w domu...Taka skromna trzyosobowa wigilia. Wprost nie mogę się doczekać ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co kto woli, lub co kto jak uważa. Jest Tradycją że to spotkanie rodzinne i tak dalej, dzisiaj można by rzec że dołącza opcja przyjaciół rodziny też, zresztą to jest temat któy można ugryźć z każdej strony jakiś sensowny kawałek. Grutn by to spotkanie całe było przyjemne owocne, a nie z jakiegoś obowiązku choćby i rodzinnego, ale oczywiście jest dobrym powodem do odświeżenia kontaktu, czy wręcz zresetowania go na nowo.

Zreszta wiadomo jak to z rodzinką bywa, czasem gorzej, lepiej tylko od swięta ;-]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My z synem od wielu lat spędzamy święta z moją Matką i siostrą (bywa, że doskoczy brat z żoną - on ma swoją rodzinę i oczywiście rodzinę żony). Małe, ciepłe grono. Prezenty pod choinkę raczej symboliczne.

Z rodziną mojej nieżyjącej żony nie ja ani syn utrzymujemy kontaktów - teść to kawał wyjątkowo świątobliwego drania. Gdyby się topił w basenie, to mając bosak w dłoni patrzyłbym z życzliwym zainteresowaniem, jak idzie na dno...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Howgh wielki wodzu! Otóż pozwól że zapytam cię o pewna rzecz a jeśli uznasz że warto udzielić tych informacji, to też zrób. Mianowicie, od jak dawna znasz Mac Abrę, gdzie się poznaliście i co was połączyło i czy to jest przyjaźń "4 life"? Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Howgh wielki wodzu! Otóż pozwól że zapytam cię o pewna rzecz a jeśli uznasz że warto udzielić tych informacji, to też zrób. Mianowicie, od jak dawna znasz Mac Abrę, gdzie się poznaliście i co was połączyło i czy to jest przyjaźń "4 life"? Howgh!

Oj, Mac Abrę znam... bo ja wiem, ponad ćwierć wieku. Poznaliśmy się we wrocławskim Klubie Miłośników Fantastyki przy Indexie (to był studencki klub na Szewskiej). Mac Abra był członkiem Wrocławskiej Grupy, która z nużącą jednostajnością wygrywała organizowane przez Telewizję Łódź teleturnieje Kosmiczny Test - niezależnie od tego, kto był przeciwnikiem. Raz tylko przeciwnikom udało się zremisować (ale w ich zespole był np. późniejszy tłumacz Pratchetta, Piotrek Cholewa).

Mac Abra należy do rzadkiego typu przyjaciół, do których można zadzwonić o dowolnej porze i poprosić o pomoc w zakopaniu trupa. Pomoże bez zadawania niepotrzebnych pytań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Litości, Pezecie! Przestań pisać o tym bigosie! Nazwij mnie betonem, kiszczakiem, sierotą po Berii, ale nie znęcaj się nad bezbronnym! Ja od kilku lat nie jadłem porządnego domowego bigosu - żona nie żyje, a mnie nie za bardzo wychodzi. Różne rzeczy umiem przyrządzić, ale bigos to moja pięta Achillesowa!

Kończ waść! Męki oszczędź!

A ja bigosu NIE CIERPIE. Tzn. tego, co sie go zwykle robi w polskim domu, bo takiego wedle opisu PzKmpfa to nie jadlem, a pewnie jakby "troszke" sie rozni w samku od kiszonej kapusty zasmaznej z miechem (do czego sie sprowadza "typowy" bigos). Bo jesli to byl staropolski przysmak (ba, nawet Batory tak sie zachwycil smakiem, ze nakazal aby wojska jadly "kaposzta" na popasach, bo zdrowe, dobre i latwo przechowac), to COS w sobie miec musial. Ja na bigos reaguje tak, ze konencja genewska by mnie zamknela do pierdla za nagminne uzywanie gazow bojowych w pomieszczeniach zamknietych :) i dlatego po prostu dla zasady omijam szerokim lukiem. Ani lubie, ani mi to na zdrowie wychodzi (a i rodzina cierpi).

