Skocz do zawartości

batonski

Forumowicze
  • Zawartość

    348
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez batonski

  1. Tomb raider Legend został wydany na początku 2006 (marzec albo kwiecień), a Two thrones miało premierę (w Polsce) dokładnie w tym samym okresie (luty albo styczeń) . To na pewno nie są dwa różne okresy tworzenia gier. Różnica najwyżej miesiąca, dwóch. Nic nie usprawiedliwi kwadratowych barków księcia.

    Pragnę zauważyć, że technologii Tomb raider daleko do dzisiejszej. Najlepszym dowodem na to, jest to, że działa na Radeonie 9800. A Assasins creed (to jest dzisiejsza technologia) niestety nie.

  2. Nie ma co porównywać grafiki z TR:A lub AC do PoP'ów, bo PoP jest po prostu stary :P. Nie można liczyć, że grafika się nie zestarzeje, szczególnie teraz, gdy nawet tanie karty graficzne oferują moc, o której parę lat temu nawet nie myśleliśmy. Takie polemizowanie jest bez sensu, bo gdyby PoP: WW, SoT lub TT był robiony teraz, to wyglądałby znacznie lepiej.

    Nie do końca się zgodzę. Tomb raider bazuje na silniku Legancy of Kain: Defiance - gry z 2003 roku. Sands of time miał dokładnie ten sam czas premiery.

    Legancy of kain przynajmniej wg Cd-action pozostał lekko w tyle za "Prince of persia" (stosunek ocen 8-9).

    Podczas, gdy programiści zdrowo podrasowali silnik Defiance i wyciągnęli słuszne wnioski wydając bardzo grywalnego Tomb raider legend Ubi osiadł na laurach i pozostał w tyle klepiąc kolejnego, "takiego samego graficznie " księcia.

    Tomb raider Anniversary to wciąż ta sama technologia, więc graficznie jest co porównywać.

    Jeżeli się weźmie opinie recenzentów i porówna Crystal Dynamics z Ubi, to okaże się, że ich dzieła rywalizują ze sobą. Po premierze Two thrones i Anniversary niepisanym zwycięzcą był Tomb raider (bardzo dobre opinie recenzentów ze względu na odświeżenie serii) . Jednak patrząc teraz na wyniki sprzedaży - Assasins creed po prostu wymiata. Czekamy na ruch "Podziemnej" Lary.

  3. No cóż, dla mnie niestety powrót do Persji po tych wszystkich "assasin's creedach" (nowych gierkach w stylu księcia)jest bardzo ciężki.

    Mam na myśli np. gry podobne np. Tomb raider Anniversary i Legend, i wspomniany Assasin's creed . Ostatnio też zasmakowałem w serii Legancy of Kain. Można polemizować, jednak między tymi grami od dawna toczy się bój o pierwszeństwo.

    Chyba właśnie przez anniversary wizerunek Princa trochę w moich oczach ucierpiał. Nie chodzi mi o wystrzałową główną bohaterkę, ale o bardziej dopracowaną grafikę , bardziej zróżnicowane lokacje, bardziej zróżnicowane zagadki. Ważne są też drobne detale jak niektóre animacje.

    Oczywiście nie będę wspominał Assasin's creed po którym nadal nie mogę sie podnieść z podłogi po upadku - z wrażenia.

  4. Zgadzam się z arasem. W PoPie (przynajmniej w SoT, bo w nia teraz gram) trochę mało jest ciosów podczas walki, ale nadrabia to własnie akrobacjami, które w ogóle się nie nudzą. Dzięki nim cały czas chce się grać.

    No cóż, dla mnie niestety powrót do Persji po tych wszystkich "assasin's creedach" (nowych gierkach w stylu księcia)jest bardzo ciężki.

  5. 1 misja 20 min!? :blink: Póxniejsze misje chyba ok. godziny - półtora jak były trudne, i sie wielokrotnie podchodziło do niektórych fragmentów. Mi zajęła gra z 25h co najmniej.

    Zgadza się, ja za pierwszym razem, jak jeszcze nic nie kumałem i strzelałem do wszystkiego co się rusza :D też sporo grałem. A za drugim, trzecim, kolejnym razem to czasem sie skradałem, czasem kilku z litości zostawiłem, czasem samochód zarąbałem i uciekłem, trwało to znacznie krócej. Wydawało mi się , że gra sie nigdy nie kończy.

    Ale z relacji kolegi wiem, że przejście Far cry rzeczywiście zajmuje ok 12 godzin, bo zaliczył gierkę w nocy grając od 20 do 8.00.

