Musisz jednak liczyć się z koniecznością wiecznego, ciągnącego się godzinami dojazdu do wybranego miejsca komunikacją miejską. Osobiście, w czasach liceum, na przystanek musiałem zapylać na nogach przez 10 minut. Tramwajem do miejsca przesiadkowego jechałem ponad pół godziny. Tam miała miejsce jedna z najlepiej wymyślonych teorii spiskowych z jaką miałem do czynienia. Jako, że jest to obecnie jeden z największych węzłów komunikacyjnych w mieście, znajduje się tam mnóstwo sygnalizacji świetnej. Na środku skrzyżowania można sobie urządzać dyskoteki. Dosłownie. Od przystanku tramwajowego, na którym wysiadałem do mojego przystanku autobusowego musiałem przejść przez ulicę, na której była oczywiście sygnalizacja świetlna. Zawsze, po prostu zawsze miała miejsce taka sytuacja ? na przejściu dla pieszych zapala się zielone światło w momencie, kiedy tramwaj wjeżdża na przystanek. Jako, że przystanek jest długi, nie ma możliwości, żeby zdążyć przejść przez jezdnię podczas tego cyklu świateł. Chyba, że pobiegniesz jak ostatni kretyn potrącając po drodze wszystko co się rusza, jednak ja nie jestem zwolennikiem robienia z siebie durnia kiedy nie ma takiej potrzeby. Poza tym i tak skończyłoby się tym, że nie zdążyłbym dobiec i i tak musiałbym tam stać przed tą ulicą jak ten ciołek. Podczas czekania na kolejne zielone na przystanek wjeżdża autobus, a w momencie zapalenia się zielonego ludzika stojącego w rozkroku i mającego symbolizować ruch autobus odjeżdżał. ZAWSZE! Następny autobus przyjeżdżał po 10 minutach, jako, że trasa do szkoły biegłą przez centrum centrum, to trzeba było stać w zasranych korkach,więc jazda trwałą od 10 do 15 minut. W sumie, łączny czas drogi od wyjścia z domu do szkoły to jakaś godzina. Najczęściej jednak było to więcej cennych minut, bo wstając o 5:30 rano (sic!) byłem na styk ? o 7:30 w szkole.
Inna sprawa to ilość ludzi. W moim mieście żyje około 700 tysięcy ludzi. Nie wiem jak to się dzieje, że praktycznie przez cały dzień każdy ma coś do załatwienia. Nie ma możliwości wejścia do pustego środka komunikacji miejskiej, jeśli przystanek nie jest pętlą. Jedną z największych zagadek mojego życia pozostanie chyba ?dokąd jadą ci wszyscy emeryci o 6 rano?. Jestem niemal pewien, że robią to tylko po to, żeby zająć miejsca młodym ludziom, którzy bądź co bądź też mogą być zmęczeni. Ich rytm życia przecież jest zupełnie inny, nie jest narzucony z góry, mogą, najczęściej, załatwiać swoje sprawy w innych godzinach niż szczytowe.
MPK chwali się w reklamach, że przewożą 365 milionów pasażerów rocznie (czy jakoś tak). Założę się, że większość między 6 a 7 rano.
- Czytaj dalej...
- 9 komentarzy
- 826 wyświetleń