Skocz do zawartości
  • wpisy
    75
  • komentarzy
    8
  • wyświetleń
    18287

Nowe opowiadanie...


Nicek

149 wyświetleń

A więc tak. Od razu mówię, że to fikcyjne opowiadanie. To jest wizja "co by było gdyby", ale raczej taka mało prawdopodobna.

Niemniej zapraszam do czytania ;)

Batalion to jedna, wielka, kochająca się rodzina.

Szkocja, Dover. 31 lipca 1944.

Piłka baseballowa odbijała się od ściany i wracała do rękawicy. I tak cały czas. Odbicie, powrót. Odbicie powrót.

Leżałem na łóżku, wpatrzony na latający, biały przedmiot. Łapałem za każdym razem.

-Jak podają amerykańskie źródła, w przeciągu ostatnich 2 tygodni do niewoli trafiło ponad 20 tysięcy niemieckich żołnierzy?

Moja prycza nie była zbyt wygodna. Chociaż, z drugiej strony i tak nie było źle. Na metalowych częściach były przyklejone zdjęcia kilku kobiet. W tym mojej mamy i dwóch sióstr.

-Rosyjskie wojska zbliżyły się do Warszawy na 5 kilometrów?

Przestałem odbijać. Wsłuchiwałem się teraz w radio, które nadawało audycję ?Prosto z frontu?.

-5 kilometrów. Nieźle, co? Wypalił dowódca mojej drużyny.

-Nieźle, nieźle. Rosjanie walczą, a my siedzimy tutaj jak ciołki, bo grubas Churchill nie chce nas puścić do ojczyzny. Odparłem.

-Brytyjski As, Jack Prit, zestrzelił 4 maszyny wroga, a 2 uszkodził?

-Brytyjczycy też walczą. A my? Siedzimy tu cały czas.

-Przesadzasz. Tak ci się śpieszy na wojnę?

-E?tak.

-A to niby czemu?

-Z 3 powodów. Pierwszy się nazywa Joanna. Drugi Zosia a trzeci powód ma na imię Kinga. Mają odpowiednio 46, 19 i 13 lat.

-Nie musisz przypominać o swojej matce i siostrach. Burknął radiotelegrafista z mojej drużyny.

-A ty nie musicie zadawać głupich pytań. Ostatni raz widziałem je w sierpniu ?39.

-Tak jak ja swoją dziewczynę. Odparł radiotelegrafista.

-O tak. Słodka Asia. Pokażesz jeszcze raz jej zdjęcie?

-Nie.

-Czemu?

-Bo nie.

Położyłem się na pryczy. Znów zacząłem odbijać piłkę. W pewnym momencie wstałem i wyłączyłem radio.

-E, co ty robisz? Mieli zaraz podać informacje z frontu włoskiego.

-A co ma być? Linia Gustawa już dawno przełamana.

-Ale może będzie coś o II Korpusie.

-Będzie, i nawet powiem ci nawet, co będzie: Polacy walczą i giną, a cholerni spadochroniarze grzeją tyłki w Szkocji.

Do baraku wszedł szeregowiec z 1 plutonu.

-Plutonowy Lewicki. Do dowódcy kompanii.

-Po co?

-Nie wiem, ja tylko miałem przekazać informację.

Wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi.

-Powodzenia. Mruknął mężczyzna, który ponownie włączył radio.

-Przyda mi się.

-Połamania nóg. Dodał dowódca.

-A tego bym nie chciał.

Wyszedłem z baraku i poczłapałem do kancelarii dowódcy 1 kompanii.

Gdy znalazłem się w budynku, znalazłem odpowiednie drzwi. Zapukałem:

-Wejść.

-Chciał mnie pan widzieć?

-Nie wygłupiaj się. Nie musisz do mnie mówić per pan.

-Wolę jednak, bym zwracał się do pana oficjalnie, panie poruczniku.

-Jak chcesz. Siadaj.

Usiadłem na krześle i bez pytania nalałem sobie wody do szklanki.

-Otrzymałem twoją prośbę o przeniesienie do II batalionu.

-I?

-Odmawiam.

-Bo?

-Odmowę dostaniesz jutro na piśmie. Tam wszystko będzie wyjaśnione.

-To wszystko?

-Nie. Czekamy jeszcze na twojego brata.

-Na mojego brata? Nie nazywałbym go moim bratem.

-A niby kim on jest?

-To tylko ta sama krew. Nie licząc tego, nie mam nic wspólnego z tym?

Zarówno ja jak i porucznik usłyszeliśmy głośne stukanie.

-Wejść!

Do kancelarii wszedł wysoki, blond włosy oficer.

-Chciałeś mnie widzieć.

-Tak, siadaj.

-Brawo. Jeszcze zwołasz kapitana Lewickiego i cała rodzina będzie w komplecie.

-Musisz być taki niemiły? Dziś jesteś wyjątkowo nieuprzejmy.

-Powiedzmy, że dla mojego ojca taki zawsze jestem?O! Zapomniałem! To ty jesteś moim ojcem.

-Brawo. Potrzebowałeś 24 lat, by się dowiedzieć, że to jest twój ojciec. Odpowiedział blond włosy oficer.

-Nie wtrącaj się idioto.

-Patrz do kogo mówisz, plutonowy! Mówisz do oficera.

-?Oficera?? Jaki z ciebie oficer. Ty tyłka własnego od PM nie rozróżniasz, a masz czelność się oficerem nazywać.

-Skończysz w końcu? Spytał dowódca kompanii.

-Okay, ja już nic nie mówię.

-Witek, nie wiem czy ci się to spodoba czy nie, ale Tadek jest twoim nowym dowódcą. Zostajesz przeniesiony do 3 plutonu.

-Ja?! W plutonie tego kolesia?Świetnie. Zawsze wiedziałem, że mnie nie lubisz, ale żeby skazywać mnie na śmierć?

-Co ty pleciesz?

-Wiesz mi lub nie, ale mało kto przeżyje w plutonie dowodzonym przez tego, tego, tego?Tego kolesia.

-Przypominam ci, że rozmawiamy o oficerze wojska polskiego?

-W takim razie ustalmy charakter tej rozmowy. Jesteśmy tu jako rodzina czy jako żołnierze brygady?

-Jako żołnierze brygady. Odparł mój ojciec.

Pokiwałem głową po czym wstałem.

-Panowie oficerowie wybaczą, ale wrócę do swojego baraku. Muszę dokładnie wysprzątać kibel. Zalety służby wojskowej. Nauka szorowania klopa.

-Siadaj. Nie skończyliśmy.

Wróciłem na swoje miejsce.

-Chcę, byś mi obiecał, że nie będziesz robić żadnych numerów.

-Na przykład?

-Nie będziesz obniżać mojego autorytetu. Dodał mój brat.

-O, masz na myśli wydarzenia z ostatnich manewrów? Pamiętam dokładnie.

Mówił ci twój synalek, co zrobił?

-Tak. Mówił, że sam zacząłeś dowodz?

-Moja drużyna została odcięta od reszty plutonu. Przyłączyliśmy się do pierwszej lepszej jednostki. Traf chciał, że akurat to był 3 pluton.

45 chłopa to niezła siła. O ile nie jest dowodzona przez idiotę.

-Waż słowa, Witek. Burknął mój brat.

-Co? Wstydzisz się tego, co zrobiłeś?

A więc nasz dzielny porucznik Tadeusz Lewicki zaatakował kompanię w sile 45 ludzi. Ruszył, uśmiechnięty, na bagnety na okopaną setkę wrogich żołnierzy. Gdyby nie to, że to były tylko ćwiczenia, a atakowana jednostka to ludzie z naszego batalionu, zostałoby z nas tylko wspomnienie.

No. Ewentualnie za parę lat ktoś postawiłby tablicę pamiątkową z napisem:

?To tu, idiota Lewicki, posłał swoich żołnierzy na pewną śmierć?

-Powtarzam ci, waż słowa.

-A nie było tak?

-Spanikowałem.

-Spanikowałeś? Proszę cię.

Spojrzałem na mojego ojca.

Słuchaj, nie wiem co ty sobie myślałeś, gdy zaproponowałeś pułkownikowi, by to on został dowódcą plutonu, jednak nadal możesz poprawić błąd. Przecież wiesz, że mam predyspozycje, umiejętności i co najważniejsze ukończone szkolenie. Możesz zrobić ze mnie świetnego dowódcę plutonu. Choćby trzeciego.

-Witek, ty słyszysz samego siebie? Prosisz mnie, bym zdegradował twojego brata!

-Uratujesz 3 tuziny ludzi.

-To wszystko, możecie iść, plutonowy.

Wstałem, zasalutowałem i odwróciłem się na pięcie. Szedłem w kierunku drzwi, gdy Tadeusz krzyknął:

-O 6 rano zbiórka.

-Pieprz się. Frajerze.

Dobra. Przyznam, że tym razem przesadziłem. Nie chciałem tego mówić. Po prostu mi się wymsknęło.

-Coś ty powiedział?!

-Wymsknęło mi się. E?przepraszam. Odpowiedziałem tym razem szczerze.

Braciszek wstał i zakomunikował:

-Nocna warta. I tak przez najbliższy tydzień.

-Tak jest, panie poruczniku. Odparłem.

Byłem zły. Ale tym razem nie na brata czy ojca. Tym razem na siebie. I na mój zbyt długi język.

Ps. Nie wiem, kiedy będzie kolejny wpis, ale sądzę, że jeszcze w tym tygodniu.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...