Skocz do zawartości

OkiemNiepiszącego

  • wpisy
    8
  • komentarzy
    32
  • wyświetleń
    3765

O brutalności słów kilka


Geninus

362 wyświetleń

Właśnie ukończyłem Dead Space'a. Dzięki promocji na Originie, nabyłem tą gierkę w którą od dawna chciałem zagrać. Zastanawiałem się też czy pierwsza część, wciągnie mnie w resztę cyklu. Niestety tak się nie stało.

Moim zamiarem nie było popełnienie recenzji, więc też nie będę wyliczał wad i zalet tego tytułu. Zdawałem sobie sprawę w jakiego typu grę, będę grał, więc nie byłem zaskoczony tym co widziałem na ekranie. Zdecydowanie i w sposób bezwzględny, zadziwiło mnie moje podejście do przemocy, która nie ukrywajmy jest esencją tej gry.

Wiadomo, iż stawką było przetrwanie, gdyż z nekromorfami nie szło się dogadać. Znany wszystkim jest też fakt, aby naciskać spust ile wlezie, gdyż wirująca macka to nie łeb i ciężko ją trafić za pierwszym razem. Umarlaki na Ishimurze to byli ludzie, więc jucha oraz inne płyny gęsto się z nich wylewały po ostatecznym wysłaniu na łono Abrahama. To wszystko jest znane.

Ale...czułem niechęć, kiedy to robiłem. Powiem wprost, grałem w tą grę wbrew sobie. Do parcia naprzód skłaniała mnie ciekawość, aby dowiedzieć się jak Issac wydostał się z przeklętego statku. Jednocześnie potęgował się we mnie opór. Coraz większe znużenie masakrą, dziejąca się co chwila w kolejnych pomieszczeniach. Obrzydzenie do nekromorfów i tego co zrobili załodze USG Ishimura. Fakt,że można w tej grze poszatkować zwłoki nieszczęśników, którzy nie zdążyli się przemienić też nie wpływał na mnie dobrze.

Tak, więc przez parę dni jak grałem w ?Dead Space?, czułem się psychicznie wyczerpany, totalnie rozkojarzony, wiele intelektualnych zajęć sprawiało mi ogromną trudność. Miałem wrażenie, jakbym nosił w sobie jakiś ogromny ciężar, który zupełnie mnie przytłacza. Owszem, możecie powiedzieć: ?To tylko gra. Za bardzo się w nią wczułeś i przestałeś wyraźnie oddzielać rzeczywistość od wirtualu?. Cóż, być może rzeczywiście tak się stało, ale ja uważam, że wyjaśnienie jest inne. Gra stała w ogromnej sprzeczność z moimi poglądami, które w ciągu ostatnich lat ewoluują w stronę mocno pacyfistycznych. I tutaj znowu dochodzę do kwestii,że to nie jest tak, iż miałem się dać w tej grze co chwila zaszlachtować. Twórcą, za co należy im się uznanie udało się doskonale oddać poczucie walki o swoje życie. Sami przeciwnicy zaś, są tak nieludzcy, że nie wywoływali we mnie żadnych odruchów współczucia. Nie, tu nie chodzi o to, chodzi tylko o samą przemoc. Która to czy w stosunkach międzyludzkich, w stosunku człowieka do zwierząt wywołuje u mnie coraz większe obrzydzenie i determinację, aby jej nie czynić. Heh być może dlatego często w RPG-ach gram jako idealista, który chce wszystkich uratować wink_prosty.gif

Kiedyś mój stosunek do przemocy nie był taki, więc granie w gry z taką intensywnością jak Dead Space i ilością krwi nie stanowiło dla mnie problemu. W żaden sposób nie odbijało w moim codziennym funkcjonowaniu. Przyjmowałem całość z dobrodziejstwem inwentarza co dawało mi mnóstwo frajdy. To jest ciekawe, że dla mnie przynajmniej w jakiś sposób ?wyrosłem? z umiłowania do przemocy w kulturze, a takim jej elementem bez wątpienia są gry.