    Wiadomo, są ludzie którzy sie ścigają w przechodzeniu np. Half life 2. Mniej niż dwie godziny.

    Nie wiem czemu mierzycie gry miernikiem długości, kiedy głównym zarzutem Crysis nie jest to że jest krótki , tylko to że jest jednorazowy. Jak pisałem wcześniej Far cry przechodziłem na kilka sposobów i zawsze chciało mi się powracać do tej gry. Do Crysis już nie wrócę.

    A dla mnie Crysis to Far cry podzielony przez dwa.

  6. Dlatego mówię - nie wiem gdzie wrzucać takie teksty. Jest taki kącik na forum? a morze trzeba utworzyć? Proponowałbym nazwę np. "Przemyślenia." Wiesz - w sumie zacząłem się udzielać kilka dni temu i jeszcze nie poznałem dokładnie forum

  7. Wydaje mi się, że autorzy projektując część drugą trochę się zatracili we własnej koncepcji. Postawili na efektowność, dynamikę i akcję. Silnik napędzający deus ex 2 rzeczywiście dawał radę - grafika zwalała z nóg. A razem z nią wymagania. Ale to znaliśmy już z pierwszej części. Dodatkowo otrzymaliśmy również niemiły bonus w postaci klaustrofobicznych lokacji i częstego ładowania się poziomów. Zapewne winę za to ponosi przymus wydania deus ex na konsole.

    Nie wiem, czy nie lepiej byłoby ponownie wyciągnąć rękę do twórców unreala i zrobić deus ex 2 na silniku unreala 2? Otrzymalibyśmy może mniej efektowną grafikę, ale za to byłaby możliwości zbudowania ogromnych poziomów. Ale w sumie to już nieistotne.

    Deus ex jak już wiemy był wielki, wspaniały, rozbudowany i w ogóle ah, oh. Wielkie lokacje, niezła fabuła, świetna grafika. Na dwójce recenzenci nie zostawili suchej nitki ponieważ z powodów wyżej wymienionych uproszczono rozwój postaci (doi kilku biomodów) i zrezygnowano z rozbudowanego świata. Spodziewano się raczej czegoś w stylu "Morrowind ex 2"

    Deus ex 2 jest niemal pełną gębą spadkobiercą deus exa. Próbuje kontynuować fabułę, ma taki sam klimat. Niestety, to nie wystarcza. Od premiery jedynki minęło trochę czasu a dwójeczka jest niestety krokiem w tył dla rpgowych zapaleńców.

    Jeśli chodzi o mnie nie czuje się zawiedziony. Może dlatego, że dopiero tydzień temu sięgnąłem po deus exa 2 i nie pamiętam już szczegółów i dokładnie tego, o czym traktowała część pierwsza.

    Co mogę powiedzieć o części drugiej? Jest ciągle ładna, dynamiczna, wciągająca. Ma niezłą fabule i przyjemną muzykę. Chociaż pozostaje lekki niedosyt, to ciężko się od gry oderwać.

    Tym razem nie było wielkiego rozczarowania, bo nie wiązałem z grą dużych nadziei. I dobrze. Dzięki temu z przyjemnością mogę sie delektować przynajmniej małym wycinkiem tego, czym zachwyciła mnie kiedyś część pierwsza.

    Dla mnie solidne 8/10. (-2 oczka za trochę naiwną fabułę, małe lokacje, luźno powiązane ze sobą questy i liczne uproszczenia)

  8. Możecie linczować, ale Crysis to pełnokrwisty sequel FC. Crysis = 2x Far Cry.

    No dobrze, ale fajnie by było, gdybyś to jakoś uzasadnił.

    Dlaczego według Ciebie Crysis = 2x Far Cry.

    Co do CoD - ja ustawiłem sobie bardzo wysoki poziom trudności :D Masakra :D

    Dziwie sie, że ludzie przechodzą tak tę grę. Dziwie się, że ja przeszedłem. Raz wykorzystałem bug-a , bo inaczej się przejść nie dało :D

  9. Do Intheflesh . Za dużo wielokrotnie złożonych zdań. Daj czytelnikowi odetchnąć czasem. Wpleć może jakieś zdanie pojedyncze.

    Obiektywna ocena.

    Problem oceny jest rozpowszechniony w dzisiejszym świecie. Zmaga się z nim szkolnictwo, zmagają się z nim krytycy i pisarze. Jako że ten tekst ma być o tematyce komputerowej pozwolę sobie na mały wycinek z powyższej, zakrojonej na szeroką sprawę problematyki i zajmę się problemem oceny gier i pisanych recenzji.

    Pierwszym pytaniem, na jakie musimy sobie odpowiedzieć to: ?Co powinna zawierać dobra recenzja??. Miejsca jest stosunkowo mało, a o niektórych grach można by książki pisać.

    Według mnie podstawą każdej recenzji powinien być opis emocji, jakich dostarcza. Autor powinien opisać co mu się podobało a co nie i odpowiednio uargumentować. Tekst bez argumentacji nie ma większej wartości literackiej ?jest nieprzekonywający dla czytelnika.

    Charakterystyka dotycząca gry schodzi na dalszy tor. Dlaczego? Ponieważ rzeczy takie jak informacja o ilości poziomów w grze, czy o jakości silnika zastosowanego w niej nie jest tak istotna, jak opis radości płynącej z rozgrywki. Ponadto często opis i charakterystykę gry znaleźć można w zapowiedziach i beta testach. Autor może co najwyżej przypomnieć pokrótce, albo wpleść luźno między opis swoich przeżyć najważniejsze informacje.

    Dodatkowo sztuką jest nadanie pewnego kształtu recenzji ? wzbogacenie jej o ozdobniki i walory typu odwołania do innych tytułów, bogate słownictwo, poprawna polszczyzna.

    Wiele osób może się zgodzić lub nie z powyższą tezą ? jest to zdanie autora. Jednak każdy bez trudu odpowie sobie na pytanie : ?Co mnie bardziej zachęci do gry? ? Informacja o tym, że zawiera świetnie zaimplementowany silnik fizyczny czy to, że dostarczyła recenzentowi i całej redakcji takiej radości, że aż im szczęka opadła.

    Niemniej jednak powyższa, niewinna teza skrywa w sobie ogromne niebezpieczeństwo ? zarzut subiektywności. Jest to zarzut o tyle często stawiany recenzjom co bezsensowny. Obiektywna może być zapowiedź a i to nie zawsze. Mało tego. Gdyby przeprowadzić ankietę okaże się, że te tzw. ?obiektywne? , bazujące na suchych faktach recenzje nie będą miały zbyt dużej poczytności. Subiektywność recenzji świadczy o kunszcie jej autora. Recenzja jest osobistą wizytówką tego, kto ja napisał. Wybitnymi recenzjami można wybić się na szczyt serc czytelników. Złymi można się ośmieszyć. Obiektywna recenzja to mit. To rzemiosło.

    Na tle powyższych argumentów dochodzi niekiedy do sporów między recenzentami i dużych rozbieżności w ocenie tytułów ? np. Unreal II. Ujawnia on największy grzech subiektywności ? rozczarowanie. Jesteśmy tylko ludźmi , nie oszukujmy się i nic taka nas nie boli jak rozczarowanie. Potrafi ono znacząco wpłynąć na ocenę gry . Z tego powodu oceny tego niezłego tytułu wahały się od ocen średnich po bardzo wysokie. W dodatku doszło do sporów między graczami o to, które recenzje są ?bardziej obiektywne?.

    Ja sam przyznam, że Unreal II mnie oczarował i bardzo mnie dotknęła ocena w Cd-action. Nie rozumiałem jej. Unreal II był piękny, bardzo grywalny i ? był pierwszym fps-em jakiego przeszedłem.

    Dziś, po sześciu latach od tamtej chwili doskonale rozumiem bolączki recenzentów. Nieraz doznałem bólu rozczarowania głośnymi tytułami (Deus ex 2), albo radości z naprawdę dobrego sequela (vide Kotor2).

    Podsumowując trzeba przyznać (obiektywnie), że z oceną zarówno gry, jak i jej recenzji należy się wstrzymać, przemyśleć sytuację. Należy pamiętać o kulturalnej dyskusji i odpowiednich argumentach, gdyż bez tego nasza wypowiedź będzie niewiele warta.

    Postscriptum: Nie jest to broń Boże poradnik jak "pisać recenzje", gdyż takowe znaleźć można pewnie w niejednej księgarni. Jest to tylko moje zdanie i przemyślenia dotyczące idei obiektywnej recenzji, która wedlug mnie jest krucha.

    Postscriptum 2: Do Moderatorow - jeśli pomyliłem się odnośnie kącika, w którym umieściłem tekst tego typu, to proszę mnie odpowiednio "przekierować"

  10. Far Cry pozostaje dla mnie do dziś niedoścignionym wzorem tego, jak powinien wyglądać FPS. Zapewne gdyby nie polityka CryTechu dostalibyśmy takich gier więcej. FarCry nadszedł niespodziewanie i zrobił istną rewolucję. Był dopracowany do perfekcji, dorobiono w nim każdy detal, każdy szczegół.

    Przechodziłem go kilka razy, zawsze na innym sprzęcie i rzeczywiście - gierka próbuje rozwijać swoje możliwości i nawet dziś od strony graficznej może urzec. Wciągająca, pełna zwrotów akcji fabuła - właśnie taka jaka powinna być. Przepełniona niepewnością, zdradą, zalatująca miłością i niekiedy romansidłem. Dopakowana horrorem i science fiction.

    Wyważony poziom trudnosci i godni przeciwnicy to wielka zaleta. Potwory, mimo że z pozoru głupie kierują sie instynktem i na pewno żaden nie będzie biernie stał w miejscu dając się ostrzeliwać.

    Far cry nie jest grą na jeden raz. Można zaliczyć go kilka razy zawsze w inny sposób.

    Upływa pięć lat od premiery tej gry. A ja nadal nie potrafię wskazać lepszego FPS-a. Albo przynajmniej takiego, który cechowałby się podobnymi zaletami i miał zbliżony poziom.

  11. Zafundowałem sobie niedawno powrót do Persji. Pochodziłem, pozwiedzałem, oto wnioski:

    Gra nie przetrwała próby czasu. Przestarzała już w momencie premiery trzeciej części grafika daje sie we znaki. Kwadratowe i mało szczegółowe lokacje, tekstury w niskiej rozdzielczości skrywane przez tanie dziś sztuczki - mgła. Dziurawa i nieprzekonująca fabuła. (Zabiłem cesarzową a Ona wróciła. Aaaa! Żywy trup) No, ale przecież to nie rpg - usłyszymy od fanów. Niegdyś przepiękne animacje stały się drewniane. Fantastyczne style walki stały się nudne.

    Nie mówię oczywiście, że w momencie premiery gra była zła. Osobiście wszystkie jej części przeszedłem z furią w oczach krzycząc więcej, więcej, więcej! Patrząc na grafikę pierwszej części stwierdziłem iż :"Nigdy nie sądziłem, że grafika w grach kiedykolwiek osiągnie taki poziom. Czy można więcej? Po co osiągać więcej?". Dziś okazuje się, ze można i trzeba, a poczciwy Pop stał sie reliktem przeszłości. W mojej osobistej klasyfikacji gry otrzymały notę: Piaski czasu- 10, Warrior within-8, Two thrones - 9.

    Mimo to powrót do nich był trudny. Gdybym dziś miał oceniać te tytuły dałbym im najwyżej 7, 6 oczek. Paskudna grafika, mało urozmaicona rozgrywka. Wymienione wcześniej drewniane animacje.

    Pytanie - czy to źle? Według mnie jest to tylko dowód, jak bardzo rozwinęła się nie tylko ta seria, ale również koncepcja gier tego typu. Spójrzmy chociażby na odświeżoną serię "Tomb raider", czy wspaniałe dzieło - "Assasin's Creed". Krążą także plotki o nowych częściach księcia. Zatem przyszłość dla jego wielbicieli zapowiada sie bardzo różowo.

    Prince of persia nie był grą jednorazową. Nie był też bliskim klonem czegoś innego. Winę za jego upadek ponosi bardzo dobrze rozwijająca się seria. W porównaniu z Altairem Prince wydaje się być brzydkim, starszym bratem.

    Mimo to osobie, która pierwszy raz chce zasmakować gatunku poleciłbym właśnie Księcia. Za pewien rodzaj magii, za to że jest interaktywną baśnią. Obcowanie z nią daje dużo satysfakcji. I mimo, że na mnie ta magia oddziałuje już coraz mniej (no starszy jestem, lat przybywa - co tu ukrywać), to dla żółtodziobów jest to wciąż aktualna i ciekawa pozycja.

  12. Nie wiem, czemu GoW wywołał u mnie właśnie takie wrażenie. Może jestem za stary? Zbyt wymagający? Może powinienem nie powinienem skakać po gatunkach gier, tylko upatrzyć sobie jeden i się na nim skoncentrować. Może to przez szum wokół gry? Oczekiwania?

    Ale im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że potencjał jest niewykorzystany. Myślę, że kilka efektownych zwrotów akcji (może dramatyczna śmierć któregoś z bohaterów), kilka ładnych wstawek filmowych zmieniłyby postać rzeczy . Ale w gruncie rzeczy GoW jest akcją czystą, samą w sobie nie oferującą nic więcej. Niektórzy gracze to lubią, niektórzy nie.

    Gdybym miał porównywać do filmów - przychodzi mi na myśl film 300. Zasada podobna - efektowność i dobry odbiór, świetna zabawa. Reszta schodzi na dalszy tor. Jednak nikt nie oczekuje po tych dziełach wejścia do annałów gatunku, zapisania się w dziejach, zmiany czyjegoś światopoglądu, ponadczasowości.

    Zgodzę się, że poza singlem GoW oferuje dużo. Ale co z tego, skoro nie chce mi się w to grać. Nie mam motywacji.

    Nie mówię, że gra jest zła i że nie podobała mi się. Ale nie można zaprzeczyć temu, że jest monotonna. Przechodzimy z lokacji do lokacji, strzelamy. I tak w kółko. W pewnym momencie, gdy widziałem kolejną podobną do innych lokację, w której musiałem zrobić dokładnie to samo co wcześniej. Po pewnym czasie po prostu odechciewało mi się grać.

    Nie mogę pozbyć się wrażenia, że w GoW czegoś brakuje. Jakiegoś małego elementu. Może powinna być inna fabuła? Może po prostu nie potrafił mnie ten tytuł chwycić za serce?

    Miło byłoby wprowadzić jakieś zagadki, urozmaicić giwery i przeciwników.

    Co prawda są pewne urozmaicenia - kilka bossów i jazda samochodzikiem. Ale to według mnie nie ratuje całości.

    W niektórych zapowiedziach i recenzjach spotkałem się z twierdzeniem, iż GoW to jakiś prekursor gatunku niespotykanego na pc. Zupełnie nie zgodzę się z tą tezą. Uważam, że jest mnóstwo gier opierających sie na podobnej konstrukcji - choćby seria Conflict.

  13. Spellforce już dawno w moich oczach zasłużył na miano "najlepszej gry w jaką grałem". Tytuł ten zakupiłem w kolekcji extra klasyka wraz z dwoma dodatkami za 20 złotych - cena bardzo przystępna. Szykowałem się do niej długo. Chodziłem wokół, kombinowałem. Podchodziłem jak pies do jeża. W końcu zmusiłem się i odpaliłem. Pierwsze wrażenie było złe. Kanciasta, kolorowa grafika, IDIOTYCZNY i zniechęcający trening. To były prawdziwe katusze.

    Grę odstawiłem na półkę, gdzie tkwiła przez miesiąc. W końcu z braku laku przełamałem się. Stworzyłem bohatera na swoje podobieństwo, nazwałem go i wyruszyłem w ten fantastyczny, magiczny świat portali i wojowników run.

    Spellforce jest wyjątkowo udaną hybrydą. Ma z rpg to, co dla mnie najważniejsze - czyli wolność i fantastyczną fabułę. Chociaż jest ograniczona, to jednak daje spore polew manewru. Z rts odziedziczył dobrze rozwinięty system jednostek, zbieranie surowców.

    Kolejna rzecz, która zrobiła na mnie wrażenie to poziom trudności. Był wysoki, dzięki czemu Spellforce nie należał do tytułów, które grają się same.

    Tytuł ma też sporo wad. Czepiałbym się optymalizacji kodu, archaicznej grafiki, kiepskich dialogów, słabych możliwości rozwoju postaci.

    Mimo wszystko jednak te wady są wyważone przez dużą ilość miodu spływająca z ekranu.

    9/10

  14. Od razu narażam się na atak ze strony forumowiczów jednak swoje trzy grosze muszę wtrącić. Gra jest monotonna , krótka i ogólnie to nie do końca to, czego się spodziewałem. Schemat ogólnie jest identyczny - wchodzimy na plac boju, chowamy się za winklem budynku i naparzamy ile wlezie do przeciwników. Gra nie jest łatwa, nie jest też trudna.

    Czego się spodziewałem? Większych lokacji, więcej pojazdów, większego zróżnicowania. Po prostu więcej.

    Olśniewa grafiką, ma doskonały klimat, świetną oprawę audio, interesującą fabułę. Same zalety. Mimo to była po prostu nudna. Może za dużo było tej akcji? Na pewno humor zepsuły mi problemy z płynnością i z uruchomieniem gry. Chociaż nie było aż tak źle - wystarczyło zainstalować nowe sterowniki i jakiś programik pod windowsa.

    Chmielarz zapewniał, że gra będzie chodzić nawet na kompie z supermarketu. Polemizowałbym. Mój komputer na pewno nie jest z supermarketu, a problemy są.

    W dodatku sterowanie jest denerwujące a klawisze nie zawsze reagują tak jak trzeba (piła przy karabinie mi się uruchamiała wtedy, kiedy sama chciała, a nie wtedy kiedy ja chciałem)

    Mimo wszystko jednak od połowy przestałem zwracać uwagę na wady a rozgrywka rzeczywiście zaczęła mnie kręcić. I właśnie wtedy niespodziewanie przyszedł koniec. Dlatego z niecierpliwością oczekuję części drugiej. Tym razem jednak skłonię się w stronę konsolowego oryginału i pada. Nie będę czekał rok na komputerową konwersję . Daruję sobie też duet myszka+klawiatura.

    Dla mnie 8/10 za klimat i grafikę. Odjąłem 2 oczka z monotonię i "dziwne" problemy.

  15. Rozdział 3.

    Seth wyszedł z klatki schodowej . Poczuł chłód wiosennego powietrza niosącego ze sobą lekką woń przebiśniegów i kaczeńców. Wiatr dotknął jego ciała, wdarł się pod kurtkę przeszył na wylot każdy centymetr kwadratowy jego skóry. Wstrząsnął nim dreszcz. Przeczucie. Coś się dzisiaj wydarzy. Może ten dzień przyniesie pewną odmianę? Stanie się krokiem milowym, znaczącym zakrętem na ścieżce jego w sumie niedługiego życia? Zwykle miał rację, chociaż nie potrafił tego wyjaśnić. Na chwilę przystanął, nadstawił uszu. Zdawało mu się, jakby słyszał cichy głos szepczący do ucha jego imię. Nagle wszystko ucichło. Wiatr ustał. Seth potrząsnął głową, zamrugał i ruszył w kierunku samochodu.

    Otworzył delikatnie drzwi czarnego sedana. Wsiadł; delikatnie wsunął kluczyk i przekręcił. Odpowiedział mu cichy jęk rozrusznika i niemal niesłyszalny szmer silnika. Kochał to. Kochał jeździć, kochał tę wolność. Jedna z niewielu przyjemności jaka mu dziś pozostała. Wcisnął sprzęgło, wrzucił wsteczny. 150-konny diesel delikatnie wytoczył samochód z niewielkiego, parkingowego zaułka.

    Seth jechał powoli. Starał się nie przelewać swoich uczuć na styl jazdy. Nie wytrzymał; coś w nim pękło. Wrzucił piaty bieg. Silnik zawył, zalany nową porcją mocy. Koła potoczyły się szybciej, licznik prędkości stale się obracał. Obraz widziany przez przednią szybę zlał się w jedno tworząc powietrzny tunel. Samochód pędził jak oszalały.

    Wysoki, otyły mężczyzna odepchnął Marię na bok. Jej nieprzytomna twarz skryta była w brudzie i posoce. Upadła delikatnie jak anioł na ziemię. Seth zawył jak zranione zwierzę. Nie widząc nic przez twarz zalaną łzami rzucił się na napastnika. Bił pięściami na oślep jak oszalały. Tamten, jakby go ignorując spokojnie robił uniki, parował ciosy.

    - tylko na to cię stać ? ? wrzasnął. Jesteś żałosny, człowieczku.

    Seth otworzył oczy. Powoli, delikatnie rozejrzał się wokoło. Stał na parkingu przed znajomą firmą. Nie potrafił tego wyjaśnić. Po prostu przyjechał.

    - nalać panu kawy? Wygląda Pan na zdenerwowanego . ? spytała uprzejmie sekretarka

    - dziękuję, jakoś sobie poradzę. ? rzucił od niechcenia.

    Stanął przed swoim gabinetem. Schylił się, nacisnął klamkę i już miał wejść, gdy nagle spostrzegł swoje odbicie w szybie. Rzeczywiście ? był cały roztrzęsiony. Pot spływał mu z mokrych włosów i opadał na podłogę. Czoło podniosło się pod presją pulsujących żył. W piersi czuł ogień.

    Tylko tyle do tej pory "powstało" .

    Jako że odpowiadanie spotyka sie z dobrym odbiorem postaram sie ba bieżąco rozmieszczać kolejne części.

    Co do cekolowanej ściany:

    jest to ściana najpierw pokryta betonem, a następnie cienką warstwą gipsu. Następnie ową ścianę traktuje sie papierem ściernym. Efekt świetny, bo wspomniana wcześniej ściana jest gładka jak lustro. Dziś nie jest to nowość, w czasach "Bohatera" jeden z niezauważalnych reliktów przeszłości

    Co do literówek : magia worda 2003 i autokorekty + mało czasu i szybkie tempo pracy . Ale od czego mamy korektę :D

  16. Swoją drogą "Cd-action" to dla Nas - graczy taki exclusive. Dla niektórych (wierzcie mi - znam z autopsji) jest to czytadło niemal "święte".

    A to niestety zobowiązuje. Zobowiązuje do ciekawych, jeszcze gorących materiałów, fajnych wywiadów, kącików i oczywiście wypasionych pełniaków.

    Wg mnie Cd-action ma swój styl, jeśli chodzi o pełne wersje gier. Na pewno ludzie tworzący cover dvd starają się nam zaserwować "coś innego". Coś, czego nie znajdziemy w tanich seriach, coś co nas zaskoczy. Niestety czasem zdarzają się rozczarowania. Czasem po prostu coś nie wyjdzie. Nie trafi się w gust części graczy - takie jest życie. Jeszcze się nie urodził, co by każdemu dogodził. Każdy sie zgodzi, że "lepsze byle jaka gierka pełna", "niż byle jakie demo". Jednak niekiedy polityka cd action jest niezrozumiała. Np gnioty typu "Adrenaline extreme show", "Bunt robotów", czy "Instinct". Jestem pewien, że część z tych tytułów od razu trafiłaby do kaszanki. "Korea zapomniany konflikt", "Frater" też pozostawiają mieszane wrażenia.

    Recenzenci sami wiedza, jak bardzo bolą rozczarowania.

    Do dziś pamiętam moje spotkanie ze wspomniana wcześniej grą "Adrenaline". Ruski Underground - zobaczymy. Pomyślałem. I wiecie co ? To bolało.

    Czasami gra jest tak marna, że aż boli. auuuaaaa.

    Zdarzają się jednak i miłe rozczarowania. Choćby obecny cover - nr specjalny 2008. Runaway - przygodówek nie lubię, wiec bylem wściekły. Platformówek też. A jednak - gierki dają rade.

  17. Opowiadanie bez tytułu

    1

    Słońce wstawało coraz wyżej, wychylając się sponad podmiejskich, brudnych od sadzy bloków. Promienie wdzierały się leniwie do niewielkiego pokoju położonego w północnej części dzielnicy. Oświetlały kolejno stare, brudne od tłuszczu żaluzje. Następnie załamane przez starą szybę trafiały na cekolowana ścianę i dębową podłogę.

    Pokój urządzony był niezwykle skromnie. Stały tam obok siebie mahoniowe, połyskujące biurko, szafa ze sklejki i materac. Mimo tak spartańskiego umeblowania w pomieszczeniu panował nieporządek. Podłogę zasnuwały czasopisma, powyrywane z różnokolorowych gazet kartki, zeszyty w twardej oprawie i kilka pożółkłych książek. Gdzieniegdzie można było znaleźć resztki jedzenia , porozrzucane płyty kompaktowe i pojedyncze części garderoby.

    Seth otworzył powoli oczy. Rozmyty obraz wirował, sylwetki przedmiotów zlewały się ze sobą. Sięgnął po soczewki kontaktowe. Spojrzał na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę szósta. Wstał i przeciągnął się, po czym przymykając delikatnym slalomem między gazetami podszedł do okna. Z lekko mieszanymi uczuciami spojrzał na przepiękną panoramę Gdyni, wyłaniającą się z mgły poranka. Ogromny, majestatyczny komin elektrociepłowni, olbrzymi, pełny wózków widłowych, ciężarówek, różnego rodzaju dźwigów i żurawi terminal kontenerowy . Nieopodal stocznia ze swoją popularną na całą Europę suwnicą. Wszystko to odbijało się w delikatnej niczym nie wzburzonej tafli Bałtyku tworząc dzieło na miarę Moneta. Z oddali wyłaniały się śródmiejskie wieżowce.

    Seth nienawidził zgiełku miasta, gwaru okolicznych ulic, ryku samochodów, jęków samolotów, pisków lokomotyw. Uchylił okno. Po chwili wraz z powietrzem do pokoju wdarła się cała muzyka miasta i wypełniła go doszczętnie. Seth zaklął cicho. Jedyne, z czym obecnie kojarzyło mu się miasto to korupcja, symonia, nikolaizm i nepotyzm. Nienawidził tego. Pragnął jednego ? spokoju . Nie, nie śmierci. Spokoju. Kiedyś jakiś samozwańczy filozof w artykule do podrzędnej gazety nazwał spokój synonimem śmierci. Seth zaśmiał się cicho. Dla niego spokój był raczej formą ucieczki. Ale od czego? Od owego zgiełku miasta, od ulic, ale na pewno nie od życia. Jakim cudem spokój, taka charakterystyczna i pożądana cześć, element naszego życia może istnieć samoistnie, bez niego. Bo czymże innym jest spokój, jeśli nie chwilową zachcianką ? Jeden lubi spokój ? drugi nie może żyć bez hałasu. Spokój mimo swoistego nie materializmu jest jednak zachcianką. Ciekawe jak to jest z ? nie, dość tych filozofii.

    Wyszedł rozdrażniony z pokoju. Był zły na samego siebie z powodu bzdurnego, filozoficznego poranka. Teraz przez cały dzień towarzyszyć mi będzie podły nastrój ? westchnął rozgoryczony.

    Wszedł do łazienki, zdjął bieliznę, przejrzał się w lustrze. Jego ciało znaczyło wiele dumnych blizn, w tym charakterystyczna ? biegnąca od klatki piersiowej poprzez żebra lekko nad pasem zakończona ? pamiątka po nożowniku. Seth uśmiechną się

    ? kilka centymetrów dalej i byłby mnie [beeep] wykastrował.

    Nagle poczuł silny, przeszywający ból w krzyżu. Obrócił się. Światło i cienie wykonały śmiały spektakl na obrysach jego wyrzeźbionego ciała. Wygiął się w łuk, jednak niczego nie dojrzał.

    - Widać starość daje mi się we znaki.

    Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Po raz kolejny. W ostatnich, ciężkich czasach było to zjawisko dość rzadkie. W okamgnieniu umył się i wysuszył. Wrócił do pokoju. Tym razem skierował swe kroki ku szafie. Wyjął po kolei: czarny garnitur, bordowy krawat, białą, nie wyprasowaną koszulę, skórzany pasek i lekko zakurzone buty. Zgrabnie ubrał się, zabrał z biurka telefon komórkowy i pospiesznie wyszedł z domu.

    To dopiero pierwszy rozdział. Reszta zależy od tego, z jakim odbiorem spotka się ów fragment. Serdecznie proszę o wszelkie komentarze. Zarówno pozytywne, jak i negatywne.

    Swoją drogą to wstyd. Patrząc po wątkach na forum - Wy klubowicze macie sporą wiedzę odnośnie świata pecetowego. Zatem - do piór. Niech ten kącik nie bedzie taki pusty

  18. Jakby na to nie patrzyć Play ostatnio zaliczył wpadkę. Gazetka, w której zamiast pełnej wersji dołączony był stary numer z pełną wersją. Tzw. "gra niespodzianka" mogła okazać się niezłym antykiem dodanym w nr. 4/2006 :P Ale wtopa !

    A Cd-action póki co takich numerów nie odwala. "Kupcie Cd- action 9/2008, tam zamiast pełnej wersji będzie Cd-Action sprzed miesiąca."

    Co do pełnych wersji:

    Nie oszukujmy się. Cd action kupię zawsze. Inne? Gdy jest jakaś ciekawa pełna wersja. Zwykle procedura wygląda tak: Biorę 20 zeta, kupuje Cd-action, otwieram, płytki wrzucam do plecaka. Wsiadam do pociągu, zaczynam czytać i jadę na uczelnię. Wracam z uczelni, widzę czasopismo z grą (dostępnej zwykle w extra klasyce). Biorę resztę z 20 zeta, które przeznaczyłem na cd action i kupuje gazetkę z płytą. Płytę biorę do ręki i gazetkę zwykle wrzucam do śmietnika :P Serialnie. Artykuły i recenzje to totalne dno. Kiedyś próbowałem czytać takowe. Ale, że student ma mało czasu na głupoty- to idę na skróty.

    Kiedyś były w pewnej gazecie takie recenzje: "No gra boska i w ogóle, ale nie dla małych dzieci. Dlatego ocenka 2/6" Domyślacie się, co to za gazetka? (Podpowiedź: na pewno nie miałem na jej punkcie kota

    Mój prywatny Cd-action ranking:

    - Deus ex 10/10

    - Roddick 9/10

    - Vampire : Redeption : 9/10 (ta fabuła!)

    - Gun metal 8/10 (pełen wypas)

    - Hitman 2 8/10 (przecież to hitman)

    - CT: Special forces 8/10

    - Snowblind 7/10 (Deus ex 3 to to na pewno nie był)

×
×
  • Utwórz nowe...