Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138781

Gry zajmujące miejsce literatury - dlaczego Orbitowski nie ma racji:


muszonik

1353 wyświetleń

23 sierpnia 2016 Polityka Cyfrowa opublikowała felieton Łukasza Orbitowskiego, w którym autor ten twierdził, że we współczesnym świecie nie ma już więcej miejsca na literaturę popularną, bowiem gry komputerowe prezentują podobną złożoność opowieści, jak książki.

Z całym szacunkiem zarówno do Orbitowskiego i gier komputerowych, ale myślę, że nie ma on racji.

Gdzie ta nowość?

Po pierwsze: obserwacja Orbitowskiego nie jest niczym nowym. Wręcz przeciwnie, zauważył on stan, który zapanował już dobre 20 lat temu. Gry opowiadają skomplikowane i złożone historie od dziesięcioleci. Tytuły takie, jak Fallout, Starcraft, Myth, Torment, Final Fantasy, Myst, Ultima robiły to jeszcze za czasów mojego dzieciństwa.

To, że nie wszyscy to jeszcze zauważyli nie oznacza jednak, że ma z tego powodu świat się skończyć. Wręcz przeciwnie: oznacza to, że nie ma się o co martwić.

Koszta:

Po drugie: wzbogacenie się kultury o nowy środek wyrazu, jakim są gry komputerowe moim zdaniem bynajmniej nie przekreśla znaczenia literatury popularnej jako takiego środka. Wynika to z prostego faktu, że te są bardzo mało elastycznym i jednocześnie bardzo elitarnym.

Widzicie: główna zaleta literatury polega na tym, że każdy, kto ma jakiś pomysł lub może usiąść i książkę napisać. Owszem, gotowe dzieło jest zwykle tworem zbiorowym, nad którym pracuje kilka osób (autor, redaktor, korektor, kilku grafików, wydawca, drukarz etc.) jednak dziewięćdziesiąt procent procesu twórczego wykonuje jedna osoba. Zadanie to nie jest zbyt kosztowne, cena wydania pojedynczego tomu to około 20 tysięcy złotych, przy czym około połowy to coś, co ekonomiści nazywają „kosztem alternatywnym” lub „kosztem utraconych możliwości”. Zwyczajnie osobnik piszący książkę mógłby zająć się czymś innym (np. pracować na drugim etacie) i zarabiać w ten sposób pieniądze.

Gry natomiast są bardzo elitarne. Pomijając fakt, że współcześnie najczęściej pracują nad nimi zespoły liczące (bez ekspertów od sprzedaży i marketingu) dziesiątki, albo i setki bardzo wysoce wykwalifikowanych specjalistów, to stworzenie gry komputerowej jest procesem bardzo kosztownym. Wiedźmin III kosztował (bagatela) 300 milionów złotych i zważywszy na rozmiar projektu było to mało.

Owszem można argumentować, że są też i gry indie, których produkcja jest dużo mniej kosztowna, ale nie oznacza to niestety, że są darmowe, czy choćby tanie. By powstał Hyper Light Drifter, gra uważana obecnie chyba za jedną z największych pereł ruchu trzeba było zebrać na Kickstarterze 600 tysięcy dolarów. Polskie This War of Mine, które moim zdaniem też należy zaliczyć do tej kategorii kosztowało „zaledwie” pół miliona złotych.

I powiedziałbym, że jest to tendencja, która raczej się utrzyma.

Choćby z tego powodu oferta dawana przez gry komputerowe zawsze będzie mniejsza niż w wypadku literatury. Przykładowo: w zeszłym roku Steam informował uroczyście, że liczba gier w jego sklepie przekroczyła magiczną liczbę 6.000 tytułów. W tym samym roku w samej tylko Polsce ukazało się 27.500 książek.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...