Cóż może zmienić naturę człowieka?
Gdy na GOGu kupiłam Planescape Tormenta, spodziewałam się ciekawej, klimatycznej przygody. Nie zawiodłam się, chociaż pierwsze wrażenie było... dziwne. Pewnie, że gra z 1999 roku. Pewnie, że nie musiała działać normalnie na moim Win 8 (pomogło uruchomienie gry w trybie zgodności). Ale gdy pierwszy raz zobaczyłam grafikę i tę zieloną czcionkę, bałam się że mnie skutecznie odrzuci od gry, okazało się że niepotrzebnie. Gdy "weszłam" w ten świat, grafika okazała się na swój sposób piękna, a dzieło Black Isle unikalne. Nie potrzebuje ono tysiąca jeden fajerwerków i super szczegółowości, by móc zatrzymać użytkownika przy sobie. Wystarczyła dobrze poprowadzona historia.
A ta jest niesamowita. Od samej kostnicy, aż po Fortecę Żalu naprawdę interesuje, nie wiem jak innych, aczkolwiek mnie w ogóle nie nudziła. Jak dla mnie Klątwa była the best, a to co później zrobił Trias zaskakujące. Fajna persona z niego, wyrazista, żaden inny NPC mu nie dorasta do pięt. Podróż w poszukiwaniu śmiertelności pozwoliła również poznać kilka postaci, które będą nam towarzyszyć. Vhailora i Ignusa nie werbowałam (choć tego drugiego miałam chęć), a w mojej drużynie znalazł się Morte, Dak'kon, Anna, Nie-sława i Nordom. Niestety, niezbyt często prowadziłam z nimi linię dialogową, jednak następnym razem się poprawię. Pewnie że będzie następny raz, każdemu kto nie grał polecam się z nią zapoznać. Chyba... Bo osoby nastawione na levelowanie postaci co trzydzieści minut i znajdowania dla niej ciągle nowych zbroi, nie znajdą tu nic dla siebie. Nie mam zielonego pojęcia, czy faktycznie tych pancerzyków jest tak mało, czy ja nie umiem szukać, bo dla bezimiennego znalazłam tylko dwa ubranka bez jakichkolwiek statystyk. Pewnie tak kiedyś gry robili, tyle że skąd taka czternastolatka jak ja, może to wiedzieć.
Kolejnym zagadnieniem są zadania poboczne. Szukanie widelca dla jakiegoś wariata nie powala (!), ale znajdą się i mądrzejsze, gdzie lepiej będzie użyć mózgu, niżeli mięśnia. To całe łażenie po Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych oraz prowadzone w nim śledztwo to majstersztyk, a zadanie z Julią i Kapuletem puszcza oko do gracza. Tylko dziwna była ta facetka w Gmachu Rozrywki, co chciała zadźgać naszego bohatera, płacąc za tę możliwość. xD
Błędy? Raczej nie, chociaż miałam pewien problem. Otóż od pewnego gostka nie dostałam kwitu do kuźni, przez co nie mogłam odebrać przedmiotu niezbędnego do dalszego poprowadzenia fabuły. Na szczęście wystarczyło zabić kolesia co te cudo przechowywał i grzecznie odebrać. Poza tym jakaś laska nie zdradziła mi hasła do Karafki niekończącej się wody (przez to nie byłam w stanie zwerbować Ignusa) i raz uszkodził się zapis, jednak to kwestia pięciu minut, by nadrobić stratę. That's all.
Mimo wszystko zdecydowanie polecam, cieszę się że znalazłam te kilka dolarów, by móc je wydać w mądry sposób.
PS Jest jeszcze coś: ścieżka dźwiękowa. Są dwa utwory, które szczególnie mi zapadły w pamięć, więc zamieszczam je niżej, w postaci linków, ale reszta też zasługuje na brawa.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze