Skocz do zawartości

Bust3ra Miejsce w Świecie

  • wpisy
    20
  • komentarzy
    30
  • wyświetleń
    11358

Razem przeciw obcym, czyli Alien Swarm


Buster27

399 wyświetleń

Niczym nowym nie będzie powiedzenie, że gry F2P stały się ostatnio wielce popularne, a Steam stał się wręcz ofiarą roju przedstawicieli darmowej roz(g)rywki. Jednym z najlepszych przykładów jest wydany w 2010 roku, przez samo Valve, Alien Swarm. Ale czym ono tak naprawdę jest?

Alien Swarm najłatwiej można opisać, jako klon Alien Breeda. W końcu nawet tytuł jest widocznie inspirowany. Jest to zatem kooperacyjny shooter ukazany w rzucie izometrycznym. Wraz z przyjaciółmi wcielamy się w maksymalnie czteroosobowy zespół do zadań specjalnych, który zostaje wysłany do jednej z kolonii na planecie Vereon XII w celu odszukania ocalałych po ataku obcych. Historia jest jednak w tej grze drugoplanowa, co świetnie pokazuje sposób jej ukazania ? poprzez emaile znajdowane w porozrzucanych po całym kompleksie PDA. Warto się w nie wczytać, bo w moim mniemaniu historia jest całkiem ciekawa, choć sztampowa. Jedyną przeszkodą w zgłębianiu relacji między postaciami stanowią kosmici, którzy z uporem maniaka atakują zaczytanych marines.

No właśnie, marines? Łącznie do wyboru mamy ośmiu bohaterów podzielonych na cztery klasy: szturmowca, technika, medyka oraz pana z ciężkim karabinem maszynowym. Jednak jedynymi niezbędnymi do przeżycia klasami są medyk oraz technik. Pierwszy jest nieocenioną pomocą w walce, ponieważ potrafi leczyć współtowarzyszy, drugiego natomiast wmusza nam sama gra, ponieważ tylko on potrafi hakować terminale, które są kluczowe do ukończenia zadania. Większości misji nie można nawet rozpocząć bez technika w zespole. Nie jest to jednak balast, bo poza hakowaniem, potrafi on również zaspawać drzwi, co daje nam dodatkowy czas na ucieczkę przed rojem obcych. Pozostałe dwie klasy są do siebie bardzo podobne. Jedyną zauważoną przeze mnie różnicą jest fakt, że ten z bronią o większym kalibrze potrafi zadawać równie wysokie obrażenia, kosztem wolniejszego poruszania się. Bohaterowie różnią się też między sobą w obrębie klas. Na przykład jeden medyk potrafi szybciej leczyć, za to drugi ma podwyższony współczynnik zadawanych obrażeń.

Alien Swarm zaczyna się łatwo, ale bardzo szybko zalani zostajemy wszędobylskimi obcymi, a poziom trudności rośnie jak oszalały. Podstawowe walczące wręcz mięso armatnie zostaje uzupełnione o jednostki plujące kwasem, upierdliwe jak młodzieńczy trądzik kosmiczne muchy, opancerzone bydlaki, które zabić można tylko strzelając im w plecy oraz wiele innych. W designie przeciwników widać wyraźną inspiracje Half-Life (de facto, też stworzonym przez Valve). Spotkać możemy choćby headcraby oraz trzynożnego pajęczaka z worem jaj między nogami (tak, wiem jak bardzo źle to brzmi), który był jednym z bossów we wcześniej wspomnianym. Przytulić się przybiegną też wyraźnie inspirowane ?Obcym? facehuggery, które to zajęły sobie specjalne miejsce w moim serduszku, w miejscu dla szczególnie znienawidzonych. Czemu? Otóż, te słodziaki skaczą i przyczepiają się do nas, odbierając nam ciągle życie, a jedyną szansą na przeżycie jest leczący nas ciągle medyk.

Miejcie tylko nadzieję, że steruje nim ogarnięta osoba, bo to w końcu gra coopowa i należy przechodzić ją właśnie wraz ze znajomymi. Oczywiście, można rozegrać kampanię w trybie offline. Pytanie jednak, po co? To właśnie co-op sprawia, że Alien Swarm to gra świetna. Mimo wysokiego poziomu trudności gra się przyjemnie. I jest to właśnie zasługa przyjaciół, bo tylko z nimi można radośnie pośmiać się z biednych, szarżujących zwierzątek, które niedługo spłoną za sprawą mojego miotacza ognia. Trzeba mieć również stalowe nerwy, bo śmierć na parę metrów przed miejscem zakończenia zadania to chleb powszedni. Szczególnie jednak, nerwy ze stali przydają się, kiedy ten j***** medyk znowu nie leczy ledwo żywego technika?

Same zadania w grze są dosyć proste i niestety powtarzalne. Ot, musimy coś uruchomić albo zniszczyć daną ilość jaj i/lub biomasy, po czym udać się do miejsca ewakuacji. Misji jest siedem i starczają one na jakieś 3-4 godziny zabawy. Gra posiada jednak edytor poziomów, który umożliwia tworzenie swoich własnych kampanii.

W przedarciu się przez hordy wrogów pomogą nam liczne zabawki, które odblokowujemy wraz ze zdobywanym levelem. Do dyspozycji mamy trzy miejsca na swoje gadżety. Dwa na broń, stacjonarne wieżyczki lub amunicje/apteczki, i jeden na dodatki. Są to między innymi buty odrzutowe, podręczne apteczki czy, moje ulubiene, granaty zamrażające. W moim przypadku (zazwyczaj byłem medykiem) zestaw składam się z miotaczka ognia, karabinu medycznego i wyżej wspomnianych granatów, co idealnie sprawdzało się w przypadku rushowania. Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, aby obrać inny styl grania. Sprzętu jest mnóstwo i każdy znajdzie coś dla siebie.

Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Alien Swarm. Jeżeli macie trochę wolnego czasu, zbierzcie znajomych i spróbujcie. Szczególnie, że gra waży jakieś 1.5Gb i jest darmowa. Zatem jedyne, co najwyżej stracicie, to czas.

Ocena: 8+/10

Plusy:

- Darmowa

- Brak mikropłatności

- Edytor poziomów

- Mnóstwo zróżnicowanych broni

- Potrafi dać zastrzyk adrenaliny

Minusy:

- Nieciekawy sposób opowiedzenia historii

- Czasem mocno frustrująca

- Powtarzalne misje

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...