Tivolt. Masterczułek. Rojo. PewDiePie. Co łączy tych zagrajmerów? Jedna gra, która dostarcza masę radochy - Happy Wheels!
Happy Wheels to internetowa platformówka, w której chodzi o to, żeby dojechać na metę, nie zabijając się po drodze. Aktualnie można bawić się jedenastoma postaciami (slotów jest 25; nowe zostaną dodane w przyszłości), z których każda ma specyficzny pojazd. Mamy zatem nieodpowiedzialnego ojca (z synem, którego można wyrzucić), starego dziadka na wózku inwalidzkim, gościa na segwayu, otyłą babę jadącą na wózku dla staruszków (z koszykiem!), pogostick mana (dla mnie najlepsza postać w grze), zakochaną parę, murzyna na kosiarce, poszukiwacza skarbów, Świętego Mikołaja (kiepsko nim się steruje), nieodpowiedzialną matkę (z dwoma bachorami, które TAKŻE można wyrzucić ) i, w końcu, mężczyznę w helikopterze. W niektórych poziomach pojazdy tworzą sami gracze, dzięki którym można grać kolczatą kulą czy czołgiem.
Każda postać może wypaść ze swojego pojazdu (ale tylko baba może wejść z powrotem) klawiszem z, niektóre mogą skakać; lewe shift odpowiada za skulenie, a ctr za wyprostowanie.
Gra posiada własne poziomy, ale największą frajdę dają te skonstruowane przez społeczność - codzienne pojawiają się setki poziomów - a najlepsze, że jest ich kilka typów. Są etapy, rzecz jasna, odpowiednie dla każdego avatara (nie można go zmienić), ale są też takie, gdzie można wybrać, kim się chce sterować.
Współczesny rycerz.
Istnieją wiec poziomy, gdzie nie jedziemy - rope swingi (gdzie, by przeżyć, gracz chwyta liny), sword throwy (gdzie rzuca się mieczami/toporami/innymi ami w postacie tak, aby spadli) i ball throwy (miota się piłkami w dziury - po trafieniu wygrywa się, dostaje amunicję lub ginie; jest to opisane nad dziurą) i inne, oraz takie, w których trzeba jechać - ucieczki, bootle runy, harpoon runy, glass breaki.
Po przejściu planszy można ją restartować, zobaczyć jej przebieg, zapisać powtórkę i dać ocenę. Na ekranie wyboru levelów można zmienić ich ustawienie, wybierając je pod względem postaci czy oceny.
Tja. śnieg by się przydał.
Grafika... popatrzcie na nią. Nie jest to poziom Crysisa, ale jest niezła. A te rozerwane części ciała po wybuchach, harpunach, ostrzach i innych przedmiotach mogących zagrozić graczowi... I te dźwięki wydawane przez grywalne (i statyczne) postacie... Świetne. Krew się leje gęsto, krzyki też - są one największą częścią oprawy audiowizualnej.
Komu polecam Happy Wheels? Każdemu, kto nudzi się, będąc w internecie. I w przeciwieństwie do Minecrafta nigdy się nie znudzi. Zagrajcie koniecznie. No, chyba, że jesteście hemofobami.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze