Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

PrincessNue

Kaiji

Polecane posty

Kaiji
a.k.a. Ultimate Survivor Kaiji

kaiji.jpg

Producent
Manga: Nobuyuki Fukumoto
Anime: Madhouse Studios

Gatunek
Hazard, Thriller (Psychologiczny), Seinen

Fabuła

Itou Kaiji, bohater tej opowieści, to dość normalny japoński młody człowiek. Plasuje on się raczej w kategorii tych mało zamożnych, swoje dni spędza zwykle na niegroźnym hazardzie, zadłużając się o małe sumy, oraz kradnąc znaki marek z drogich samochodów i przebijając im opony. Jego nudne bytowanie, zmienia się z przybyciem pewnego nieznajomego pana. Yuuji Endou, bo o nim mowa, jest osobą ścigającą dłużników. Kaiji dowiaduje się podczas tej wizyty, że z powodu zniknięcia pewnego starego znajomego, musi spłacić prawie cztery miliony yenów. Chłopak będąc w dość dramatycznej sytuacji, otrzymuje od mafiozy pewną propozycję - udania się na statek Espoir("the ship of hope"), gdzie może zarobić duże pieniądze biorąc udział w odbywającym się tam hazardzie. Kaiji nie domyśla się, że statek ów stanie się zaczątkiem jego osobistego piekła, niekończącego się hazardu...i lepszego poznania psychiki człowieka niż gdziekolwiek.

***


Kaiji is moe.

O Kaijim słyszałem już jakiś czas temu(głównie przez nosy), ale dopiero zapowiedź drugiej serii, dobre opinie z różnych stron i muzyka zdołały mnie przekonać do obejrzenia. I było warto. Pierwszy arc rozkręca serię dość spokojnie, by przy końcówce przywalić z całą mocą(

nudity, ANDOUUUUUU

:rage:, manly tears

) i dalej już ciągnąć na dobre. Właśnie wtedy w grze zaczyna liczyć się psychologia człowieka, gdzie nie rozchodzi się już o samego przeciwnika, ale o grupę, społeczeństwo, a nawet całą populację. Kaiji dostarcza też mocno intensywnych sytuacji -

jak sławetny most, czy ucho dla przykładu.

No i kolejna wielka zaleta serii: muzyka. Wspominał o tym już Mariusz w ogólnym - buduje ona klimat niesamowicie. Takie kawałki jak Beginning, Wish, czy Kaiji Theme zapadają na długo w pamięć. Z wad osobiście mogę wymienić dość wolny początek, oraz kilka słabszych moim zdaniem momentów(

między Espoir, a Brave Man Road arc, czy po walce z Tonegawą

). Ogólnie jednak polecam, druga seria już w kwietniu, i jest to pewnik na mojej niewielkiej liście tytułów, które planuje oglądać przy maturach. A ci którzy jeszcze Kaijiego nie obejrzeli, niech się wstydzą, bo to bardzo dobry moeblobtytuł. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawa... zawa...

Bardzo lubię to anime, uważam je za świetne. Wraz z upływem czasu nie zapomniałem o nim, a wręcz przeciwnie - bardzo pozytywnie zapisało mi się w pamięci. Z rozpędu obejrzałem potem Akagiego, choć grają tam w grę, o której nie miałem przed obejrzeniem większego pojęcia (madżong), a po obejrzeniu ten stan nie uległ zmianie w znaczącym stopniu.

Kaiji to druga po Akagim adaptacja mangi autorstwa Fukumoto, który jak sam przyznaje, nie potrafi rysować. Nie jest to przejaw jakiejś szczególnej szczerości, bo faktycznie postacie w mangach Fukumoto są szkaradne (jedyne co tam jest ładne, to tła, które kopiuje zresztą ze specjalnych zbiorów grafik, które każdy może sobie kupić). Natomiast jego mangi znalazły swoją grupę odbiorców dzięki napięciu, które Fukumoto potrafi oddać w swoich scenariuszach: tak w Akagim, jak i Kaijim ludzie grają o naprawdę wysokie stawki, nierzadko o własne życie. Niestety nie znam innych dzieł Fukumoto (Gin to Kin, Kurosawa, Ten, Zero), ale możliwe, że one też doczekają się kiedyś adaptacji. Kaiji jest podzielony na części, coś na zasadzie JoJo, pierwsza doczekała się już anime. Za pierwszą część Fukumoto dostał Kodasha Manga Award w 1998.

Cechą charakterystyczne: wielkie, spiczaste nosy postaci, bohaterowie często znajdują się pod olbrzymią presją, nie ma żadnych lub prawie żadnych postaci żeńskich (w anime Kaiji była raz w jednym odcinku w roli trzecioplanowej, chyba że ktoś chce doliczyć plecy

żony <

Ishidy> - uwaga, obrazek bardzo spoilerowy)

. Anime zaczęło się niestety dosyć wolno, gra na statku jakoś mnie nie wciągnęła. Kiedy zaczęło się robić naprawdę ciekawie, to arc się skończył, dosyć niespodziewanie zresztą :huh: Natomiast drugi - belki (uwaga, filmik istotnie spoilerowy, ale uważam go za bardzo zabawny) - rozwalił mnie kompletnie, uważam go za najlepszy fragment tego anime. Po nim następują kolejne gry, które kończą się dosyć brutalnie, ale zaraz po ostatnim odcinku miałem ochotę na więcej. Druga seria została wreszcie oficjalnie zapowiedziana na kwiecień tego roku - nie mam pojęcia, czy będzie równie dobra co pierwsza, ale na pewno zamierzam osobiście się o tym przekonać.

Ultimate Survivor Kaiji

I to nie są puste słowa. Akagi jest psychopatą, drapieżcą, który roztrzaskuje każdego oponenta przede wszystkim psychologicznie, przekładając to na sposób grania. Kaiji często kieruje się instynktem, wpada w gigantyczne tarapaty, cierpi z tego powodu, ale ostatecznie - dzięki szczęściu, brawurze, ryzyku, jak by tego nie nazwać - udaje mu się przynajmniej przeżyć.

Fun fact: Akagi i Kaiji mają tego samego VA.

lepszego poznania psychiki człowieka niż gdziekolwiek

I to przeważnie od tej możliwie najgorszej strony :trollface: (

ANDOUUU! - never trust fat people

)

(

nudity, ANDOUUUUUU

:rage:, manly tears

)

Jak również

<

kanibalizm>

!

kolejna wielka zaleta serii: muzyka

Muzyka w tym anime jest genialna. Tym lepsza, że słuchając utworów przypominam sobie najlepsze sceny z anime. Nawet jeśli seria druga będzie słaba, to może za oprawę muzyczną będą odpowiedzialni ci sami ludzie. Narrator w Akagim był dużo spokojniejszy, ale OP i ED też były bardzo fajne i pasowały do anime. Kaiji spokojnie to przebił.

to bardzo dobry moeblob

kaijifemale.th.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze, to o Kaijim długo nie wiedziałem prawie nic. Z dzieł tego autora kojarzyłem tylko Akagiego. Jednak obwieszczono drugi sezon i nagle zrobiło się o Kaijim głośno, Mariusz polecił też oglądanie, więc wziąłem się do roboty i najpierw dokończyłem Slayers Try, a potem zacząłem oglądać za Ostatecznego Ocalałego. 26 odcinków przeleciało w 4 dni (chyba mój rekord), więc tak, podobało mi się :D We wcześniejszych postach widzę narzekanie na początek, ale szczerze, to mnie arc na Espoir bardzo wciągnął i przypadł do gustu. Nie było w nim dynamizmu jako takiego, całość działa się dość wolno (w końcu to 4 godziny rozciągnięte na 8 epów), ale zwyczajnie bardzo mnie ciekawiło, jaką następną strategię ułoży Kaiji i dlaczego (przez kogo?) nie zadziała. Końcówka była tym mocniejsza, bo nagle wszystko naprawdę się uwaliło (

ANDOUUUUUUUU

:rage:

), ale trzeźwe myślenie i szybkie decyzje mniej więcej uratowały sytuację. Następny arc, ten z belkami, był jeszcze lepszy. Naprawdę świetna rzecz, do tego budziła duże emocje, bo

ludzie umierali. I to jak... Ishida dostał +100 do respektu, Sahara naprawdę miał paskudny, trolliczny koniec po tym, jak już wydawało mu się, że wygrał

. Potem akcja zrobiła się znowu bardziej statyczna, dotycząca gry w karty, ale ciągle trzymała w napięciu dzięki tym rozgrywkom psychologicznym, blefowaniu, dociekaniu jaki będzie następny ruch i jaka strategia jest najlepsza. Kaiji pokazał również, na co naprawdę go stać tą akcją z

obcinaniem sobie ucha

o_O Myślałem, ze chce tylko zniszczyć urządzenie, albo spowodować mocny krwotok, a tu coś takiego. Tonegawa po przegranej dotrzymał mu kroku klęczeniem na rozgrzanej do czerwoności płycie

. Niestety, sama końcówka jak dla mnie nie była aż tak emocjonująca. Tak myślałem, że

Kaiji nie wygra tych 100 milionów, choć do końca nie byłem pewien straty palców. Ostatecznie jednak i to zostało mu odebrane. Jak tak się zastanowić, to ogółem tylko stracił na tych zabawach, nie tylko pieniądze, ale również zdrowe i przyjaciół

. Historia kończy się w takim momencie, że tylko czekam na to, aż się odegra, albo pogrąży jeszcze bardziej.

Co mi się podobało poza trzymającymi w napięciu rozgrywkami i historią? Ten klimat beznadziei i desperacji, który naprawdę momentami było czuć, że wspomnę choćby jeszcze raz koniec arcu na statku, Human Derby albo serię przegranych w E Card. Wszystko się wali i pali, stawki są bardzo wysokie, ale jednak udaje się jakoś z tego wyjść. Tutaj wchodzi następny czynnik, czyli bohater. Kaiji płakał chyba dosłownie w każdym odcinku niczym Lag z Letter Bee, ale nikt mu nie odmówi wielkich pokładów determinacji i talentu. To jednak często nie starcza, choć ten ciągle przez przed siebie. Następna rzecz to komentarze na temat ludzi oraz nizin i wyżyn społecznych, np. tekst o osobach, które ciągle tylko czekają, aż szczęście się do nich uśmiechnie i da im ich "pięć minut", a potem na łożu śmierci uświadamiają sobie, że nie zrobili nic i to właśnie było ich życie. Zmarnowane, bezowocne, żałosne. O muzyce wspominał nie będę, bo to rzeczy oczywista, że jest naprawdę świetna i dopasowana do sytuacji. Do stylu graficznego przyzwyczaiłem się właściwie od razu, a nie byłem pewien, czy mi się to uda. Wady to jak dla mnie głównie wspomniana już końcówka z przygotowywaniem się do loterii, mimo wszystko niezbyt dynamiczny początek (choć ciągle uważam, że ciekawy)

i brak fanserwisu (nagiej sceny na statku nie liczę)

:cheesy:

Podsumowując to naprawdę cieszę się, że miałem okazję Kaijiego obejrzeć i teraz czekam na serię drugą. Oby tylko trzymała poziom pierwszej. Jeśli go przebije, to się nie obrażę ;]

Kaiji to druga po Akagim adaptacja mangi autorstwa Fukumoto

Akagiego na pewno też zobaczę. Może wezmę się za niego, jak już skończę Sayonara Zetsubou Sensei, które zaplanowałem zobaczyc sobie po Kaijim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą obejrzałem pierwszy odcinek drugiej serii Kaijiego - post zawiera spoilery.

Na samym początku pokazano szybkie streszczenie pierwszej serii, kosztem openingu, którego na razie nie ma. Sam wstęp od razu pokazuje nam Kaijiego, bez wprowadzenia znanego z mangi, w postaci przemówienia Hyoudou, oraz wkurzenia Endou na Kaijiego. W mandze Kaiji przed utratą przytomności pytał też, czy ta praca to "zostanie męską prostytutką", czego w anime zabrakło. Więcej porównań nie będę robił, bo przerwałem czytanie, aby nie spoilerować sobie anime.

Generalnie Kaiji trafia do miejsca, przed którym ledwo się wybronił na statku Espoir - do regularnego obozu pracy, którego właścicielem jest oczywiście Hyoudou. Trafiają tam podobni nieudacznicy co Kaiji, którzy byli na tyle nieostrożni/pechowi, że zadłużyli się na ogromne sumy. Kaiji chce oczywiście stamtąd prysnąć, ale aby uzyskać przepustkę na wyjście, trzeba zapłacić sporo kasy (transakcje odbywają się w specjalnej walucie, opatrzonej wredną gębą Hyoudou). Oczywiście aby ludzie nie uciekali podczas przepustek (ale jakaś iluzja nadziei jest potrzebna), pracownikom sprzedawane są dobra typu piwo czy przekąski, do których na co dzień nie mają dostępu. Kaiji ma plan zaoszczędzić pieniądze, przez co staje się naturalnym celem dla osób te dobra sprzedających. Najpierw dostaje prezent w postaci darmowego piwa (jak darmowa działka narkotyków!), a potem już leci. Kaiji stosuje znane wszystkim metody samousprawiedliwiania się (typu juromowe "nie będę grał do matury" :trollface: albo "od jutra piszę pracę magisterską, jeden dzień mnie nie zbawi"), ale oczywiście pęka i wydaje kasę, którą miał zaoszczędzić. Tłustawy dysponent dóbr luksusowych (never trust fat people) dalej kusi i namawia Kaijiego, żeby sobie nie żałował, bo "się zamęczy" czekając na kolejną wypłatę. Wyraźnie zobaczył w Kaijim ofiarę, bo po pierwsze naciąga go na kredyt, po drugie namawia na grę w kości, pierwszą grę w tej serii.

Chociaż jeszcze prawdziwa presja na Kaijiego nie została wywarta, to jednak z pewnym napięciem obserwowałem, jak próbuje się powstrzymać od kupowania. Choć dość oczywiste było, że w końcu się złamie - ja na jego miejscu bym się złamał. Odcinek jednak szedł dosyć szybko i ciężko było pojąć, że to już minął miesiąc ciężkiej pracy w trudzie, znoju i o dość marnym pożywieniu, dlatego reakcje na wypicie piwa czy jedzenie przekąsek wypadły na dosyć przesadzone. Narrator jest ten sam, co w pierwszej serii, ale też nie nałożył sobie hamulców, w związku z czym ekscytował się akcjami typu "rozbierają się i KĄPIĄ! A POTEM JEDZĄ! I ŚPIĄ!" Muzycznie już teraz słychać jakieś kawałki, które są przyjemne dla ucha, a jeszcze nie grały w momentach prawdziwej presji i nerwów. "Zawa" jest, bo musi być. Ending nie wpadł mi niestety w ucho, natomiast wizualnie niewątpliwie nie jest to rzecz dla ludzi o słabych nerwach. Chętni niech sami zobaczą, ale najpierw przygotujcie się psychicznie. Czytałem przedstawiony w endingu fragment, pochodzi on bodajże albo z

początku któregoś arca drugiej części, albo z początku trzeciej

. Generalnie jest to jedna z najobrzydliwszych, najstraszniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałem w mangach. Zastanawiałem się, czy twórcy pękną i zmienią JEJ wygląd na bardziej moe, ale poszli w przeciwną stronę - pokazali JĄ od razu, i to w jednoznacznie komediowy sposób. Podoba mi się to odważne rozwiązanie.

Podsumowując: przesada w niektórych reakcjach, tak postaci jak i narratora, oraz ucięcie sporej części pierwszych rozdziałów nieco niepokoi, ale to nadal jest ten sam Kaiji, którego znamy z serii pierwszej. VA głównego bohatera w dalszym ciągu robi świetną robotę. Jak na razie nie widzę oznak katastrofy, stąd jestem optymistycznie nastawiony względem reszty serii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kaijil.th.jpg


No i się zaczęło. Pierwszy odcinek wywarł na mnie pozytywne wrażenie, mimo rushowania do pierwszej gry. Jeśli mnie moja krótka pamięć nie myli, równie szybko Kaiji znalazł się na statku, co raczej jako wadę nie traktuje - bądź co bądź to hazard i gra psychologiczna z nim związana jest mięchem w tym tytule. Kaiji zbytnio się nie zmienił, jedynie długów mu przybyło - ale ciągle wtacza się dość łatwo w najgorsze możliwe opcje i ma w normalnych sytuacjach za duże zaufanie do niektórych ludzi. Sam obóz był pokazany na szybko, ale raczej w sposób do ogarnięcia, więc było ok. Kaiji też od razu(oprócz udziału w scenie kąpieli, podkreślającej wartości moe jego osoby) przystępuje do stworzenia planu, który jak to bywa, zostaje dość szybko obalony. No i następuje "Hidamari Sketch" z piwem( :zundrinkingbeer: ) w wersji Kaiji, czyli rozważania o żarciu :wideface:. Poszło więc szybko, a głównym daniem odcinka był i tak sławetny ending(

wyobrażenie h-doujina z nią przekracza moje myśli

). Z innych - muzyka wewnątrz już jest zacna, ed pod względem audio tak średnio. Czekam na next ep.

Chętni niech sami zobaczą, ale najpierw przygotujcie się psychicznie.


Wide(reaction)face must be.

typu juromowe "nie będę grał do matury"


A to to raczej coś w stylu postanowień noworocznych. Chociaż podobnie w skutkach. :|
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lenistwa tego czy innego powodu nieco się spóźniłem z przywitaniem serii drugiej, ale odcinek numer dwa znowu dał ku temu dobrą okazję. Teoretycznie to właśnie w nim zaczęła się pierwsza gra, ale w praktyce dopiero końcówka nabiera sporego znaczenia. Wcześniej to była zwykła gra w kości o grosze, nic ekscytującego. Rzucałeś, sprawdzałeś wynik i jak nie wyszło, to nic się nie stało, a jeśli wyszło, to żałowałeś, że nie postawiłeś więcej. Dość szybko jednak całość nabiera powagi, kiedy Kaiji traci łatwo naprawdę sporą sumę. Wtedy dopiero czuje, że to naprawdę jest hazard, w którym gra o swoje przetrwanie i dopiero wtedy może działać na najwyższych obrotach, tak jak podczas gry na statku albo z Tonegawą. Oczywiście wszystkiemu towarzyszą odpowiednie "wyobrażone" efekty w stylu nieśmiertelnego zawa, wichury pieniędzy czy "banknotów błyskawic +4". Tak się teraz zastanawiam, jak dalej potoczy się gra. Myślę, że Kaiji ostatecznie wygra, albo chociaż nie spłucze się do końca, ale prawie na pewno jeszcze jakiś dramat go czeka. Mangi nie czytałem, ani nawet nie przeglądałem, nie widziałem też żadnych streszczeń czy opinii, więc niczym się tutaj nie sugeruję, może poza tym, jak się sprawy do tej pory toczyły. W każdym razie od tego odcinka zacznie się prawdziwa zabawa :D W końcu starczy, że Kaiji przegra jeszcze raz i koniec, zostanie mu tylko kolejny dług do spłacenia.

Hmm, jeszcze odcinek pierwszy by wypadało jakoś opisać czy też ocenić. Cóż, rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że studio leci byle przed siebie, byle do pierwszej gry, kompresując jak się dało. Przez to miesięczny pobyt pod ziemią wyglądał, jakby tak naprawdę trwał najwyżej kilka dni. Jednak w pierwszej serii również szybko przeskoczono na statek, bo w końcu w Kaijim chodzi o różnorakie gry i towarzyszącą im otoczkę. Nie boleję więc zbytnio nad takim przyspieszeniem, tym bardziej, że teraz już wszystko leci swoim tempem. Poza tym odcinek pierwszy ogółem był dobry i pokazał, jak w człowieku może zawodzić samokontrola. Pozwolił też oswoić mi się z myślą, że znowu oglądam Kaijiego ;]

udziału w scenie kąpieli, podkreślającej wartości moe jego osoby

Najbardziej moe był, jak zaczął jeść. Te zmrużone oczka, ten roześmiany pyszczek, te rumieńce, normalnie HNNNNNGG :cheesy:

sławetny ending

Powinni jakieś ostrzeżenie dać czy coś, bo jeszcze by się ktoś zakrztusił albo zawału dostał D: Jak do tej pory jedyna pokazana kobieta była nawet normalna i dość ładna (ta w sklepie z pierwszej serii), ale tutaj przywalono z grubej rury.

kosztem openingu, którego na razie nie ma.

Już jest i powiem szczerze, że nie mam co do niego jakoś jasno sprecyzowanych uczuć, nawet niezbyt pamiętam, jak dokładnie brzmi. Nie był zły, ale nie spodobał mi się również tak bardzo, jak ten w serii pierwszej. Może z czasem, za którymś przesłuchaniem się do niego przekonam. Ending natomiast jest nawet ok, o ile oczywiście pominąć część wizualną.

Narrator jest ten sam, co w pierwszej serii, ale też nie nałożył sobie hamulców

Już w serii pierwszej potrafił się mocno podniecać tym, co się dzieje na ekranie, o ile dobrze pamiętam. W ostatnim odcinku dodatkowo nakręcał się razem z Kaijim:

- I hate it.

- He hates it!

- I hate it!

- He hates it!

Mi to jednak nie przeszkadza, więcej, w pewien sposób się nawet podoba :) Poza tym to ten sam facet, co w Level E, czym byłem trochę zaskoczony zaraz po sprawdzeniu tego faktu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi odcinek to już "mięso", czyli gra w kości. Zasady tej gry może brzmiały zawile, ale dla mnie były jasne - bo w grze na PSX: Suikoden grało się z kolesiem na identycznych zasadach, główna różnica polegała na tym, że grało się 1 na 1, a tutaj gra grupa przeciwko dealerowi.

Co tutaj mnie zaskakuje - łatwość, z jaką mogę się wczuć w sytuację Kaijiego. Mimo całego podkręcenia akcji, mimo wyolbrzymiania odczuć i stosowania mniej lub bardziej "wizualnych" metafor często łapałem się na myśleniu: "hej, rozumiem, co on czuje". Zdecydowanie nie mam duszy hazardzisty (Kaiji jest w tym momencie uzależniony od niego), ale nieobce jest mi uczucie, że coś mnie nie bawi i potrzebuję wrażeń, bez znaczenia czy wygram czy przegram, ale żeby coś zaczęło się dziać. Generalnie Kaiji dostarczył tym epizodem, choć gra dopiero się zaczęła.

Aha, wreszcie też zobaczyliśmy opening. Jest w nim sporo elektroniki, przez co nie jest podobny do openingu z pierwszej serii, ale dość mi wpadł w ucho i uważam go za fajny. Widać w nim też przeciwnika, który pojawi się w drugim arcu drugiej serii, wieść gminna niesie, że koleś jest niesamowity.

Te zmrużone oczka, ten roześmiany pyszczek, te rumieńce, normalnie HNNNNNGG

you are gay now

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No kto by pomyślał... Poprzednio pisałem, że nie wydaje mi się, aby Kaiji miał przegrać z kretesem i zupełnie się pogrążyć. Zrobiono nam jednak niespodziankę i dokładnie to się stało :D Najpierw rozbił bank i wygrał dużą sumę, wystarczająca na pokrycie zaciągniętego u kierownika długu, przeżycie i zaoszczędzenie na przepustkę. Już było świetnie, już było pięknie, ale jako rozdający gra się dwa razy. Przy tym tak się nieprzyjemnie złożyło, że za tym drugim razem rzuty uśmiechniętego grubego pana oraz jego sługusa były najgorsze z możliwych (dla rozdającego oczywiście). Kaiji stracił wszystko co wygrał i do tego zyskał nowy dług, który skumulował się ze starym i zmusza go do oddawania połowy swojej pensji tylko na spłacenie go. Innymi słowy Kaiji dotarł na samo dno, po czym rzucono mu łopatę i kazano kopać dalej. Trzeba jednak zauważyć, że już nie raz w podobnej sytuacji się znalazł. Na statku otarł się o zesłanie do obozu, ale ostatecznie z tego wybrnął, również Human Derby i E Card przeżył. To w końcu Ultimate Survivor, więc jeśli tylko pojawi się jakakolwiek szansa na przetrwanie, to on się jej chwyci i ją wykorzysta. Teraz tylko trzeba się zastanowić, co do za szansa będzie... Nie wiem, może jakaś jakże hojna propozycja od szczwanego kierownika? Nie chcę wierzyć, że gra się już skończyła, choć to jednak możliwe. Nie wiem, czego się teraz spodziewać, ale jestem pewien, że pomimo chwilowego załamania Kaiji nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

łatwość, z jaką mogę się wczuć w sytuację Kaijiego.

To na pewno. Kaiji jest mimo wszystko dość normalnym facetem, w każdym razie na pewno normalniejszym niż taki choćby Akagi. Sytuacje, w których się znajduje są bardzo ciężkie, ale jednak przy odpowiedniej dozie pecha każdy mógłby popaść w wielkie długi, a potem próbować się z nich wydostać. Zresztą gry to gry i chyba każdy rozumie mechanizmy, jakimi się kierują, jak choćby ten brak satysfakcji ze spokojnej, nudnej rozgrywki.

wieść gminna niesie, że koleś jest niesamowity.

Jest też chyba odpowiednikiem tutejszego bishounena :D Nie jestem pewien przez tutejszy styl graficzny, ale jednak wydaje się być "gładszy" niż reszta postaci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeci ep, a już potężna doza nerwów i emocji :blink: Głównie dlatego, że zależy mi, żeby Kaiji coś wygrał wreszcie, po tylu przygodach, które miał, dlatego nawet po nieudanych rzutach rywali była ta niepewność, czy ktoś nie wyciągnie jakiegoś asa z rękawa. Kajdżi-kun w ten epie wyłożył jasno, co sądzi o kierowniku; choć fatman się tłumaczył i kreował na pokrzywdzonego, to jednak wszyscy wiemy, że Kaiji miał rację. Poza tym pewnym zaskoczeniem było dla mnie ujawnienie, że prawie wszyscy gracze byli ustawieni przeciw niemu - ale powiedzmy sobie szczerze, że nałogowy hazardzista jednak się prosi o coś takiego. Pojawiło się też stwierdzenie, które wcześniej nie zostało należycie przedstawione - że gracz (tu: Kaiji) może nie dożyć do kolejnej wypłaty z powodu przemęczenia, zapewne również w wyniku jakiegoś wypadku.

Kierownik powinien w tym momencie skończyć grę i zostawić wydojonego z waluty Kaijiego na zdechnięcie, ale kto wie - może ktoś pożyczy mu jeszcze trochę i da szansę na odbicie się od dna.

Kaiji jest mimo wszystko dość normalnym facetem

"Right now, he looks like a fool."

Jest też chyba odpowiednikiem tutejszego bishounena :D

Nie sądzę, żeby akurat o to chodziło, ale wkrótce się przekonamy. Nie wiem czy seria będzie miała ok. 13, czy raczej 25 (mniej więcej) epizodów, wolałbym więcej.

PS Choćby szefu udawał nie wiem jak sympatycznego i chcącego pomóc, to jego chichot za każdym razem brzmi tak kpiąco, że nie można wierzyć w jego "dobre intencje".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kaiji2.th.jpg


Cisza w temacie, czas ją przerwać. Akcja powoli postępuje do przodu - Kaiji, po przegranej i zorientowaniu się, że może w pewnym momencie paść z wycieńczenia, próbuje znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Mimo wszystko, ponownie prawie ulega pokusie żarcia i piwa...prawie, bo pojawia się pan od notesiku(ten kawałek, który wtedy leciał - :D). Podobnie jak w poprzednich arcach(vide Andou&Furukawa na statku, czy pomocnicy podczas E-card), to spotkanie prowadzi do wytworzenia się grupy "losers" chcących odgryźć się na fatmanie. Widać Kaiji może sobie mówić, że gambling to zabawa dla jednostki, ale mimo wszystko innych potrzebuje w takiej sytuacji. Narrator coraz bardziej się ekscytuje, a ekipa powoli wprowadza swój plan w życie. Przy okazji jednak zaostrza się gra nerwów między grupą Otsukiego, a 45' - jest więc marnowanie piwa(Zun is not amused) w słusznej sprawie, pokaźny trolling, a Kaiji mało nie traci życia. Wszystko jednak prowadzi do finału - kolejnego wieczoru z Chinchirorin. Kaiji ma keikaku, który przedstawia jako pociąg(no-skill) do zwycięstwa, który na początku...wyprowadza bohatera na przegranie prawie 40k. Oczywiście to dopiero początek - po tym następuje właściwe rozpoczęcie gry i wejście całej grupy, z całą kasą - ponad 500k - wyłożoną all in. Tak, w Poker Night, też lubiłem "olina" dawać przy itemach. Zapowiada się interesująca walka and i'm looking forward to it. No i raczej seria będzie miała powyżej 12-13 epów, wnioskując z trwania kostkowego arcu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to jest właśnie Kaiji w swoim żywiole :D Wcześniejsza gra i jej konsekwencje były właściwie tylko wstępem do tego, co się dzieje teraz. Kaiji wytrzymał razem z resztą dłużników dwa miesiące bez kupowania dodatkowych posiłków, spłacił swoje długi i zebrał kapitał, który pozwoli mu odegrać się na Ootsukim i jego bandzie. Łatwo nie było, bo oczywiście Ootsuki próbował go skusić na darmowy poczęstunek, a po tym co się na nim stało (tak się spodziewałem, że to będzie takie IN YOUR FACE :P) zaczął dręczyć numerami typu błoto w butach. Zaaranżował nawet "nieszczęśliwy wypadek", z którego Kaiji wyszedł jednak w całości. Tak jak pisałem jednak, w końcu doszło do gry, gdzie Kaiji wszedł w ustalonym momencie i od razu stracił 40 tysięcy :trollface: Wszystko jest jednak dokładnie tak jak przewidział, tzn. na początku duża przegrana, potem mała wygrana. Następnym punktem jest postawienie całości zebranych przez grupę pieniędzy, dokładnie pół miliona. To oczywiście dość zaskakujący ruch, ale nie wątpię, że Kaiji coś wykoncypował i nie robi tego licząc tylko na ślepy traf. A może chce tylko, że Ootsuki tak myślał i jakoś zmienił swoją strategię wpadając w zastawioną pułapkę? Nie wiem, ale są emocje. Aha, wypada jeszcze wspomnieć o pojawieniu się syna Ishidy. Wyszło na to, że to między innymi jego dług chciał spłacić, a po powrocie z Espoir wspominał Kaijiego. Sam synalek jest raczej średnio sympatyczną postacią, która obwinia cały świat za swoje błędy i nie chce mieć wiele wspólnego z ojcem-nieudacznikiem. Wątpię, żeby miał tak samo uderzający moment jak Ishida

wtedy na desce

, ale kto wie, może odegra rolę inną niż tylko komentator.

ten kawałek, który wtedy leciał

Muzyka ostatnio gęsto gra i muszę przyznać, że pasuje do sytuacji budując klimat. Po ścieżce dźwiękowej czegoś z "Kaiji" w tytule nie spodziewałbym się niczego innego, ale jednak miło się przekonać, że nie skrewili tego.

wszyscy wiemy, że Kaiji miał rację.

Lubię, jak te wizualizacje i efekty specjalne potrafią zmienić zwykłego otyłego kierownika z obozu pracy w jakiegoś Mrocznego Lorda w sytuacjach, kiedy pokazuje swoją prawdziwą, obmierzłą naturę.

Nie sądzę, żeby akurat o to chodziło

Ależ nie mam na myśli tego, że jedynym co go wyróżnia, to wygląd. Osobowość i działania jeszcze poznamy, ale póki co z krótkiego ujęcia w openingu widać po prostu, że chyba dołożono mu więcej botoksu, szczególnie w porównaniu do reszty postaci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odcinkami piątym i szóstym Kaiji wrócił u mnie na tron króla najlepszej serii tej wiosny. Czwarty ep łatwo streścić za pomocą filmiku, który mi wtedy przesłał jurom:

Kaiji mimo przykrych doświadczeń z przeszłości zostaje zmuszony zaufać innym osobom, jednak tym razem ma na tyle sławy i charyzmy, że prawdopodobnie nikt go nie zdradzi tym razem, chociaż kto wie. Dodatkowo wreszcie pokazano, że dalsze przebywanie w tym miejscu nieuchronnie prowadzi do śmierci, co Kaiji zrozumiał, gdy zobaczył umieralnię.

Epizod piąty to generalnie popis obrzydliwych czynów dokonywanych przez Otsukiego. Nie dość, że okrutny i szkaradny, to na dodatek jego VA odwala tak rewelacyjną robotę z przymilnym tonem połączonym z kpiącym śmiechem, że autentycznie znienawidziłem fatmana. Kaiji postąpił nierozsądnie, oblewając go piwem, ale możliwe, że to było zaplanowane działanie. W każdym razie ep oglądałem siedząc jak na szpilkach, czekając na to, co się stanie dalej. Przybłąkał się też syn Ishidy (ISHIDAAAAAAAAAAAA) i to na niego spadła rola obserwatora zdarzeń, co moim zdaniem jest bardzo dobrym zabiegiem.

Epizod szósty to już początek właściwej rozgrywki. Widać teraz, że Kaiji jednak się zmienił na przestrzeni czasu, zamiast iść na żywioł i w ostatniej chwili dostrzegać szansę, teraz ma jakiś plan i niewzruszenie się go trzyma, choć na pewno nerwy miał napięte do granic możliwości, gdy tłum namawiał go, by zagrał wyżej. Otsuki prawdopodobnie wpadł w pułapkę, jako zastawił na niego team Kaijiego, ale nadal nie wiem (choć podejrzewam), jaki myk kryje się za jego oszustwem i planem Kaijiego.

No i nadal nie jestem pewien, ile odcinków będzie miała ta seria, choć liczę na 20+.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. Jasne, przeczuwałem, że Kaiji wygra, szczególnie kiedy postawił razem ze swoimi towarzyszami całe pół miliona. Przy takiej sumie po prostu nie mógł zwyczajnie przegrać, musiał mieć plan, który by go poprowadził do zwycięstwa. Inaczej on i reszta dłużników skończyliby zupełnie bez grosza, tonący w długach, które nie pozwoliłyby im spłacić tych zaciągniętych jeszcze na wolności. No więc spodziewałem się, że wygra. Ale że tak zmiażdży Otsukiego, zniszczy go psychicznie, zapędzi w kozi ruch, zmusi do aktów desperacji, a na koniec oskubie do goła, to już nie. Do tej pory i przez całą pierwszą serię to Kaiji był ofiarą w takich sytuacjach. Ciągle musiał się ratować z desperackich sytuacji i zmagać z losem, grać z oszustami, którzy go wykorzystywali albo odmawiali nagrody. Teraz role się odwróciły. Widać te wszystkie cierpienia czegoś go nauczyły i nie jest już tylko "Ultimate Survivor". W zasadzie to Otsukiego byłoby mi trochę szkoda, gdyby nie fakt, że to Otsuki. Oszust i zwyczajny... dobra, starczy, bo się zapędzę. W każdym razie emocje podczas ostatnich dwóch odcinków były bardzo duże, a kiedy Kaiji wyjął kości z samymi jedynkami i kazał nimi rzucać również drugi raz, to wiedziałem, że mam do czynienia z czymś świetnym. W gruncie rzeczy okrutnym, ale świetnym. Gra się teoretycznie nie skończyła, ponieważ został jeszcze ten jeden rzut, ale to raczej tylko formalność i w ogóle mogą to pominąć, przeskakując od razu do podziału forsy i planów wzięcia przepustki. Wygląda już też dość definitywnie na to, że ten sezon będzie miał więcej niż 11-13 odcinków, co mnie osobiście bardzo cieszy.

zostaje zmuszony zaufać innym osobom

Już w trakcie samej gry to oni musieli zaufać mu. W końcu wziął wszystkie ich pieniądze i nie zdradził szczegółów swojego planu. To jednak tylko pokazuje, że jak Kaiji chce, to potrafi zmobilizować podobne sobie ofiary losu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Epizody siódmy i ósmy to praktycznie zrealizowanie tego, o co Tonegawa podejrzewał Kaijiego już w pierwszej serii. To już na pewno nie jest "ultimate survivor", czepiający się jedynej możliwej okazji, którą ktoś mu podsuwa - a na pewno nie w tym przypadku. Tym razem Kaiji zaplanował wszystko dokładnie, ze szczegółami, i miał nerwy jak postronki, ze zdołał wcielić to w życie. Pokazanie sposobu myślenia Ohtsukiego był świetnym zabiegiem - jeszcze lepiej przedstawiło, w jaki sposób Kaiji z nim pograł. Szczęśliwie nie było abstrakcyjnych "planów w planach", a plan też równie dobrze mógł się nie udać, bo był na dosyć kruchych podstawach, ale udało się wszystko, od początku do końca. Jak sam Ohtsuki zrozumiał, nawet oblanie go piwem było najprawdopodobniej zaplanowane i obliczone na wywołanie takiej, a nie innej reakcji. Aż niemalże mi się zrobiło Ohtsukiego szkoda, ale przynajmniej nie trafiło na biednego i niedożywionego.

To jednak tylko pokazuje, że jak Kaiji chce, to potrafi zmobilizować podobne sobie ofiary losu.

Tak się zastanawiam, czy wyruszy w dalszą drogę ze swoją drużyną - bo jeśli wyjdą na powierzchnię (a raczej tak się stanie - nie oglądałem jeszcze dziewiątego odcinka), to czeka ich kolejna gra. I tam może być już okazja do zdrady :lol2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kaiji3.th.jpg


Trochę odcinków minęło, arc się zakończył. Podsumowując go, było bardzo dobrze ? a ostatnie epy z ostateczną rozgrywką między Otsukim, a Kaijim ze swoją drużyną, można uznać za najlepszy tego przykład. Taktyka oparta na kruchych podstawach, wahania Otsukiego i cała otoczka z (jak zwykle)overacting narratorem imo wyniosły akcje na poziom bardzo zadowalający. Odchodząc jednak od tych ochów i achów ? epek 9 zaserwował pojawienie się czarnego garnituru z obstawą, który skutecznie uziemił Otsukiego(fatman wchodził już w ragemode, co przy takim tłumie raczej daleko raczej by go nie zaprowadziło). Kaiji dostaje podziękowania od 45, oraz sam im przy okazji tłumaczy wagę ich zachowania podczas gry. ?Lepiej wiedzieć mniej, niż więcej? ? w tym przypadku oddaje to sytuacje dobrze. No i ostatecznie, bo gadce z czarnym garniturem ? Kaiji udaje się na powierzchnię. Bez ekipy, z większą kasą i ilością czasu, ale również większą odpowiedzialnością(

niby może ich zdradzić w tym momencie, ale znając świat i tak będzie grał ?dla nich?

). Po krótkich poszukiwaniach, napotyka się na pewnego pana(

który sprowadzi wkrótce największe niebezpieczeństwo na bohatera, i nie mówię tu o hazardzie

:trollface:

), który prowadzi go do mniej legalnego kasyna?i początku kolejnego arcu, czyli kulek(kaijistopplayingwithyourballs.jpg).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza połowa odcinka dziewiątego to wykonanie fatality na Ohtsukim. Gdy Kaiji opowiedział, w jaki sposób zrobił kości, każdy miał prawo poczuć się nieswojo. Gdy Kaiji wyjaśnił swojej ekipie, w jaki sposób pograł z Ohtsukim, aż przypomniał mi się Akagi tłumaczący Urabe, w jaki sposób go pokonał. Tyle że Kaiji tutaj walczył o życie (i nadal walczy), a Akagi robił coś takiego, bo mógł i go to bawiło.

Przejście do świata "na powierzchni" nastąpiło tak szybko, że w pierwszej chwili myślałem, że to jakiś sen Kaijiego czy coś w tym stylu. W każdym razie jest to wstęp do drugiej części opowieści, gdzie Kaiji szuka sposobu na szybkie zarobienie olbrzymiej ilości pieniędzy w bardzo krótkim czasie, a nielegalne kasyno wydaje się być najlepszym pomysłem. Spotyka Sakazakiego, który przedstawia mu maszynę do pachinko, w której można wygrać gigantyczne pieniądze, więc naiwni ludzie grają, nie przyjmując do wiadomości, że i tak przegrają.

Odcinek dziesiąty to więcej o Sakazakim, który okazuje się być ojcem Mikoko. Wiedziałem, że Sakazaki nie jest osobą jakąś specjalnie uczciwą, ale okazuje się, że to zostało "załatwione" przez fakt kradzieży przez niego pieniędzy. Raczej przeważyło to na stronę tego, że nie chce ograbić Kaijiego z jego forsy.

Kasę do tej pory wygrali tylko Hyoudou i Tonegawa. Albo była jakaś sztuczka, którą byli w stanie rozpracować, albo właściciele kasyna ustawili maszynę tak, by pozwolić im wygrać, albo to właśnie ich organizacja jest właścicielem tego przybytku. Plan Sakazakiego opiera się na wykorzystaniu faktu, że w jeden dzień w miesiącu maszyna jest ustawiona tak, że wygrana jest możliwa. Zastanawia mnie to: po co w ogóle władze kasyna ustawiają maszynę, żeby ktoś mógł wygrać, dla przeciętnych ludzi? Widocznie władze kasyna też lubią odrobinkę ryzyka. Całkiem słusznym podejrzeniem jest to, że Sakazaki uwali coś podczas gry, ewentualnie został wpuszczony w ten kanał celowo, i Kaiji będzie musiał sam zasiąść do maszyny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat leży, a w końcu robi się tak ciekawie... Mam nadzieję, że po tym poście znowu zacznie się tu ruch, bo nie ma chyba wątpliwości, że tak jak przy grze w kości prawdziwa rozgrywka zacznie się dopiero po pierwszej porażce. Łatwo się było domyślić, że Sakazaki przegra, ale sposób w jaki to pokazano był tak sugestywny, że sam prawie czułem ciężar porażki na barkach D: Do tego sposób, w jaki zabezpieczyło się kasyno jest taki prosty, że aż dziwne, że ani bohaterowie, ani ja na to nie wpadliśmy. Przecież wystarczy zrobić kulki z niemagnetycznego materiału i wszelkie magnesy na nic się nie przydadzą... W każdym razie przegrana zgniotła Sakazakiego psychicznie do tego stopnia, że ten był w stanie uwierzyć nawet w takie rzeczy, jak "specjalne" imię konia i dżokeja na wyścigach, aby tylko móc się z tego podnieść. Na szczęście Kaiji jak zwykle zachowuje względny spokój, analizuje sytuację i szuka wyjścia. Wygląda na to, że udało mu się coś wymyślić, ale szczerze, to nie mam pojęcia co o_O Musi to być coś naprawdę sporego, skoro potrzebował drogiej pomocy Endou (nagle jego obecność w openingu staje się bardziej uzasadniona) i dodatkowych ludzi. Do tego Sakazaki przybył do kasyna ubrany dość dziwnie i nie wiem, czemu to ma służyć. Mam jednak wielkie oczekiwania i nadzieję, że ewentualna wygrana oraz walka o nią wywrze na mnie co najmniej takie wrażenie, jak wcześniejsza porażka.

po co w ogóle władze kasyna ustawiają maszynę, żeby ktoś mógł wygrać, dla przeciętnych ludzi?