Sam za to lubie kutie, ktorej smak zreszta poznalem dopiero z 10 lat temu, u znajomych. Wczesniej zawsze mi sie wydawalo, ze to jakas pszenno-mączno-kleista masa, ktora sie je "bo tradcyja". A tu okazalo sie, ze to wspanialy przysmak (szczegolnie dla kogos, kto uwielbia makowca i wszystko z makiem w srodku albo na wierzchu).

A ogolnie to sie nie obzeram, barszczyk, piergi, cos tam, cos tam... i juz. Kawalek karpia, kawalek sledzia (kiedys sam zapach tej ryby mnie przyprawial o mdlosci, a teraz dobry sledzik, nawet bez popitki zmrozonej, mniam mniam), jakies ciasto (makowiec... ;)). Bo tu nie zarcie chodzi.

Co do prezentow to nie lubie tylko prezentow "praktycznych". Skarpety, zelazko, nawet jakis ciuszek - to ani lubie dawac ani dostawac, dla mnie DOBRY prezent, to jest cos niepraktycznego ale fajnego, moze byc zupelnie nieprzydatne ale ma sie podobac. Zatem np. wole - bo ja wiem - metrowego pluszowego Garfielda niz nawet najwspanialszy sweter z kaszmiru. A swooim bliskim zawsze mowie - jesli nie wiesz CO mi kupic, kup ksiazke, a na pewno sie nie zmarszcze...

Ciekawe, że Imperium Brytyjskie zbudowali ludzie wychowani w słynnych "Public Schools" z internatami, gdzie rózga była na porządku dziennym...

Ja slyszalem, ze to wina kuchni brytyjskiej - kto mogl, ten spier... najdalej jak mogl, za morza, za oceny. Ale kto by chcial jesc ciasto z nerek nadziewanych łojem?! (Kidney pie... smacznego, sam zapach tego przysmaku spowodowal, ze chcialem podbic ponownie Aztekow i to od reki).

kompotu nikt nie lubi u nas wiec nie robim
Uch! Pomijam już fakt, iż nie rozumiem jak można nie lubić kompotu z suszonych owoców. O gustach się nie dyskutuje. Natomiast niezależnie od wszystkiego ma on jedną wielką zaletę - wzmaga perystaltykę jelit, a to ratuje człowieka przed pęknięciem.

Smakuje jak wywar z kapci. :) Ale ja tam lubie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do prezentow to nie lubie tylko prezentow "praktycznych". Skarpety, zelazko, nawet jakis ciuszek - to ani lubie dawac ani dostawac, dla mnie DOBRY prezent, to jest cos niepraktycznego ale fajnego, moze byc zupelnie nieprzydatne ale ma sie podobac. Zatem np. wole - bo ja wiem - metrowego pluszowego Garfielda niz nawet najwspanialszy sweter z kaszmiru. A swooim bliskim zawsze mowie - jesli nie wiesz CO mi kupic, kup ksiazke, a na pewno sie nie zmarszcze...

Milordowie! Robimy zrzutkę na pluszowego Garfielda ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, że Imperium Brytyjskie zbudowali ludzie wychowani w słynnych "Public Schools" z internatami, gdzie rózga była na porządku dziennym...

Ja slyszalem, ze to wina kuchni brytyjskiej - kto mogl, ten spier... najdalej jak mogl, za morza, za oceny. Ale kto by chcial jesc ciasto z nerek nadziewanych łojem?! (Kidney pie... smacznego, sam zapach tego przysmaku spowodowal, ze chcialem podbic ponownie Aztekow i to od reki).

He, he, he... Zawsze twierdziłem, że na powstanie Imperium Brytyjskiego złożyły się trzy czynniki:

1. Uroda i temperament Angielek

2. Brytyjska kuchnia

3. Brytyjski klimat.

Wyobraźcie sobie gentelmana, któremu angielska żona przynosi angielskie śniadanie, a gdy wyjrzy za okno, widzi angielski mżywioł.

Nie wolelibyście w takiej sytuacji wyjechać i cywilizować Zulusów, choćby dowodził nimi Chaka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milordowie! Robimy zrzutkę na pluszowego Garfielda ;)

Mam juz ich tyle, ze sie w szafie nie mieszcza, a ZYWY kot mi je masakruje jak tylko dorwie ktoregos. Ten moj nowy kot to zgroza i rozpacz, swoja droga, ma kocie ADHD i pierdol... jest totalnie. Jak byk maly to bylo nawet zabawne jak smigal po suficie (niewiele przesadzam) ale ma juz 8 miesiecy, jest takim kocim pakerem, uderzeniem lapy zlamalby kark jesli nie bawolowi to na pewno kozie, a rozumu u niego za grosz, nadal mysli ze skoczenie komus na plecy z szafy (z asekuracja pazurami) to jest strasznie fajny docip :/. Az zgroza bierze jak sobie pomysle o choince - na razie zzral/zwalil kazda rosline, ktora nie znajduje sie minium 2 metry nad podloga...

Grrrr

Na fotce w jakies 2-3 tygodnie od czasu jak zawital do nas... poniekad dla nas niespodziewanie.

post-4-1228936443_thumb.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marudzisz, Smuggler, ale myślę że nie zamieniłbyś go na żadnego innego. Rozrabiaki są najlepsze :) Mój pies wyprawia śmieszne rzeczy, a najlepsze jest to, że (prawie) nigdy nic nie niszczy gdy to robi. Wyjątkiem była sytuacja, w której gdy rzucał sobie kość (tak tak - nudząc się w domu gdy nas nie ma, nauczył się sam sobie rzucac zabawki do aportowania) stłukł dzbanek z herbatą. Ale nikt nie był za to na niego zły, wszyscy zaczęli się śmiać.

A co do brytyjskiej kuchni - myślę że nasza ojczyzna ma więcej "paskudztw" do pochwalenia sie niż Anglicy :)

Zważcie, że wymienię same smakołyki, których jednak prawie żaden obcokrajowiec za nic nie będzie chciał tknąć (a co ciekawe, niektórzy Polacy również :) ):

- Flaki (uwielbiam),

- Grzyby ( nie chcą jeść, bo myślą że trujące) - też uwielbiam,

- Kaszanka (uwielbiam, i to w różnych odmianach i smakach - nawet dzisiaj na obiad wsuwałem ziemniaki ze smażoną kaszanką ^_^),

- Galart,

Najbardziej zadziwiające jest to, że jestem bardzo młody (niecale 20 lat), a jednak zajadam sie tymi świństwami. Ogólnie młodsze pokolenie nie potrafi docenić uroków podrobów :)

Zresztą ja ogólnie jestem miłośnikiem przysmaków, które większośc ludzi uznaje za obrzydliwe - wątróbki, żołądki, pasztetowe, kurze łapki....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He, he, he... Zawsze twierdziłem, że na powstanie Imperium Brytyjskiego złożyły się trzy czynniki:

1. Uroda i temperament Angielek

2. Brytyjska kuchnia

3. Brytyjski klimat.

Wyobraźcie sobie gentelmana, któremu angielska żona przynosi angielskie śniadanie, a gdy wyjrzy za okno, widzi angielski mżywioł.

Nie wolelibyście w takiej sytuacji wyjechać i cywilizować Zulusów, choćby dowodził nimi Chaka?

Jasne, że tak ;)

Ot teraz sprawa stała się jasna...Wszyscy porządni Anglicy wyjechali do angielskich kolonii lub cywilizować kolejne narody, a sama wyspa stała się największym amerykańskim lotniskowcem ;)

Ciekawym jest, że teraz podobną taktykę stosują Polacy (choć z innych powodów), starają się inne kraje od środka rozsadzić czy jak? Już wyobrażam sobie Polski rząd za jakieś 10 lat...Elżbieta 2, Bush, Obama, Putin, Angela Merkel itp ;)

PS Lordzie witaj w klubie miłośników "oryginalnego" Polskiego jedzenia :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na fotce w jakieś 2-3 tygodnie od czasu jak zawitał do nas... poniekąd dla nas niespodziewanie.

A mój specjalizuje się w partyzanckich wypadach spod tapczana, albo spod fotela. Przechodzisz sobie koło fotela i nagle wysuwa się spod niego pazurzasta łapa, która tnie cię w kostkę. Sqrczybyk uważa, że to doskonała zabawa. A rano, jak siadam do kompa, przyłazi, wskakuje mi na kolana, mości sobie miejsce i zaczyna mruczeć na temat: "No, drap mnie i głaskaj, bo jak nie..." Wracam z miasta, a ten siedzi w przedpokoju z miną wyraźnie mówiącą: "Gdzie ty się q... szwendasz? Kuweta pełna i żarcie w misce nie ma, mnie od dwu godzin nikt nie drapał za uchem... Co ty sobie q... w ogóle myślisz?"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marudzisz, Smuggler, ale myślę że nie zamieniłbyś go na żadnego innego. Rozrabiaki są najlepsze :)

Niby tak ale jak widzisz zmasakrowane meble (widziales kiedys lodowisko po meczu hokeja? Tak wyglada blat stolu w salonie), pogryzione kwiatki, obdrapane fotele, czy kota ktory spierdala wlasnie z kuchni tzrymajacego w pysku KURCZAKA (calego!), bo doszedl do wiosku, ze to jego itd. itp. nie wspominajac o np. 15 centymetrowej sznycie na plecach (skutek hamowania kota po skoku z szafy) to czasem mialbys chec sprawdzenia czy potrawka z kota jest smaczna :/. Tym bardziej, ze poprzednie kocisko bylo jego ABSOLUTNYM przeciwienstwem i glownie to lezal i mruczal.

DOdam tez, ze sukinkot jak chce to jest naprawde rozkosznym kociakiem i pieszczochem. Ale moze lepiej skonczmy ten koci offtopik w watku EGM...

A co do brytyjskiej kuchni - myślę że nasza ojczyzna ma więcej "paskudztw" do pochwalenia sie niż Anglicy :)

Zważcie, że wymienię same smakołyki, których jednak prawie żaden obcokrajowiec za nic nie będzie chciał tknąć (a co ciekawe, niektórzy Polacy również :) ):

- Flaki (uwielbiam),

>>>Nigdy nie jadlem, sama nazwa mnie odrzuca. A dodam, ze zre ostrygi, krewetki, sushi, sashimi, carpaccio i takie tam inne bez mrugniecia powieka. Czerniny tez nie tkne. Ale kaszanke lubie, choc kiedys nienawidzilem. Natomiast moim KOSZMAREM jest pieczona watrobka. Sam zapach juz wywoluje moje mdlosci, a smak............... bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeehhhhhhhhh................

Na fotce w jakieś 2-3 tygodnie od czasu jak zawitał do nas... poniekąd dla nas niespodziewanie.

A mój specjalizuje się w partyzanckich wypadach spod tapczana, albo spod fotela. Przechodzisz sobie koło fotela i nagle wysuwa się spod niego pazurzasta łapa, która tnie cię w kostkę. Sqrczybyk uważa, że to doskonała zabawa. A rano, jak siadam do kompa, przyłazi, wskakuje mi na kolana, mości sobie miejsce i zaczyna mruczeć na temat: "No, drap mnie i głaskaj, bo jak nie..." Wracam z miasta, a ten siedzi w przedpokoju z miną wyraźnie mówiącą: "Gdzie ty się q... szwendasz? Kuweta pełna i żarcie w misce nie ma, mnie od dwu godzin nikt nie drapał za uchem... Co ty sobie q... w ogóle myślisz?"

Jak moj kot to wszystko robi, to ja jestem szczesliwy, bo to sa objawy jego SPOKOJNEGO zachowania. Pazury mu obcinam, bo inaczej wygladalbym jak zombie, powiewajac strzepami zwisajacej skory. Problem w tym, ze zebow sie nie da, a u niego gryzienie (mocne...) jest jak sie zdaje sposobe wyrazania swej milosci do tego, co go glaszcze... wiec wyglaa to tak: glasku, glasku... OZ K***! (trzask! druga - wolna - reka wali kota w d... i to mocno, ten otwiera paszcze, ja uwalniam reke, a kot patrzac spode lba przewala sie na drugi bok i czeka na glaskanie). I cykl sie powtarza pare razy. Jak lubie koty, tak czasem mam go ochote wlasnorecznie zagryzc a szczatki rozwloczyc po calym mieszkaniu. Jedyna nadzieja, ze z tego wyrosnie...

Tu przylapany zaraz po tym jak zaatakowal lotem koszacym z szafy (2.20) i szykowal sie do dobicia ofiary.

post-4-1228937824_thumb.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kaszanka (uwielbiam, i to w różnych odmianach i smakach - nawet dzisiaj na obiad wsuwałem ziemniaki ze smażoną kaszanką ^_^),

Milordzie, EuGeniusz Dębski (nie byle znawca kuchni, nawiasem mówiąc - przygotowana przezeń wątróbka z cebulką to poemat liryczno-gastronomiczny) twierdzi, że kiepska kaszanka, jak ją się przysmaży, robi się bardzo dobra, a dobra kaszanka po przysmażeniu z cebulką to niebo w gębie. Raczę się przychylać do jego opinii...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim koszmarem jest właśnie czernina. Podano mi ją gdy miałem około 5 lat u dziadka... a panowała wówczas zasada "MUSISZ zjeść do końca" :/

Flaków mógłbyś spróbować. To po prostu oczyszczone, pokrojone żołądki drobiowe/wołowe/wieprzowe (co może dla niektórych nadal nie być zbyt zachęcające, ale i tak brzmi lepiej niż "flaki") w postaci aromatycznej, pysznej zupy.

Kiedyś chciałem spróbować kalmarów w chinskiej restauracji, ale pomysł z głowy wybiła mi mama, mówiąc ze smakuje jak ryba, z tym że je się jak gumę do żucia.

Sushi spróbowałbym bardzo chętnie, ale odstrasza mnie cena tego smakołyku (student na garnuszku rodziców, który miałby jadać sushi :) ).

Jeszcze kończąc wątek z kotem - to, co wymieniłeś, brzmi bardzo zabawnie. Z takim małym zastrzeżeniem, że nie jest się samemu uczestnikiem wydarzeń, a obserwuje się to tylko jako osoba trzecia :P Gdyby mnie miało spotkać coś takiego to... już nie jest takie śmieszne.

że kiepska kaszanka, jak ją się przysmaży, robi się bardzo dobra,

Z tym muszę się nie zgodzić. Ostatnio sam chciałem sobie usmażyć kaszankę, o której zapomniałem, i której termin minął dzień wcześniej, i ....

... trzeba było wietrzyć całe mieszkanie. A patelni do tej pory nie udało mi sie domyć :P

Ale ogólnie smażona kaszanka jest dla mnie smakołykiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim koszmarem jest właśnie czernina. Podano mi ją gdy miałem około 5 lat u dziadka... a panowała wówczas zasada "MUSISZ zjeść do końca" :/

Tak mialem z watrobka. Koszmar. Do dzis nie tkne jej nawet dlugin na metr kijem.

Flaków mógłbyś spróbować. To po prostu oczyszczone, pokrojone żołądki drobiowe/wołowe/wieprzowe (co może dla niektórych nadal nie być zbyt zachęcające, ale i tak brzmi lepiej niż "flaki") w postaci aromatycznej, pysznej zupy.

