Powrót do rzeczywistości
Powrót do rzeczywistości to bardzo ciekawy zwrot, którego używam często po jakiejś przerwie od nauki, czy po "dniach wolności", jak to określił pewien użytkownik. Czuje się go po dłuższej przerwie, np. świątecznej, a szczególnie odczuwa się po wakacjach - tych letnich, dwumiesięcznych. Tutaj "rzeczywistość" symbolizuje szkołę, studia, bo w wieku nauki właśnie uczęszczanie do tych budynków stanowi codzienność.
I właśnie to czuję teraz ja. Po pięknej i dość krótkiej przerwie świątecznej, w której choć trochę odpocząłem, właśnie się skończyła. Co prawda zostały jeszcze te niecałe dwa dni, lecz one zawsze są wolne, niezależnie od tego, czy trwa jakaś przerwa, czy też trwa szkoła. Gdyby tak popatrzeć teraz na te wolne dni, z perspektywy uczęszczania do szkoły, bądź ślęczeniem nad książką, to jak bardzo chciałoby się cofnąć czas. Cofnąć i powrócić do dnia, w którym owa przerwa się zaczęła, i jeszcze raz przeżyć święta, jeszcze raz spotkać się z rodziną, jeszcze raz przeżyć Sylwester i przywitać Nowy Rok.. Jeszcze raz pobalować do rana, spotkać się z kumplami i pogadać, nie przejmując się szybko mijającym czasem. Jeżeli zerkniemy jednak przez perspektywę czasu, to ujrzymy jak on szybko leci, niczym błyskawica i fajerwerk, który pruje się wysoko w górę. Mogłoby się nawet wydawać, że te święta przeleciały szybko, jak mrugnięcie oka. A szkoda, wielka szkoda, że w te wolne dni, kiedy jest tyle do zrobienia, on leci akurat najszybciej. Jakby na złość, cholera.
Wiele osób pisze jak to spędziło Sylwester. Jedni w domach, przed komputerem, a drudzy gdzieś tam na imprezie. Ja zaliczam się do tych drugich, bo w ten dzień, kiedy przyjęło się balowanie do rana, wolę się bawić. Wolę zaliczać się do tej większości i wykorzystać taką możliwość. Nowy Rok spędziłem u kumpla, którego oczywiście pozdrawiam i dziękuję za dobrą zabawę. Można było wtedy zaobserwować jak szybko czas leci, przy dobrej zabawie. O wpół do dziewiętnastej tam przyszedłem i nie zdążyłem się zorientować, kiedy wybiła już północ. Później można było podziwiać fajerwerki, których jakby z roku na rok było coraz mniej. Jednak my, nie daliśmy poddać się kryzysowi i mieliśmy pokaźną ilość petard. Później czas nie zwolnił. Pamiętam tylko, że spać położyłem się koło czwartej. W następny dzień zostałem obudzony już o dwunastej, więc cały dzień byłem zmęczony Na temat Sylwestra, pozostaje jeszcze jedna kwestia do poruszenia. Mianowicie alkohol - wiele osób chwali się jaką to pokaźną ilość tych trunków wypiło. Ja nie piłem wtedy alkoholu, oprócz kieliszka szampana, by uczcić Nowy Rok. Jednak nigdy nie chwaliłbym się tym, że wypiłem go dużo, czy też tym, że mam po tym kaca. Prędzej umarłbym ze wstydu. Jednak dla wielu osób jest to pole do popisu.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałbym się z Wami podzielić. Jednak nie chciałbym teraz na nic narzekać, a dla odmiany napisać o czymś wesołym. Przynajmniej dla mnie. Bowiem awansowałem na nową rangę życiową. Nie mówię tu o Simsach, ani o awansowaniu z Krasnoluda na Człowieka, lecz o awansie (w pewnym tego słowa znaczeniu) z nastolatka, na wujka To piękne wydarzenie postarzało członków mojej rodziny o "stopień wyżej": mnie na wujka, mojego ojca na dziadka, a prababcię na praprababcię. A imię jego brzmi jak nick pewnego moderatora..
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze