W stałym tempie wychodzą kolejne sezony serialu Gra o Tron, a końca, a nawet kolejnego tomu z cyklu Pieśni Lodu i Ognia wciąż nie uświadczyliśmy. Zapewne bardziej niż oddanych czytelników dołuje to wydawców, bo mając za sobą olbrzymią reklamę w postaci produkcji HBO trudno doczekać się jeszcze większych pieniędzy płynących z książkowej kontynuacji. Zamiast tego dostaliśmy Rycerza Siedmiu Królestw.
A jest to zbiór trzech minipowieści pisanych w latach 1999, 2004 i 2010, co oczywiste autorstwa Georga R.R. "Zabiję Twoją Ulubioną Postać" Martina. Cały ten zbiór nie jest objętościowo nawet połową jakiegokolwiek tomu z cyklu PLiO. Zresztą, ilość treści to nie jedyne pole na którym nowo wydana książka jest słabsza od wcześniejszych dokonań autora.
Oczywiście nie jest to wielotomowa saga, lub chociaż część niej. Trudno uświadczyć opowiadania z punktu widzenia wielu postaci, rożnych wątków, są natomiast spiski i intrygi na wielką skalę. Ponad to jest wędrowny rycerz Dunk, zwany Duncanem Wysokim, nasz protagonista przez następnych ok. 350 stron. Przywdział on ostrogi po tym jak jego protektor ser Arlen wyzionął ducha na szlaku i przed śmiercią zdążył namaścić chłopaka na rycerza. Już wkrótce sam Dunk dosłuży się swego, dość nietypowego giermka, z który weźmie udział w dwóch turniejach z różnymi skutkami, połączonych pomniejszymi lub nieco większymi politycznymi gierkami, a także wtrąci się w lokalny konflikt o wodę.
Szkoda tylko, że jakakolwiek trudność z odbiorem historii wiąże się tylko ze znaną z powieści mnogością herbów, imion, czy rozbudowanym drzewem genealogicznym rodu Targaryenów, Jeśli już wiemy co i jak się w rodzinie smoków odbywa lub mamy to zwyczajnie gdzieś i skupimy się na prawdziwej i istotnej fabule, okazuje się, że dostaliśmy nie tyle coś nie zaskakującego lub odkrywczego, bo tego raczej nikt się nie spodziewał, problem leży w tym, że mimo intryg w jakimi rzuca w Dunka autor, całość wydaje się nico zbyt prosta. Rzecz jasna, Martin jako stary wyga potrafi w odpowiednim momencie zawiązać akcję, zaciekawić czytelnika i wciągnąć w losy bohaterów, jednak po zakończeniu ma się dziwne odczucia jakby nas ktoś wykiwał.
Wiąże się to z tym jak kiepsko i niekonsekwentnie został nakreślony główny bohater i jak mało jest naprawdę wyrazistych i zapadających w pamięć postaci. Będąc dwa dni po ukończeniu książki pamiętam jedynie lorda Eustace'a jego starczą melancholię i tęsknotę za starymi czasami. Jednakże odbiór zbioru jest na tyle miły gdyż najlepszą historie zostawiono na koniec. Historię, w której zawarto w większym stężeniu esencje cyklu Pieśni Lodu i Ognia, dostaliśmy nawet ciekawy zwrot akcji, a mimo to nie jestem do końca zadowolony z wydanych 34 złotych.
Rycerz Siedmiu Królestw został wypuszczony na rynek też po to by umilić czekanie na kolejną część cyklu i w rzeczy samej, przy lekturze spędzi się czas miło, a historia mimo swych bolączek potrafi wciągnąć. Jednak najgorsze jest to, że bardzo mocno czuć fakt, po co tak naprawdę ktoś tę książkę wydał. Oczywiście, że dla kasy, zresztą tak jak większość książek, tyle, że w Rycerzu... jest to jakby bardziej namacalne.
1 Comment
Recommended Comments