?Planeta Małp? z 1968 jest wspaniałym filmem, bo wciąż aktualnym. Główne założenia filmowców i pokazane przez nich metafory czynią produkcję z Hestonem ponadczasową. Motyw końca ludzkiej cywilizacji i konkretnego sposobu jej zakończenia nie jest motywem mało popularnym w kinie, ale ?Planeta Małp? zasługuje na dobre miejsce w szeregu. Twórcy nowej trylogii mają z czego czerpać, co wiąże się z sporą odpowiedzialnością.
Pierwszy film ukazujący powstanie ?Planet Małp? znanej z filmów z ubiegłego wieku nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. Sądziłem, że skoro jest to realistyczne podejście do tematu to uwolnione przez Ceasara małpy nie miałyby tak naprawdę szans w starciu z współczesnymi mundurowymi. Scena na moście... ta scena była tak zła pod względem braku logiki, że przez jej pryzmat postrzegam cały film. Jest wiele innych rzeczy, które są tam całkiem nie na miejscu ? m. in. wiele błędnie poprowadzonych i niezakończonych wątków, nawet wątek Willa i Ceasara. Ale to, co nie działało poprzednio tym razem zaskoczyło.
Druga część doskonale buduje na swoim chronologicznym poprzedniku, czyniąc go w istocie lepszym i bardziej znaczącym. ?Świt planety małp? to inteligentne kino rozrywkowe. Opowiada o wielu problemach współczesnego świata - przemocy z użyciem broni palnej, terroryzmie, rasizmie, ale również o zależności ludzi od technologii. Poruszane problemy stanowią komentarz do współczesnej rzeczywistości bez tak naprawdę wdawania się w polemikę czy opowiadania się za jakimś stanowiskiem. Czasem przypadek lub zwykłe niezrozumienie może być małym kamykiem wywołującym prawdziwą lawinę wydarzeń. Wartości rodziny, przyjaźni, lojalności są bardzo subtelne, jednocześnie dzięki temu lepiej kultywowane.
Reżyser bardzo dobrze prowadzi swoje postaci i nie ma znaczenia, czy aktor jest aktorem motion capture czy też nie. Nawet postać grana przez Kirka Acevedo, która mogłaby się zdawać najbardziej ograną kliszą filmową w tej produkcji jest tak naprawdę zakorzeniona w rzeczywistości. Tacy ludzie naprawdę istnieją ? zabierają ze sobą broń tam gdzie nie powinni, mają na uwadze własne bezpieczeństwo tak bardzo, że są nerwowi nawet z bronią w ręku. Postać Koby zagrana niemal tak dobrze jak postać Ceasara też do pewnego stopnia jest uosobieniem typowego dla medium zła, z braku lepszego opisu tej postaci użyję angielskiego: ?moustache villain?. Przedstawia wszystkie charakterystyczne cechy takiego bohatera ? żądza władzy, złość i chciwość. Tak jak złoczyńcy w Bondzie nie udaje mu się zabić protagonisty itp. Na szczęście też tak do końca nie jest, bo zwłaszcza w kontekście pierwszej części ta postać ma historię i powody ku takiemu zachowaniu. Koniec końców okazuje się, iż małpy wcale nie są lepsze od ludzi. Popełniają te same błędy. To co dzieli obie rasy także je łączy. Nie ma jedności, zawsze znajdą się indywidualności odmienne od reszty (dobry Niemiec, zły Niemiec).
Zdawałoby się, że bohaterowie grani przez Jasona Clarka i Andy?ego Serkisa są ponad podziałami, że odnajdą drogę do pokojowego rozwiązania. Osoby wychodzące przed tłum i wyróżniające się często są ściągane przez ten sam tłum w dół, do jego poziomu (to właśnie dzieje się na ekranie). Ceasar jest skomplikowaną postacią. Stworzył dom dla swoich pobratymców, ale ciągle dręczą go dobre wspomnienia ze współżycia z ludźmi. Jest liderem, który potrafi być stanowczy i jednocześnie potrafi być naiwny. Jest skonfliktowany i nie pozbawiony wad, a jego emocje doskonale na wierzch wydobywa Andy Serkis. Co czyni głównego bohatera produkcji jednym z lepszych w tym sezonie blockbusterów. Obsada (małpy, ludzie) doskonale się uzupełnia. Efekty w tym filmie biją osiągnięcia ?Avatara?, małpy wyglądają jak prawdziwe. CGI podkreśla fabułę, realistyczne efekty, a sceny akcji opowiadają historię.
Obie strony obsady (małpy, ludzie) doskonale się uzupełniają, co możliwe jest dzięki zaawansowanej technice. Efekty w tym filmie biją osiągnięcia Avatara, małpy wyglądają jak prawdziwe, zatem aspekt realizmu i głębi kryjącej się za nimi staje się istotnym elementem całości. CGI podkreśla fabułę, realistyczne efekty budują wiarygodny film. Zwłaszcza, że sceny akcji pomagają opowiadać historię. Nie są jakimś ozdobnikiem lecz prawdziwą częścią większej całości. Najważniejsza dla reżysera jest fabuła. Sam fakt tego, że można dyskutować o rozwoju postaci i narracji jest wystarczającą inklinacją tego, jak dobre oraz przemyślane jest to widowisko.
Grając na motywie dystopii i zagłady ludzkości jako rasy dominującej na planecie obraz wpisuje się w serię planety małp. Widz wie dokąd seria zmierza. Wie, iż w końcu zobaczy małpy na koniach strzelające z broni palnej. Struktura scen akcji i częste podążanie za postaciami na planie wzbogaca ich spektakularność zarazem pogłębiając emocje i przyczyny ich zachowania w danej sytuacji. Doskonale rozłożone tempo obrazu nie pozwala na moment znużenia, co silnie potęguje obecne od samego początku napięcie. Będzie wojna czy nie? Kiedy nastąpi? Zwiastuny filmowe niewiele zdradzały o Ewolucji planety małp. Gary Oldman miał całkiem inną role do zagrania aniżeli pokazywały to materiały promocyjne, dzięki temu można się w tym spektaklu zatracić. Spektakl, gdyż ewolucja ma w sobie zaskakująco wiele Szekspirowskich momentów.
Nowa odsłona znanej serii sci-fi to inteligentny blockbuster, stawiający na realizm i spektakl wypełniony galerią postaci pełnych przekonań i emocji. Porusza się w świecie fikcyjnym, lecz mówi o rzeczywistym ? dezinformacja, rozwój technologiczny, zanieczyszczenie przyrody itp. Struktura produkcji pod tym względami przypomina mi wcześniejsze dokonania Nolan w ?Mrocznym Rycerzu?, chociaż jest tu wiele ciszy, która często znaczy więcej niż nawet najwybitniej napisane dialogi to wciąż w dużej mierze stawia na relacje między bohaterami.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze