Skocz do zawartości

Eyjafjallajökull

  • wpisy
    40
  • komentarzy
    115
  • wyświetleń
    30776

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, czyli The Legend of Zelda: Tri Force Heroes


Elano

595 wyświetleń

lVpqKZr.jpg

Z Zeldą nie jest jak z Mario czy Pokemonami. Wąsaty Włoch gra w tenisa, jeździ kartami i zabija wirusy jako doktor. Pikachu i inne kieszonkowe stworki są bohaterami karcianek czy pinballowych spin-offów. A Link? Macha i macha tym mieczem i tyle. Co prawda w Tri Force Heroes niewiele się na tej płaszczyźnie zmienia, ale tym razem nie ratujemy świata sami - po ponad dekadzie od premiery Four Sword Adventures na GameCube'a, w której chodziło o współpracę pomiędzy graczami, Nintendo rzuciło do sklepów kolejną co-opową Zeldę.

Źle się dzieje w krainie Hytopia. Ludzie nie mogą oddawać się temu, co lubią najbardziej, czyli strojeniu się, bowiem zła wiedźma postanawia zrobić trochę zamieszania. Podstępem nakłada na księżniczkę Stylę klątwę, przez którą, zamiast w modnych strojach, dziewczyna musi chodzić w wyglądającym jak worek na kartofle... czymś. Zrozpaczony ojciec, a więc i król krainy, King Tuft, postanawia rozesłać wieść o poszukiwaniu herosa, który zaprowadzi dawny porządek. A właściwie nie jednego bohatera, a trzech, którzy zakładając różne wdzianka, zyskują nowe umiejętności.

Dobra, niekoniecznie, bowiem grać można także samemu, przenosząc swoją... duszę (trochę to straszne) pomiędzy dwoma dodatkowymi dopplerami, ale gra była projektowana głównie dla rozgrywki co-opowej, zarówno po sieci lokalnej (na szczęście wystarczy jeden egzemplarz gry), jak i z losowymi graczami po sieci. Tryb dla jednego gracza został dorzucony na siłę w ostatniej chwili i to widać, ale o tym dalej. Niestety z bólem informuję, że nie można zagrać w kombinacji "dwie osoby na jednym karcie plus ktoś z internetu". Trzeba mieć dwóch kolegów z 3DS-ami. Trochę za dużo dla mnie.

Sama rozgrywka polega na przechodzeniu kilku-kilkunastominutowych plansz. Razem jest ich całkiem sporo, bo trzydzieści dwie, które rozdzielone są pomiędzy odblokowujące się w miarę postępów osiem światów. To typowe dla Zeldy krajobrazy - tu trochę lawy, tam trochę lodu, jakaś tam forteca. Sporo wygląda jak dodatkowe lokacje do dungeonów z kapitalnego A Link Between Worlds, na którego silniku chodzi gra (choć grafika jest nieco podciągnięta znanym z Wind Wakera cell-shadingiem). Wśród przeciwników występują zarówno starzy znajomi, jak i nowi "przyjaciele".

zn8GiNI.jpg

Niestety, w Forest Temple nie ma tej znakomitej muzyki z Ocariny of Time

Po ustawieniu się na podobiźnie Triforce'a gra przechodzi do menu wyboru poziomu (jeden z ośmiu światów wybieramy przed wejściem do lobby). Każdy gracz głosuje na jeden z etapów, następuję losowanie, potem wybieramy strój i lądujemy na planszy. Na początku etapu każdy z graczy zabiera ze sobą po jednym przedmiocie specjalnym, dzięki któremu da się w ogóle skończyć poziom. Nie zawsze jest to ta sama rzecz - przykładowo dwóch graczy strzela z łuku, a jeden rzuca bumerangiem. I tu zaczyna się współpraca. Gracze mogą formować totemy, czyli stawać sobie na barkach, by dosięgnąć znajdujących się wysoko wrogów czy przełączników. Totemem steruje gracz znajdujący się na dole, a przedmiotu używa ten z góry. Ten ze środka może na przykład psuć zabawę, zrzucając tego z góry na ziemię. Kooperacja to też działania w stylu "przerzuć mnie przez przepaść, a ja potem zabiorę cię na drugą stronę bumerangiem" albo "podnieś wodę do góry (nowym przedmiotem w serii, Water Rodem), żebym mógł rzucić bombą w pokruszony kamień".

I to jest clue rozgrywki - ciągłe kombinowanie, jak tu przetransportować wszystkich Linków do kolejnego teleportu, do kolejnej lokacji i aż do końca etapu, a wszystko to w typowej dla Zeld z widokiem z góry konwencji. Szkoda tylko, że nie da się przyklejać do ścian jak we wspomnianym już (nie da się uniknąć porównań) A Link Between Worlds, bo było to po prostu świetne rozwiązanie. Trzeba dbać o kumpli, bo trzy postacie mają jeden wspólny pasek życia. Trudność gry jest całkiem dobrze wyważona, choć oczywiście to, jak się gra zależy od tego, z kim i w jakim trybie gramy. Początkowe etapy są dość proste i pozwalają na przyzwyczajenie się do unikalnych przedmiotów, ale już świątynie stanowią większe wyzwanie. Dla tych, którzy przez zwykłe plansze przebiegają z zamkniętymi oczami, przygotowano modyfikatory, takie jak ograniczona ilość czasu (hej, Majora) czy serduszek albo konieczność zmagania się z tą wielką wkurzająca latająca łapą. Nagrody po przejściu etapu z utrudnieniem są lepsze, więc warto próbować. A, gracze, którzy chcą przechodzić plansze normalnie i ci, którzy chcą trudniejszego wyzwania są rozdzielani na etapie wybierania świata, więc nie ma obaw, że my chcemy sobie pograć na luzie, ale nie możemy, bo ktoś z uporem maniaka wciska jakieś wkurzające ograniczenia.

Na końcu czekają skrzynie z materiałami, z których da się stworzyć nowe stroje. Nie w każdej jest to samo - zazwyczaj dwa przedmioty to zwykłe materiały, a jeden trochę rzadszy, więc występuje tu element losowy i czasem trzeba przejść jakąś planszę jeszcze raz, by dostać to, co się chce. Tworzenie strojów wymaga też zdobywanych po drodze rupii. Samych kostiumów jest w grze co najmniej kilkadziesiąt i zapewniają całe spektrum nowych możliwości. Jeden daje trzy strzały zamiast podczas strzelania z łuku (o ile ktoś nam tego łuku na samym początku planszy nie podpierdzieli i nasze wdzianko nie będzie bezużyteczne), inny więcej serc, jeszcze inny to fatałaszki Ninjy, dzięki którym wrogowie nie będą mogli nas zranić, jeśli nie będziemy się poruszać. Opcji jest mnóstwo. W niektórych etapach przydadzą się tylko niektóre przebrania, ale są też mocno uniwersalne stroje. Wiadomo, że zawsze im więcej serduszek, tym lepiej, więc suknia Zeldy, prócz zrobienia z Linka fetyszysty, przyda się na każdej planszy.

y4MlGk9.jpg

Uwielbiam, gdy jakiś gracz zakłada ten strój. Bardzo pomaga

Gdybym miał określać ilość radochy z gry ze względu na tryb, to ustawiłbym to tak: gra z kumplami po sieci lokalnej > gra przez internet >>> gra samemu. Najlepiej jest oczywiście mieć ludzi obok siebie, którym można normalnymi słowami powiedzieć, co mają zrobić. Do losowych graczy z sieci można wysyłać ikonki sugerujące, czego od nich oczekujemy (widoczne ma pierwszy screenie we wpisie), ale tylko ogólnie - nie można wskazać jednego gracza i wysłać jakiejś wskazówki tylko jemu, co prowadzi do problemów w stylu "jesteśmy totemem i nie wiadomo, do którego gracza odnosi się rada "zrzuć mnie na ziemię". Niestety grze przez internet bardzo często towarzyszą okropne lagi. Przez bardzo często mam na myśli jakieś 30 % rozgrywek. Serio, jest tak fatalnie, a raczej nie ma to związku z moją Netią 10 Mb/s, bo w takim Splatoonie czy Mario Karcie problemów nie mam. Na szczęście lag widać już w lobby, więc można po prostu wyjść i oszczędzić sobie nerwów przez wyruszeniem w drogę, ale czasem trzeba spędzić chwilkę na wyszukaniu osób, z którymi da się w ogóle bawić. Oczywiście nie brakuje też hehe trolli, którzy wrzucają cię do lawy umyślnie. Albo ludzi, którzy po prostu nie bardzo ogarniają jeszcze rozgrywkę. Nie ukrywam, że sam już kilka razy dałem radę zawalić przejście choćby etapu z kosmicznie dla mnie ciężkim przerzucaniem się bombami z cyklopami.

Zagwozdką jest za to dla mnie tryb dla jednego gracza. Gra się tutaj zupełnie inaczej. Samemu trzeba troszczyć się o odpowiednie ustawienie pozostałych postaci i przełączanie się między nimi w odpowiedniej chwili - jest bardziej taktycznie. Mimo wszystko widać, że grać w tym trybie warto tylko wtedy, gdy twój dostawca internetu właśnie ma przerwę. Zsynchronizowanie działań w miejscach z zapadającymi się platformami albo dezaktywującymi się po pewnym czasie przełącznikami to katorga. Nie polecam tej gry samotnikom, jest jakoś tak pusto. Każda typowo jednoosobowa Zelda jest od tego trybu lepsza. Ukończenie niektórych wyzwań jest tu chyba w ogóle niemożliwe, ewentualnie wymaga dużego nakładu pracy.

Na koniec zostawiłem sobie bardzo radochogenny tryb pojedynków. Ponownie gra się w trzy osoby, ale tym razem nie kooperujemy ze sobą, a bijemy po głowie. Tak samo jak w trybie przygody, każdy z graczy głosuje na planszę, potem wybiera strój i jazda. Zasady są proste - kto będzie miał na koniec więcej serc i mniej razy padnie, ten wygrywa. Co wygrywa? Ano jakiś przedmiot, który można też zdobyć w trybie przygody, w tym bardzo rzadkie materiały. Szczerze mówiąc, w trybie pojedynków artefakty zdobywa się łatwiej, niż w tym głównym, gdzie jak masz pecha, to nigdy nie trafisz w tej [piiiiip] skrzyni tego, czego szukasz. Główny problem tego sposobu zabawy znów związany jest z architekturą sieciową - jeśli jakiś gracz rozłączy się, bo przegrywa, to przegrywają wszyscy i nikt nie dostanie przedmiotu. Co prawda można potem takiego gagatka wrzucić na "czarną listę", ale szansa spotkania kogoś drugi raz przy zapewne kilkudziesięciu już tysiacach posiadaczy tej pozycji jest raczej niewielka. O tyle dobrze, że same pojedynki trwają tak gdzieś z minutę-dwie.

oiHhL14.jpg

Dziesiąty raz z rzędu nie ten przedmiot ( ?° ?? ?°)

Podsumowując, Tri Force Heroes nie jest grą dla samotników. Jeśli jesteś zatwardziałym singlowcem, absolutnie nie warto, bo cena jest tylko trochę niższa od najlepszych gier na 3DS-a, a takie A Link Between Worlds (tak, znowu ją przywołuję, bo to najlepsza gra na tę konsolę), ale też dostępne za przystępne kwoty odsłony na Game Boye i DS-a stoją o kilka półek wyżej. Chcesz grać po sieci? Możesz brać, o ile przebolejesz lagi, które rzadkie nie są (w końcu Australia i Europa to według Nintendo ten sam region). Masz kilku kumpli z 3DS-ami albo sam masz kilka konsol i możesz zaprzęgnąć do grania siostrę, ojca i psa? Musisz brać, będziecie się świetnie bawić. Sam gram głównie po sieci, serwuję sobie grę w małych porcjach i jest... po prostu dobrze. Czasem bardzo dobrze, czasem bardzo przeciętnie, ale uśredniając - dobrze.

Garść faktów:

Gatunek: Action-adventure

Developer: Nintendo EPD i Grezzo

Wydawca: Nintendo

Platformy: 3DS

Data premiery: 22 listopada 2015 (Japonia), 23 listopada 2015 (Europa)

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...