Ja wiem. Zoladki drobiowe nawet lubie. Ale nazwa mnie blokuje, a nie sprobuje bo jak sie okaze ze to dobre, to bede wsciekly, ze tyle lat nie jadlem. :)

Kiedyś chciałem spróbować kalmarów w chinskiej restauracji, ale pomysł z głowy wybiła mi mama, mówiąc ze smakuje jak ryba, z tym że je się jak gumę do żucia.

ZLE przyrzadzone (za dlugo smazone) kalmary sa faktycznie jak detka rowerowa - Polacy maja zwyczaj, ze jak cos sie smazy, to najlepiej 20 minut. A Chinczyk podsmazy 3 minutki (wystarczy...) i jesz nieco ciagliwe (owszem) ale CHRUPIACE i pyszne miesko, ktore W OGOLE nie smakuje jak ryba. A jak co? A jak kurczak, tylko lepiej. :)

Sushi spróbowałbym bardzo chętnie, ale odstrasza mnie cena tego smakołyku (student na garnuszku rodziców, który miałby jadać sushi :) ).

Bo sushi sie nie je by sie najesc, a tylko zeby nacieszyc oko i podniebienie. I mozna sobi zjesc sushi (zestaw) za 12-20 zl.

Nieduzy ale powodujacy ogolna blogosc. Ja w deadline, jak juz jest mlyn nie do zniesienia, zamawiam sobie do redakcji zestaw sushi i na 5 minut oddaje sie orgii konsumpcji. Koszt? Moj ulubiony zestaw kosztuje 27 zl. Duzo? Tyle co pizza, raz na jakis czas mozna sobie zafundowac. A urok jedzenia sushi to nie tylko smak, ale i ich wyglad, rytual jedzenia, genialny i wyrafinowny urok prostoty podniesionej do rangi sztuki. Po takich 5 minutach moje morale ZAWSZE mocno zwyzkuje i moge dalej pracowac.

Jeszcze kończąc wątek z kotem - to, co wymieniłeś, brzmi bardzo zabawnie. Z takim małym zastrzeżeniem, że nie jest się samemu uczestnikiem wydarzeń, a obserwuje się to tylko jako osoba trzecia :P Gdyby mnie miało spotkać coś takiego to... już nie jest takie śmieszne.

W sumie to JEST smieszne i dla mnie (gdybym naprawde mial go dosyc, to pozbyc sie kota zawsze mozna...) choc czasem jest to smiech nie tyle przez lzy, co przez krew - albo czerwona mgle na oczach. ALe lubie skurczysyna, co poradze? No i sie czlowiek czuje odpowiedzialny za stwora, ktorego przygarnal i wyleczyl, gdy byl "trzy cwierci od smierci" (wziety z piwnicy, gdzie byl tak slaby i chory, ze nie mial sily uciekac, w jakies 2 tygodnie po tym jak musialem uspic poprzedniego futrzaka).

Trudno, przezyje nowe meble, a sznyta na plecach pod ciuchami niewidoczna. Zeby go tylko mniej nosilo........

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ech te nasze koty... moj zwierzak, na moje i jego szczescie, jest potulny jak baranek, musze go osobiscie prowokowac zeby sie choc troszke zdenerwowal, wyszczerzyl zeby i fuknal na mnie, a nawet jak mi sie to uda, to obrazony, ze sie mu zakloca spokoj, kaze sie wypuscic i idzie sobie, pewnie zkonsumowac cos i pospac u kogos innego (zgodnie z zasada "kto ma dom tam, gdzie mu jest najwygodniej" :)) oczywiscie nie zawsze tak bylo, w mlodosci swej byl istnym barbarzynca... :lol: jednak pewnego dnia zdarzyl mu sie wypadek, zwichnal noge, od tamtej pory jest spokojny (ale nie da sie za to poglaskac... tylko glowa i barki)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem kota znalezionego w krzaku agrestu:) Mieścił mi się w dłoni, i był tak słodki, że wziąłem do domu:) Dostał ksywę Pershing:) Wariat był jakich mało i wprowadzał zamęt w naszym życiu:) Od czasu do czasu uprawiał skoki z 2giego piętra i polował na ptaki, które zostawiał mi na biurku:P Tak mnie lubił, że chciał mnie dokarmić:D

Wcześniej był Felek, klasyczny przylepa i grzeczniutki kot.

