Skocz do zawartości

Netherrealm Trench

  • wpisy
    3
  • komentarzy
    7
  • wyświetleń
    2545

Comeback + Podróż w głąb uczuć - Recenzja To the Moon


stasiokobylka

666 wyświetleń

Próbę numer dwa czas zacząć. Pierwsza przygoda z internetowymi wpisami choć przyniosła wiele pozytywnych emocji niestety spełzła na niczym. Na szczęście motywacja potrafi sprawić miłą niespodziankę i zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Tak więc natchniony do działania podejmuje wyzwanie. Na dobry początek recenzja To The Moon, zapraszam do czytania:)

Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby Wasze życie gdybyście wybrali inną ścieżkę? Nie poznali Waszych przyjaciół? Pewnie większość odpowie ?Jasne, kto o tym nie myślał?? Tutaj pojawia się jednak pytanie ile razy do tak głębokiej rozkminy emocjonalnej doprowadziły Was gry komputerowe? ?Nieczęsto??. W takim razie przedstawiam Państwu To the Moon.

To-the-moon.jpg

Historia To the Moon chodź z początku wydaję się klarowna i prosta, ot człowiek u kresu swego żywota pragnie spełnić życiowe marzenie, postawić stopę na księżycu. Temat dość prosty, lecz jak uczy historia nie ważny jest cel, a sama droga i zawiłości losu, które nam przyjdzie pokonać, a z tym produkcja Freebird Games radzi sobie wręcz wybornie. Nie zaznamy tutaj pościgów, strzelanin czy temu podobnych hollywoodzkich zapełniaczy, a pomimo tego nie raz przyjdzie nam zbierać szczękę z podłogi. Główna w tym zasługa przeplatania nastrojów, od zadumy czy rozbawienia po nostalgie czy uczucie pustki. Po takim mixie emocjonalnym w akompaniamencie muzyki, która choć prosta i powtarzalna buduje atmosferę, będziemy inaczej patrzeć na warstwę fabularną w grach.

W późniejszym czasie zostaje nam przestawiony wątek miłosny, który dzięki użyciu retrospekcji wspomnień z każdą chwilą dostarczał nowego punktu widzenia na związek Johna i River. Romantyzm mieszał się z paranoją a to tylko podsycało pragnienie okrycia dna fabularnego. Wtedy na ratunek przyszedł Dr Watts, który otworzył mi oczy. Początkowo nie trawiłem doktorka, jego cynizm przyprawiał mnie o dreszcze nie wspominając już o żałosnych ripostach w stosunku do koleżanki po fachu. Jednak w akcie II możemy zobaczyć jego prawdziwe oblicze, człowieka pozbawionego miłości i ciepła, przez co właśnie wykształcił arogancką postawę obronną. Właśnie ta przemiana, pokazał mi, co To the Moon robi mistrzowsko. Przedstawia historię w kilu aspektach(miłość, marzenia, poświęcenie czy przeznaczenie) żadnego nie faworyzując, pozostawiając przed widzem możliwość poniekąd personalizacji historii, przez co w zręczny i absolutnie nie nachalny sposób ukazuje, co jest dla nas największą wartością, brawo.

moon11.jpg

Na niesamowitą pochwałę zasługuje zaimplementowanie patentu z wykorzystaniem, nazwijmy to podróży po umyśle. Niejednokrotnie świat sci-fi raczył nas temu podobnymi pomysłami z różnym skutkiem, a główną przyczyną niepowodzeń było najczęściej przekombinowanie. To the Moon nie popełnia tego błędu, technologia jest użyta tylko w celu ??usługowym?, a nie stanowi zalążka do drążenia dziury w tym fantastycznym kotle i dopisywania, po co, komu, na co. Bo nie jest to gra o wynalazkach przyszłości, a o tym, co mamy tu i teraz.

Największym zarzutem do To the Moon jest niestety to, co najważniejsze, czyli sama rozgrywka. Cała przygoda jest w gruncie rzeczy bardziej nastawiona na słuchanie, oglądanie oraz przeżywanie niż rzeczywiste wzięcie udziału w historii. Gra stara się to w jakiś sposób kamuflować, lecz skutek jest nieco mizerny. Najlepszym tego przykładem jest przygotowanie przedmiotów do retrospekcji. Nie chodzi już tutaj o samą czynność, ale o to, że została ona wyssana z palca. Bowiem jak można wytłumaczyć, że korzystając z tak zaawansowanej technologii główną pracą jest odkrywanie zamazanych elementów.

to-the-moon.jpg

To the Moon jest tytułem znakomitym. Już od dawien dawna żadna historia, aż w takim stopniu nie chwyciła mnie za serce. Lecz najlepsze jest to, że po ukończeniu wręcz automatycznie zacząłem stawiać siebie w osobie Johna. Mimowolnie zastanawiałem się jak poradziłbym sobie gdybym był w jego skórze. Mało, naprawdę mało jest produkcji, dzięki którym zastanawiamy się nad swoim życiem. I za to Ci Johnie dziękuję.

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Wiele osób zarzuca To the Moon, że nie pozwala na "rzeczywiste wzięcie udziału w rozgrywce". I bardzo dobrze. Nie wiem, co miałbym tam robić - częściej bić się z wiewiórkami? :D Bardzo dobrze, że powstał taki tytuł, takie chodzone Visual Novel, które zapewnia tak dużo emocji.

  • Upvote 3
Link do komentarza

@Elano, wiewiórka fatality, brzmi bardzo ciekawie:D w sumie to samochód zrobił jej ostateczne fatality:D fakt, nie jest to pozycja w której da się wprowadzić kosmiczne rozwiązania dotyczące rozgrywce, ale wystarczyło żeby np. wspomniane wcześniej przygotowanie przedmiotów zostało przedstawione w uczciwy sposób, a nie jakieś kukuryku na patyku.

@Grzesko

Fajna recenzja
dziękuje za miłe słowo, dobry człowieku:D
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...