Co ciekawe wszyscy wokół mówią nam jakie to fajnie, tak ?wsiąknąć? w grę. Kiedy dany tytuł jest rewelacyjny, gameplay i fabuła niesamowite. Dziennikarze growi, sami gracze, reklamy. To ?wejście? jest właśnie kluczowe dla stwierdzenia czy coś jest dobre. Czy więc możliwy jest przypadek, kiedy po skorzystaniu z tego mechanizmu, kiedy gra jest naprawdę super, jej esencja i poglądy przez nią przedstawiane są nam zupełnie obce, żeby nie powiedzieć wrogie? Nie dostaję odpowiedzi na to pytanie z wyżej wymienionych źródeł. To swoisty paradoks tego jak media growe podsuwają nam sugestię doświadczania gier. Kiedy gry jako dziedzina kultury jest rozważana pośród innych dziedzin, bardzo często podaje się jako jej cechę bycie uczestnikiem wydarzeń, interaktywność. Film czy książka lub komiks są mediami biernymi, które możemy tylko odbierać bez wpływu na ich strukturę. W grach niezależnie czy liniowych czy też nie to my popychamy akcję do przodu, bez nas gra się nie wydarzy. Kiedy zaś mówimy o samych grach ten poziom interaktywności, gdzieś umyka. Recenzenci z przyczyn swojego profesjonalizmu dystansują się od danej produkcji w efekcie w ich relacji, gra bardzo zbliża się właśnie do filmu. Sami gracze nie mają oczywiście tych barier, więc dużo bardziej osobiście mówią o swoich odczuciach względem danej gry.

I tu dochodzimy do sedna. Czy zawsze doświadczamy tego czego naprawdę chcielibyśmy doświadczyć? I co powinniśmy doświadczyć? Nie mówię tu o rozczarowaniu, bądź zachwycie związanych z oczekiwaniami odnośnie danej gry, ale o czymś głębszym. Mówię tu o naszej podświadomości na jaką gry z racji swojego zaawansowania technologicznego, wpływają na nas, chyba najbardziej poza muzyką ze wszystkich dziedzin kultury. Czy zawsze za pomoc gier dostarczamy sobie tego co chcielibyśmy przeżyć,tak rzeczywiście? .Nie chodzi tu już tylko o wielokrotnie maglowany temat zabijania w grach i potencjalnym ryzyku czy gracze, nie zaczną tak robić w rzeczywistości. Chodzi też o inne emocje,odczucia i sytuacje. Strach, przerażenie, kiedy gramy w horror. Smutek, kiedy tracimy jakiegoś towarzysza. Radość, kiedy wykonamy zadanie. Jak bardzo to na nas wpływa? Przemoc jest najłatwiejsza do rozważenia. Jeśli grałeś w jakąś strzelaninę,a potem sam chwyciłeś za broń to gra wywarła na Ciebie daleko większy wpływ, niż skłonny byłeś przyznać. To można powiedzieć prosta, zero-jedynkowa sytuacja. Ale co zresztą? Może pod wpływem jakiś gier częściej wpadamy w gniew, albo przeciwnie jesteśmy bardziej cierpliwi? Inne uwrażliwiają nas na krzywdę i wzmacniają empatię? Albo pogrążają w depresji?

Nie musi to być przecież widoczne od razu. Może minąć mnóstwo czasu odkąd w coś zagraliśmy, a potem to nas nas wpłynęło. Gry są jeszcze traktowane jako medium do, którego się wchodzi z jakimś bagażem, które dają inne media. Książki przekazują idee. Filmy obrazują rzeczywistość łącznie z jej drażliwymi tematami, których mało kto chce poruszać. Obrazy i rzeźby uwrażliwiają na sztukę i tzw. ?wyższe? odczucia. A gry? Czy będą kiedyś, czy już wpływają na nas jak na naszych przodków książki? Staną się nośnikami idei, zachowań? Jakie zagrożenia, ale też i nadzieję to da w przyszłości?

Ciężko powiedzieć. Na swoim przykładzie, mogę już stwierdzić, że nie będę już grał w gry, które są sprzeczne z moimi ideami i moją, powiedzmy wewnętrzną wrażliwością. A jak jest z wami?

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Ze mną jest tak , że szukam swojej niszy w grach, bo jak na razie zadowoliło mnie po długiej przerwie od grania tylko To the Moon i Splinter Cell Conviction.(Chociaż to pierwsze bardziej)

Link do komentarza

Właściwie to lubię się czasem zmierzyć z czymś, co jest sprzeczne z moimi poglądami, bo widzę, jak często się one w moim życiu zmieniały i mogą się jeszcze zmienić.

Co do zabijania w grach - strzelanie na pałę nigdy mnie jakoś szczególnie nie bawiło, a rzeczy bardzo brutalnych, typu Manhunt, nie ruszałem. Nie miałem jednak wielkiego problemu z wymyślnym zabijaniem strażników w takim The Mark of the Ninja. Sądzę, że brutalność w grach może źle wpłynąć na człowieka, ale nie na każdego. Skoro niektórzy popełniali samobójstwa po przeczytaniu "Wertera", to mogą się zdarzyć i tacy, którzy zrobią to samo po zagraniu w jakąś grę. Być może niektórzy nakręcają swoją agresję poprzez granie, a inni ją wyładowują w ten sposób. Ja nigdy nie traktowałem grania jako wyżycia się, bo bardziej mnie uspokajały inne rzeczy. Teraz to jestem spokojnym człowiekiem i gram w Pokemony. :D

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...