A teraz mam psa, owczarka niemieckiego i też jest wesoło:P Nazywa się Hunter ( lub jak woli moja babcia 80-letnia : Pampers lub Antek). Jest rozbrajający i często łapie głupawkę, gania po domu za ogonem lub za niczym, byle by poganiać:D

A ja kto mówią: Psy mają właścicieli a koty służących ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja kto mówią: Psy mają właścicieli a koty służących ;P

Pies patrzy na człowieka i myśli:

Karmi mnie. Leczy, jak zachoruję. Pozwala mi spać w swoim domu. Pieści mnie, co - mówiąc szczerze - uwielbiam. JEST MOIM BOGIEM!

Kot patrzy na człowieka i myśli:

Karmi mnie. Leczy, jak zachoruję. Pozwala mi spać w swoim domu. Pieści mnie, co - mówiąc szczerze - uwielbiam. JESTEM JEGO BOGIEM!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak wybaczcie, że się wyłamię z opowiadań o kotach, ale mam pytanie do Generała, a mianowicie:

Generale czy czytałeś powieści braci Strugackich? Kiedyś (2 lata temu) czytałem ich Piknik na skraju drogi i byłem wprost oczarowany (do tej pory to moja ulubiona książka)...A, że teraz mam więcej czasu na czytanie, a oni napisali dość sporo książek, to czy mógłbyś (jeśli je znasz) polecić jakąś, po którą mógłbym sięgnąć w następnej kolejności?

PS

Jeśli inni też je znają, to chętnie ich wysłucham (wyczytam) :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy kota ktory spierdala wlasnie z kuchni tzrymajacego w pysku KURCZAKA (

Zastanawiam się, czy jakiś antyfan nie włamał ci się na konto...

Bo uzylem okropnego wulgaryzmu "spierdala"? No co poradze, jak zobaczysz kota, ktory z ociekajaca woda kurza tusza zasuwa przez srodek swiezo wypucowanej kuchni, to slowo "spierdala" bedzie najlagodniejszym z tych, ktore w danym momencie cisna ci sie na usta.

Zeby calkiem zrujnowac ci moj image, dodam tez, ze wowczas uzylem wielu roznych slow, wsrod ktorych "ja cie chyba k**** zaje*** ty cholerny @#$%^!!!!" bylo tylko wstepem do zasadniczej czesci przemowy.

A tak wybaczcie, że się wyłamię z opowiadań o kotach, ale mam pytanie do Generała, a mianowicie:

Generale czy czytałeś powieści braci Strugackich? Kiedyś (2 lata temu) czytałem ich Piknik na skraju drogi i byłem wprost oczarowany (do tej pory to moja ulubiona książka)...A, że teraz mam więcej czasu na czytanie, a oni napisali dość sporo książek, to czy mógłbyś (jeśli je znasz) polecić jakąś, po którą mógłbym sięgnąć w następnej kolejności?

PS

Jeśli inni też je znają, to chętnie ich wysłucham (wyczytam) :)

Ja ci polece w takim razie "Przenicowany swiat" albo - z zupelnie innej beczki, bo napisane z przymruzeniem oka 'Poniedzialek zaczyna sie w sobote". Niezly jest tez "Przyjaciel z piekla" szczegolnie jesli wczesniej czytales "Trudno byc bogiem" (Ta ksiazka jednoczesnie mnie wk... ale i sie podoba) bo choc zupelnie z soba nie zwiazane, to pieknie sie dopelniaja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...