Skocz do zawartości

Feainnewedd

Forumowicze
  • Zawartość

    237
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Feainnewedd

  1. Ostatnia seria to D.Gray Man, całkiem sympatyczny shounen, którego fankami są głównie pokręcone yaoistki... ^^''

    Bardzo cieszy mnie obecność na liście Nany, bo to jedno z moich ukochanych anime. Całkiem inteligentne, ładne i wzruszające - w sam raz dla mnie. Panom też polecam, główne bohaterki są śliczne.

  2. Z ulubionych postaci, to w niektórych kręgach jestem też znana jako największa wielbicielka... Arishoka. Tak, TEGO Arishoka. Uwielbiam go za cało(duży)kształt - ciężko typa przeoczyć, ma dobrego voice actora, a jego NIE to najbardziej demotywująca rzecz, jaką w życiu słyszałam. Ponadto jest naprawdę wierny swojej filozofii i nie traktuje Hawke (grałam kobietą, nie będzie odmieniania!) jak śmiecia tylko dlatego, że ma nieco inny światopogląd.

  3. STENisław - w ciekawy sposób wyjaśnia nam filozofię qunari, wprowadza do drużyny element rozsądku, niełatwo go sprowokować no i CIASTECZKA. Ponadto chyba najbardziej wzrusza pod koniec gry. Kto wybrał opcję z poświęceniem się Strażnika i zdobył sympatię Stena, ten wie, do czego zmierzam.

  4. To by zaiste był niewąski absurd. Osobiście mam nadzieję dowiedzieć się, co porabiał Jaskier, kiedy jego kumpel był w zaświatach, co porabiał Geralt przed Sagą, bądź też zobaczyć wydarzenia z Sagi z perspektywy kogoś innego - i nie mówię tu o kompanii i tych konkretnych wydarzeniach, tylko o tym konkretnym OKRESIE. Wojna w końcu daje szerokie pole do manewrów literackich.

  5. Wtrącę się z propozycją odnośnie komentarzy na profilu.

    Czy jest możliwość, żeby treść komentarza wyświetlała się bezpośrednio w powiadomieniu o komentarzu? Z moim zawrotnym internetem na przykład sprawdzenie komentarza to mozolny proces, a jeżeli komentarz jest od moderatora - łączy się to z mini zawałem serca... "D

  6. Ehh... Ja z growych gadżetów mam tylko wiedźmiński medalion wyżebrany (dosłownie) od kolegi i koszulkę z Arishokiem z Dragon Age 2. I to mi do szczęścia wystarczy. Nikt jeszcze nie wpadł na taką kolekcjonerkę, która by mi podpasowała w stu procentach, bo wybredna ze mnie bestia... Jak coś mi się spodoba, to po paru miesiąch i tak wynajdę na allegro. Będę skłonna zapłacić te kilka stów za super-duper wydanie tylko w wypadku dodania naprawdę ładnej... Figurki. Z tego powodu nie zainwestowałam w EK Wiedźmina 2 - popiersie Geralta mi się wydało upiornie wręcz niedopracowane...

  7. Ja rano nic nie jem, bo mam mdłości. Nie, nie jestem w ciąży, uprzedzając pytania. Mam tak od drugiej klasy gimnazjum, a tyle to raczej ciąża nie trwa. Drugie śniadanko wsuwam w szkole, zazwyczaj koło 10-11, zależy od dnia tygodnia. Obiad - o 17 najwcześniej jestem w domu, więc najczęściej w szkole wciągam jakąś tortillę czy inne spaghetti, a w domu wtranżalam co mi tam rodzicielka upoluje. Kolacja... Cóż. Teoretycznie jem o 20, ale tak naprawdę to ostatni posiłek wrzucam w siebie koło północy - nocny marek ze mnie, a żołądkowi nie wytłumaczysz, że nie możesz go nakarmić.

    Fastoody... Hmm. Kilka razy w miesiącu się zdarza coś takiego wciągnąć - jak spotykam się z przyjaciółmi, to w Złotych Tarasach - ale na co dzień bym nie umiała się tym odżywiać. Co innego z sushi, które mogę zawsze i wszędzie...

  8. *ukłon ukłon* Dziękuję bardzo. ^^ Z naleciałościami Sapkowskiego cały czas walczę, ale jestem już na prostej drodze. Co do drugiego tekstu - niemieckie fragmenty są autorstwa znajomego, uczącego się niemieckiego, a czeskie - Google Translatora, więc za poprawność nie ręczę, prędzej za niepoprawność. Ot, efekty pisania czegoś w dzień przed terminem oddania. Fabuła była szczątkowa, bo ciężko stworzyć złożoną fabułę do wypracowania z nielubianego przedmiotu. "D

  9. System walki w pierwszym Wiedźminie brutalnie mówiąc - ssał. Walka była nieludzko wręcz monotonna, takie zaklikiwanie na śmierć. O wiele bardziej wolę radosną rąbankę z drugiej części, gdzie chociaż trochę trzeba było ruszyć głową. Fabularnie również o wiele lepiej podeszła mi druga część - bardzo naturalnie wchodzi w klimat Sagi. Fabuła pierwszego wieśka sprawia wrażenie eksperymentalnej, jakby twórcy chcieli na początku zbadać, czy się toto przyjmie.

    Z niecierpliwością czekam na trzecią część, zawsze chciałam zobaczyć Nilfgaard. ^^

  10. Specjalnie z myślą o mnie powinna powstać nowa ranga na forum. ,,Dziewczyna, która wlazła w bagno". *tłucze łbem o ścianę* Niech mi ktoś znajdzie normalnycn znajomych, bo ci mnie wykończą. Najpierw pięć prób samobójczych pod rząd - u znajomych, nie u mnie, żeby nie było! - potem wielkie fochy o wszystko, a teraz jeden inteligentny mi grozi... Bo stwierdziłam, że jego stanowisko w konflikcie ZA ACTA/PRZECIW ACTA jest niedojrzałe i egoistyczne. Dresiarz na niedzielę poszukiwany, nakarmię go i oddam w stanie nienaruszonym...

    (Post pisany pod wpływem silnych emocji, więc przepraszam za chaos. Wy też macie takie bagno wśród znajomych, czy to ja mam pecha?)

  11. Krzychu - co takiego złego jest w przyjaźni dwóch facetów? o_O Od dziesiątego roku życia obracam się w sumie wśród samych samców. Moi kumple się przyjaźnią bardzo blisko - aż pamiętają o swoich urodzinach bez zerkania na fejsbuka. Wymyślają sobie (poniekąd dziwaczne) ksywki, obejmują się, śmieją się do siebie (jak idioci ID) - normalna przyjaźń... Ja w tym nic dziwacznego czy złego nie widzę, zresztą, gdybyście ty i twój przyjaciel byli parą, to też bym nie widziała.

  12. Ot, z ciekawości zaprezentuję wam coś, co pisałam... Hm... Ładnych parę lat temu, jako pracę domową z historii i polskiego. Znalazłam to teraz przez przypadek, szukając czegoś na dA - zdążyłam zapomnieć, że mam to w galerii. >_>

    Nie bić, pisałam to z góry narzuconym stylem. Ot, taka ciekawostka.

    A więc... Oto DZIENNIK WYKLĘTEJ RACHELI Z TROCNOVA. (Nie wnikajcie w szczegóły historii Racheli, wymyśliłam ją tak dawno, że z trudem sobie przypomniałam, że miała ciemne oczy. ID)

    Pierwszy lutego, rok 1428

    Witaj, cny podróżniku. Nie wiem, cóż cię pchnęło do zajścia aż tutaj, gdzie spoczywa mój dziennik ? pozwól jednak, iż się przedstawię.

    Na imię mi Rachela. Nazwiska nie posiadam, gdyż nie znam swych rodziny ? wiem o sobie tylko tyle, iż jestem Żydówką. Na dodatek wyklętą z wiary, jestem ja bowiem niewierząca. Ponadto jestem szpiegiem husyckim na Śląsk posłanym ? mym celem odkryć zamiary zdradzieckiego księcia Jana Ziębickiego.

    W chwili, gdy piszę te słowa, jestem, jako Eufemka z Melsztyna ? uzdrowicielka i najemniczka ? w Ziębicach. Pan Jan bowiem przygotowuje niewielki oddział, gotowy, by w każdej chwili ruszyć za czeską granicę wyżywać husytów. Podobnie czyni większość książąt śląskich ? jest to bowiem wynik ich zmowy. Oczywiście, wszystkie wyprawy zostaną wybite przez czeskie oddziały, utworzone już za sprawą czujnych szpiegów ? w tym mnie.

    Drugi lutego, rok 1428

    Zaszłam dziś do znajdującej się w mieście karczmy, ,,Pod Zdechłym Karpiem". Tamże spotkałam pewną kompaniję, złożoną z rycerzy Kunona ze Strzelina, Pakosława Trottela, oraz niejakiego Bolko Siekacza i jego najemników ? Hynko, Pustogłowca, Henryczka i Fryczko. Wszyscy oni przybyli do miasta w tymże celu, co i ja ? dołączyć do wyprawy. Jest nas już w sumie siedmiu chłopa i ja ? co oznacza, iż pan Jan nie będzie potrzebował ni głowy więcej.

    Z całej tej bandy, jedyną wartą zainteresowania osobą jest Kunon. Wyczuwam w nim moc, magiczną moc ? takżem ją posiadam, więc uważam go za kompaniona. Z wyglądu gładki dość, cały ciemny ? skóra bladawa raczej, oczy czarne, włosy do ramion czarne, humor czarny. Tylko zbroja biała raczej.

    Wyprawa za miesiąc rusza, nie oczekuj więc, szlachetny wędrowcu, więcej niż jednego wpisu aż do początku marca.

    Pierwszy marca, rok 1428

    Wyprawa rozpoczęta. Z Ziębic do granicy Czeskiej są najwyżej trzy dni jazdy, jednakże do granicy dotrę jedynie ja? I rycerz Kunon Postanowiłam bowiem, iż ocalę swego magicznego kamrata. A będzie to takoż: husyccy bracia mnie zaalarmują tuż przed atakiem wrzaskiem rysia. Każę ja wtedy Kunonowi biec w lewo, a po kilku minutach zatrzymać się i odpowiednie zaklęcie wymówić. Najpierw jednak, nim jeszcze ruszymy, uzgodnię kilka zasad z resztą kompanii. A będzie to: że jak się który do mnie w nocy zbliży, to jak świniaka zarżnę; że nie jestem panną z zamtuza, lecz uzdrowicielką, i mylić tych terminów nie należy; i że nie jestem ,,panną na usługi" lecz najemniczką i uzdrowicielką.

    Drugi marca, rok 1428

    Postanowiłam dzisiaj wyłuszczyć swój plan owemu rycerzowi, któremu pomóc chcę. Jednakże rozmowa potoczyła się w kierunku całkowicie dla mnie niespodziewanym?

    - Mężny rycerzu ? musiałam mówić szeptem, ponieważ dwa metry przede mną był wyjątkowo na kacerzy cięty Pakosław ? powiedz mi, co właściwie sądzisz o poglądach religijnych Czechowców?

    - Zdradź mnie, jeśli taka wola twoja, lecz moje myśli skłaniają się bardziej ku słowom Czechów, niźli Watykanu i biskupa Konrada.

    - Zatem, gdyby możliwość taka powstała, przystałbyś do taborytów?

    - Mądrze prawisz, cna dziewojo. Widać, iż w sercach potrafisz czytać

    - Cóż jednak na to twa rodzina, przyjaciele?

    - A pies ich chędożył. ? nie zdążył jednak dokończyć, gdyż pod jego koniem załamała się noga. Dosłownie, jego rumak bowiem ową nogę skręcił. Nakazałam swym tymczasowym kompanom zatrzymać się kilka metrów dalej, sama zeskoczyłam ze swego wierzchowca i podeszłam, by pomóc biednemu zwierzęciu. Nim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, ujrzałam, iż Kunon nad nogą skręconą wypowiada znajomo brzmiące słowa ? była to ta wersja Zaklęcia Alkmeny, która złamane kości leczyła.

    - Widziałam, to Kunonie ? i znów szeptać mi było trzeba ? moce wrodzone, czy nauką nabyte?

    - Nauką nabyte. W Montpellier mi się uczyć kiedyś przyszło.

    - Moja moc jest wrodzona. Ale tak, czy inaczej, mało już nas, magów pozostało. Musimy sobie pomagać. Więc słuchaj uważnie mych słów: jestem szpiegiem Czechów. Niedługo na naszą wyprawę napadnie mały oddział taborytów ? co oczywiste, mnie oszczędzą. Jednak, jeżeli chcesz dołączyć do Czechów nasłuchuj uważnie; kiedy usłyszysz rysi wrzask biegnij w lewo, po jakimś czasie stań i przeczytaj inskrypcję z amuletu, jaki ci dam; następnie powiedz osobie, przed którą się znajdziesz, że przysyła cię Wyklęta Rachela z Trocnova. Zapamiętałeś?

    - Tak też uczynię. Dziękuję ci.

    Trzeci marca, rok 1428

    Oddział taborytów i Kunon wyśmienicie się sprawili. Cała kompania, prócz nieszczęsnego maga, zginęła pod ciosami Czechów. Nie spodziewałam się ino jednego: iż dowódcą mych przyjaciół zza granicy będzie nie kto inny, tylko mój kompan z pierwszych lat w służbie Żiżce ? Bochuchval Hvcki z Horic.

    - Hořice Bochuchval od? Co tady děláš?

    - Prokůpek téměř mi odpuštěno. k nápravě se zúčastnili této mise ? Dobry, stary Bochuchval! Nawet, kiedy był w niełasce samego Prokupka, nie chciał zostawić przyjaciółki sprzed lat bez pomocy - Vaše pomlčce je ve Vratislav. Nejkratší cesta je přes Bardo. Pospěš hned, víš Amadej. Sbohem, příteli. ? w te słowa, ruszył wraz z towarzyszami ? i schwytanymi końmi ? przed siebie, ku granicy. Ja zaś, używając niezastąpionych amuletów, ruszyłam w kierunku, który przed odejściem wskazał mi Bochuchval.

    Czwarty marca, rok 1428

    Amulety skracające drogę jak zawsze są niezawodne. Po ledwo dniu drogi, jestem w miejscowości o nazwie Bardo. Zatrzymam się tutaj na ten jeden dzień, coby autentyczności swojej podróży dodać.

    Piąty marca, rok 1428

    Jako, że używanie magii ciuteńkę stępiło moją orientację w terenie, przy określaniu, gdzie właściwie jestem, krajobraz pomóc mi musiał. A także on wyglądał: jedna rzeka szeroka i cztery mniejsze, do niej wpadające, kawał drogi za murami miejskimi ziemia się nieco wznosiła ? znaczy, w dolinie być musiałam ? a na znajdującym się przede mną trakcie mnogość ludzi jechała w dwóch kierunkach. A że rzeka z czterema dopływami, płynącymi tuż koło miasta ? czyli Odra i jej dopływy: Bystrzyca, Oława, Ślęza i Widawa ? jest jedna, to niewątpliwie dotarłam do swego celu, którym był Wrocław, siedziba biskupa Konrada IV Starszego.

    Bez chwili wahania wjechałam do miasta, by w położonej na Dominsel Archikatedrze odnaleźć swojego koordynatora, Amadeja, i uzyskać odprawę do miejsca, w którym stacjonował Tabor.

    Po wejściu do budynku, poświęciłam chwilę na kontemplację piękna wystroju. Trzynawowe, oddzielone od prezbiterium łukiem tęczowym wnętrze było pełne ludzi. Bogato zdobione zwornikami obejście przykuło mój wzrok na krótką chwilę, następnie bowiem skierowałam je na rzędy konfesjonałów z ciemnego drewna. Przy jednym z nich klęczał niski mężczyzna, odziany w zielono ? błękitną szatę z atłasu, zdobioną dodatkowo złotymi haftami. Klęczący miał wygląd bogatego kupca ? i nim też był. Był też tajnym współpracownikiem husytów i moim koordynatorem w tej misji? Jednakże jednocześnie był koordynatorem piętnastu szpiegów, biorących udział w misjach na terenie całego Śląska. Na imię miał Amadej Schlau. Było to najbardziej odpowiednie dla niego nazwisko ? Inkwizycja jużci cztery razy na niego nastawała, jednakże Amadej był sprytniejszy od Friedricha Müllera ? czyli papieskiego Inkwizytora. Wiele też razy wykręcił się z zarzutów tajnych inkwizytorów biskupich. Cóż, jednak skoro już go znalazłam, to powinnam jak najszybciej zakończyć całą tę sprawę.

    -Amade, können wir privat? ? po tym pytaniu zakończył swą spowiedź i wyprowadził mnie z kościoła na parną ulicę. Po przejściu kilkunastu metrów znaleźliśmy się w jego sklepie, o tej porze całkowicie opustoszałym.

    - Swamp ist tot?

    - Ja. Division der Tschechen alle getötet. Sind Sie bereit, um wieder in das Lager?

    - Erlauben. Jetzt gehe, brauche ich, um ein Geschäft. Wir sehen uns in der April-Sitzung. Man sieht sich.

    Jak rzekł, tak zrobiłam. Jako, iż z Amadejem dyskutować nie warto ? ba, nie należy wręcz ? w ciągu pół godziny byłam z grubsza dwa stajania od murów miejskich.

    Dziesiąty marca, rok 1428

    Jak się w pewnością drogi podróżniku już domyśliłeś, podróż do obozu zajęła mi pięć dni ? trzy by było, ino przez Bardo wolałam nie przejeżdżać, bo pan Jan Ziębicki wysłał posłańców, coby ocalałych z rzezi odszukali ? więc i mnie.

    Tabor. Armia to dziwna, bo trafem niewiadomo jakim, każdy zna w niej każdego. Sam Prokop zna wszystkich wojaków ? pozazdrościć mu pamięci! A i jeszcze świetnie się taboryci z Sierotkami znają. Każdy z każdym w karczmie kiedyś pił, każdy z każdym kiedyś papistów siekł podczas rzezi? Słowem, prawie jak w rodzinie.

    Pierwszy kwietnia, rok 1428

    Miesiąc prawie nie pisałam, bo nie działo się nic godne uwiecznienia. Rycerz Mirek z Kociboru ? nie wiem, skądże mu się ów ,,Kocibor" wziął ? z nudów zaczął męczyć nowicjuszy. Brednie jakieś im kazał przepisywać, praktycznie w nieskończoność. Mniej więcej tak to szło: Jsme z českého jazyka. Náš král Zikmund je syn Karol. Bůh je náš velitel, jeho syn Hus. A Prokop vede nás, Velká nazývá. Pravítko a velitel našeho Prokop a církve, orgán parlamentu nebo krále jsme neuznává. My zničit moc králů, falešné modly hořet. A Bůh nás vede za ruku. Co dzień dziesiątki razy kazał im to pisać. A potem po niemiecku, polsku, francusku. Bezcelowo.

    - Mirek? Po cóż nowicjat męczysz? Zniechęcą się, uciekną, tyle ich widzieli.

    - Coś robić muszą? A tak przynajmniej pisać się, biedoki, nauczą!

    Cóże zrobić, z Mirkiem jak z rozsądnym nie pogadasz ? plotki mówią, iż demon go kiedyś jaki opętał. Ha, znam się nieco na demonologii i wiem, iż demon to na pewno nie był? Raczej skok do naprawdę głębokiej studni.

    Piąty kwietnia, rok 1428

    Ha, narada dzisiaj. Dowódcy i ich szpiedzy w namiocie Prokopa się zbiorą, coby dalsze posunięcia przedyskutować. A jako, żem ja naczelnym Prokopa Wielkiego szpiegiem, to i mi mus się zbierać? Tylko Kunona po drodze zgarnę, też przecie w Ziębicach był i co nieco na pewno słyszał.

    Jednakże wszystko się komplikuje już na etapie stroju. Nie za strojnie ? by o grzeszność Prokupek nie posądził ? ale i nie za skromnie, bo status zobowiązuje. Po dłuższym namyśle wybór mój padł na strój męski: czarny dublet, czarne nogawice, czarne buty, czarny wams wyszywany srebrnymi nićmi i czarny, sięgający poniżej ramion kaptur z wyszytym białym Kielichem. Że w czerń się Szatana wyznawcy ubierają? A cóż to, Kielich przecie jest!

    W drodze do namiotu dowództwa zajrzałam do namiotu, który zajmowali lepiej wykształceni rycerze ? jak się spodziewałam, zastałam tam Kunona, który jak zawsze był ubrany w białą jopulę, biały kaptur do ramion, białe spodnie i białe buty. Tylko na biało się nosił, jakby czystość chciał podkreślić? Dziwne to trochę, bo tylko grzesznicy podkreślają swą niewinność.

    Koniec końców, dotarłam do największego namiotu w obozie. Weszłam do środka ? wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego, iż miejsce Prokupka będzie puste.

    -Vítej, bratři. Gdzie jest Prokupek? ? zadałam owo nurtujące mnie pytanie.

    - Modli się. Już druga godzina na modłach mu upływa? Jakoby o dobre wieści ma się modlić ? głos Prokopa, zwanego Wielkim lub Gołym, był wyzuty z emocji i chłodny ? tymczasem siadaj. Nie, nie tam. Tu, po mojej prawicy; jako mojemu szpiegowi i agentowi tobie to miejsce przysługuje. A w oczekiwaniu na brata Prokopa rzeknijże nam, czy ów rycerz, któregoś tu przywiodła, to ów słynny już na cały Tabor Kunon ze Strzelina?

    - Jak zawsześ bystry, Prokopie. Jak zawsze - naszą rozmowę przerwał widok Prokupka, wchodzącego ze swą uduchowioną miną do wnętrza namiotu.

    ?- Chválívali se, bratře Prokop. Możemy już rozpocząć naradę? ? rzekł do niego, nawet nie unosząc głowy, Prokop Goły.

    - Amadej z Wrocławia jest? Jest. Prokop, chwalebne rycerstwo, mniej chwalebne rycerstwo, duchowieństwo? Też obecni. Znaczy możemy. ? cóż, zawsze zazdrościłam klesze tegoż stoickiego spokoju?

    - Rachelo z Trocnova, twa ostatnia misja zawiodła cię aż do Ziębic. Czy usłyszałaś coś przydatnego?

    - Obawiam się, że tak. Na Mnisiej Łące swe siły gromadzą namiestnik króla ? biskup Konrad, psia jego mać, Ruprecht wraz z jego joannitami, oraz Jan Ziębicki i Puta z Czastolowic. Ci dwaj ostatni wspierani są przez rycerstwo oławskie i ziębickie oraz większość rycerstwa kontyngentów miejskich z Kłodzka. Wsparcie nas zaoferowała część rycerstwa Polskiego i Morawskiego. Obecny tutaj Kunon może potwierdzić moje informacje. Ponadto sugerowałabym natychmiastowe udanie się na Mnisią Łąkę, ponieważ najpóźniej za dwa miesiące całe te siły ruszą na Hradec Králové.

    - Byłem ja w Ziębicach, toteż informacje potwierdzam, a radę popieram ? oj, nie był zbyt cierpliwy ten cały Kunon! Ledwie swe poparcie ogłosił, a już go gdzieś poniosło.

    - Panowie i pani ? cóż, Prokupek zawsze potrafił być uprzejmy ? chyba to słyszeliście. Radzę zwijać manatki, ruszyć szlachetne zady i dyrdać, gdzie trza, albo miasto stracimy! Nazad! Puchała, zbieraj ludzi. Idziemy za dwie godziny. Prokop, daj rozkazy. Rachela, zwiń ty po drodze do nowicjuszy Bochuchvala i jego kompanię, będą mi potrzebni. Ale to już!

    Cóż, z Prokopem Małym się nie dyskutuje ? jak rzekł, tak wykonać trza.

    Piętnasty kwietnia, rok 1428

    Bitwa bitwą, ale wszystek się kiedyś skończy. Zwłaszcza nierówne walki ? no, tą akurat my, czyli Czesi, wygraliśmy! Kłodzk uciszony, Ziębicki pan zwiewał, Konrad się pienił, poezja stali i wystrzałów!

    Najsampierw ryknęły nasze bombardy. Oj, huk był piękny! Zniszczyliśmy tą salwą pierwszą linię rycerstwa papistów? Nie dostali do drugiej, nasi konni i piechota wyrżnęli ich do cna! Wszyscy byli we krwi: i wąsaty Prokop Goły w swej zbroi z Kielichem, i niziutki Prokupek, który wcale nie po chrześcijańsku wyrzynał wrogów z rykiem Miłuj bliźniego swego, dziecię wieprza!, i srogi Jan Ziębicki w wielkiej, ciężkiej zbroi wzbudzającej naszą powszechną wesołość ? oj, dostrzegł mnie w boju Jan Ziębicki? Moją twarz widać, pamiętał, bo mało brakowało, a by mnie zasiekł na miejscu ? i cnotliwy biskup Konrad, wywrzaskujący wszystkie znane mu modlitwy ? a że biskup, to i znał ich trochę ? i nawet nasz biały rycerz bez grzechu i skazy, Kunon ze Strzelina! Widząc go, rzekłbyś, iż zbroja mu ordzewiała, tak się zaczerwieniła ? a to krew była? I jego, i cudza. O, i jeszcze Bochuchval, niski, gruby Bochuchval, wywijający swą kosą niby derwisz ? a na moje zestrachane pytanie, czy nam rzeź papiści zapomną, głosowanie urządził. A tłumaczył, iż Czesi to demokratyczny naród, on jest sędzią bożym na ziemi, a cała reszta ? to sejm, więc ich głos będzie prawem. Jakżeby nie było, wygłosowali, iż zapomną nam masakrę papiści. Ale tak wygłosował Bochuchval i jego kompania: Rudy Maćko z Sandomierza, co kuszą się bawił; mrukliwy Hynek z Pragi, który siekał toporem; aniołkowaty raczej Italczyk Paolo, rozgniatający głowy na krwawą miazgę pałkami; naiwny dzieciak Jaśko z Kłodzka, zdrajca swej krwi, co lubił rzucać oszczepem; religijny fanatyk Franciszek, który zasłynął, że zabił kogoś monstrancją; i wreszcie mój znajomy Kunon ze Strzelina, co się rozmiłował w łukach i mieczach, a z pola walki nie zszedł, dopóki, dopóty ostatni papista nie poległ. I wszyscy oni zdania są, iż papiści o rzezi zapomną.

    Alem ja tak nie twierdzę. Więc ja, Wyklęta Rachela Rehbe z Trocnova w Czechach, Żydówka, husytka, potajemnie niewierząca, oświadczam, iż gdy ty, drogi wędrowcze, czytasz ten pamiętnik, ja już dawno spoczywam w grobie gdzieś w Italii. Nie mam ja bowiem najmniejszego zamiaru czekać, aż papiści sobie przypomną o tym dniu, o piętnastym kwietnia Roku Pańskiego tysiąc czterysta dwudziestego ósmego. Uprzedzając nieuchronnie zbliżającą się prawdę, porzucam walkę o bezsensowną dla mnie wiarę, wędruję do Italii, by tam o grzechach zapomnieć i zyskać nowe życie.

    Żegnajcie więc, moi drodzy Czesi. Żegnaj, Bochuchvale, Prokopie Wielki, Prokopie Mały. Żegnaj i ty, Kunonie ze Strzelina. Nie ustawajcie w swej walce, albowiem tylko wtedy możecie uzyskać swe upragnione zbawienie.

×
×
  • Utwórz nowe...