Skocz do zawartości

zoldator

Forumowicze
  • Zawartość

    2517
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wpisy blogu napisane przez zoldator

  1. zoldator
    Jak niektórzy mogą wiedzieć lub nie, nie jestem fanem hack'n'slashy. Od Diablo 2, Dungeon Siege 2 czy Sacred odbiłem się z siłą sonic booma, a na wszelkie wieści o Torchlight 2 czy Diablo 3 reagowałem powrotem do czegokolwiek to było co w danej chwili robiłem. Cała sprawa robi się ciekawsza kiedy dodać do tego fakt, że uważam indie games za gatunek dla hipsterów piszących na internetach o tym, jako to jesteś "gópi" bo grasz w mainstreamowego Call of Duty czy cokolwiek co sprzedaje się w więcej niż milionie egzemplarzy. Ilość idnie jakie w swoim życiu polubiłem można policzyć na palcach. W tej chwili do głowy przychodzi mi tylko Bastion, Shank i Trine. I tu pojawia sie pytanie, jakim cudem polubiłem The Incredible Adventures of Van Helsing, skoro to jest indie hack'n'slash?

    Wolverine - Łowca Wampirów
    Niektórzy mogą pamiętać film Van Helsing z Hugh Jackmanem. Mówcie co chcecie, ja polubiłem ten film. Ale jeśli ktoś liczy na to, że ta gra to jego kontynuacja, czy że jest w jakikolwiek sposób z nim powiązana to od razu mówię, nie. Szczerze powiedziawszy bliżej jej do Wiedźmina niż filmu. Nawet nie pojawia się tu ten Van Helsing, a jego syn. Całą grę sterujemy jego poczynaniami, a towarzyszy nam Lady Katarina. I ten duet postaci jest jedną z największych zalet tej gry. Częste docinki, żarty i różnego rodzaju porównania były jednym z głównych powodów, dla których chciałem grać dalej. Z samych założeń gra jest typowym hack'n'slashem, tony potworów, zażywanie setek mikstur leczących, mini bossowie będący większymi wersjami zwykłych wrogów. Gra nie popełnia za to błędu innych gier tego typu, w jakie grałem. Nie ma tu dialogu na zasadzie "Hej kolesiu-co-nigdy-nic-nie-mówi, masz tu do zabicia te rzeczy i wypad, wrócisz żywy to dam ci kasę." To pierwsza gra tego typu, w której znalazłem interesujące postaci. Za to ogromny plus. Z kolei fabuła sama w sobie nie jest specjalnie porywająca, zostajemy wysłani z misja od ojca do jakiegoś państewka, w którym dzieje się coś złego i mamy się dowiedzieć co. Po drodze zostajemy napadnięci przez bandytów, pomagamy wiosce w walce z wilkołakami i przewija się szalony profesor z zamiłowaniem do robotów. Nic nadzwyczajnego w tej materii, ale wciąż lepiej niż Skyrim...

    "It's elementary my dear Van Helsing."
    Wróćmy jeszcze do tematu Lady Katariny. Oprócz genialnych dialogów ma ona też kilka innych zastosowań w grze. Przede wszystkim pomaga w walce. Można jej ustawić schemat zachowania na trzy typy: walka wręcz,m dystansowa i wsparcie. Oprócz tego w opcjach są też takie ustawienia jak to, kiedy ma używać mikstur, jakie przedmioty zbierać (magiczne, o wartości powyżej X itp.), ile mikstur ma kupić po wysłaniu jej do miasta po nowe. Ma tez oczywiście własne drzewko cech i umiejętności, a jej pomoc jest bardzo przydatna w grze. Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby zrobiła coś głupiego lub się zacięła, a jeśli otrzyma zbyt dużo obrażeń jest po prostu przez kilkanaście sekund nieaktywna, po czym znowu nam pomaga. I przy okazji jest też jedną z najbardziej sympatycznych i dających się lubić postaci towarzyszących jakie pamiętam.
    Sam Van Helsing z kolei ma dwie ścieżki rozwoju, Mistyczny Wojownik i Okultystyczny Łowca. Ogranicza się to w zasadzie do walki mieczem lub bronią palną. Obydwie drogi mają swoja umiejętności typu uderzenie mieczem raniące wrogów na około błyskawicami. Oprócz tego są też sztuczki i aury, których na wyposażeniu możemy mieć dwie. Są to różnego rodzaju czasowe ulepszenia, jak wzmocnienie obrony, leczenie obszarowe itp. Dodatkowo w grze są jeszcze atuty. Co jakiś czas możemy nauczyć się nowego atutu, które są bardzo różne. Dodatkowe punkty nauki, zwiększone odporności, "druga szansa" po śmierci itd. Jest tego bardzo dużo i na pewno wszystkich nie można przy jednym przejściu gry odblokować. Ale od czego jest new game+?

    "Był Van Helsingiem, łowcą potworów..."
    Powiedziałem, że grze bardzo blisko do Wiedźmina. Może niektórzy nie wiedzą, ale początkowo Wiedźmin miał być typowym hack'n'slashem. I wygląda to mniej więcej tak, jakby twórcy naoglądali się starych pokazów tej gry na targach, naczytali Van Helsinga, potem jeszcze obejrzeli Batmana i Władcę Pierścieni (o tym za chwilę). I to wcale nie jest wada. Zwłaszcza na samym początku gry, w wiosce, odczuwałem klimat jaki towarzyszył mi w pierwszym Wiedźminie. Pomagały w tym oprawa graficzna, klimatyczny soundtrack, czy nawet nazwy potworów (rusałki, vodyanoi itp.). No i oczywiście fakt, że gramy jako łowca potworów. Później klimat przechodzi w typowy steam punk, mamy więc prymitywne roboty, helikoptery itp. Średnio mi się podoba taki zabieg, ale cóż. Wiedźminowi wybaczyłem przejście z łowcy potworów w polityka i ochroniarza dzieci imperatorów, Van Helsingowi muszę wybaczyć to. Nie jest tak, że to przejście rujnuje grę, ale przynajmniej dla mnie działa na niekorzyść. Z twórczością Sapkowskiego i grą CDP Red tę produkcję łączy jeszcze kilka decyzji typu "Ok, uratowałeś wójta ale jesteś jednak wilkołakiem. Zabić cie czy nie?". Nie są to decyzje aż ta ważne jak te z Wiedźmina ale nie da się nie zauważyć podobieństwa.

    "When Borgova is ashes you have my premission to retire!"
    Dialogi z Lady Katariną to nie jedyny humor jaki pojawia się w grze. Tylu easter eggów nie widziałem odkąd skończyłem Deadpool kilka miesięcy temu. Są najróżniejsze. Dwugłowa gadająca krowa, boss krwiożerczy królik, potworek o imieniu Baggins i jego ssssssssssssskarb. Najwięcej naliczyłem się nawiązań właśnie do Władcy Pierścieni, ale są też Żółwie Ninja, Monty Python, Sherlock Holmes, czy filmy z Batmanem (zarówno Burtona jak i Nolana). Sam ostatni boss jest jedną wielka parodią, ale to już odkryjcie sami. W grze są też tablice z ogłoszeniami. Mój podstawowy instynkt mówił mi "Hej, fontanna side questów!". Okazało się, że to fontanna, ale easter eggów. A to komuś pierścień zginął, a to potwory w kanałach. Warto się przy nich zatrzymać i posłuchać co mają do powiedzenia Van Helsing i Lady Katarina.
    Kilka tysięcy zabitych potworów później...
    Od strony technicznej mogłoby być trochę lepiej. Sama gra nie jest brzydka ale momentami z niewyjaśnionych przyczyn potrafiła mi się zaciąć. To akurat może być wina mojego sprzętu ale mimo wszystko warto wiedzieć o takim zjawisku. Widać też, że budżet był niewielki, np. cutscenki są w pełni renderowane na silniku gry lub zastąpione techniką mition comic. Często też podczas ładowania (ale i na ostatniej cutscence w grze) dźwięk mi zniknął. Nie da się ukryć, że optymalizacja mogłaby być lepsza, Problemy są też z polską wersją, chociaż za to gry winić nie można. Nieprzetłumaczone nazwy umiejętności czy przedmiotów, błędy kontekstowe, czy kilka rodzajów potworów z tą samą nazwą to tu częsty widok. Przynajmniej dubbing sobie darowali.
    Osobiście grę kupiłem na wyprzedaży na cdp.pl za pół ceny wraz z DLC (23 złote całość), ale jestem w stanie polecić ją zainteresowanym nawet za pełną cenę. Jest to zdecydowanie jeden z fajniejszych tytułów, w jakie zdarzyło mi się grać w tym roku. Ma bardzo fajny klimat, ciekawe postaci i udało się jej mnie nie zanudzić tak jak "mistrzowie" gatunku. Przejście głównego wątku plus odrobina grindowania i side questów zajęło mi 14 godzin i był to czas mile spędzony, The Incredible Adventures of Van Helsing dostaje ode mnie 8/10. gra ma kilka wad technicznych, które jednak można przeżyć. Warto zagrać, nawet jeśli ktoś, tak jak ja, nie lubi tego gatunku gier. Dodatkowo zapowiedziano już drugą część i jest to w zasadzie jedyny indie game, na jaki czekam.
  2. zoldator
    Czuję wewnętrzną potrzebę podzielenia się moją smutną historią.
    Otóż dzisiejszy dzień rozpocząłem od zajęć z masażu i akurat, tak jakoś wyszło, że dziś byłem w parze z innym chłopakiem, zamiast dziewczyną. I dzisiaj też ćwiczyliśmy masaż pośladków... Ale OK, umyłem ręce trzy razy, robiąc to myślałem o czym innym, jakoś przeżyłem wszelkie komentarze o tym, jak bardzo nam obydwu się to podobało, takie studia, taka praca, przeżyję.
    Następny w kolejce był angielski, z moja ulubioną Panią Chcę-Być-Jak-Cersei-Lannister-Ale-Nie-Mam-Urody. Nie obyło się oczywiście bez wszelakich nawiązań seksualnych i tłumaczenia zdań o martwych alfonsach pomagających swoim pracownicom wspiąć się na szczyt kariery. Nie, nie żartuję, to autentycznie całe zajęcia z angielskiego na mojej uczelni. Ale OK, przeżyłem, nie zamordowałem jej, wszyscy są szczęśliwi.
    Po powrocie do pokoju postanowiłem spróbować swoich sił z Armstrongiem No Damage. Zacząłem poziom, przeszedłem przez żołnierzy dość szybko. To była najłatwiejsza część, tylko jedna walka była oceniana i nie było problemu ze zdobyciem S. Kilka minut i po bólu.
    Następnie, EXCELSUS. Z tym było trochę więcej problemu, po trzech No Damage A Rank, i próbowaniu kilku taktyk, w końcu udało mi się zdobyć S poprzez Zandatsu na Gekko i jakimś cudem nie oberwać od lasera. Coś w końcu się udało.
    A teraz, najlepsza część, Armstrong. No Damage na Hard był dostatecznym problemem, fazy przed główną walką do prostych nie należą. Po XX podejściach, w końcu się jednak udało. To uczucie, kiedy pojawia się atak, od którego musisz oberwać, ale nie nalicza ci obrażeń i idziesz dalej? Ano, mniej więcej takie:

    Najgorsze było za mną, zrobiłem to. Teraz, nawet jeśli oberwę, mogę bez problemu wczytać checkpoint, kwestia cierpliwości. Próba za próbą, unikając gejzerów, ścian ognia, fal uderzeniowych, zwykłych ciosów, fragmentów Metal Geara, aż w końcu, jest. Beż żadnych obrażeń, dotarłem do końca walki, teraz jedynie prosta sekwencja Blade Mode/QTE i po bólu. Mogłem sobie powiedzieć "Zrobiłeś to. Przebiłeś niebiosa, już po wszystkim. Osiągnąłeś swoje Magnum Opus w tej grze.". Czułem satysfakcję i spełnienie, bo oto zrobiłem już wszystko, co było do zrobienia. Jasne, zostało kilka VR, bossowie z DLC, ale on był najgorszy ze wszystkiego. I ja go pokonałem. I wtedy...
    A Rank. No Damage, A. Cała radość uleciała ze mnie, całe poczucie spełnienia i zwycięstwa. A Rank. I teraz muszę zaczynać wszystko od początku. Jasne, zrobię to. Nie dziś, ale to zrobię. Ale, czemu? Żadnych obrażeń, przeciąłem wszystkie fragmenty, którymi we mnie rzucał. I A Rank. Wybaczcie, ale idę teraz się wypłakać, bo oto mój związek przeżywa kryzys. I to ogromny. To chyba moja kara, za ponowne ukończenie Vergil's Downfall... Niech mnie ktoś przytuli...
  3. zoldator
    Więc jest ta naprawdę dobra gra, która ma teraz kampanię i można zagrać w "demo" za darmo, więc... Możecie chcieć rzucić okiem... Tylko mówię...
    Kampania Indiegogo i prorotyp na PC - https://www.indiegog...s-of-skullgirls
    Prototyp na PS4 - https://store.playst...NDIVISIBLEPROTO

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  4. zoldator
    Znajomy stwierdził, że skoro już mam Heavy Rain i Beyond Collection, to powinienem coś z tym zrobić. Dlatego też nagrał ze mną odcinek LP, a na resztę wciągnąłem Ylciaka. Beyond jest wszystkim tym, na co liczyłem - jest głupie, bezsensowne, dziurawe, pretensjonalne i po połowie gry mogę stwierdzić, że historia zmierza donikąd. Gratulacje, David Cage, stworzyłeś kolejne arcydzieło.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Od drugiego odcinka Ylciak mi towarzyszy.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  5. zoldator
    Nagrywałem klipy do tego kilka godzin wczoraj. Dzisiaj zacząłem montować całość o 13. Z niewielkimi przerwami skończyłem po 20. Więc tak, prawie umarłem tworząc to. A i tak nikt tego nie obejrzy a później dostanę komentarz "fajne, ale masz minus za kupienie gry". Idę grać w Wiedźmina 3...

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
×
×
  • Utwórz nowe...