Jestem w szoku... - czyli mistew poleca!
W recenzji mogą być spoilery, ale co z tego?
Od dawna czekałem na ten szczęśliwy dzień, kiedy będę mógł się wybrać do kina na "Sherlocka Holmesa". Udało się w dzień premiery
W przeciwieństwie do wielu osób ja lubię książki Conana Doyle, więc spodziewałem się jakiejś klimatycznej wariacji na ten temat. Co prawda w międzyczasie pojawił się jeden trailer, który mnie bardziej zniechęcił, niż zachęcił do obejrzenia... Ale jak jest z finalną wersją?
Bardzo dobrze! Pasjonująca fabuła, ciekawe efekty (nie tylko specjalne), duża garść humoru angielskiego oraz wyraziste postacie.
W filmie przeciwnikiem Holmesa jest niejaki lord Blackwood, postać mająca coś nie tak z głową. Praktykuje on techniki okultystyczne i zabił wcześniej bodaj 5 dziewic. Holmes i Watson łapią go przy kolejnej próbie mordu. Jak to w starej dobrej Anglii bywało zostaje skazany na śmierć przez powieszenie. Nasz drogi Watson potwierdza, że Blackwood nie żyje lecz - o dziwo - następnej nocy lord wstaje z grobu i udaje się w nieznanym kierunku. Dalej mamy kilka wątków - miłosny Sherlocka, miłosny Watsona, motyw jeszcze kilku postaci- karzełkowatego rudzielca chociażby. Oprócz tego mamy jeszcze wątek całego bractwa okultystycznego, co zakończy się uratowaniem Izby Lordów oraz finałowej walki, na budującym się Tower Bridge.
Jak widzicie wątków jest trochę i raczej nie będziecie się nudzić!
Film jest też bardzo efektowny. Bardzo ładnie wyglądają różne sceny wybuchów spowodowanych przez znajomego nam lorda (przy wybuchach w dokach są fenomenalne zdjęcia. Wielkie brawa!). Oprócz tego jeszcze jedna rzecz mi się podobała - gdy Holmes walczył z dwoma rywalami w filmie, wpierw był pokazany jego tok myślenia, oraz jakby-tu-go-uderzyć w zwolnionym tempie, zaś potem nam zaserwowano to samo w zwyczajnym tempie. Szkoda tylko, że ten bajer pojawia się tak rzadko.
Teraz czas na aktorstwo i postacie. Sherlock Holmes nie jest już postacią tak jednoznaczną jak w dawniejszych filmach (chociażby z fenomenalnym Jeremym Brettem.) Teraz zbliża się też do podejrzanego środowiska, zresztą jego dziewczyna przecież też jest z tamtych zaułków. Eksperymentuje także na psie (mistew ma słabość do buldogów angielskich) oraz z narkotykami, co pokazano w sposób tak nie nachalny że młodszy widz nawet tego nie spostrzeże. Ale ma też wspaniały umysł wychwytujący wszystkie szczegóły niczym Monk.
W tym przypadku Watson prezentuje się dużo bardziej w sposób tradycjonalny, choć i on potrafi nieźle przyłożyć rabusiom. Swoją drogą w tym filmie nie ma motywu "głupiego Watsona". Często zdarza się, że doktor wie coś o czym Sherlock jeszcze się nie dowiedział.
Myślę, że parka grająca tych dwóch panów - Robert Downey Jr oraz Jude Law wspaniale to zagrała.
Trzecią ważną postacią jest dziewczyna Sherlocka - Irene Adler, która prowadzi tutaj podwójną grę w tym wszystkim. W tą rolę wcieliła się znana i nawet ładna Rachel McAdams. Reszta aktorów to raczej różni mniej lub bardziej niszowi aktorzy brytyjscy.
Zapomniałem jeszcze wspomnieć o miejscu gdzie dzieje się fabuła - XIX - wieczny Londyn jest wprost genialnie przedstawiony w filmie. Muzyka także jest bardzo ciekawa, że wspomnę o tym znakomitym, klimatycznym utworze, który jest bardzo trudny do zaśpiewania:
http://www.youtube.com/watch?v=jxBKgOyMzSc .
Film bardzo mi się podobał choć miał dużo błędów związanych z chociażby pomyleniem dat i użyciem przedmiotów, które wtedy nie były możliwe. Niezbyt fajne jest też zakończenie, które od razu zapowiada nam drugą część. Choć wtedy pojawi się - w końcu - stary znajomy Moriarty!
Fajnie, że już pierwszy obejrzany film w kinie w tym roku daję do "mistew poleca". Może to dobrze zwiastuje
? "Mistew" spółka - z tym - z ograniczeniem umysłowym 2010
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.