Skocz do zawartości

Screen Saver

  • wpisy
    91
  • komentarzy
    512
  • wyświetleń
    93740

Green Lantern: Emerald Dawn (89/90)


Grimmash

578 wyświetleń

GLEmeraldawn_zpsedar6fu3.jpg

Komiks z 1989 roku, opowiadający o początkach Hala Jordana jako członka kosmicznego korpusu pilnującego porządku we wszechświecie to nie jedyna historia portretująca superbohaterską genezę jednej z najpopularniejszych postaci srebrnej ery graficznych powieści. Nie jedyna, ale na tyle ciekawa, że powiązana z unwiersum stworzonym lata później przez Geoffa Johnsa. Wraz z postacią Harolda rozpoczęła się dla komiksu Green Lantern całkiem nowa era. Nowa geneza i koncept świata widziane oczyma tego herosa dały w 1959 roku początek tego, co znamy dziś (m.in. czerwoni, niebiescy, żółci i pomarańczowi latarnicy), jako emocjonalne spektrum. Tak jak w 59, tak później w 89 GL mógł cieszyć się bogactwem kreatywności na długie lata.

Kapitan Harold Jordan zaprzepaścił karierę wojskową, stracił pozwolenie na latanie w Ferris Aircraft i swoją kobietę Carol. Prześladowany wspomnieniami heroicznej śmierci ojca coraz bardziej traci kontrolę nad swoim życiem. Zwolniony, potem przygarnięty z powrotem przez córkę szefa, Hal dostaje 1/3 pensji, a latać może jedynie w symulatorach. Zapija, więc swoje żale z bratem Jackiem, kumplem Andym i dziewczyną Dee, po czym siada za kierownicę Jeepa. Kręta droga powrotna z baru wiedzie paczkę prosto na billboard postawiony tuż przy jezdni, Jordanowi udaje się go ominąć, ale tym samym dachuje i wpada na jadący z naprzeciwka samochód. Eskapada kończy się w szpitalu, przyjaciel Andy jest sparaliżowany, a jego samego poszukuje policja. Skoro nic mu nie pozostało w życiu, postanawia chwycić się jedynej rzeczy, której może i wsiada do symulatora w bazie Ferris.

GLEmeraldawn-00_zpsk37qafpm.jpg

Niespodziewanie niewidzialna siła pcha całą kabinę do nieprawdopodobnego lotu przez ścianę aż na odległą pustynię, jakiś głos przemawia do niego, chociaż nikogo nie ma w pobliżu. Nie mając pojęcia, co się dzieje bohater, ląduje przed statkiem kosmicznym, jego oczom ukazuje się nierealna zjawa. Maszyna nie z tego świata należy do Abin Sura, Zielonego Latarnika i obrońcy sektora 2814. Umierający przybysz z kosmosu wyjaśnia, że Jordanowi, że to wielki honor zostać wybranym na członka latarników, a jego zdolność do pokonania strachu jest główną przyczyną, dla której został wybrany. Jego słowa nie wiele znaczą dla zwykłego ziemianina, ale w chwili, w której założy pierścień, jego życie zmieni się diametralnie. Nowy artefakt daje mu niebywałe moce, nie znając ich granic, będzie musiał stawić czoło Legionowi, pozostałości jednej z kosmicznych ras, która obrała sobie za cel członków korpusu Zielonych Latarni. Z chwilą założenia pierścienia Hal stał się jego kolejnym celem. Nieświadomy niczego będzie musiał stoczyć heroiczną walkę i odnaleźć w sobie odwagę, o której istnieniu zdążył zapomnieć.

Emerald Dawn to opowiedziana od nowa historia tego, jak Hal Jordan stał się Zielonym Latarnikiem, tzw. retcon, czyli sytuacja, w której nowa fabuła wyjaśnia lub zmienia poprzednie wydarzenie bądź dodaje do niego nowe znaczenie. Jordan to dodatkowe znaczenie z pewnością zyskał. Opowiadanie uczłowiecza go, pokazując jak utalentowany pilot, stacza się na samo dno, by ostatecznie się od niego oderwać dzięki interwencji kosmity. Pijany kierowca, nielatający pilot, rzucony przez miłość swojego życia obwinia się za wypadek i paraliż przyjaciela. Sam oddaje się w ręce policji i trafia do aresztu. Chociaż praca Jima Oswleya i M. D. Brighta została przekreślona późniejszą pracą Geoffa Johnsa, to jej istnienie dla wielu fanów postaci pozostaje bardzo istotne.

GLEmeraldawn-02_zpsapexjxqq.jpg

Drugi numer otwiera Jordan pilotujący samolot wspinający się na wysokość dotąd nietkniętą przez żadnego pilota, zdaje swoisty test silnej woli i opanowania. Bardzo prędko sukces zamienia się w piekło, wszystko idzie źle. Samolot obraca się wokół własnej osi i spada w stronę Ziemi, wtem Hal słyszy głos zmarłego ojca. Oznajmia mu, że nie jest dumny z poczynań syna. Samolot kieruje się dziobem w stronę wielkiej latarni i uderza w nią, a pilot budzi się ze snu. Właśnie takie sceny, zagłębiające się w psychikę postaci (swoją drogą bardzo podobne stylem do scen z Imperium Kontratakuje), czynią ten komiks wyjątkowym. Wzbogaca on świat latarników, pokazując, jak ludzki jest Jordan. Szmaragdowy świt pogłębia jego osobowość i daje czytelnikom wgląd we wnętrze bardzo interesującej postaci, która na przestrzeni lat w wielu kręgach zyskała miano kwint esencjonalnego Green Lanterna. Nawet zaakcentowane drobnostki robią wrażenie - Hal sam decyduje się stworzyć maskę, aby ukryć swoją tożsamość, nie jak to było w filmie, gdzie pierścień sam decydował o tym, kiedy tożsamość władającego jest zagrożona. Poza tym w tej fabule pojawia się godny przeciwnik dla korpusu. Całkiem zresztą ekskluzywnie, bo po tym występie nie pojawił się w żadnym kolejnym komiksie. Co biorąc pod uwagę liczbę równoległych światów, wznowień i tym podobnych spraw mnie osobiście bardzo dziwi (wolę Legiona od Atrocitusa i kilku innych). Legion to postać zapomniana, ale jakże interesująca, nawet w dzisiejszych realiach.

GLEmeraldawn-08_zps6vd4tcrr.jpg

Na Legionie właśnie opiera się cała fabuła. Tajemniczy żółty kosmita, to tak naprawdę życiowa siła wymarłej rasy Tchk-Tchk zamknięta w potężnej zbroi. Jego celem jest odnalezienie strażników i zemsta, za uwięzienie jego rasy na jednej planecie, co przyczyniło się do wyczerpania zasobów i zagłady całej cywilizacji. Rasa ta była ludem bardzo inteligentnych mrówek. Budowały one swoje mrowiska i szybko zużywały naturalne zasoby swojej planety. Dlatego rasa zwróciła swoją uwagę w stronę gwiazd. Wznowienie cyklu konsumpcji zasobów kolejnej planety zmusiło strażników z planety Oa do uwięzienia całego gatunku na ojczystej planecie poprzez stworzenie potężnego pola siłowego wokół niej. Tchk-Tchk nie potrafili zmienić sposobu na życie, przez co zaczęli powoli wymierać wraz ze swoją ojczyzną. W ostatnim wysiłku uratowania rasy zbudowali maszynę zdolną do pomieszczenia siły życiowej pozostałych przy życiu osobników. Następnie umieścili ją w zbroi, która przełamała otaczającą planetę barierę. Teraz jako Legion szukają zemsty na swych oprawcach, polują na członków korpusu, aby wydobyć z nich informację na temat lokalizacji planety Oa. Ostatecznie w pogoni za Abinem, docierają na Ziemię i odnajdują nowego posiadacza pierścienia, Hala Jordana.

GLEmeraldawn-01_zps9f8la2lk.jpg

Zrozpaczony Jordan po otrzymaniu pierścienia sam oddaje się w ręce policji. W areszcie musi oddać swój pierścień. Gdy zjawia się wielki, żółty robot podążający tropem jego energii, Hal jest bezbronny. Napastnik na jego szczęście niszczy cele, co pozwala mu dobyć pierścienia, gdy zdawało się, że to będzie jego koniec, uratowało go rozładowanie się kosmicznego gadżetu. Wrogi kosmita zdaje się nie pojmować konceptu powiązania mocy pierścienia z władającym i gdy uniform latanika znika, znika również jego energia, co powoduje, że napastnik nie widzi już Hala jako swojego celu i udaje się dalej, w inne miejsce ze śladami jego energii, tym razem jest to szpital, w którym przebywa Andy. Protagoniście wydaje się, że pokonał przeciwnika, detonując bombę atomową i wyrusza w przestrzeń kosmiczną w celu odnalezienia innego latarnika. Tomar-Re zabiera Hala na planetę Oa, gdzie przechodzi on trening pod bacznym okiem Kilowoga. Jego śladem na planecie zjawia się Legion. Potężny przeciwnik z łatwością zabija kolejnych władających zielonym pierścieniem, aby ostatecznie zmusić Jordana do wskoczenia do głównej baterii mocy, zyskując niewiarygodną moc, usuwa intruza z planety, którego następnie pozostali umieszczają na ojczystej planecie, w nadziei, że nowy cykl ewolucji zmieni formy życia w bardziej przyjazne. Gdy heros wskoczył do baterii i użył jej mocy, został skażony umieszczoną tam żółtą mocą, zainfekowany pasożytem, znanym jako Parallax, przynajmniej ja lubię tak sobie myśleć. Wiem, iż Johns zmienił tę historię swoim Secret Origin, ale o tym innym razem [Koniec Spoilera].

GLEmeraldawn-09_zpsqirotk6t.jpg

Rysunki na przełomie lat '80 i '90 były wykonane stylem, na którym się wychowałem. Ta 6 częściowa opowieść nie różni się do tego ?klasycznego? amerykańskiego stylu niczym szczególnym. Na uwagę zasługuje pomysłowość włożona w postać wrogiego kosmity, statku Abina, miejsce spoczynku strażników czy główną baterię. Części z nich trzeba wybaczyć, bo były jawnym produktem swoich czasów. Dziś, zwłaszcza w filmie na pewno nie zobaczylibyśmy tajemniczej księgi w formie zwykłej książki. Nie zachwyca planeta, na której Jordan spotyka Tomara. Sama Oa wypada jałowo w porównaniu do filmowych koncepcji z 2011 roku, co dobrze obrazuje kinowy potencjał tego wielkiego uniwersum.

Emerald Dawn to pozycja obowiązkowa dla fanów prominentnego Green Lanterna, który ma największe szanse na kolejny występ w świecie filmu. Moim zdaniem to samo się tyczy fanów pozostałych latarników, szczególnie czarnoskórego Stewarta. Przyznaję, że John to akurat najlepszy przykład udanego stworzenia alternatywy dla białych herosów, ale bez historii związanych z pilotem pracującym w Ferris nie można poczuć tego, czym tak naprawdę jest ten świat... wszechświat.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...