II- "Zamęt"
Pozostawiłem Was w niepewności przez długo... Teraz zdradzić mogę dalszy ciąg tej historii. Prawdziwej historii.
Oto poprzednia część, zapoznajcie się z nią, nim przeczytacie poniższe klik
Ojciec zniknął. Zniknął na dłużej, niż zwykle. Niepewność wszystkich rozwiał dopiero, gdy po długim tygodniu zadzwonił do domu. Chciał rozmawiać tylko ze mną, co mnie nie zdziwiło.
Ostatnia linijka jest kłamstwem, a napisałem ją tylko po to, abyście nie mieli o nim aż tak złego zdania.
Powiedział gdzie jest. W Londynie, stolicy Anglii. Mieście mgły, imigrantów i Royal Mail.
Zakotwiczył się tam w małej, ciasnej kawalerce, co jest standardem wśród tamtejszej ludności. Pojechał uczyć tam angielskiego- wiem, głupie. Jak może ćwierćpolak uczyć angielskiego w środku Anglii? Ano może. Polskiego i rosyjskiego też chyba tam uczył... Wiódł tam nudne, beznamiętne życie- a może tak tylko mi opowiadał? Nie mam pojęcia... Grunt, że przebiegało ono na pracy i spaniu. Cóż, to chyba nic miłego.
W tym momencie właściwie przestał dla mnie istnieć. Fakt, los stykał nas, ale rzadko i w niezbyt przyjemnych okolicznościach. O tym jednak innym razem, bo ta część miała się skupić na czymś innym.
W podstawówce powodziło mi się jak najlepiej. Świeżo zakupiony nowy komputer (towarzyszył mi aż do złożenia nowego przeszło rok temu), bycie przewodniczącym klasy i nic nierobienie... Wraz z odejściem ojca trochę się pozmieniało... Jego niebyt niewiele zmienił w toku dnia, jednakże inne wydarzenia z tym połączone łączyły się w coś okropnego- miałem zostawić Wrocław i się przeprowadzić do małego miasteczka. Fakt ten mnie załamał.
Już rozłąka z przedszkolem i zaaklimatyzowanie się w szkole było trudne, ale się jakoś udało. Teraz miałbym znów zostawiać kolegów i koleżanki? Zostawiać otoczenie, ojczyznę, świat? Oczywiście mój świat, bo Wrocław był i chyba wciąż jest moim światem.
Gdy już wbiłem sobie do głowy fakt, że wzorem ojca zostawię wszystko i pojadę z mamą do miasta moich dziadków czas było powiedzieć o tym kolegom... To było przykre, mimowolne rozstania są zawsze przykre.
Czemu się mieliśmy przeprowadzić?- Wtedy, jako młody chłopiec tego nie rozumiałem. Chodziło pewnie o to, że mieszkanie we Wrocławiu jest dosyć drogie, a dla samotnej matki zwłaszcza. Po drugie pewnie chciała być bliżej rodziny, nic jej nie trzymało we Wrocławiu. Mieliśmy zamieszkać w mieszkaniu razem z moją prababcią Polą, jednak umarła i pozostawiła mieszkanie nam samym. To była pierwsza śmierć, po której gorzko płakałem. Kolejne, to śmierć Papierza, która mną mocno wstrząsnęła, nagła śmierć młodego jeszcze wujka o której paskudnie się dowiedziałem i śmierć dziadka w minionym roku. Pogrzeb przebiegł wśród strug łez i właśnie łzy najbardziej z niego pamiętam. Głupio o tym gadać... Ale miało być szczerze.
Na koniec roku szkolnego nastąpiła przeprowadzka. Wszystko działo się bardzo szybko. Mieszkanie z dnia na dzień wiało pustką. Ostatnie spojrzenie na piękny Wrocław, stary i pełen gołębi dworzec i pociąg ruszył.
A co do ojca- pragnę mu z całego serca podziękować. Nauczył mnie, jakim ojcem i mężem nie być. Jakim człowiekiem nie być. To na prawdę cenna lekcja.
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze