Skocz do zawartości

Roni13321

Forumowicze
  • Zawartość

    1394
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Roni13321

  1. Roni13321
    Czyli o zakończeniach gier słów kilka(naście).
    Uwaga. Post zawiera ogromną liczbę spojlerów. Czytacie na własną odpowiedzialność.
    Mam taki zwyczaj, że gdy zaczynam zabawę z jakąś grą, to znajduję jej recenzję w CDA, by wiedzieć czego się spodziewać. W zeszłym tygodniu postanowiłem jeszcze raz przejść Wiedźmina 2, wybierając tym razem ścieżkę Rocha. Rozsiadłem się z CD-Action i spojrzałem od razu na ocenę - 9+. Dokładnie taką samą bym wystawił. Z podanymi plusami też się zgadzałem, lecz popatrzyłem na minusy i zamarłem. Zakończenie. Może nie grałem w tą samą grę? Wziąłem do ręki pudełko - stoi jak byk, że to Wiedźmin 2. Moim zdaniem, to świetne podsumowanie wspaniałej historii. Zarówno walka z Saskią.. ups, ze Smokiem, jak i rozmowa z Letho genialnie się wkomponowały w fabułę. Osobiście nie należę do osób, które wymagają od gry, by finał wyglądał jak Call of Duty - pełny akcji i fajerwerków. Zakończenie ma wyjaśnić wątki, ma domknąć historię i zaskoczyć. Zakończenie "Wieśka" własnie takie jest. Dowiadujemy się, kto zlecał zabójstwa i dlaczego własnie wybrał tych władców, Letho nam tłumaczy wszystko po kolei i mamy otwartą furtkę do części trzeciej. Czy zabiłem Królobójcę? Nie. Bo czy Letho zrobił cokolwiek Geraltowi? Nie skrzywdził ani Triss, ani innych przyjaciół wiedźmina. Po prostu wybrał ofertę Nilfgaardu, pewnie zrobiłbym tak samo na jego miejscu.
    Chyba w zeszłe wakacje w końcu przysiadłem i przeszedłem całą trylogię Mass Effecta. 60 godzin wspaniałej, epickiej rozgrywki, pełnej trudnych wyborów i mordowania kosmitów. Dochodzę do zakończenia, oglądam śmierć Andersona, wyjeżdżam windą... I doświadczam świetnego finału. Głęboka, metafizyczna rozmowa z Catalystem wyjaśniająca sens powstania Reaperów. Żniwiarze to przerobione rasy organiczne? Czy ktokolwiek się tego spodziewał? Jedynym mankamentem może być to, że wybory w trzech częściach gry nie mają żadnego wpływu na finał. Moim zdaniem, to właśnie świetnie przedstawia, że Reaperzy to coś większego. Coś ponad Sheparda, Sojusz i wszystkie rasy. Żniwiarze powstali eony temu, więc dlaczego wybór, czy zabijemy Mordina, czy pozwolimy mu się zabić, miałby cokolwiek zmienić? Czy ktoś mi może, bez żadnych wątpliwości, wskazać czy Reaperzy byli źli? Przecież oni chcieli tylko ratować, na ich sposób. Gdyby nie oni, to Gethy, i im podobne rasy, zniszczyliby życie organiczne. Niedawno obejrzałem zakończenia w wersji Extended Cut. Rozmowa wyjaśnia jeszcze więcej, a finałowe cut-scenki są po prostu genialne.
    Słyszałem i czytałem wiele opinii, że zakończenie ssie, bo tak naprawdę bohater nic nie zmienia (Big Bang Theory pokazało, że postać Indiany Jones'a nic nie zmienia w fabule Poszukiwaczy Zaginionej Arki, a i tak go kochamy). Weźmy takiego Mirror's Edge. Jedna z moich ulubionych gier, naprawdę wspaniała produkcja. Faith ratuje siostrę, niszczy serwery i mamy happy ending. Czy na pewno? Miasto odbuduje serwery, Icarus dalej działa, Runnerzy wciąż są w niebezpieczeństwie. I mi się to naprawdę podoba. To zakończenie pokazuje beznadziejność sytuacji, jedna osoba, mimo szkód jakie zrobiła, nie jest w stanie obalić systemu. Pozostawia to też furtkę do stworzenia kontynuacji. Podobnie mamy w Borderlands. Spędzamy mnóstwo czasu na dojściu do Vaulta, by pokonać ogromnego potwora i... Właśnie. Skończyć grę, bo Vault jest pusty. Jak dla mnie to świetny żart ze strony twórców. Cała gra jest przepakowana humorem i ten finał to ostatni prztyczek w nos.
    Więc zastanówcie się, nad grami, których zakończenia wam się nie podobały. Czy one na pewno były takie złe? Czy może nie zauważyliście jakiegoś drugiego dna. Twórcy nie wszystko podają na tacy, scenarzyści uwielbiają zakręcić odbiorcą (czasami przesadzają, vide Bioshock: Infinite). Przejdźcie jeszcze raz Deus Ex: Human Revolution, albo Fable i zwracajcie uwagę na każdy szczegół. Dajcie sobie chwilę na refleksję i odpowiedzcie sobie na pytanie - czy warto było w to grać?
  2. Roni13321
    I nie mówię tu o naszych, rzeczywistych paniach, lecz o płci pięknej we wszelakich grach. Studio Dontnod, twórcy Remember Me, mieli duży problem ze znalezieniem wydawcy właśnie dlatego, że kierujemy bohaterką. Nikt nie zwrócił uwagę na ciekawy system walki, czy bardzo ambitną fabułę. Sponsorzy najpierw spojrzeli i każdy pomyślał "jakby to był dwumetrowy następca Pudziana, to bym rzucił pieniędzmi". Czy gdyby w Mirror's Edge główną postacią byłby Merc, to produkcja odniosłaby sukces? Myślę, że gdybyśmy w roli Rubi Malone wstawili któregoś z bezmyślnych, pozbawionych charakteru siepaczy z serii Call of Duty, Wet miałoby rzeszę fanów.
    Gdy poprosimy przechodnia o wymienienie bohaterki gry video, to na 99 procent odpowie on - Lara Croft. Czy dlatego, że powstała jako ucieleśnienie fantazji graczy? Nie była pierwszą protagonistką w historii, lecz tylko ona przebiła się do mainstreamu. Czy ktokolwiek jeszcze pamięta Jade z BG&E? Postać o wiele bardziej interesującą niż sławna Brytyjka. Mam wrażenie, że kobieta w świecie gier ma szansę zaistnieć jedynie, gdy emanuje seksem, niczym bohaterka BloodRayne. Ciekawszej, lecz mniej atrakcyjnej, Faith niewielu graczy kojarzy.
    Kilkukrotnie spotkałem się z opinią, iż kobieta to się jeno do kuchni nadaje, a nie do ratowania świata. To jak to jest, że żeńska Shepard miała znacznie większą charyzmę, niż wersja męska, czyli 'ta lepsza'? Czy postać kobieca może jedynie występować w The Sims? Gdy zagrałem w zeszłoroczne Tomb Raider w końcu poczułem, że Lara to prawdziwa bohaterka. Nie jest słodziutka i nie wygląda jak z okładki Playboya, jednak gdziekolwiek się rozejrzałem widziałem opinie w stylu "to już nie jest Tomb Raider". Dlaczego? Bo postać jest bardziej ludzka? Bo gracze nie chcą inteligentnych kobiet w grach? W armiach na całym świecie służą kobiety i są nierzadko w swym zawodzie lepsze od męskich towarzyszy. Czy gdyby w następnym Medal of Honor główną postacią była pani sierżant, to gra nagle stanie się gorsza?
    Oczywiście bardzo często postaci żeńskie występują w grach, lecz są one co najwyżej przybocznymi bohatera. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w grze kierowałem kobietą, a mężczyzna mi podrzucał amunicję, niczym Elizabeth w Bioshock: Infinite. Miejmy nadzieję, że twórcy gier w końcu stworzą kobietę, którą zapamiętają miliony nie za jej biust, a za charakter.
×
×
  • Utwórz nowe...