Jak widać to nie do końca tak. Z tego co zrozumiałem po ostatnich odcinkach, to te ustawienia determinują tylko, jaką szansę kulki mają na dostanie się na ostatni tor z otworami. Zależy to od ustawienia przeszkód, ale same tory są zawsze takie same i praktycznie niemożliwe do pokonania. Szansa na wygraną jest więc równa zeru lub tak jemu bliska, że to bez różnicy i kasyno nic nie ryzykuje, a ludzie widzą, że jest szansa na dostanie się do ostatniego etapu i nie tracą zainteresowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

te ustawienia determinują tylko, jaką szansę kulki mają na dostanie się na ostatni tor z otworami. Zależy to od ustawienia przeszkód, ale same tory są zawsze takie same i praktycznie niemożliwe do pokonania

Z tym "dniem szansy" to akurat się wyjaśniło, po prostu chcieli, by

Sakazaki stracił wszystko i zastawili na niego pułapkę

.

Niedawne odcinki - wchodzi to, z czego słynie Fukumoto, czyli budowanie napięcia. Ostatnie dwa epy zrobiły to w sposób genialny, choć bardzo różny od pierwszej serii - teraz mamy do czynienia z czymś przypominającym kino gangsterskie, gdzie kolesie chcą zrobić napad na bank, gromadzą ludzi i sprzęt (przypomnijcie sobie podobne cykle misji z GTA: Vice City czy San Andreas). Tym razem jednak zamiast napadu jest gra - widz wie (a przynajmniej powinien wiedzieć), że Kaiji ma jakiś MOCNY plan, mimo wtopy z akcją Sakazakiego (tortury zadane przez Ichijou były tak okrutne, że nie mogłem na to patrzeć), ale Ichijou to też wie i to czyni całość tak intrygującą. Kaiji na pewno nie sklecił na tyle pewnego planu, żeby nie było żadnego ryzyka i teraz - co najważniejsze - osobiście zasiądzie do maszyny pachinko. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej.

Jeszcze jedno spostrzeżenie - to nie jest mechaniczna adaptacja mangi, robiona przez roboty. Akcentowania tych wszystkich wymian spojrzeń, momentów przełomowych - uważam, że udział w produkcji anime mieli prawdziwi entuzjaści mangowego pierwowzoru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kaiji4.th.jpg


Trochę już czasu minęło od mojego ostatniego posta, a ekipa Kaijiego znowu zdążyła się powiększyć.

Obie przegrane

Sakazakiego jakoś nie dziwiły, ale pozwoliły odpowiednio opowiedzieć o charakterach ojca Mikoko, jak i Ichijou(link not related, ale przy tym imieniu

mi się to przypomina

). Pierwszy odpowiednio pasujący do stałej kategorii "tych przegranych, przydatnych dla Kaijiego" - wspomniany przykład z imieniem konia, dobrze pokazuje desperację Sakazakiego. Ichijou z kolei, wiekowo podobny do Kaijiego, ale (zapewne) zupełnie różne życia od niego, co zresztą widać po

pierwszym obejściu maszyny przez Kaijiego.

Pan Manager, który raczej nie spotkał człowieka na krawędzi, nie spodziewał się

całej akcji z młoteczkami. Oczywiście w ruch poszedł blok, a Kaiji będzie musiał sobie jakoś poradzić z nim, lub ewentualnie z wiatrakiem, który to został mocno wyszczególniony pod koniec ostatniego epa.

Z innych spraw - aktualnie ciekawi mnie mocno, kim jest ten facet towarzyszący trójce KaijixEndouxSakazaki. Zapewne z biegiem czasu, ten pan zostanie przedstawiony, lub jakąś swoją rolę odegra.

przypomnijcie sobie podobne cykle misji z GTA: Vice City czy San Andreas


Tak, one były świetne - nawet była odpowiednia reakcja przeciwnika(telefon z ragem od bossa mafii z Liberty City :trollface: ) po udanej akcji, co zresztą i Ichijou zapewne czeka. Chociaż do tego jeszcze trochę odcinków.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mybrain.th.jpg


Plot twist z

przekrzywieniem budynku

rozłożył mnie na łopatki. Zapamiętałem, że Kaiji rozmawiał wcześniej z

ekipą budowlaną

i zastanawiałem się, jakie to miało znaczenie - okazuje się, że miało kluczowe. Ten pomysł uważam za rewelacyjny, na pierwszy rzut oka kompletnie abstrakcyjny, ale przeprowadzony na tyle sensownie i wiarygodnie (przynajmniej z punktu widzenia laika w dziedzinie

geologii

), że jestem pełen podziwu dla autora. Teraz to już Kaiji

musi wygrać - nie ma już żadnych przeszkód, a jeśli Ichijou coś wykombinuje, to nie wiem, czy Kaiji przewidział jego ruchy i czy nie będzie musiał improwizować

. O ile serię pierwszą uważam - jak na razie - za lepszą z pewnych względów, o których mam zamiar napisać po zakończeniu serii drugiej, tak na pewno tegoroczne odcinki nie są wyraźnie gorsze.

http://www.youtube.com/watch?v=8KOuSd1xKd0

PS Małe wyjaśnienie:

użyty w poście obrazek zazwyczaj jest używany do negacji czegoś, ale po usunięciu napisu uznałem, że równie dobrze nadaje się do zobrazowania generalnego zaskoczenia i trudności w zrozumieniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...