Plug and Play - recenzja ?gry?:
Plug and Play pokazał mi na sylwestrze kolega, twierdząc, że to ?niesamowita gra? i że powinienem ją zobaczyć, bo ?nie zapomnę tego?. Zobaczyłem. I faktycznie zapomnieć tego nie mogę, choć prawdę mówiąc nie jestem pewien, co właściwie widziałem.
Plug and Play bowiem tak naprawdę trudno nazwać grą. To bardziej interaktywna animacja (nawiasem mówiąc niezbyt długa, bo trwająca ledwie kwadrans) traktująca o wtyczkach. Program jest grą-żartem, podobnie jak Goat Simulator czy Hatoful Boyfriend. Trudno więc go traktować jak coś, co ma nam dostarczyć rozrywki jako gra, bowiem bawi i zdumiewa raczej samym faktem swego istnienia.
Niewątpliwą zaletą Plug and Play natomiast psychodeliczna grafika i takaż muzyka, potęgująca jeszcze wrażenie dziwności. Nie jestem pewien, w jakiego rodzaju umyśle powstała koncepcja tej gry, ani nawet tego, jakie ów człowiek zażywał narkotyki, niemniej jednak należy mu się uznanie za pomysł.
Nie oszukujmy się jednak: Plug and Play nie jest czymś, co odpala się, by grać. To raczej coś, co uruchamia się, by zobaczyć, do jakiego stopnia ludzie mają narąbane w głowach. Jeśli kiedyś będziecie mieć wolne euro na wyprzedaży Steam, to faktycznie możecie zaryzykować, by przez chwilę na to popatrzyć. Jednak ostrzegam: wydając jakąkolwiek większą sumę przepłacicie.
1 komentarz
Rekomendowane komentarze